Cieszę się, że wam się spodobała część pierwsza ;D (Początek celowo był taki jak każdy inny, żeby zacząć ‚normalnie’)
Dedykacja dla Piper7, Hestii, cory i Kate240
ANNABETH24 :*
****
– Flyn, jak otworzymy te drzwi?
Kiedy już dałam się na ta głupotę namówić, całą nadzieję pokładałam w tym, że drzwi okażą się pancerne i jednak tam nie wejdziemy.
– One chyba są zamknięte na klu…- nie dokończyłam, bo mój ukochany jednym, celnym kopniakiem otworzył drzwi.
– Były.
– Aha. No tak, były- mruknęłam niepewnie przyglądając się mijanym metalowym skrzydłom i wchodząc do budynku. Od razu, ogarnęła mnie ciemność i przerażenie. Nie wiem, czy mówiłam, ale mam ten no… boję się ciemności. A ten dureń o tym wiedział!
– Strasznie, co?- usłyszałam jego głos. Przerażona odkryłam, że przestałam go widzieć.
– Nienawidzę cię- jęknęłam, chwytając też drugą dłonią jego rękę. Bezczelny zaśmiał się.
– Też cię kocham.
Aaa, on mnie kocha!!!
Mimo ciemności, szliśmy do przodu. Flyn pewnie prowadził mnie przed siebie. Ja co jakiś potykałam się, ale wtedy chłopak mnie łapał i unosił. Męczarnie się zaczęły, gdy dotarliśmy do schodów. Flyn, uprzedzał mnie, że zaraz będzie początek, lub koniec wspinaczki po poszczególnych odcinkach, ale mimo to, za każdym razem wywalałam się.
– Dobra, jesteśmy.- Mimo, że nie widziałam wyrazu jego twarzy po głosie wywnioskowałam, że jest zadowolony.- Zamknij oczy.
– To niewiele zmieni- mruknęłam z dezaprobatą. Wtedy poczułam zimne ręce na twarzy, zasłaniające oczy.
– Nie będziesz mi tu pyskować- szepnął, śmiejąc się cicho. Usłyszałam ciche skrzypnięcie i poczułam, że grunt pod nogami robi się bardziej chropowaty, jakbym weszła na jakąś betonową płytę, a nie kafelki na klatce schodowej. Mimo, że miałam zasłonięte rękoma oczy, to zrobiło się i tak trochę jaśniej. Poczułam chłodny, ale przyjemny wiatr. Delikatnie muskał moje policzki i rozwiewał blond loki.
– Dobra, otwórz oczy.- Flyn zdjął ręce z mojej twarzy. Otworzyłam. I wrzasnęłam oszołomiona i przerażona. Automatycznie spojrzałam się pod nogi i podskoczyłam.
Ku mojej uldze, obok mnie stał Flyn i obejmował mnie w pasie, uśmiechając się jak mały dzieciak, który zobaczył górę słodyczy. Stałam na dachu tego rozwalającego się budynku. Na jego KRAŃCU. Pod stopami miałam przepaść. Nawet nie poczułam, że wdrapałam się na bodajże piętnaste piętro. Ba, nawet nie zauważyłam, że ten blok jest aż tak wysoki! Ale jednak był. I mimo tej wysokości (lęk wysokości się kłania) to widok, jaki ujrzałam przed sobą zapierał mi dech w piersiach. Cała panorama miasta. Jeszcze piękniejsza, niż z okna pracowni mamy…
– O boże- szepnęłam przykładając dłoń do ust.- Tu jest… tu jest niesamowicie…
– No- przytaknął Flyn.- Wiedziałem, że ci się spodoba i się zakochasz w tym. Widok jest o wiele lepszy niż ten ze szkiców nad łóżkiem w twoim pokoju- dodał uśmiechając się szeroko.
Spojrzałam na niego sceptycznie. Oczywiście, wiedział, że zakocham się w tym miejscu. Nie pojmuję, jak on może mnie tak doskonale znać… Flyn przeczesał swoje gęste czarne włosy i wyjął z kieszeni swojej kurki kawałek papieru i ołówek.
– Jesteś genialny, wiesz?- uśmiechnęłam się do niego, a on tylko uniósł papier i ołówek wyżej. Pokręciłam głową, ale zabrałam mu przybory do rysowania. Usiadł opierając się o jeden z kominów i patrząc się na mnie. Zaczęłam rysować. Każdą kreskę stawiałam, jakby miała być tą ostatnią, dopracowaną i staranną. Jakbym tworzyła wiekopomne dzieło, które ma być czymś wielkim i olśniewającym. Jeżeli kiedykolwiek się rysowało i szkicowało, to rozumie się, co czuje artysta, albo ktoś taki jak ja teraz. Chciałam, żeby efekt był niesamowity. Flyn zaśmiał się, kiedy przyłapał mnie na obgryzaniu końcówki ołówka. Mogłabym tak siedzieć wiecznie. To było niesamowite. Miałam jego. No wiem, większość z was powie- taaa, małolata się zakochała. Ale pomyślcie… Na pewno macie osobę, którą kochacie. Albo podoba się wam. Marzycie, by odwzajemniła te uczucia. No, a ja tak mam. Flyn mnie też kocha. Nic więcej nie jest mi potrzebne. Jestem najszczęśliwsza na świecie.
I wtedy się zaczęło. Co się zaczęło? Tak właściwie to wiele rzeczy naraz. Jednak przede wszystkim to był podatek mojego nowego życia. Początek i jednocześnie koniec starego. Nic nie było już potem takie jak przedtem.
Rysowałam i to zajęcie pochłonęło mnie całkowicie. Mogłabym siedzieć tak tam całe życie. Jednak ktoś musiał to zakłócić. Drzwi na dach budynku się otworzyły i wypadł z nich jeden z dryblasów, którzy są chyba w każdej szkole. Łysy, napakowany goryl z morderczym spojrzeniem stanął a raczej upał na ogromne nogi przed nami. Dzieliły go od nas jakieś dziesięć metrów i sterta cegieł, które musiały zostać po jakimś remoncie czy dobudówce. Natychmiast zerwałam się na równe nogi. Flyn tak samo. Nigdy nie lubiłam takich osiłków. Zazwyczaj lubili lać mniejszych tylko dla zabawy i uważam to za paskudztwo. Spojrzałam na bruneta. Ten stal blady jak ściana. Nie no, nie mówcie, że tak bardzo wystraszył się jakiegoś koksa w za dużych dresach… No człowieku, błagam… Nawet ja się nie boję. Takich to ja dziennie mijam z pięciuset w metrze.
– Amy, nie ruszaj się- powiedział cicho powoli, nie spuszczając wzroku z osiłka zaczął iść w moja stronę, oddalając się od krawędzi budynku, przy której do tej pory siedział. Oczywiście go zignorowałam i do niego podeszłam, tak, że stał teraz obok mnie.
– Ej, ty! – zawołałam do chłopaka, który ciągle wściekle się nam przyglądał. – Czego chcesz?
– Amy, zamknij się- syknął, zatrzymując mnie ręką. To mnie zatrzymało. Nie jego ręką, tylko ta wypowiedź. Nigdy by do mnie tak nie powiedział. Chyba, że był mega zdenerwowany. A on się nigdy prawie nie denerwował. Czyli jest źle. – Śmierdząca szumowino zgniotę cię z powierzchni ziemi!- zagrzmiał dryblas. Ojć, czyli nawet bardzo źle. A tak na serio, to, co niebezpiecznego jest w takim kolesiu? No rozumiem, że może mieć siłę w rękach a my stoimy na dachu. A tak swoją drogą, to ciekawe, co Flyn mu zrobił.
– Amy, cholera jasna uciekaj stąd!- wrzasnął do mnie a sam wyjąłem z kieszeni scyzoryk. Ej, zaraz… Od kiedy scyzoryk ma ponad metr długości…?
– Flyn…?- jęknęłam zdenerwowana. – O co chodzi?!
Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo nieznajomy chłopak-mamut znów zaczął się drzeć.
– Widzisz nędzny Herosku? Znalazłem cię! Przysięgałem ci to, pamiętasz? Że zniszczę ciebie i wszystko, co dla ciebie ważne- spojrzał na mnie. Zaśmiał się przeraźliwie. Aż mi ciarki przeszły po plecach.- Widzę, że trafiłem idealnie. Kiedy to powiedział, wziął w ogromne dłonie po kilka cegieł i rzucił w nasza stronę. Odsunęłam się gwałtownie, zbyt gwałtownie. Jedna stopą stanęłam poza dachem budynku. W ostatniej chwili Flyn złapał mnie za bluzkę i wciągnął z potworem na budynek. Chłopak spojrzał na mnie przerażony. Na prawdę się bał. – Co się dzieje?!- zawołałam zrozpaczonym tonem patrząc na Flyna- Herosku? Najpierw wyciągasz jakiś pieprzony scyzoryk, który niewiadomo kiedy osiąga metrowe rozmiary, teraz ten facet ci grozi!
– To nie jest zwykły facet- odparł krótko. – Przyjrzyj się.
– Przyjrzałam!
– Zobacz jeszcze raz, cholera jasna!- warknął zirytowany i wyglądał na mocno przerażonego.- Nie widzisz niczego nie tak z jego twarzą?!
Wściekła, że to jakiś głupi dowcip, zerknęłam na koksa w dresach. Coraz bardziej zdenerwowana, bo ten dowcip coś mnie nie śmieszył zaczęłam wpatrywać się w jego twarz, aż nagle doszłam do wniosku, że patrzę się w jedno, okrągłe i wielkie oko na czole. Zaczęłam się drzeć przerażona i ścisnęłam ramię Flyna.
– Flyn!!! Ten gość ma jedno oko!!!
– Pogratulowałbym ci spostrzegawczości, ale chwilo ten gość chce nas zabić. Więc bądź tak łaskawa i uciekaj!- Wskazał głową i ręką, w której trzymał do niedawna mały scyzoryk drzwi prowadzące na jedną z klatek schodowych, znajdującej się po prawo od nas.
– Pomiocie istnienia, chodź tu, musze cię zabić!- ryknął gość z jednym okiem i zaczął się demonicznie śmiać.
To tylko film, to tylko film, albo sen. Tata znowu nie wyhamował i opowiedział mi coś strasznego na dobranoc, to tylko sen!
– Nie! Nie zostawię cię samego, zrobisz sobie krzywdę!- jęknęłam spanikowana.
Przeklął i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. To coś, co chyba było cyklopem…choć cyklopi są wytworem wyobraźni starożytnych ludzi! No ale to coś, co stało przede mną chyba Nie było wytworem wyobraźni! I znów rzucił w nasza stronę cegłami. Nie wiem jak to się stało, ale Flyn w jednej chwili zrzucił z siebie kurtkę i rzucił ja na mnie. Chciałam krzyknąć, kiedy cegła była centymetr przede mną, ale coś wyłączyło mi mowę. Tak jak zdolność poruszenia się. Dzieliła nas tylko kurtka. I ku mojemu jeszcze większemu przerażeniu cegła odbiła się od tej cholernej czarnej kurtki! Cegła! Odbiła się! Jak od tarczy! Od zwykłej, skórzanej, czarnej, kurtki!
– Kurna, Flyn, co tu się dzieje!- wrzasnęłam już na granicy skrajnej rozpaczy.
– Amy, błagam cię- powtórzył pewnym, ale przestraszonym głosem.- Uciekaj do tej klatki, ja go sprzątnę i ci wytłumaczę. Tylko się stąd rusz, bo in…
Przerwał i pchnął mnie tak mocno ramieniem od tyłu w plecy, że zwaliłam się na ziemię jak długa. On wylądował obok mnie, ratując od gradu cegieł rzuconym w naszą stronę. Cyklop dres krzyczał jakieś przezwiska w kierunku bruneta i pogróżki, co z nami zrobi, ale nie słuchałam go. Flyn kazał przeczołgać mi się pod jeden z kominów, by uniknąć ataków bezpośrednio w głowę. Komin był na tyle szeroki, że kiedy oparłam się o niego plecami siedząc, zasłaniał nas oboje.
– Mamy może góra minutę, bo ten koleś skapnie się, że może do nas podejść i stłuc- warknęłam.- Tłumacz!
– Amy, to zabrzmi idiotycznie, ale moją matką jest grecka bogini, a ten dres, który jak słusznie zauważyłaś ma jedno oko, bo jest cyklopem, któremu kiedyś na misji zabiłem kilka osób z jego grupy i teraz on…- wyrzucił z siebie na jednym wydechu. W oczach kotłował mu się strach i obawa, nie siebie, ale bardziej troska o mnie. Co jakiś czas zerkał, czy cyklop nie przychodzi, podnosząc się na rękach wyżej, ale w odpowiedzi nad kominem osłaniającym nas, mknęła jedna, może trzy cegły, czasem jakieś pręty.
– Co, co, co, co?- pisnęłam oszołomiona.- Flyn, ja rozumiem, że wiesz, że lubię jak się wygłupiasz, ale to jest nie zdrowe! Jesteś ranny!- wskazałam na rozcięcie na jego łokciu, które musiał sobie zrobić jak upadł.
– Amy, powiedziałem ci prawdę!- syknął rozeźlony.
Coś krzyczało, żeby mu wierzyć. Zagryzłam dolną wargę i wpatrywałam się w jego przerażoną twarz. Wyglądał jakby był zapędzony w jakąś pułapkę, jego mina wskazywała na to, ze rozważał miliony opcji jak z tego nas wydostać. Niestety nie miałam czasu na więcej wyjaśnień, bo usłyszałam głos swojej mamy: ·- Amy? Kochanie, czy jesteś tam?
Flyn wytrzeszczył oczy i złapał mnie za przedramię, bym się nie ruszała.
– Mama!- wrzasnęłam, nim zdążył cokolwiek powiedzieć.- mamo, nic ci nie jest?!
– Amy, proszę cię…- zaczął próbując ściągnąć mnie na dół, ale ja jak poparzona wyrwałam mu się i gwałtownie stałam, po czym, nie odwracając się minęłam komin i zanim zrozumiałam, że coś jest nie tak, to zdążyłam zrobić o trzy kroki za dużo.
Flyn nie zdążył dobiec. Ja nie zdążyłam nawet wrzasnąć. Zdążyłam jedynie zrozumieć, że popełniłam błąd.
Cyklop stał tuż przede mną. Chwycił mnie swoją ogromną łapą za gardło i uniósł do góry. Zabrakło mi powietrza, które próbowałam gwałtownie zaczerpnąć. Zaczęłam się wierzgać i próbować dłońmi poluzować uścisk, ale jedyne, co zdziałałam to podciągnięcie się na jego ramieniu, co dało mi minimalnie więcej czasu, zanim zabraknie mi tlenu na dobre.
– Amy, kochanie, jak miło cię widzieć.- Zamarłam. Mama. On mówił głosem Mojem mamy!- A skoro już jesteś- dodał normalnym, ochrypłym i głębokim tonem- to zobaczmy, jak się dusisz.
Znów gwałtownie wciągnęłam ustami powietrze. Po raz pierwszy dostrzegłam Flyna, stojącego dwa metry dalej z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Patrzył się prosto na mnie przepraszająco.
– Masz ją natychmiast zostawić- powiedział powoli i wyraźnie, nawet nie zaszczycając jednooką kreaturę spojrzeniem.- Na ziemi, już!
Cyklop tylko zacmokał i ironicznie pokręcił głową na boki.
– Ojojoj, coś mi się wydaje, że ja mam inne plany. Co byś powiedział na wystawienie jej za krawędź, co?- ryknął obleśnym śmiechem i wciągnął powietrze do nosa.- Nie jest herosem, co nie? A więc jej szanse są mniejsze…
Zaczęłam się znów gwałtownie szarpać. Chciałam coś powiedzieć, ale jakoś nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Skrajny ból, dzięki któremu jeszcze wytrzymywałam podciąganie się na jego zaciśniętej dłoni wokół mojej szyi stawał się nie do wytrzymania. Dyndałam tak z metr nad ziemią.
– Rzuć miecz. Daleko. To ją puszczę- powiedział cyklop bezbarwnym tonem.
Byłam tak spanikowana, że ledwo myślałam, ale mimo to zaczęłam jeszcze zacieklej się wyrywać, ale to tylko pogorszyło sprawę, bo Flyn zrozumiał to, jako znak, że brak mi już powietrza.
– Postaw ją, ona się dusi!- ryknął i odrzucił miecz.
Jednocześnie cyklop rozluźnił uścisk i jak szmaciana lalka spadłam na ziemie. Boleśnie uderzyłam w nią głową i całym ciałem. Szybko, jak tylko mogłam wciągnęłam powietrze do płuc, chrapliwie oddychając. Moje ręce automatycznie podniosły się do gardła, by dotknąć niewidzialnych już więzów, które hamowały powietrze. Flyn widząc to drgnął, by do mnie podejść, ale ten potwór mu przeszkodził.
– Ani kroku. Inaczej znów coś jej się stanie- wychrypiał zadowolonym głosem i kopnął miecz Flyna tak mocno, że wyleciał za krawędź budynku.
Mój chłopak cały spanikowany, jak nigdy zatrzymał się nerwowo ściskając dłonie w pięści, aż mu pobielały knykcie.
– Amy, przepraszam cię, ja naprawdę nie wiedziałem, że on może tu przyjść, że może mnie…
– Ty zostajesz- zażądał gigantyczny jednooki koleś, przerywając chłopakowi w pół zdania i szturchając mnie w bok butem, aż odrzuciło mnie trochę do przodu.- To wtedy ona pójdzie.
Flyn spojrzał na niego wściekle, ale znów zerknął na mnie.
Natomiast ja, starając się ignorować pieczenie nad lewą brwią, błyskawicznie zerwałam się na nogi i popędziłam przed siebie w jego kierunku i kiedy poczułam się tak, jakbym miała zasnąć w biegu, osunęłam się w jego ramiona. Zakręciło mi się w głowie. Stałam obok niego. Cyklop coś ryknął, nie dosłyszałam, przez ból wszystko było jak za mgłą.
– Amy!- jęknął Flyn utrzymując mnie na nogach.- Masz stąd iść! Już.
– A ty?- wybełkotałam potłuczona i obolała. Przy mojej głowie przeleciała czerwona kaczka. A może to była cegła…? Pewnie mam zwidy.
– Młoda, ja już z takich sytuacji wychodziłem, bardziej martwię się o ciebie. Jak zwykle- dodał, pozwalając sobie na niewielki uśmiech, który zniknął, gdy w ostatniej chwili odchylił nas w bok, unikając następnego pocisku.
– Ten gość jest nudny. Tylko cegłami rzuca- zauważyłam nieprzytomnie się uśmiechając.
I jak na zawołanie poczułam przeszywający ból w łydce, jakby ktoś przyłożył mi tam rozgrzane żelazko. Syknęłam i osunęłam się znowu w dół, w silne ramiona Flyna. Chłopak był coraz bardziej spanikowany, zaczął cicho przeklinać i coś mamrotać. Zamknął oczy. Nadal coś mamrotał. Śmiesznie to wyglądało…
– Flyn, co ty robisz?- zapytałam zdziwiona, ale zaraz wykrzywiłam się, bo spróbowałam stanąć. Wtedy zdałam sobie sprawę, że zrobiło się ciszej. Cyklop zamarł w bezruchu.
– Masz dwie minuty- wydyszał chłopak, otwierając oczy. Był jeszcze bledszy niż przed chwilą i strasznie zmęczony. Widząc go w takim stanie automatycznie zrobiło mi się na tyle lepiej, żeby móc zamartwiać się o niego. Klnąc w duchu z bólu głowy wyprostowałam się i spojrzałam na niego poważnie.
– Co tu się dzieje?- Patrzyłam na niego wyczekująco.
– Mówiłem. Podpadłem potworowi. Amy, nie zrozumiesz. Poza tym, nie możesz. Zrozum!- zawołał histerycznie i zachwiał się na nogach.
Jasne Flyn, mam zrozumieć, że czegoś nie zrozumiem. Jansa sprawa, już się robi.
Czułam się potwornie. Zbyt dużo, o wiele za dużo jak dla mnie, chyba znalazłam cos gorszego od fizyki- cyklopy. To co stało się w ostatnich pięciu minutach wykraczało poza moje możliwości wyobraźni. Zdążyłam już oberwać cegłą w nogę, prawie zostać uduszona, rozbić głowę a Flyn zachowuje się jakby należał do jakiejś sekty czy coś!
– Amy. Musisz wiedzieć trzy rzeczy i mi coś obiecać- oznajmił poważnym tonem, patrząc na mnie tak, że nie umiałam odwrócić wzroku.- Po pierwsze, masz teraz uciec prosto do domu. Żadnych ale. Po drugie, jakbym ja nie pojawił się już…Amy, błagam cię, nie mów nic teraz!- zawołał, bo już zaczęłam protestować.- To wtedy masz o mnie zapomnieć i tu nie wracać. Tak, zapomnisz, Mgła ci pomoże.- Nie żebym wiedziała, co to ta cała pieprzona Mgła, ale i tak teraz już był nie tyle przerażona, co wnerwiona. Flyn to wyczuł, bo szybko przeszedł do ostatniej rzeczy.- Obiecaj, że wiesz, że byłem w tobie zadurzony jak w nikim innym!
Miałam ochotę go trzasnąć w twarz. Zamiast tego wsadziłam ręce w blond loki, żeby czymś je zająć i zaczęłam histerycznie szlochać.
– To jest chore! Psychiczne! Jakiś durny, popieprzony dowcip! Słyszysz Rudy! Nabrałam się! Wygrałeś, już nie będę cię gnębić!- krzyczałam, rozglądając się, mając skrytą nadzieję, ze któreś z moich przyjaciół zaraz wyskoczy z kostiumu cyklopa, albo zza komina.- Eva? Ciebie już też nie wyciągną na wagary! Tylko chodź tu!- darłam się coraz głośniej szlochając, aż Flyn mnie objął, żebym przestała chodzić w kółko, kręcić się i co jakiś czas kucać, albo bezwiednie szarpać swoje włosy.
– Amy, wiesz, że to nie oni- powiedział spokojnie.
Wiedziałam.
– A czemu nie idziesz ze mną teraz?- zapytałam.- Możesz znowu zrobić temu dziadowi- tu wskazałam głową na cyklopa- to co teraz, to dziwne coś, co szeptałeś i uciekniemy!
– Nie- pokręcił smutno głową.- On cię teraz znajdzie na pewno.
Coś trzasnęło. W następnej chwili rozległ się ryk. Spojrzałam w przerażone oczy Flyna ostatni raz, za nim odepchnął mnie w stronę klatki schodowej. Posłusznie dopadłam klamki, ale nie ruszyłam się dalej. Patrzyłam, co się stanie.
Cyklop wściekły jak nigdy wcześniej uderzył pięścią w stos cegieł jak kijem do golfa, które posypały się jak grad na Flyna, chłopak poderwał z ziemi skórzaną kurtkę i znowu użył jej jak magicznej tarczy nad głową, ale uskakując na bok, oberwał w kostkę. Pisnęłam, zaciskając palce na klamce i zakrywając usta dłoniom. Byłam taka bezradna, że miałam ochotę się zabić! Nie mogłam mu pomóc, jedynie przeszkodzić, bo nie broniłby siebie, jakbym tam wlazła pomiędzy cyklopa a jego, tylko mnie!
Serce łomotało mi jak oszalałe, głowa cała pulsowała. Ręka, którą trzymałam przy ustach, cała się trzęsła. Zdałam sobie sprawę, że nadal płaczę.
Flyn wyprostował się, ale ku mojemu przerażeniu znów stał niepokojąco blisko krawędzi dachu. Jeden krok, i spadnie. Chłopak uchylił się przed następnymi cegłami. Podniósł jedną z nich, która leżała od pewnego czasu obok. Zaszłą mruczeć coś pod nosem i wykonywać lewą dłonią ruch jakby solił tą cegłę. Cyklop poderwał się i ruszył do szarży. Zawył jakąś obrazę pod jego adresem i w niezgrabnym biegu wyrwał z komina jakiś metalowy pręt. Cisnął nim prosto we Flyna. On zrobił to samo, tylko tą cegłą. Kątem oka dostrzegłam, że czerwony marmur doleciał pierwszy, trafił idealnie w jedno oko i cyklop… nikł. Był i nagle go nie było.
Ale ja nie zwróciłam na to uwagi. Interesował mnie jedynie on. Flyn zachwalił się. Pręt, kręcący się w powietrzu w jego stronę, trafił go całą długością w splot słoneczny. Chłopak jęknął. Zatoczył się. I w następnej chwili usłyszałam swój przeraźliwy wrzask i po raz ostatni ujrzałam jego przerażone i przepraszające spojrzenie, zanim chłopak runął w dół.
Kocham to trochę mniej niż Bliźniaczki lub Nękanego przez ojca, ale to jest tak samo świetnie! Normalnie kocham Ciebie i to całe całe cacko <3
Prawie, że się popłakałam na technice, jak to przeczytałam Nosz, dlaczego jej chłopaka chcesz zabić? Co będzie dalej? Będzie jakoś ta nasza bohaterka związana z bogami? Hyhyhyhy. Chcę następne części! :c
Pozdro :*
Chyba pierwszy raz czytam opko o herosach pisane z punktu widzenia zwykłego człowieka 😉 Powtarzam GENIALNE! 😀 😀 😀 PS. Flyn ma przeżyć!!!
Wielkie dzięki za dedykacje, a co do opka to dużo tu nie mogę napisać bo jak zwykle był super ale zastanawiam się nad tym czy Amy ma jakieś większe powiązanie z Bogami, a Flyn ma żyć nie wiem jak ale on ma w jakiś magiczny sposób przeżyć.
No po prostu cudo <3
Nie, Flyn nie umrze. No way. Inaczej Ann by miała ze mną do czynienia *nie, Ann, nie chcesz tego*.
Pozostaje tylko- czekam na cd
Dzięki za dedyka, ty jaraczko zawodowa ;*
Cuuudo! Uwielbiam cię i twój styl pisania Szybko chcę następną część (koniecznie z żywym Flynem!)
Super opko. Czemu musiałaś skonczyć w takim momencie? *wzdycha zawiedziona* . z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Super! Pisz szybko 😀
hahahahaha ta powalająca logika 😀 „wielki, łysy cyklop chce wykończyć Flyna fak, fak, fak, fak chyba pójdę sie zabić” xD Opko jak zawsze cuuuudownych 😀 A jak spadniesz Flyna na śmierć to sama dostaniesz cegłą xD dowiem sie gdzie mieszkasz 3:)
Dziękuję za dedykacje <3
cuuuudowne*
Wspaniałe ;* Uwielbiam twoje bohaterki – są takie normalne, na ile mogą być w świecie z bogami. Do tego pomysł tego opka to cud i malinka. Bardzo mi się podoba. Pisz dalej.