Dedykacja dla Kiry:
„Razem z Zeuską gratulujemy Ci twojego komersu <3”
Miłego czytania
iriska335
Meghan
Znalazłam się… dokładnie w tym samym miejscu?! Wbiegając na mroczną kulę światła spodziewałam się przynajmniej przeniesienia do jakiejś mrocznej krainy albo do podziemia, ale na pewno nie do tego samego miejsca. Wciąż otaczały mnie te same obskurne mury budynków, tworzące wąską uliczkę. „Czy ja w ogóle się teleportowałam?” Nie miałam jednak czasu na wnikliwe rozmyślanie. „Może to i dobrze, nie będę myśleć o zamordowanych herosach”. Po paru sekundach znikąd (a raczej z miejsca, w którym powinna znajdować się granatowa poświata) pojawili się ci sami półbogowie, którzy…którzy zabili moich towarzyszy. Z jednym dałabym sobie radę, ale trzech to zdecydowanie za dużo, dlatego ile sił w nogach zaczęłam uciekać w głąb alejki. Byłam już nieźle zmęczona po walce z półbogiem, ale nie przestawałam biegnąć. Skręcałam między blokami to w lewo, to w prawo, czasem musiałam nawet skakać przez wysokie mury lub siatki. „Nie po to trenowałam całe dziesięć lat w obozie, żeby teraz dać się zabić”. Niestety wciąż nie mogłam zgubić nastolatków. Właściwie to odległość między nami była niebezpiecznie mała. „Jak tak dalej pójdzie to zaraz mnie dopadną”. Czułam jak moje serce grzmoci, jak płuca walczą o najmniejszy oddech, mimo to wciąż biegłam. „Nie mogę się poddać. Nie ja”. Ostro skręciłam w lewo i wpadłam na coś miękkiego. A dokładniej na czyjś miękki, ale włochaty brzuch. Cofnęłam się o krok, by w całości zobaczyć jego właściciela. Był nim ośmio-metrowy, brązowy niedźwiedź, obok którego stał drugi, dokładnie taki sam. „Nie ma to jak wylądować z deszczu pod rynnę”. Obaj mieli wyprostowaną postawę ciała i ostre pazury. Poznałam kim są po ich ubiorze, a mianowicie jeansach. Tak właśnie wyglądali niedźwiedziowaci bliźniacy – Agrios i Orios.
– Hej koleżanko! – zagadał do mnie jeden z nich (trudno powiedzieć który). – Potrzebujesz pomocy?
Bliźniacy uśmiechnęli się do mnie ukazując swoje ostre kły. Założę się, że cieszyli się na widok swojej nowej zdobyczy.
-Nie zbliżać się! – skierowałam swój miecz w ich stronę.
Już chciałam zacząć walkę z potworami, ale usłyszałam za sobą kroki zbliżających się herosów.
Odwróciłam się tyłem do futrzaków. „Wiem, to było głupie, bezmyślne i nieodpowiedzialne, ale musiałam wybrać mniejsze zło”. Skierowałam ostrze w stronę zabójców, którzy właśnie wybiegali zza rogu i czekałam na nieuniknioną walkę. Ku mojemu zdziwieniu nie byli ani trochę zdyszani bądź zmęczeni. „Jakim cudem mają taką dobrą kondycje? Przecież ja jestem jedną z najlepszych w obozie, a i tak padam z nóg”. Zbliżali się do mnie powoli, a na ich twarzach pojawiły się triumfujące uśmiechy, jakbym już była dla nich martwa. Zamiast wpadać w panikę spróbowałam opanować nerwy i uspokoić oddech, aby skoncentrować się na nieuniknionej walce. Chwyciłam mocniej rękojeść miecza i czekałam. W momencie gdy zaczęli biec futrzata łapa odepchnęła mnie w bok. Upadłam na twardy beton i oglądałam całkowicie niezrozumiałą dla mnie sytuację. Dwaj niedźwiedziowaci bracia rzucili się na moich wrogów, którzy nieskutecznie próbowali się bronić. Niedźwiedzie były o wiele silniejsze i cięższe od nich. „Czy potwory właśnie w tej chwili mnie bronią? Co tu się dzieję? To nie jest normalne”.
Ku mojemu (ponownemu) zdziwieniu bliźniacy nie pożarli swoich (lub raczej moich) przeciwników w całości. Zamiast tego skuli ich w kajdanki, które akurat mieli w kieszeniach, po czym posadzili ich pod ścianą.
-Nie ma się już koleżanka czego obawiać – zwrócił się do mnie jeden z bliźniaków.
-No, razem z Oriosem zajęliśmy się tymi kryminalistami – odparł zadowolony z siebie Agrios.
Wstałam z ziemi i podeszłam do nich. Miałam już dosyć tych ciągłych nie wiadomych, dlatego postanowiłam dowiedzieć się co tu się wyrabia, w końcu po to wyruszyłam… wyruszyliśmy na tą misję.
-Dlaczego mi pomogliście? – spytałam twardo.
Nie chciałam by wyczuli moją niepewność.
-Jak to dlaczego? – Agrius zrobił zaskoczoną minę. – Przecież pomaga się ludziom w potrzebie.
-Ale wy jesteście potworami. Wy krzywdzicie ludzi – powoli traciłam cierpliwość.
„Co tu się na bogów dzieje?”
-Niech się koleżanka nie zapędza – zdaję się, że uraziłam Oriosa. – Po pierwsze, nie jesteśmy potworami. Nazywamy siebie Pełnoprawnymi Obywatelami Świata Nadziemnego i Podziemnego o Nietypowych Kształtach i Rozmiarach. Po drugie, żaden z nas nikogo nie krzywdzi, my wręcz pilnujemy porządku. Jeśli już szukasz tych złych, to szukaj półbogów takich jak ci tutaj.
„Po prostu świetnie. Okazuje się, że potwory robią za stróżów prawa, kiedy to herosi są zabójcami. Po prostu świetnie”.
-To dlaczego w takim razie mnie chronicie, przecież z pewnością wyczuliście, że także jestem półkrwi.
-Wiemy kim jest koleżanka, ale mimo to inaczej pachniesz.
-Co masz na myśli? – spytałam Agriusa.
Miałam totalny zamęt w głowie.
-Normalnie dzieci bogów cuchną, ale mimo, że w tobie ich wyczuwamy, mniej śmierdzisz. A to oznacza, że nie jesteś tak zła.
„To jedna rzecz od bardzo dawna, która w sumie ma jakiś sens”.
-A co zamierzacie z nimi zrobić?- skinęłam ręką na wiercących się pod ścianą nastolatków. Widocznie nie byli zadowoleni ze swojej obecnej sytuacji.
Orios podszedł do skrępowanych i po chwili namysłu odrzekł:
-Oczywiście zabierzemy ich do więzienia.
-Do więzienia?- nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
-Tak do więzienia.
-Oni zabili moich przyjaciół. Zabili ich z zimną krwią, a wy o tak zamkniecie ich w ciepłej, bezpiecznej celi. Zwariowaliście?! Oni nie zasługują nawet na to. Powinniśmy się ich zwyczajnie pozbyć.
Nie wiele brakowało, bym straciłam panowanie nad sobą. „Nie rozumiem jak oni mogą im odpuścić. Widziałam co potrafią, wydostanie się z paki to dla nich tylko kwestia czasu.”
-Koleżanka chyba zapomina o najważniejszej rzeczy – posłałam pytające spojrzenie Argusowi. –Żadne istnienie nie zasługuje na śmierć. Dobre czy złe. Żadne.
Przyznaję, zamurowało mnie. Pomyślałam w tej chwili o Paulu i Robercie. Nie powinni tak szybko umierać. Byli najlepszymi herosami jakich znam. To było nie fair.
Spojrzałam na trójkę bydlaków i wiedziałam, że nie byłabym w stanie ich zabić. Czym innym jest walka, a czym innym kopanie leżącego. Czułam do nich nienawiść, złość i gniew, ale postanowiłam zostawić ich tutaj.
Było coś jeszcze. Zdawałam sobie sprawę, że gdybym tylko spróbowała ich skrzywdzić, niedźwiedziowi bliźniacy stanęliby w ich obronie tak samo jak stanęli w mojej. Osobiście zamiast walczyć wolałam poskładać to wszystko w całość i wymyślić jakiś plan działania.
-W takim razie ja już pójdę – skierowałam się w dalszą część uliczki.
-Nie ma za co – usłyszałam głos któregoś z nich, ale nie sprawdziłam już którego.
***
Po przejściu kilkunastu ciemnych, obskurnych alejek w końcu udało mi odnaleźć centrum. W około dostrzegałam dużo sklepów i hoteli. Nie były to szklane budynki, lecz raczej wszystkie w brązowych barwach. Na zatłoczone chodniki oraz jezdnie padały nikłe promienie słońca. Panował tu strasznych harmider. Większość ludzi wydzierało się na siebie, a nawet czasem dochodziło do rękoczynu. „Dziwne, nigdy nie słyszałam złych opinii o mieszkańcach Bostonu”. Nie zawracałam sobie tym jednak głowy. Po drugiej stronie jezdni dostrzegłam postój taksówek. Już podczas drogi tutaj próbowałam ułożyć jakąś sensowną strategię, ale okazało się to trudniejsze niż myślałam. W głowie miałam totalny mętlik. Żadne dotychczasowe wydarzenia nie trzymały się całości. Nie znalazłam ani jednego logicznego wyjaśnienia, co jest do mnie w ogóle nie podobne. Postanowiłam więc powrócić do obozu (jeśli to możliwe) i przyznać się do porażki.
Przeszłam z resztą tłumu na czerwonym świetle, a następnie weszłam do pierwszego lepszego pojazdu. Nie były to te same żółte taksówki co w Nowym Jorku, które, szczerze mówiąc, mi się bardziej podobały. Samochód do którego wsiadłam był nie wielki i granatowy.
-Dzień dobry, poproszę zawieść mnie do Nowego Jorku, na Long Island.
Chudy, średniego wieku taksówkarz zrobił niezadowoloną minę.
-Nowy Jork, też jej się zachciało.
Z tym o to miłym panem, sprzecznymi myślami w głowie oraz brakiem moich towarzyszy udałam się do Obozu Herosów.
Muszę przyznać, że czytało mi się tym razem nieco opornie.
Było kilka błędów, np.:
ośmio-metrowy = ośmiometrowy
futrzata= futrzasta