[Sheila]
Chejron podał nam współrzędne groty. Na wieść o położeniu jej w lesie przy wejściu od strony śmiertelników na Morze Potworów, Nico mruknął. Nie pocieszyłam się tą wiadomością, gdyż podziemia nie są zbyt uroczym miejscem.
Zostałam jeszcze chwilę w Wielkim Domu by porozmawiać z ojcem. Musiałam dowiedzieć się kilku rzeczy. Stojąc przed hebanowymi drzwiami do gabinetu taty zawahałam się. Po chwili, gdy już miałam zapukać, bóg otworzył wejście i spojrzał na mnie pytająco.
– Ym… Moglibyśmy chwilę porozmawiać, tato? – zapytałam
Kiwnął głową i zagłębił się w głąb gabinetu. Weszłam i rozglądnęłam się. Na ścianach gdzieniegdzie wisiały liście, zapewne od winogron. Wśród nich zauważyłam trzy ramki z fotografiami. Na jednej z nich widziałam piękną kobietę, na drugim zdrowego Polluxa – odetchnęłam z ulgą -, a na ostatnim… siebie. W tym pokoju, patrzącą na to „zdjęcie”. Co dziwne, te postacie poruszały się na nim.
Tata usiadł na czarnym krześle i przysunął się nim do hebanowego biurka. Ściany miały barwę ciemno-purpurową, zaś podłoga – jakby taka koloru orzechowego. Fotel który ojciec mi wskazał był wygodny i ciemnofioletowy. Na jego stoliku walały się różne papiery, a jedynym światłem, które go oświetlało było słońce zza okna.
– Tato. Mam do Ciebie kilka pytań… – zaczęłam
– Domyśliłem się już, Sheilo. – powiedział – Chodzi o Larissę? O twoją matkę? O twoje pochodzenie?
– Dokładnie… Bo wiesz… Nie rozumiem! Nie rozumiem dlaczego zapomniałam o naszym, pierwszym spotkaniu… Kim ja jestem? Dlaczego mama… oszalała? Kim była Larissa?
– Carmen nie oszalała. Przynajmniej mam takie wrażenie, bo nieudolne są moje starania by była taka kiedy urodziła Larissę. – westchnął – Hades oświadczył, że musisz stracić pamięć o naszym spotkaniu. To było… Niebezpieczne. Ojczulek się zgodził. Jednak… Miałaś tu nigdy się nie pojawić.
Zdrętwiałam. Nigdy nie pojawić? Nie spotkać taty, Nico i reszty herosów? Nie możliwe. To nie mogła być prawda…
Walnęłam pięścią w blat biurka. W mojej głowie pojawił się gniew i smutek. Poniosłam się. Z zaciśniętych powiek popłynęły łzy. Wrzasnęłam, a on stał tam niewzruszony. Opadłam na podłogę i zaczęłam uderzać w nią rękami. Słyszałam głos wśród moich wrzasków. Nie mogłam się opanować, wściekłość rozpleniła się w moim ciele raz na zawsze. Nagle ktoś mnie podniósł. Moje oczy utkwiły w czarnych ślepiach. Uspokoiłam się i drgnęłam. Poczułam piekący policzek i znów opadłam na podłogę. Szum wśród ciszy. Spojrzałam na zdenerwowaną twarz Nico di Angelo. Jego sine usta były zaciśnięte, oczy tak ciemne jak węgiel ciskały pioruny. Drgnęłam. Czułam wściekłość czarnowłosego, jego podenerwowanie. Przysunęłam się do biurka i odetchnęłam. Nie słyszałam nic, jednak wiedziałam, że oni krzyczą. Ruszyłam w stronę di Angelo, a kiedy do niego dotarłam złapałam jego dłoń. Ciepło. Tak, to na pewno było przyjemne. Podniósł mnie, jednak dalej nic nie słyszałam. Ktoś coś do mnie mówił. Słyszałam cichutki głos wśród ogłuszającej ciszy. Tak.
Zemdlałam. Ciemność pochłonęła mnie całkowicie. Pożarła, jednak pozostawiła błogie uczucie zmęczenia. Opadłam…
***
Blondynka spojrzała na mnie jakbym była niespodziewanym gościem. Przypominała mi kogoś. Obok niej stał przystojny mężczyzna o złotych włosach i uroczym uśmiechu. Trzymał w dłoni łuk, jakby za chwilę spodziewał się przyjścia zwierzyny. Zauważyłam też kobietę, której oczy mieniły się na różne odcienie fioletu. Rozglądnęłam się. Wokół nas była pustka. Nicość.
– Gdzie ja…? – zaczęłam
– Witaj Sheilo, córko Dionizosa. – powiedziała kobieta
– Hekate. – zaczęła dziewczyna. – Co ona tu robi?
– Rizo, nie wściekaj się. To ona. Dziewczyna z twojej wizji jak mniemam. – powiedział mężczyzna
– Ależ tato… – jęknęła
Spojrzałam na nią. Jej czoło było zmarszczone, jakby nie wierzyła albo była niezdecydowana. Oczy błyskały ciepłą, piwną barwą. Riza, Riza. Nie wiem, nie przychodzi mi nikt do głowy. Pani nazwana Hekate – boginią Magii w co nie wątpiłam – była sympatyczną brunetką. Wąż łaszący się do niej opatulał jej kark. Mężczyzna był boski pod każdym względem. Jego wprost białe zęby oślepiały, złote włosy układały się w roztrzepaną fryzurę – w której wyglądał lepiej od Nico. Czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie z ciekawością.
– Kim wy jesteście? – spytałam. – Co ja tu robię? Jak mnie tu sprowadziliście?
Bombardowałam ich masą pytań, jednak nawet jak robiłam przerwę nikt nie chciał zarządzić przerwy i odpowiedzieć. Dopiero jak skończyłam, mężczyzna uśmiechnął się.
– Jestem Apollo, chyba wiesz, bóg sztuki, takie tam, najbardziej boski pod każdym względem. To Hekate. – tu jego dłoń wskazała na kobietę. – Bogini magii, mniej boska ode mnie, jak zwykle. A to moja córka…
Nagle zaciął się. Hekate i Riza westchnęły, patrząc bezradnie na siebie. Po chwili jednak kobieta uśmiechnęła się, spoglądając z rozbawieniem na mnie. Spojrzałam na nie pytająco.
– Szykuj się na haiku taty. – powiedziała Riza.
– Już wiem!
Blondyneczka ładna jest,
Mniej boska jednak.
Pomocy pragnie bardzo,
Więc przyda się Apollo!
Ale ze mnie boskie ciacho.
– Tato, co to za końcówka? To w ogóle się nie rymuje. – mruknęła piwnooka.
– Jak nie jak tak? Jestem boskim ciachem i koniec kropka. – powiedział bóg i zwrócił się do mnie. – No dobrze, ślicznotko…
– Nie podrywaj jej. – mruknęła Hekate.
– Tak więc, ślicznotko. Pragniesz pomocy, prawda? Damy Ci ją. A poza tym twoja matka była moją córką, wiesz? Taka błyskotka z niej była!
– Więc jesteś moim dziadkiem? – spytałam.
– Tak! Dokładnie! Dlatego zamierzam Ci pomóc. A ta tu – jego ręka wskazała na Hekate. – tak jest twoją prababką, więc jak by co to do nas, nie do starego pryka, Dionizosa.
– Tato, uważaj na słowa. – westchnęła Riza. – Jak obraziłeś go dwa lata temu przez tydzień musiałam być delfinem. Boli to zmienianie postaci.
– No właśnie, w każdym razie, Sheilo, moja mała ślicznotko, ty. Nie daj się ponieść uczuciom, bo one też Cię zwiodą. Strzeż się gniewu na twojego mrocznego towarzysza. Szkoda, że to nie ktoś z moich dzieci ma być twoim towarzyszem życ… Misji! No w każdym razie, wesołej drogi!
– Dziadku… Chciałeś powiedzieć życia, prawda? – zapytałam
– Skąd! Przesłyszało Ci się pewnie! Powiedziałem misji.
– Słyszałam coś innego. Ż Y C…
– Nie prawda, powiedziałem M I S J I!
– Nie sądzę, ja naprawdę słyszałam…
– Nie ważne! Stary pryk i ponurak martwią się o Ciebie, idź już do nich!
– Tato! – usłyszałam ostatni jęk Rizy.
Po chwili nie słyszałam nic, jednak widziałam jak Hekate wyczarowuje basen znikąd, jakby utkała z powietrza energię, delfina który był Rizą i tam wskoczył. Apollo zdawał się mieć minę mówiącą „Ups.”. Po chwili znowu nicość.
***
Zmartwienie na ich twarzach było miłą niespodzianką. Szybko opowiedziałam im moje spotkanie z dwoma bogami i Rizą, podczas którego tata wciąż marszczył brwi. Pewnie był zdenerwowany, w końcu nazywanie „starym prykiem” takiego boga jak on… Wolałabym nie być zamieniona w delfina, choć mi to nie grozi, bo jestem jego dzieckiem oraz potomkinią Hekate i Apollo. Oczywiście pominęłam fragment gdy Apollo mówił o moim towarzyszu. Nie powinnam tego mówić.
– Tato. Mam jeszcze jedno do Ciebie pytanie. – powiedziałam. – Na osobności. Eee… Osobności.
Nico zrozumiał to co pragnęłam podkreślić. Jego usta ułożyły się w grymas niezadowolenia, jednak kiwnął głową i wyszedł z pokoju. Spojrzałam wyczekująco na mojego… tatę. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ten mężczyzna po pierwsze jest moim ojcem, a po drugie –bogiem. Był po prostu tak rzeczywisty, bardziej od przystojniaka dziadka.
Tym razem nie dam się ponieść uczuciom. Nie mogłabym. Zacisnęłam pięści i spojrzałam prosto w fioletowe oczy mojego rodzica.
– Tato, opowiedz mi o mojej rodzinie. – wykrztusiłam w końcu.
– Sheilo… Jesteś tego pewna? – zapytał.
Kiwnęłam głową. Westchnął, a po chwili zaczął opowiadać. Nie mogłam w to uwierzyć, było to wprost nie realne. Spojrzałam na swoje dłonie. Klątwa. Nie, nie. Czy mogłam wierzyć w to, co mi powiedział? Nie wiem. Nie umiem. Co dla mnie było naznaczonym piętnem wcześniej? Nie pamiętam.
– Dziękuję. – powiedziałam i cmoknęłam tatę w czoło. – Życz mi powodzenia.
– Powodzenia. – odpowiedział, uśmiechając się.
Przytuliłam mojego ojca i zeszłam do kruczowłosego. Na jego widok rozpromieniłam się. Był moim przyjacielem, prawda? Zresztą on też wydawał się bardziej szczęśliwy. Poprawiłam mój plecak i ruszyliśmy ku przygodzie.
Ku niebezpieczeństwu.
Ku misji.
CDN…
~~~
Ten rozdział dedykuje wszystkim blogowiczom, co chcą walczyć o nie zamknięcie bloga. Oby tak dalej! Mam nadzieję, że się spodoba.
Annieee
Dawno już nie czytałam, ale poprawa od pierwszej części nastąpiła 😉 Oby tak dalej!
Całkiem dobre tak trzymać
Jak już mówiłam, bardzo się poprawiłaś. Różnica między tą, a pierwszą częścią jest olbrzymia. Przeskoczyłaś przepaść, moja droga. Perfekcja to to jeszcze nie jest, ale kiedyś będzie, jeśli zechcesz ją osiągnąć. Bardzo ładne. Jestem z Ciebie dumna.
Dawno tego nie czytałam. Od 2 części jest WIEEEE…EELKA poprawa
‚zagłębił się w głąb’ moim zdaniem trochę źle brzmi… ‚zapuścił się w głąb’ byłoby lepsze
całuski (~^3^)~
Niya