Witam wszystkich herosów serdecznie! Dziękuje wszystkim, którzy chociaż zerkną na to… coś. Z góry przepraszam za błędy, ale wiecie każdy je popełnia. Jeśli chodzi o tekst taki sobie. Proszę bardzo o komentarze nawet najgorsze a zwłaszcza rady No na tym skończę. Żegnam i do zobaczenia. Dedykacja dla wszystkich którzy będą się torturować i to przeczytają 😉 Pozdrowienia Nylla.
-Weroniko wszystko dobrze?- spytał mnie Robin.
-Co?
-Strasznie pobladłaś.
Że co? Ja? No dobra to może być prawdą, ale kipiałam z wściekłości. Ta cała Sara znowu mi przerwała. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam z nienawiścią na… nią.
– No dobra jest cała możemy już iść? –Zapytała Sara z niechęcią w głosie i zatrzepotała rzeszami – Jestem niesamowicie głodna.
Podeszła do niego i wzięła go za ramię. Wcale nie byłam zła ( a teraz prawda koszmarnie byłam wściekła! Woda się we mnie gotowała)!
-Idziesz z nami?- wyrwał mnie z rozmyśleń Robin.
-Nie właśnie idą Katrin i Piotr pójdę z nimi.
To go chyba trochę uraziło. No co! To nie ja ukrywałam przed najlepszą przyjaciółką drugie życie! I nawet chciałam aby go to zabolało. A co.
-Hej- przywitała mnie Katrin i wskazując głową odchodzącego Robina- Co się tutaj stało?
– Wiedźma to się stało !- krzyknęłam.
-Dobra, dobra chodź już wreście.
Nareście ruszyliśmy w stronę jadalni. Katrin kazała mi usiąść przy stole gdzie siedziała Klio. Możecie wierzyć czy nie ale wcale nie byłam głodna.
-Nie idziesz po jedzenie?- podeszła do mnie Klio- No chodź.
Jednak żołądek wziął górę i poszłam za nią. Wzięłam pyszne udko kurczaka i sałatkę. I wiecie co? musiałam trochę mojej żywności wrzucić do ogniska. Co za marnotrawstwo! Mówili, że to dla bogów czy jakoś tak. Podeszłam do ogniska i powiedziałam „ Proszę niech ktokolwiek się do mnie przyzna” I usiadłam przy stole. Danie było przepyszne! Rozpływało się w ustach! Czegoś takiego nie jadłam już naprawdę długo. Klio uśmiechnęła się do mnie i wróciła do jedzenia. Nagle wszyscy zamilkli, ponieważ do pawilonu wszedł Chejron. Ale to już nie ten starszy pan w wózku inwalidzkim to był biały koń. No nie do końca. Był jakby połową konia a połową pana. Ze zdziwienia otworzyłam aż usta. No wiecie czegoś takiego nie widuje się codziennie. Gdy rzucił na mnie wzrokiem posłał mi rozbawione spojrzenie.
-Chciałbym ogłosić parę rzeczy!- krzyknął do nas- Po pierwsze: w piątek odbędzie się „ bitwa o sztandar” po drugie ten weekend jest wasz a i po trzecie mamy nową obozowiczkę. Podejdź tu Weroniko.
Nie lubię być w punkcie uwagi. Ale musiałam tam iść, ponieważ wszyscy na mnie spojrzeli. Raz się żyję powiedziałam sobie i ruszyłam. Serce łomotało mi jak nie wiem. I nagle nie wiem jak to wyjaśnić. Przed oczami miałam jakby szarą mgłę. Wszyscy wstrzymali odech. Patrzyli to na mnie to na Chejrona. Dopiero potem zrozumiałam, że ten obłok unosi się ze mnie! Popatrzyłam do góry i zobaczyłam sowę. Co to ma wszystko znaczyć?
-Witaj Weronika.- rzekł centaur uroczystym tonem- Córko Ateny bogini mądrości i strategii.
Po czym uklęknął ( jak to konie potrafią ) a za nim wszyscy. Czułam jak na policzki wypływają mi rumieńce. Po co tak od razu ceremonialnie! Zobaczyłam grymas na twarzy Sary. A jednak są tego atuty! Ucieszyłam się, że mogłam znów usiąść na swoim miejscu. Czuła na sobie spojrzenie wszystkich. Czyli moją mamą jest Atena? Bogini mądrości! Nie to nie może być prawdą. Przecież ja do niej nie pasuję. „ chciałaś abym cie uznała, więc proszę bardzo” usłyszałam głos w mojej głowie. Acha czyli tak boscy rodzice komunikują się z dziećmi. Po tym wszystkim poszłam do domku. Kiedy już chciałam przekroczyć próg zatrzymałam się czegoś mi brakowało ale co?…
-Dobranoc siostro- odwróciłam się i zobaczyłam tam swojego brata.
-Hej –odpowiedziałam.
– Gdzie ty idziesz?
-Do domku.
Co w tym dziwnego? Popatrzył na mnie z zmarszczonych brwi a potem zaśmiał się.
-Teraz powinnaś spać w domku Ateny. Chodź zaprowadzę cię.
Prześlijmy wszystkie domki i zatrzymaliśmy się przed szarym z numerem 11 i z sową nad drzwiami. Kiedy weszłam uderzyła mnie wiadomość jak oni mają tam ustawione meble. Wszystkie łóżka były pod oknem. Zajmowały bardzo mało miejsca. Resztę natomiast pokoju zajmowały stoły kreślarskie, mapy, broń i półki z książkami. Wyglądało na to, że mało ktoś tu się przejmuje spaniem. Nie to co ja. Położyłam się do łóżka. Niestety pożałowałam tego natychmiast. Nie mogłam spać. Wiecie jak to jest wiedzieć, że masz iść spać, ale nie możesz? Wyszłam na dwór. Było już całkiem ciemno. Usiadłam koło ogniska i patrzyłam na tańczące płomyki. Nagle przed sobą zobaczyłam małą dziewczynkę z brązowym płaszczem. Popatrzyła na mnie i dała palec na usta. Przetarłam oczy „ może to sen” pomyślałam. Gdy znów tam spojrzałam jej już nie było.
-Hej nad czym medytujesz?
Wyrwał mnie z rozmyśleń Robin. Obejrzałam się czy „przypadkiem” nie ma Sary. Czy to możliwe? Że jej nie ma? Spokojnie Weronika nie zapeszaj.
-Czy ktoś za mną stoi?- na szczęście nie! Chciałam powiedzieć.
-Nie, nie wszystko jest dobrze naprawdę.
-Co tu robisz tak późno?
-A nic nie mogłam spać. A ty?
-Tylko tak sobie przechodziłem – a potem zapytał- chcesz się przejść?
Czemu nie? jasne! Przytaknęłam głową i ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy tak sobie i rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Jak za dawnych lat. Uśmiechnęłam się na myśl, że jednak go nie tracę. Gdy wracaliśmy śmiejąc się on pochylił się i pocałował mnie w policzek. Szepnął.
-Dobranoc.
Byłam zszokowana. Potrzasnęłam głową i uśmiechając się wyjąkałam.
-Dobranoc Robinie.
Poszłam do domku. Spojrzałam raz jeszcze i pomachałam mu na pożegnanie. Chciałam przejść próg ale… najpierw poczułam dreszcze a następnie chłód na karku jakby ktoś stał na de mną i dyszał. Obróciłam się ale nikogo tam nie zauważyłam.
Całe szczęście noc miałam spokojną. Bez koszmarów, które jak się dowiaduje są zwyczajem dla takich jak ja. Po za tym było bardzo miło nie licząc poranka. WY TO ROZUMIECIĘ!!! MIAŁAM WSTAĆ O 8-00 RANO!!! W wakacje !!! O świcie wyglądałam jak to mnie nazwala Katrin… szop pracz… miła prawda?
-Mogłabyś się chociaż uczesać?- co ona sobie myśli? Wstawać o takiej porze! Nie! Niech się cieszy, że wogle się ubrałam. Prawda ?
-Oczywiście Katrin. Rozumiem, że jesteś córką Afrodyty ale bez przesady. Jestem strasznie śpiąca możemy iść spać? Sen jest dobry dla urody tak?
-Tak, tak jasne no chodź.
-Może pójdziemy gdzieś indziej co?
-Nie, nie uważam tak.
-Ty wogle mnie słuchasz?!
-Nie, lubię Robina jak kolegę.
„Mówił dziad do obrazu a obraz ani razu” skąd ja to znam? Byłam ciekawa dlaczego tak nagle zmieniła zdanie?
-Hej co tam u was?- zawołał Piotr. I wszystko jasne.
-Hej u mnie dobrze tylko jestem trochę śpiąca.
I na tym skończyła się rozmowa. Po śniadaniu nie wiedząc co zrobić ze sobą poszłam do domku i położyłam się na łóżku. Dziś ani razu nie widziałam Robina to dziwne. Na pewno spędza czas z tą głupią blondynką. Zaraz umrę z nudów. Wyszłam na powietrze, wzięłam haust świeżego powietrza. Może spotkam się z Katrin? I z tą myślą poszłam przez siebie. Zatrzymałam się dopiero przy stajni pegazów. Tak to się nazywało. Tak? Inni obozowicze na nich jeździli. Też bym tak chciała.
-Chciałabyś na nich pojeździć co?- odwróciłam się myśląc ze za mną będzie stał Robin niestety stał tylko Jack.
-Może no i co?- odpowiedziałam o on się do mnie uśmiechnął podejrzanie.
-No to chodź!
Zaprowadził mnie do boksu pegaza który nazywał się. Spojrzałam na tabliczkę z imieniem „Mistral”
-Musisz bardzo uważać i mocno siedzieć w siodle. Dobrze? To jest nie typowy pegaz.
Mruknęłam, że rozumiem. Patrząc z innej perspektywy też jestem nie typowa. Wsiadłam na latającego konia. Kiedyś uczyłam się jazdy konnej ale to było całkiem coś innego.
– Dobra spróbuj kłus ok?
-Hmn…
Jasne powiedz kłus i już to robię! Wzięłam głęboki wdech i kopnęłam lekko Mistrala. Ani rusz dobra jeszcze raz. Znów nic. To się robi już denerwujące!! Co on żarty stroi. Ostatni raz i ponownie nic.
-Mistral jest trochę uparty może weźmiesz bicz- krzyknął Jack- nie musisz nic robić wystarczy tylko, że będziesz go miała ok.? ale…
Podał mi bicz ( nie na widzę tego ) Popuściłam lejce pegaz wystrzelił jak strzała ledwo co się utrzymałam w siodle.
– To ma być kłus!!!
Krzyczałam nie wiem do kogo. Czułam się tak jak w grach kiedy da się „ turbo”. Nagle Mistral gwałtownie zahamował. Ja oczywiście wypadłam z siodła i przeleciałam przez płot. Chwile zajęło zanim odzyskałam wzrok. Całe moje ciało wypełniał ból. Nie wiedziałam przez dobrą chwile co ktoś do mnie krzyczy.
-Weronika, Weronika wszystko dobrze?- przybiegł do mnie syn Morfeusza.- No odezwij się ! Weronika!
-Hmn…- to tez się chyba liczy? Prawda. To mu wystarczyło, bo odetchnął z ulgą.
-Możesz wstać- spróbowałam ale od razu upadłam.
Pokręciłam przecząco głową.
-Chodź- objął mnie w pasie- pójdziemy do Chejrona.
Mruknęłam coś na zgodę.
Weszliśmy do domu a Chejron siedział przed biurkiem. Zobaczyłam ulotnie, że myśli nad jakimś listem. Nie miał zbyt miłej miny. Jack podszedł do niego i zapytał.
-Chejronie mógłbyś pomóc spadła z Mistrala no i nie wygląda zbyt dobrze.
-Oczywiście daj mi ją tu.
Czułam się jak u lekarza. Najpierw sprawdził mi oczy, następnie dał mi rękę na głowę i stwierdził.
-Jack przynieś mi tu ambrozje.
Blondyn wyszedł. Ja w tym czasie pooglądałam zdjęcia na ścianie. Na jednym było widać jakąś blondynkę z szarymi oczami „ trochę podobna do mnie” a obok chłopaka z czarnymi włosami i morskimi oczami. Nie powiem przystojny. Byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Obok był inne zdjęcie. Oprócz tamtych byli inni herosi.
-Kto to jest?- zapytałam Chejrona. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-A to. To jest Annabeth i Percy. Córka Ateny i syn Posejdona. Niezła była z nich para. A obok widzisz załogę „Argo” ten blondyn z niebieskimi oczami to Jason syn Jupitera, obok Piper córka Afrodyty, dalej Leo syn Hefajstosa, Frank syn Marsa i Hazel córka Plutona.
-Co oni takiego zrobili, że są na tej ścianie?- spytałam zdziwiona.
-Uratowali świat przed gają.
Niedowiary. Ciekawe czy też tu zawisnę. Od razu odsunęłam te myśl od siebie. No jasne, że nie! Odwzajemniałam uśmiech i znów wróciłam do zdjęć. Jack właśnie wrócił i podszedł do mnie.
-Napij się.
Nadal nie ufałam mu do końca ale wypiłam. Smakowało jak… no jak lemoniada. Uwielbiam lemoniady o wiele lepiej się poczułam. Nie czułam już tego bólu w całym ciele. Za to czułam jak ten napój napełnia każdą moją cząsteczkę ciała.
-Dobrze się czujesz?- zapytał mnie Chejron.
-Oczywiście.
Zauważyłam, że Jack podchodzi do drzwi. Kiedy je otworzył do pokoju wpadli Piotr, Katrin, Devid i Robin na czele.
-No a co wy tu robicie?- zaśmiał się Chejron.
Opowiem wam jak oni wyglądali. Mało co nie pękłam z śmiechu. Jack był blisko zawału, Piotr miał minę jakby chciał zwalić wszystko na innych, Devid podniósł się i zaczął pytać Chejrona co się stało, Katrin również się podniosła, otrzepała i zaczęła się tłumaczyć długo tłumaczyć a Robin do niej dołączył tylko on był cały czerwony. Nie wytrzymałam i się roześmiałam. No co? To było bardzo śmieszne! Wkrótce wszyscy do mnie dołączyli. Śmialiśmy się dobrą chwile zanim Chejron nam nie przerwał.
-Nie chcę wam przerywać- uciszył nas Centaur-Ale mam złą wiadomość. Byłem na Olimpie i bogowie są wściekli ktoś ukradł im atrybuty- wszyscy wymienili zaniepokojone spojrzenia- no i to nie koniec złych wiadomości… Weronika… oni oskarżają ciebie.
Interpunkcja:
czasami zmienia sens zdania
„-możesz wstać-…” a „-Możesz wstać?-…” robi różnicę
Wielka litera
„gają”-„Gają”
Podoba mi się, jest spk, tylko szkoda, że nie czytałam poprzednich części, ale zaraz to zrobię
Powodzenia w dalszym pisaniu!
Niya d(n*n)b
Spoczko. A jak podejrzewam ta mała przy ognisku to Hestia ? No fajnie, by bylo, bo to by znaczyło, że Olimp potrzebuje kogos kto podtrzyma ogień w jej ognisku…
Ale ! Ogólnie… ciekawy typ pisania, dla mnie jednak trochę więcej szczegółów :-). Mimo to bardzo mi się spodobało i czekam na dalszy ciąg.