Witaj nieznajomy. Pytanie do ciebie mam.
Kompletnie Cię nie znam, lecz mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, że mi pomożesz. Że pocieszysz, dasz dobrą radę i zasiejesz we mnie ziarno nadziei.
Czy zdążę jeszcze wrócić? Drogi dawno już zasypał czas…
Wrócić do przeszłości, cofnąć czas, znaleźć się z powrotem w Domu, w miejscu które znam i które kocham. W którym byłem normalny.
Nie słychać najcichszego odgłosu, szmeru, szeleszczenia liści, ani świszczenia wiatru. Okolica jest wymarła. Tylko my tu zostaliśmy. Zastanawiam się co tu robisz. Założę się, że na Olimpie bogowie próbują uspokoić mojego ojca, który wpadł w morderczy szał. Chce mnie zabić za to co zrobiłem. Nie dadzą rady go powstrzymać, poskromić. W końcu to Posejdon, a Zeus, jedyna osoba która może go przekonać nie ma zamiaru kiwnąć palcem. Ja go nie obchodzę.
Witaj nieznajomy, nawet nie wiem jak na imię masz.
Patrzę na ciebie i myślę: czy to ja za kilka lat?
Ale po zastanowieniu się już nie uważam, że to prawda. Na pewno nie przeżyję więcej niż noc, a co tu mówić o latach? Zresztą wyglądasz zbyt dobrze. Nie jesteś obdarty, nie jesteś zagłodzony ani przygnębiony. W ogóle mnie nie przypominasz, jesteś moim przeciwieństwem. Chciałbym być taki jak Ty, pozbyć się poczucia winy, i ciężaru odpowiedzialności.
Za oknem szarość wchodzi w czerń.
Ty wciąż nie mówisz do mnie nic.
Na tym pustkowiu mieszka śmierć.
Czy to tylko część mojego snu?
Powiedz mi!
Słońce zachodzi. Pewnie widzę je po raz ostatni. Muszę się pożegnać. Żegnaj, słońce, może kiedyś zapomnisz o moich grzechach… Nieznajomy, nie mam Ci za złe tego, że nic nie mówisz. Co miał byś powiedzieć? Że mi współczujesz? Że Ci przykro? To mi nie pomoże. Będę wiedział, że kłamiesz, będę widział to w Twoich oczach. Tanatos przyjdzie po mnie, zabierze w czarny Tartar, i pogrąży w ciemności. W zapomnieniu. Mam nadzieję, że to sen, że za chwilę obudzę się i zacznę normalnie żyć. To tylko marzenia, choć niczego nie można być pewnym.
Ściany się burzą, szyby pękają naraz.
Lecę w dół przez błędy wszystkich lat.
Widzę wyraźnie pełne rozczarowań twarze.
A w oczach ból i gniew uśpionych zdarzeń.
Posejdon rozpoczął swe dzieło niszczenia. Fala uderza we mnie, w budynek, ale nie w Ciebie. Wybija szyby, zamienia dom w ruinę, a Ty stoisz pośrodku niewzruszony, twardy jak skała. Może jesteś jedynie wytworem mojej wyobraźni? Woda zalewa mi twarz, a przed oczami przelatuje moje życie. Widzę rodziców zrozpaczonych tym jak się pogrążam, zapadam się w świat narkotyków i uzależnień. Jak uciekam z domu. Później patrzę jak Chejron wyciąga do manie dłoń, pomaga mi przez to przejść, pomaga zacząć od nowa w Obozie Herosów. Wychodzę na prostą, on zdradza mi swoje plany, i myśli, że mu pomogę. Jest dumny, ale nie na długo. Gdy Kronos proponuje mi dołączenie do jego armii i obiecuje wszystko czego zapragnę, zgadzam się. Znów staczam się w dół, w zastraszającym tempie ruchome piaski zła wciągają mnie pod ziemię. Walczę ze swoimi. Zabijam ich. Bez cieni wątpliwości. W imię rewolucji, jako zemstę na bogach i żeby dać upust emocjom nagromadzonym przez lata. Teraz już wiem, że to wszystko było złe.
Kłamałem więcej niż kiedykolwiek chciałbym przyznać,
A w moich żyłach płynęła krew zimniejsza niż stal.
Dlatego dzisiaj jestem całkiem sam
Mój nieznajomy, czy widzisz to co ja?
Czy widzisz zmęczonego życiem herosa, przygniecionego życiowymi doświadczeniami? Czy widzisz oszukanego, wykorzystanego człowieka, żałującego swoich czynów? Bojącego się konsekwencji?
Jak to możliwe, ze ktokolwiek ufał mi?
Pozornie szczery, lecz nigdy tak jak dziś.
Zawsze udawałem, sprawiałem wrażenie dobrego, troskliwego chłopaka, który mimo przeciwności losu idzie dalej. To były tylko kłamstwa. Obiecywałem wiele razy, lecz nigdy nie dotrzymywałem tych obietnic. Mówiłem, dziękuję, choć tak naprawdę nic to dla mnie nie znaczyło. To że mi ufali było jedynie błędem, tragicznym w skutkach. Może myśleli, że syn Posejdona nie może zdradzić?
To samo miejsce, ten sam zmęczony strach.
Wśród tłumu ludzi odbijam się od dna.
Nie tylko ja konam ze zmęczenia. Nawet strach, towarzyszący mi przez całe życie ma już dosyć. Postanawiam się zmienić. Być lepszy, przestać zawodzić ludzi. Przestać dokonywać złych wyborów. Zacząć od nowa, po raz drugi. Nie potrzebuję już pomocy, wiem co robić.
Żegnaj nieznajomy, już nie chcę twoich rad.
Wir wciągnął moje nieprzytomne ciało do Tartaru. Wieczne tortury nigdy się nie skończą. Ale zasłużyłem za to. Kiedyś myślałem: Wystarczy powiedzieć „będę lepszy” i wszystko będzie dobrze. Nic bardziej mylnego. Pamiętaj, pomyśl za nim zrobisz coś, czego później będziesz żałował. Zobacz czym może się skończyć ludzka głupota i naiwność. Potraktuj mój los jako lekcję, i nie powtarzaj moich błędów. Żegnaj.
Fajne 😀 pomysłowe 😉
PS: akurat fazuje na tą piosenkę XD