Chciałam zobaczyć niebo, słońce, księżyc, gwiazdy. Nie zobaczyłam. Ciemność mnie dopadła. Wpadłam w sidła chaosu, gniewu i złości. Owładnęły mną pycha i egoizm.
Byłam Poświęceniem. Bladym. Niepotrzebnym. Odeszłam z Nieba, zeszłam na Ziemię. Wezwałam wiatry by wyrwały z ludzkich serc wszelką nadzieję. Czułam złość i bezradność, patrząc na szczęście Ludzi. Robiłam co mogłam by je im odebrać, ale to było na nic.
Byłam Poświęceniem. Czynem dobrym powodującym smutek. Odeszłam. Zniknęłam z tego świata tak jak w moim nie pojawiło się Słońce. Tak nagle i niespodziewanie… Zasnęłam.
***
Obszerne pomieszczenie mieściło wielu bogów Egiptu. Podłoga z brązu odbijała blask bijący od gwiezdnego sufitu. Złote kolumny stały w równych rzędach, połączone srebrnym materiałem. Ściany miały podobną barwę do podłogi, gdzieniegdzie także zawieszone były na nich piękne obrazy przedstawiające bogów. Na końcu pomieszczenia stały trzy trony. Ten pośrodku był największy, ognisty, pięknie przyozdobiony. Siedział na nim mężczyzna o brązowej skórze z ogoloną głową. Nie było widać jego twarzy, zapewne wpatrywał się w podłogę. Zbroja idealnie na nim leżała. Trzymał laskę i bicz, wydawał się znużony. Po jego prawej stronie, na pięknym, srebrnym tronie siedziała kobieta. Ciemnowłosa, o mlecznej skórze i czarnych oczach, przyglądała się bogom zgromadzonym w sali. Miała na sobie niesamowicie białą suknię – zwyczajną w kroju, taką, jaką od wieków nosiły kobiety w Egipcie. Na trzecim, krwistoczerwonym tronie, siedział drugi mężczyzna. Miał krótko przycięte, czarne włosy, oczy tak straszne, że aż zdawały ciskać błyskawice. Ubrany był w przyciasny garnitur. Wpatrywał się w grupkę bogów z drwiącym uśmiechem.
Nagle żelazne drzwi otworzyły się. Do pomieszczenia wpadł karzeł o okropnym wyglądzie. Nosił koszulę w cętki i spodnie khaki. Na jego twarzy widniały okropne czerwone krostki i blizny. Wyglądał na zdyszanego.
– Horusie! – krzyknął i podbiegł do środkowego tronu – Horusie! Złe wieści! Ona się budzi!
Słowa karła rozniosły się po pomieszczeniu. Bogowie zaczęli szeptać między sobą. Władca nazwany Horusem uniósł głowę. Jego różnej barwy oczy błyszczały złowrogo. Tęczówka jednej z nich miała kolor złota, druga zaś – srebra. Wstał i rozejrzał się po sali.
– Bes, dobrze, że przyniosłeś te informacje. Cisza. – rzekł, a w pomieszczeniu nastała cisza – Jeśli Ona się budzi to Strażniczka pewnie też.
Z sali dało się usłyszeć westchnienia ulgi. Bogowie wydawali się uspokojeni. Pomijając jednego.Kobieta w zbroi wyłoniła się spośród tłumu. Miała ciemne, rozwiane włosy. Jej czarne oczy przepełniała wściekłość. Na plecach miała kołczan.
– A co jeśli Strażniczka jest zła? – spytała – Gdy Set ją uwięził była zagniewana.
Mężczyzna w garniturze mruknął z irytacją. Kobieta siedząca obok spojrzała na niego. Co dziwne, wyglądali jakby rozmawiali. Horus machnął ręką i uśmiechnął się.
– Nie mamy gwarancji, Neith. Jednak nadzieja to nic złego. – powiedział – Mam znajomą, która nam pomoże. Jednak wiedzcie, że One się uwolnią, jeśli do niej dotrę.
Przez salę przetoczył się pomruk niezadowolenia. Bogowie byli zmieszani, szeptali między sobą. Neith prychnęła. Bes rozejrzał się poszukując poparcia dla ich władcy.
– Izydo i Secie. – mruknął Horus obracając się w stronę tronów – Bogowie. Na czas mojego wyjazdu będziecie słuchać się rozkazów Ra.
Po tych słowach na sali zapanowała jasność. Na ognistym tronie pojawił się mężczyzna. Zaśmiał się, a Horus tylko podszedł i podał mu insygnia faraona. Mężczyzna kiwnął głową. Osobnik ten miał złote włosy i rozbawione, piwne oczy. Jego skóra miała odcień brązu. Ubrany był w strój egipskich władców. Horus z uśmiechem wyszedł z pomieszczenia, by jego poprzednik mógł zapanować nad innymi.
***
Dziewczyna o granatowych włosach i mlecznej cerze uśmiechnęła się. Jej piwne oczy zabłyszczały wesołym blaskiem. Komnatę, w której się znajdowała, oświetlało tylko blade światło wydobywające się z kuli. Wstała, a jej postać zniknęła w ciemności.
– Horusie, czekam na Ciebie… – szepnęła.
***
Wreszcie Ją ujrzałam. Była moim wrogiem. W nasze życie wpisana była wieczna walka. Uwalniała się i musiałam temu zapobiec. Chwyciłam mój miecz i rzuciłam się na nią. Syknęła i uderzyła mnie w tułów. Odrzuciła mnie. Moja głowa uderzyła w niewidzialną ścianę. Krew zgromadziła się w ustach. Wyplułam ją.
Duat. Nienawidzę tego miejsca. Chciałam stąd uciec, ale nie mogłam. Musiałam ją powstrzymać. Jest wrogiem Ra. Mojego pana. Władcy.
Jęknęłam z bólu, ale ponowiłam atak. Udało mi się trafić w jej ramię, a ona uderzyła mnie w udo. Cofnęłam się, ale po chwili znów natarłam. Nasza walka trwała kilka minut, wreszcie, potwornie zmęczone, opadłyśmy na niewidzialną podłogę Duat.
– Niedługo się uwolnimy, Poświęcenie. – zadrwiła – Wiesz, że temu nie zapobiegniesz… Przecież pragniesz wolności?
– Pragnę, jednak Ra mi zaufał! – krzyknęłam – Mam z Tobą walczyć, Wietrze.
– Ra? Ten głupiec przecież już nie rządzi! – warknęła – Set objął tron. A może jednak Horus?
– Ani Set ani Horus nie są dobrymi władcami. Ozyrys już był lepszym od nich, ale nie od Ra…
– Ra odszedł do nieba! Już go nie ma i nie wróci!
– N… Nie! On wróci!
– Żyw się tą głupią nadzieją, jednak on nie wróci do Ciebie!
Uderzyłam ją w twarz. Jęknęła i odpowiedziała kopniakiem w brzuch. Krzyknęłam, a przed oczami zapanowała ciemność. Byłam bezsilna…
– Nigdy nie wygrasz z wiatrem. – zaśmiała się.
Łza spłynęła po moim policzku. Nadzieja… Szukałam jej wszędzie, bezskutecznie. Opuściła mnie. Wrzasnęłam. Nie, ja nie chciałam się poddawać. Jednak musiałam. Byłam zmuszona opaść na ziemię Duat. Zasnąć.
***
Nie wiem czy spodoba się wam czy nie. Nagły przypływ weny, jak widzicie spowodowany Kronikami Rodu Kane.
Nie wiem czy to kontynuować, zależy to od waszej reakcji. Ale mi się podoba 😀
Annieee
Ciekawe, takiego pomysłu jeszcze tutaj nie czytałam.
Było kilka błędów, ale nie rzucały się zbytnio w oczy. Jedynie troszkę przeszkadzał mi twój podział tekstu. Był jednolity, a przydałby się Enter w przejściach. No i może swoje uwagi od autora odznacz jakoś, bo przez chwilkę myślałam, że to część opowiadania.
Ale podobało mi się, pisz dalej.
Fajne
Tylko kiedy to niby Set był władcą? I od kiedy ma swój tron w sali bogów?
To mi się tylko nie zgadza. Literówek nie wyłapywałam. Czekam na cd.
Set był władcą, przynajmniej było to opisane w Kronikach Rodu Kane 😀 To właśnie opowiadanie jest wymyśloną kontynuacją tego tomu Ale o innej postaci ^ ^;
Ciekawy pomysł czekam na ciąg dalszy
Powtórzenia w opisie, ale tak to OK. Pomysł niezły i może z tego powstać niezłe opko, ale to się jeszcze zobaczy.
A władcą był Ra, nie Set, choć Amos przejął tron.
A nie Horus? ^ ^;
Ostatecznie przeczytałam wszystkie części nie wiem jak inni, ale wiem co było na końcu. Nie będę tu spojlerować c:
Annnieee, bardzo się poprawiłaś. Naprawdę ładne. Opisy mega bogate nie były, ale jednak były i to całkiem dobre. Masz dobry zasób słownictwa. Troszkę powtórzeń jest, ale nie przeszkadzają. W porównaniu do pierwszego Twojego opka tutaj, poprawa jest niesamowita. Trzymaj tak dalej.
Pozdrawiam.
Nie ogarniam o co chodzi, ale to nic. Styl pisania na poziomie. Opowiadanie intryguje. Ogólnie rzecz biorąc jest dobrze. Tak trzymaj.