[Sheila]
Strzał. Ryk. Ktoś krzyczy, ale nie wiem kto. Krew dookoła, rozszarpane ciało. Wiem kto to był. Nie chcę by znowu to przyszło. Boję się śmierci. Nie chcę wylądować w podziemiu. Nie, nie pragnę cierpienia.
Płacz. Cichy szloch. Życie. Idę ubrudzona w kierunku hałasu. Nie. Nikt nie powinien żyć. To duch. Zjawa patrzy na mnie. Umysł mi krzyczy „to ona!”. To moja córka. Ja zabiłam ją. Mam na sobie jej krew. Spoglądam na nią, a ona jest jak lustro. Nie widzę siebie. To nie ja. Nie, nie. Krew na sobie. W piwnych oczach widzę szaleństwo. Zlepione złote kosmyki włosów.
Nagle ciemność. Nic nie widzę. Nawet jej…
***
Obudziłam się wtulona w ramiona siedzącego Nica. Nic mi to nie przeszkadzało, jednak odruchowo odsunęłam się od niego. Czarnowłosy mruknął przez sen, wypowiedział czyjeś imię i opadł na ziemię.
Ognisko powoli gasło, a mi było coraz zimniej. Spojrzałam na nasze plecaki, jednak żadnego koca nie zauważyłam. Zdziwiłam się, bowiem powinniśmy je wziąć. Chcąc nie chcąc wtuliłam się w Nico i odetchnęłam. Sen, który mnie odwiedził był czyimś wspomnieniem. Nie byłam pewna kogo, ale poznałam tą zjawę. Ten wygląd. Coś znaczył dla mnie. Nie chciałam uwierzyć.
Nagle usłyszałam kroki. Pospiesznie ukryłam ognisko, a na moje szczęście również zauważyłam średniej długości wgłębienie, które mogło pomieścić mnie i Nica. Wsunęłam się z nim w ciemność i oczekiwałam. Ciężkie kroki dudniły mi w głowie. Słyszałam zagniewane głosy, jednak ich słowa nie docierały do mnie.
Wreszcie, pół godziny później odeszły. Wyszłam z wgłębienia i rozejrzałam się. Na szczęście nasze maskujące plecaki zostawiono w spokoju. Nico był bardzo cicho, jednak tym ciepłym oddechem łaskotał mnie w tył głowy. Ognisko niestety zostało prawie że odkryte. Widziałam duże ślady stóp prowadzące w stronę z której przyszłam.
Odetchnęłam i szturchnęłam Nico by go obudzić. Wymamrotał kilka słów i próbował się odwrócić. Kamień w który uderzył, dosyć mocno, pobudził go do stanu używalności. Spojrzał na mnie jakbym udusiła jego najulubieńszego misia.
– Dlaczego mnie obudziłaś? – spytał.
– Musimy już iść. – powiedziałam. – Dzień drogi nas czeka do Juliet, a ja nie chcę żeby jej się coś stało! Poza tym potrzebne nam Złote Runo, głupku! Jak nie mamy go to każdy potwór może napaść obóz, pewnie jakieś już patrole graniczne ustawili.
– No i co.
– No jak to co! Jak obozu nie będzie to gdzie pójdą całoroczni? Ja nie mam gdzie iść! – krzyknęłam
Wzruszył ramionami i wyturlał się z jamy. Podszedł do plecaków i zaczął je przeglądać. Jak zauważyłam, z dwa razy zmarszczył brwi jakby nam czegoś brakowało. Zresztą co go opowiadam, nie interesuje mnie on.
Las jest o wiele ciekawszy od niego. Te zielone igły sosen wśród nas. Brązowa kłoda, a także pieniek. Szaro-zielona trawa. Raj po prostu. Noc pod gwiazdami. Tak, to było urocze. To znaczy pięknie to wszystko wyglądało, nie to co się działo oczywiście.
– Nico… – zaczęłam. – Opowiedz mi o tej walce z Gają.
– Shei. Zbyt dużo do gadania. Siódemka wróciła pierwszego września, aż do grudnia przebywała w obozie by odpocząć. Razem ze mną. A tu nagle nowa Wielka Przepowiednia, która prawdopodobnie się sprawdza. Percy i Ann mają nadzieję, że to nie o nich teraz chodzi, bo mają dość przepowiedni na te życie. Takie tam. Mieliśmy szczęście, że udało nam się złączyć bogów i uśpić Gaję.
– Och. Wielka Przepowiednia? – zmartwiłam się. – Niemożliwe.
– Shei… Wiesz, że to możliwe, jesteś zapomnianą córką. Teraz w tym pokoleniu nie zdarzają się zapomniani. Są dwaj, ale to chłopacy. Ja wiem, że ty wiesz o tej przepowiedni. W głębi jesteś kandydatką na Wyrocznię, wiesz? Ale nie zdążyłaś, Rachel jest nią.
– Skąd ty to wiesz? – spytałam.
– Duchy zmarłych, głównie kandydatów na wyrocznie pytałem. Chciałem się upewnić czy to ty.
– Nie ważne, to na pewno nie ja… – powiedziałam
– Sheilo… – zaczął
– Nie ważne!
Nico umilkł. Ja zaś poczułam złość, ale obcą, jakby ta chciała się przypałętać. Usiadłam na pieńku i spojrzałam w niebo. Chmury leniwie pełzły na niebieskim tle. Słońca obecnie nie było widać, więc uzmysłowiłam sobie, że jest gdzieś pomiędzy ósmą a dziewiątą czy coś obok nich. Po chwili rozluźniłam się. Westchnęłam i zamknęłam oczy, ciesząc się świeżym powietrzem.
Nie zauważyłam nawoływania Nico. Dopiero jak mną potrząsnął wróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam na niego śpiącym wzrokiem. Jego oczy trzaskały piorunami. Uśmiechnęłam się.
Nagle ciemność. Odleciałam w stronę wspomnień.
***
Trzask. Barman potknął się, a belka spadła. Szczerze nie obchodziło mnie to. Wino w kieliszku leżało czekając aż je wypiję. Kap. Jakaś kropla deszczu spadła na mnie. Chwyciłam kieliszek i wypiłam zawartość. Zwróciłam się do barmana, by nalał mi jeszcze, więc to zrobił. Nagle ktoś usiadł obok mnie. Moje oczy zwróciły się ku gościowi. Wpatrywałam się w fioletowe oczy mężczyzny.
– Nie wypada kobiecie tak się upijać. – powiedział.
Przeklęłam pod nosem. Od tego gościa śmierdziało bogiem. Matka mi mówiła: „Strzeż się bogów, bo w końcu skończysz jak ja!”. Ale dlaczego miałabym jej ufać? Od kiedy skończyłam sześć lat biła mnie, nękała, groziła. Po co miałabym się jej słuchać? Mężczyzna był przystojny, dlaczego by więc nie skorzystać? Zresztą to Dionizos, poznaję go jakbym znów była w Obozie.
– Dionizos, co? Kochanie, a co to kogoś obchodzi co wypada a co nie? – wymamrotałam.
– Jesteś pijana, Carmen. – stwierdził.
– I tak na mnie lecisz. – prychnęłam.
Parsknął śmiechem i wziął mnie za ręce. Położył kwitek pieniędzy obok mojego kieliszka i wyprowadził mnie z baru. Zachichotałam. Po kilku minutach moje ciało trafiło na suchy ląd w moim domu. Przeciągnęłam rękę po łóżku, a drugą chwyciłam za jego krawat i przyciągnęłam do siebie. Wyrwał się mi i oparł się o drzwi. Mlasnęłam rozczarowana.
– A to co? Nie masz ochoty? – mruknęłam.
– Nie mogę Ci tego zrobić. – odrzekł.
– Twój ojciec by to zrobił.
Prychnął. Podeszłam do niego, a moje usta musnęły jego. Spojrzał na mnie niemal błagalnie, ale mnie to nie obchodziło. Życie jest po to by się bawić, prawda kochanie?
***
Otworzyłam oczy, szybko nabierając powietrza. Nico spoglądał na mnie zmartwionym wzrokiem. Nie wiedziałam dlaczego, ale zdenerwowało mnie to jego patrzenie. Odwróciłam wzrok i oprzytomniałam.
– Co się stało, Shei? – zapytał
– Nie mów tak do mnie. – warknęłam
– No dobrze. W każdym razie co się stało?
– Nic.
– Sheila…
– Zostaw mnie samą. – powiedziałam
Kątem oka zauważyłam jak chwycił miecz i poszedł w którymś kierunku. Rozprężyłam się, pozwalając myślom płynąć. Wspominałam moje życie. Wspomnienia…
– Sheila. – powiedział jakiś głos.
– To ty? – spytałam.
Rozejrzałam się na boki, jednak zjawy nie było widać. Nagle zauważyłam ruch wśród krzaków. Podeszłam tam i rozciągnęłam. Widziałam polanę zjaw. Stała tam dziewczyna, która mnie ostrzegła, ja i Nico. Rozgrywała się jakaś rozmowa wśród nich, jednak nic nie słyszałam.
– Shei… – ton Nica wytrącił mnie z równowagi.
Był taki… Jakby zakochany. Bez przemyślenia wbiegłam na polanę, jednak scena zatarła się i zniknęła.
– Nico… – szepnęłam.
Brakowało mi go.
– Sheila, co ty robisz? – usłyszałam głos Nica.
Odwróciłam się i zobaczyłam nic nie mówiący wyraz twarzy czarnowłosego. Wymamrotałam kilka słów i razem wróciliśmy do naszego poprzedniego obozowiska. Musieliśmy w końcu wyruszyć niedługo, więc zaczęliśmy się pakować. Prawdę mówiąc – znalazłam koc który Pollux zapakował mi do plecaka.
– Nico, kim są Ci dwaj zapomniani? – spytałam
– Nie wiem o co Ci chodzi… – odpowiedział zgodnie z kłamstwem.
– Mówiłeś już o zapomnianych przecież.
– Skąd.
– Mówiłeś! – warknęłam.
– Nie! – krzyknął.
Z moich oczu popłynęła łza. Uderzyłam go w twarz, wzięłam mój plecak i uciekłam. Miałam go dość. Jego osobowości, tajemniczości, tych czarnych oczu!
Zatrzymałam się dopiero na wielkiej polanie. Wiedziałam, że niedaleko jest grota, zamierzałam podejść do niej nocą. Bez Nico, on zresztą by mi nie pomógł. Co by zrobił? Skłamał? Jakiś wykręt pewnie. Nie, nie chciałam by było tak jak zobaczyłam. Chciałam by zginął, choć ta chęć była dla mnie obca. Jednocześnie nie byłam tego pewna, jednak także tego pragnęłam.
Mruknęłam i umiejscowiłam się na progu polany bliżej morza. Byłam wściekła, jednak czułam się jakby to uczucie przypełzło od kogoś.
Nagle poczułam senność. Otuliłam się kocem, wrzuciłam plecak pod głowę i pozwoliłam wziąć się w objęcia Morfeusza.
CDN…
Mam nadzieję, że się podobało. Mój wzrok nie widzi błędów więc chyba jest ok… xD No wena mi przychodzi ; d A następny rozdział może będzie dłuższy XD
Annieee
Jest dobrze. Opko mnie wciągnęło. Coś mi się wydaje, że czytałam poprzednią część, ale ręki nie dam uciąć.
Błędy:
– ” Nie zauważyłam nawoływania Nico.” – jak można zauważyć czyjeś nawoływanie?
-” Zresztą co go opowiadam, nie interesuje mnie on.” – tego zdania nie zrozumiałam…
-” odpowiedział zgodnie z kłamstwem.” – z czymś takim się jeszcze w życiu nie spotkałam 😉
– było też parę innych dziwnych zdań, ale nie będę ich tu wypisywać.
Jak dla mnie największym plusem tego opka jest fabuła, lekko zawiewa tu aurą tajemniczości. Chociaż może dlatego mam takie wrażenie, gdyż nie czytałam poprzednich części opróćz 8 (ale nawet nie jestem pewna czy ją czytałam xD).
Ogólnie dobrze jest. Lekko tylko nad różnymi blędami stylistycznymi trzeba popracować i będzie świetnie.
Aha. W tym momencie się zgubiłam totalnie: ” Rozejrzałam się na boki, jednak zjawy nie było widać. Nagle zauważyłam ruch wśród krzaków. Podeszłam tam i rozciągnęłam. Widziałam polanę zjaw. Stała tam dziewczyna, która mnie ostrzegła, ja i Nico. Rozgrywała się jakaś rozmowa wśród nich, jednak nic nie słyszałam.
– Shei… – ton Nica wytrącił mnie z równowagi.
Był taki… Jakby zakochany. Bez przemyślenia wbiegłam na polanę, jednak scena zatarła się i zniknęła.
– Nico… – szepnęłam.
Brakowało mi go.
– Sheila, co ty robisz? – usłyszałam głos Nica.”
Byłoby miło, gdybyś mi to wytłumaczyła 😉
No i to chyba tyle. 😀 Powodzenia w dalszym pisaniu 😛
Niestety nie czytałam poprzedniej części, ale myślę, że nadrobię braki.
Będę nieco wredna i wytknę błędy. Nie robię tego z czystej złośliwości, może jak pokażę ci błędy to łatwiej będzie ci ich unikać.
Już w pierwszym krótkim akapicie używasz zbyt dużo zaimków. Nie brzmi to ładnie. „Mam na sobie jej krew. Spoglądam na nią, a ona jest jak lustro. Nie widzę siebie. To nie ja. Nie, nie. Krew na sobie.”. Zaimek za zaimkiem.
Kolejna sprawa. Czasem gubisz szyk. „Ja zabiłam ją.”. Lepiej by brzmiało „Ja ją zabiłam”. „Coś znaczył dla mnie” – Coś dla mnie znaczył.
„Sen, który mnie odwiedził…” Sen nie odwiedza, sen raczej nawiedza. Odwiedzić może koleżanka, sąsiadka.
„Pośpieszne ukryłam ognisko…” Czyli co? Schowałaś je do kieszeni, zakopałaś?
„Nie zauważyłam nawoływania Nico” Widać główna bohaterka jest głucha na jedno oko
„Rozprężyłam się” – Odprężyłam się.
Ogólnie opowiadanie bardzo mi się podobało. Było jeszcze kilka błędów, ale jakoś bardzo nie raziły. Fabuła ciekawa, poczekam jak to się rozwinie
Pozdrawiam i życzę weny