Z dedykacją dla ; Chione, Rinnie oraz Qickdroo. Przyczynili się oni bowiem do powstania tego opowiadania.
Chciałem prosić o wyrozumiałość. Jest to mój pierwszy tekst na tej stronie więc, nie będzie on idealny… Mimo to proszę również o słowa krytyki, wszelkie wskazówki miło widziane ;]
Premus
Prolog.
Jeżeli istnieją sytuacje bez wyjścia, to właśnie na taką trafiłem. Bo jak inaczej można nazwać moje położenie? Z jednej strony goni mnie jakaś wstrętna poczwara. A z drugiej zostałem właśnie złapany przez grupę ,,młodocianych przestępców’’, których boją się już nawet nauczyciele.
Ale po kolei, wpierw pozwólcie że się przedstawię. Nazywam się Percival. Ale mówią na mnie Per. Nie jestem najładniejszym, ani najpopularniejszym chłopakiem w szkole. Prawdę mówiąc, nie lubią mnie tu. Mam jasno brązowe włosy, niemal blond. Oraz niebieskie oczy, które każdy zna z piorunującego spojrzenia. Nie raz uratowało mi ono skórę. Do czternastego roku życia byłem normalnym chłopcem. Jeśli można tak nazwać człowieka chorego na ADHD, dysleksje, dysgrafie i co tam jeszcze się dało. Poza tym często śniły mi się koszmary. Podobno gdy raz zasnąłem podczas szkolnej wycieczki, to zacząłem rzucać się na siedzeniu i bredzić coś o jakiś potworach. Od tego czasu nauczycielki, oraz część dzieciaków uważa mnie za nawiedzonego. A ja staram się unikać drzemek w miejscach publicznych…
Otóż wszystko zaczęło się w wieku czternastu lat. Sny się nasiliły, czasem miałem przywidzenia np. Raz widziałem mężczyznę w hawajskiej koszuli, widziałem też innego mężczyznę w garniturze . Zaczęły się bóle głowy, czułem się tak jakbym walczył z jakimiś niewidzialnymi siłami. Nagle z ignorowanego chłopaka [ co mi nawet odpowiadało], stałem się pośmiewiskiem. Chorym na głowę dzieckiem, które ma zwidy. Życia takiego dziecka, nie muszę chyba opisywać. Ale najgorsze zdarzyło się parę godzin temu. Otóż gdy zbudziłem się rano, po niezwykle drastycznym śnie. Okazało się że wcale się on nie skończył. Gdy tylko się ,,ocknąłem’’, poczułem że coś jest nie tak. Wstałem, pierwsze co dotarło do mojej świadomości, to że w pokoju jest niezwykle ciepło. I panuje w nim wszechobecny odór. Ubrałem się. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na ruch za oknem. Coś za nim było. Nie był to jednak człowiek, człowiek się tak nie porusza.. Przeszyły mnie dreszcze, zarówno ze strachu jak i z tego nieprzyjemnego ciepła. Odsłoniłem okno, i aż upadłem ze strachu. Przede mną coś stało. Coś od czego dzieliła mnie tylko cieniutka szyba. Chciałem krzyczeć, ale z moich ust wydobył się tylko cichy skrzek. Rzuciłem się pędem do drzwi, na chwile oślepiło mnie światło. Jednak w następnej sekundzie już biegłem. Poczułem że coś się zbliża, ogromne coś. W ostatniej chwili odskoczyłem na bok. Świetlista kula musnęła moją rękę. Po chwili poczułem pieczenie, w następnej już krzyczałem z bólu.
-Aaaaaaaaaa!!!- Tego bólu nie mogłem z niczym porównać.
Moja bluza zajęła się ogniem. Szybko ją zdjąłem i z powrotem zacząłem swoją ucieczkę. Pobiłem chyba rekord świata w biegu na setkę. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się przed szkołom. I walnąłem w kogoś całą siłą rozbiegu. Gdy tylko poczułem że nasze ciała się zetknęły wiedziałem że będę miał kłopoty.
-Dawaj kasę ma….- I w tym momęcie siła mojego uderzenia pchnęła go na ścianę.
-Sorry- wybełkotałem, głosem łamiącym się ze strachu.
-Kto!?Per. Teraz oberwiesz- Te słowa znaczyły dla mnie tyle, co uciekaj.
Właśnie popchnąłem człowieka którego boją się w całym mieście. Zacka. I chyba uratowałem jakąś dziewczynkę przed rabunkiem. Zacząłem się wycofywać. Zack posłał mi zimny uśmiech i pokręcił głową. Na początku nie zrozumiałem tego znaku. Po chwili jednak mój kark przeszedł dreszcz. Zack nie chodzi nigdzie sam. A więc gdzie są jego kumple. Odwróciłem się, za późno. Poczułem jak na ramionach zaciskają mi się ręce dwóch jego goryli. Dwaj następni wyłonili się za zaułka. Nogi się pode mną ugięły.
-To zaboli- powiedział, tonem wypełnionym czym na wzgląd radości, że może komuś przywalić.
W tedy zobaczyłem cień. Nie ludzki, lecz potwora. ..
Więc wiesz już jak się tu znalazłem. A teraz wróćmy do obecnej sytuacji.
-Zack, daj mi spokój- mówiąc to, posłałem mu najgroźniejsze spojrzenie, jakie potrafiłem. On jednak zaśmiał mi się prosto w twarz.
-Nie, Per na mnie to nie działa- Na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech.-Zaczynamy zabawę.
Zobaczyłem pięść, zbliżającą się z ogromną prędkością do mojej twarzy. Chciałem wykonać unik, lecz byłem mocno unieruchomiony. Pięść dopadła do mnie. Wraz z nią dopadł mnie ból. W głowie mi zawirowało, a w ustach poczułem metaliczny smak, krew. Pewnie siła uderzenia rozszarpała mi wargę. Myślałem że głowa mi eksploduje. W tedy poczułem coś dziwnego. Nagle moje ciało napełniło się energią. Poczułem ogromny gniew. Nie wiem na co dokładnie, ale wypełniał on każdy milimetr mojego ciała. Ogarnął mnie szał. Nagłym pociągnięciem wyzwoliłem swoje ręce. Wyprowadziłem potężny cios, prosto w nos Zacka. Usłyszałem przyjemne chrupnięcie łamiącej się kości. Następny cios wyprowadziłem w podbródek jednego z jego kolegów, drugi oberwał kopniakiem w podbrzusze. Nie wiedziałem jak, ale właśnie spuszczałem solidne manto najgroźniejszym osobą w mieście. Wcześniej zdezorientowani pozostali dwaj stojący w cieniu, teraz ruszyli na pomoc towarzyszą. Rzuciłem się w ich stronę. Każdy chyba widział film, w który główny bohater wyskakuje i uderza nogami przeciwnika w klatkę piersiową. To co zrobiłem było do tego zbliżone, tylko ja nie utrzymywałem się potem minutę w powietrzu. Siła z jaką to zrobiłem pchnęła go do tyłu i zafundowała mu niemiłe spotkanie z ziemią. Podniosłem się i wykonałem serię ciosów które zwaliły drugiego z nóg. Wydawało by się że całkiem pochłonęła mnie walka, ale tak nie było. Kątem oka cały czas śledziłem cień potwora. Zack zarządził odwrót, i dobrze niech ucieka. Grupka osób która wcześniej terroryzowała szkołę, wyglądała dość zabawnie uciekając w popłochu, z zakrwawionymi twarzami. Uciekając rzucali jakieś przekleństwa, ja jednak zajęty byłem czym innym. Gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem mojego głosu, krzyknąłem
– Wyłaź, czym kol wiek jesteś – chyba oszalałem, chcę zesłać na siebie śmierć.?
-Chcesz ze mną walczyć, marny człowieczku- to coś mówi, to mówi!!!- Jam jest Chimera!!!
-Jesteś taka brzydka że boisz się pokazać?!-nie był to przejaw odwagi, raczej tego że mój mózg wciąż pracował. Musiałem zająć tego stwora.
-Grrrrrrrr!- To nie był raczej pomruk zadowolenia.
Chimera wyłoniła się z za ogromnego bloku. Dopiero teraz mogłem obejrzeć ją sobie dokładniej. Była wyjątkowo paskudna. Wyobraźcie sobie coś na kształt psa, tylko wyjątkowo dużego psa. Dobra, teraz zmięcie jego głowę na lwią. Tułów na kozi, a miło merdający ogonek, na długi oślizgły ogon węża. Tak mniej więcej wygląda Chimera. Gdy tylko stanęła przede mną, moja dawna pewność siebie udała się na wycieczkę. Chimera to chyba z mitologii greckiej. Myśli napływały gorączkowo kto, i jak ją pokonał??? To był chyba jakiś Bell.. cos tam. A no tak to był Bellerofonta, strzelił jej chyba ołowianą strzałą do pyska. No to mam problem nie mam ołowianych strzał. Nie mam nawet łuku. Musiałem przerwać rozmyślanie, bo w moją stronę właśnie zmierzała ognista kula wielkości auta. Odskoczyłem na bok, cudem udało mi się jej uniknąć. Upadając boleśnie walnąłem się głową w znak drogowy. No właśnie znak. W głowie zaświtał mi plan.
-Co jest Chimercio, boisz się do mnie podejść! Taka wielka a boi się do mnie zbliżyć!
-Niczego się nie boję! To twój koniec!- To mówiąc rzuciła się w moją stronę.
Widząc że bestia złapała haczyk. Ustawiłem się za znakiem, w gotowości do skoku. Bestia zbliżała się w zawrotnym tempie. Pięćdziesiąt metrów, trzydzieści , dziesięć. Wykonała skok ,otwierając przy tym szeroko swoją paszczę. W ostatniej chwili wykonałem odskok, zbyt późno jednak. Jeden z Jej zębów dosięgną mojej ręki. Poczułem jak krew spływa mi z ramienia. Uskoczyłem na tyle niezgrabnie, że spadając poszerzyłem swoją ranę. Dopiero gdy wstałem poczułem skutki tego zbyt wolnego odskoku. Mianowicie ból, promieniujący i nasilający się z każdą sekundą. Popatrzałem w stronę potwora, stał bez ruchu dziesięć metrów ode mnie. Zaczął się rozsypywać, jego ciało zmieniło się w złoty pyłek. Który po chwili zniknął. A więc udało się, dokonałem tego zabiłem Chimerę. Znak stopił się w paszczy potwora i zalał mu wnętrzności. Nie czułem jednak radości.
-uciekaj, uciekaj, tu nie jest bezpiecznie- usłyszałem cichy głos w swojej głowie.
Nie wiedzieć czemu, wykonałem jego polecenie. Biegłem co sił w nogach. Wybiegłem z miasta i pognałem w las. Biegłem i biegłem, aż padłem z wycieńczenia. Byłem przy jakimś małym jeziorku. Otaczała je mięciutka trawa, idealna żeby się przespać. Usnąłem, a raczej strąciłem przytomność…
C.D.N
Chyba.
Mało oryginalne i schematyczne, ale kto wie, co będzie dalej? Mam nadzieję, że trochę zaskoczysz nas. Zaszalej z wyobraźnią, bo czy każdego herosa musi atakować chimera?! Choć to, że mówiła to już było coś innego, bo zazwyczaj jest tylko bezmyślną bestią.
Natomiast teraz zrugam twojego polonistę. Co za skur*** pop*** deb*** cię uczył. Czy ten pier*** szur*** mat*** nie poznał czegoś takiego ja przecinki. Są takie urocze, małe przedłużone kropeczki. Czy to tak wiele? Wiem, ze się czepiam, ale to mnie troszkę gryzie, bo no ku*** nawet Word przeprawia braki przecinków. Poza ty powtórzenia, powtórzenia i jeszcze raz powtórzenia. Masz na przykład dużo coś-ów.
np. cytuję: ” Przede mną coś stało. Coś od czego dzieliła mnie tylko cieniutka szyba.” i kolejny dwa zdania później : ”Poczułem że coś się zbliża, ogromne coś.”
Wiesz, ciocia Google ma internetowy słownik synonimów w swojej bazie danych- skorzystaj.
To się najbardziej rzucało mi w oczy, a na humana nie chodzę, więc oprócz tego było kilka błędów typu cos zamiast coś [Naciśnięcie Alt’u nie boli]
Poza tym, co do treści, to np. Dlaczego poparzenie nie przeszkadzało mu kiedy goryle złapały go za ręce? Dlaczego potwór zginął? One umierają od spiżu lub niebiańskiego złota ( nie jestem pewna czy tak nazywało się to złoto). Czy w stanach robi się z nich znaki drogowe? Nie, no super, poproszę o jeden 😉 Następne, dlaczego pomimo ran dobiegł tak daleko? Najpierw pędził poparzony, tu rozumiem adrenalina, ale potem po walce z gangiem i potworem? Poparzenie, uderzenie w głowę, i rana od kła [one zazwyczaj są zatrute], czy nie powinien odczuwać, bo ja wiem, zawrotów głowy od szoku i utraty krwi? Czy czegoś takiego?
Masz prosty styl, co ułatwia czytanie, choć brakowało mi opisów.
Nie myśl, że ja tylko siedzę i wytykam błędy. Ja po czterech częściach mojego opowiadania i porządnych hejtach zaczęłam pisać znośnie, a teraz jest bardzo dobrze i ciekawie, jeśli mnie poniesie, więc nastaw się, że będę czytać ciąg dalszy.
Słuchaj Raisy bo ona wie co mówi! (Cesarskie złoto i niebiański spiż :D)
Ja mam wszystkie możliwe Dys (chyba) alei tak widzę twoje błędy!!!
POWTÓRZENIA! (Był, dziecko, chimera, pies, poczułem i wiele innych!!!)
KOŃCÓWKI! (ą, ę, łą itd) u cb LEŻĄ
Ok a teraz merytoryka:
– napisałeś, że widywał różne dziwne rzeczy: gościa w hawajskiej koszuli i gościa w garniaku. – na serio?! To są takie dziwne rzeczy?! Podejrzewam że on mieszka w USA, co nie? Dziwniejsze rzeczy mogę zobaczyć na ulicy w Warszawie!
– prawie wogóle nie opisujesz uczuć!!! Musisz to poprawić, bo bez tego akcja pędzi jak Grover po burrito! Opisuj uczucia, emocje, przemyślenia, otoczenie wygląd innych i wgl!!!
Ale miałeś też fajne momenty.
Pisz dalej!!!
Dziękuje za dobra rady. Niestety z góry mówię że następna część może mieć podobne błędy. Mam nadzieje że dalsze części będą jednak nieco ciekawsze. Myślę że w 3 cz. wyjaśni się dlaczego widział tych dwóch facetów. Raisa wielkie dzięki za rade. Nie zauważyłem tego mam nadzieje że to się nie powtórzy.
ps. Chimera została pokonana włócznia o grocie z ołowiu. Włócznia roztopiła się i zalała jej wnętrzności. Stąd właśnie znak. Po prostu porównałem go do włóczni.
ps2. Pan od polaka jest spoko. To ja mam takie głupie wymysły z tymi przecinkami;]
Naprawdę w stanach robią znaki z ołowiu? Nie szkoda im go? To trochę drogi materiał, chyba, że przetapiają stare kule.
Ale powątpiewam.
Wiem że to trochę głupie, ale czemu nie?
Z tymi facetami chodzi mi o to, że w garniturze i hawajskiej koszuli nie ma nic niezwykłego. Opisz dlaczego byli dziwni
Napiszę krótko. Powiem tylko co mi się podobało, bo obiecałam nie wypisywać błędów. Fajnie mi się czytało i mnie wciągnęło. Mam nadzieję, że za niedługo napiszesz CD.
ZWOLNIJ AKCJĘ! ONA NIE BIEGNIE, ONA PĘDZI.
Nie było to ani oryginalne, ani jakoś bardzo wciągające. W tekście jest chaos, którego nie potrafisz ogarnąć. Dziwne budowy zdań, naprawdę dziwne… Nie trzymające się pozostałej części tekstu. Opko się czyta, no tak bez płynności. Widzimy, iż masz pomysł, ale nie potrafisz go dobrze ująć i pokazać w dobrym świetle. No właśnie, dlaczego nie potrafisz? Weź jakąś dobrą książkę. Otwórz ją na dowolnej stronie. Przeczytaj ją, a później porównaj z jakimś akapitem w tym opku. To pomoże Ci się poprawiać.
Poleciałeś po schemacie. Bardzo. Pobiłeś go, potraktowałeś nożem, a później zostawiłeś w ciemnym zaułku, by się wykrwawił… Trylion błędów pogłębia dyskomfort podczas czytania. W pierwszej połowie tekstu ich nie ma, bo ją sprawdzałam, ale dalej… jest masakra. CZYM KOL WIEK? W TEDY? Czymkolwiek. Wtedy. Masa ortów i literówek. Znajdź sobie betę, polecam Nożownika.
No niestety, masz toporny styl. To można wypracować, ale przed Tobą duuużo pracy.
Niektórym zdaniom w tekście kompletnie brakuje logiki.
Powtórzenia były. Polecam słownik synonimów.
Dialogi wyjątkowo sztywne i nieciekawe.
PRZED KROPKĄ, PRZECINKIEM, WYKRZYKNIKIEM, PYTAJNIKIEM, ŚREDNIKIEM, DWUKROPKIEM NIE MA SPACJI. NIE MA PRAWA JEJ TAM BYĆ!
NA KOŃCU PYTANIA/KRZYKNIĘCIA STAWIASZ JEDEN PYTAJNIK/WYKRZYKNIK. NIE WIĘCEJ! BO TO WYGLĄDA NIEESTETYCZNIE. WIDZIAŁEŚ TRYLION PYTAJNIKÓW W JAKIEJŚ KSIĄŻCE? BO JA NIE.
Interpunkcja leży i się nie podnosi. Chyba przestała oddychać.
Troszkę uczuć. On był plastikiem? Nie wydaje mi się. A wydarzenia spływają po nim, jak woda po kaczce. Jest płytki, niczym kałuża. „OCH, CHIMERA MNIE ATAKUJE. O-EM-GIE. W SUMIE CO MNIE TO OBCHODZI?”
Emmm. Popracuj nad mniej chaotycznymi opisami, naucz się budowy zdań i będzie lepiej.
Pozdrawiam.