Ja już nic nie mówię. Opko przeznaczone dla Suchej i Serigali. Seria zmierza ku końcowi. Zresztą, jak cała „Córka Ateny”. Mam zamiar ją zamknąć. Już na amen.
Chione
Moje pierwsze odczucie po przebudzeniu? Nie, nie leżałam sobie wcale pod ciepłą kołdrą, śniąc o słataśnych różoffych kucykach z tęczowymi grzywami. Nie było mi dobrze. Nie znajdowałam się w szpitalu, czekając aż lekarze skaczący wokół mnie nie zdezynfekują mi najdrobniejszego skaleczenia. W środku miałam bezdenną pustkę. Wypełniała mnie, niczym woda szklankę. Było mi z nią do twarzy. Idealnie ułożyła się wewnątrz mego ciała, dostosowując się do każdej wypustki, moszcząc się, jakby to ona mną rządziła, a nie ja nią.
Jedyne co czułam, to lodowate, przejmujące zimno, zmuszające mnie do drżenia. Trzęsłam się jak polne kwiaty na wietrze; kruche, słabe, wątłe… Bez sił, by podjąć się walki o przetrwanie – mogące z każdej chwili zostać wyrwane z ziemi, poniesione w siną dal i rzucone z całą mocą o ziemię, gdzie rozpadłyby się w pył. Czułam się słaba. Jak taki kwiat.
Tonęłam w czarnych wodach swojego umysłu. Byłam kamieniem rzuconym w odmęty rzeki, by utonął i przepadł, na zawsze zniknął wszystkim z oczu.
I nagle… BUM.
Poczułam czyjeś usta na swoich wargach. Otrzeźwiło mnie to do tego stopnia, że nawet otworzyłam oczy.
Nad sobą zobaczyłam Christiana. W oczach miał szaleństwo, kurczowo trzymał mnie za ramiona, dociskając do ziemi i robiąc mi sztuczne oddychanie. Zakrztusiłam się wodą oraz jego niezbyt apetycznym oddechem i gwałtownie wygięłam plecy w łuk.
– Puść mnie – wycharczałam.
Odskoczył jak oparzony. Przez jego twarz przewinął się cień bólu, który po chwili został zupełnie zamaskowany i ustąpił miejsca chłodnej rezerwie.
– Fajnie, że się ocknęłaś – stwierdził tylko. – Na przyszłość bądź bardziej ostrożna i nie prowokuj losu. Nie spadłabyś, gdyby nie zachciało ci się włazić na tę barierkę.
Zignorowałam go i podniosłam się z ziemi. Robiło się powoli ciemno, znajdowaliśmy się na ścieżce wydeptanej wzdłuż brzegu rzeki, do której udało mi się wpaść. Drzewa wokół straszyły, wystawiając ku mnie swe długie gałęzie. Błękit nieba ustępował granatowi. Księżyc nieśmiało wychynął zza chmur. Tak pięknie… Zadrżałam z zimna, przeklinając w duchu mokre włosy. Zatęskniłam za psującymi się suszarkami w domku Ateny, w Obozie Herosów.
Nagle oprzytomniałam.
Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na Christiana.
– Mateusz, Ponos, Ben, Kaspian… Gdzie oni są? To pułapka?!
Źrenice syna Hekate pociemniały.
– Nie ufasz mi? – spytał, robiąc krok w przód.
Cofnęłam się.
– Eris uratowała nas oboje. Ben nie żyje, Kaspian został uśpiony z powodu swojej agresywności, Ponosa postawiono przed sądem boskim. Eris musiała nas niestety opuścić, gdyż jej powierzono dostarczenie boga cierpienia na Olimp.
– A Mateusz… Gdzie on jest? – spytałam trzęsącym się głosem.
Jakieś wspomnienie w szaleństwie obijało się o ściany mojego umysłu, nie mogąc ujrzeć światła dziennego. Co się z nim stało? Gdzie jest?
Christian przysunął się jeszcze bliżej. Wyciągnął ku mnie ręce. Nagle, bez ostrzeżenia skoczył do przodu i złapał mnie wpół. Co do…
Nim zdążyłam pomyśleć, już leżałam na ziemi.
– Nie pozwolę ci, żebyś znów coś sobie zrobiła! – krzyknął syn Hekate. – On nie żyje. Ale nie, nie pozwolę ci doprowadzić do tego, by na twoich ramionach pojawiło się jeszcze więcej cięć. Rozumiesz?!
Mateusz zginął… Wszystko wróciło. Odgłos strzału, głuchy dźwięk ciała upadającego na ziemię, zapach rozpaczy i przerażenia unoszący się w powietrzu.
Poczułam, jak Christian krępuje mi ręce i delikatnie podnosi z ziemi.
– To dla twojego bezpieczeństwa – powiedział cicho. Poczułam lekkie ukłucie i pieczenie w nadgarstku. Spojrzałam w dół. Ręka syna Hekate wraz z małą, plastikową strzykawką chowała się właśnie za jego plecami. W tamtej chwili go znienawidziłam. Zapewniał mi „bezpieczeństwo” wśród snów wypełnionych koszmarami, przerażeniem i paniką. „Bezpieczeństwo” w narkotycznej mgle, z przyćmionym umysłem.
„Na co czekasz –
zaufaj chemicznej litości.”*
– Zabiję cię, Chr… – urwałam, gdyż mój język zrobił się nagle ciężki i jakby obcy…
– Robię to, bo cię kocham – powiedział ze smutkiem chłopak, patrząc jak opadają mi powieki.
***
Nie pamiętałam, co mi się śniło. Chyba po raz pierwszy w życiu.
Przebudził mnie cichy, niepewny głos wśród ciemności. Coś natarczywie powtarzał. Próbowałam go zignorować, aczkolwiek próby te schodziły na niczym. Westchnęłam zirytowana i leniwie uchyliłam jedną powiekę. Dopiero po minucie zrozumiałam, że słowa formują się w zdanie. A zdanie w sensowny przekaz.
– Ewo, przepraszam.
Ktoś trzymał mnie za rękę. Spojrzałam na obcą dłoń. Była jakby… moja. Z poobgryzanymi paznokciami, ze skórą poprzecinaną bliznami i oparzeniami.
To Mirabelle.
Poczułam na nią wściekłość. Wszystko stało się przez nią…
Gwałtownie podniosłam się z łóżka, zrywając przy tym kroplówkę ze stojaka. Igła wbiła mi się głębiej w nadgarstek, a po dłoni pociekła gorąca krew. Skrzywiłam się.
Przed sobą zobaczyłam swoje stare ciało. Tyle że wymizerowane do imentu. Cienie pod oczami, wyblakła, niczym pergamin skóra, matowe włosy… Dość!
Stanęłam prosto na nogach i starałam się nie robić wrażenia, jakbym miała zaraz upaść. Zastąpiłam Mirabelle drogę do drzwi i szłam wprost na nią. Gdy teraz sobie to przypominam, nie mam pojęcia, jakim cudem w ogóle stałam. Nogi się pode mną trzęsły i uginały. Dziewczyna cofnęła się przerażona pod ścianę.
– Nienawidzę cię! – wrzasnęłam jej prosto w twarz.
Wyszarpnęłam z dłoni igłę, która zrobiła sporą ranę na skórze i gwałtownie wyrzuciłam rękę przed siebie.
– Nienawidzę cię! – powtórzyłam. – Patrz, co mi zrobiłaś! Zabrałaś mi ciało, rodzinę, przyjaciół! Skazałaś mnie na śmierć! Odebrałaś mi wszystko, co kochałam! Jak ci nie wstyd?! Jesteś potworem!
Mirabelle spojrzała na mnie wielkimi oczyma. Czaiło się w nich zmieszanie, jednak po chwili zastąpił je spokój.
– Ale ja też chciałam być szczęśliwa – powiedziała cicho.
Spojrzałam na nią zdumiona. Tego nie wzięłam pod uwagę.
– Co ty tu w ogóle robisz? – spytałam opryskliwie.
Znajdowałyśmy się w jednym ze szpitalnych pokoi w wielkim domu.
– Christian kazał mi cię popilnować. I przeprosić – odparła spokojnym głosem.
To był mój głos.
– To źle kazał – odwarknęłam.
Było mi niedobrze. Czułam zawroty głowy, pokój wirował.
Usiadłam u stóp Mirabelle, nie będąc w stanie nawet dowlec się do łóżka. Kompletnie opadłam z sił.
– Idź po niego – jęknęłam. – Szybko!
Dziewczyna już miała się odwrócić i wyjść, gdy przypomniało mi się jeszcze coś.
– Ale najpierw przynieś mi jakąś żyletkę. Cokolwiek. Byleby miało ostre zakończenie.
*Wisława Szymborska – „Prospekt”
Przepraszam za długość, ale nie miałam siły, ani czasu na dłuższy tekst. To, co tu widzicie to efekt siedzenia w środku nocy przed komputerem, więc za jakiekolwiek błędy najmocniej przepraszam, gdyż mój mózg nie pracuje o trzeciej nad ranem, a oczy nie są w stanie wyłapać błędów.
Pozdrawiam
Chione
Bardzo mi się podobało. Szkoda mi tylko Mateusza, bo był bardzo fajny. Mam nadzieje, że niedługo napiszesz CD.
Fajne… Szkoda że takie krótkie, muszę chyba przeczytać pozostałe części.
Świetne.
Mój mózg nie umie wyłapać błędów. Wybacz ;-;
Ale bardzo mi się podoba… Choć zbytnio nie czułam uczuć ;-;
Przeczytało mi się szybko i to jest plus. Choć Ewa pokazuje się z strony takiej.. no że nie chce jej się żyć. W każdym razie czekam na więcej
Aww, żeby Ewcia wróciła do dawnej siebie!
Dzięki za dedykację.
Opowiadanie fajne, aczkolwiek poprzednia część bardziej mi się podobała. No i czekam na CD.
Naprawdę dobre. Niebiańsko dobre. Piekielnie dobre.
*Bogowie, czemu JA tak nie piszę?* XD
Bardzo mi się podobało. Uwielbiam Twoje opisy przeżyć, emocji… Ale znalazłem parę błędów! Muahahahahahahahah *morda szatana*
Po pierwsze: wypowiedzi bohaterów są czasami nienaturalne. Zbyt dużo ozdobników, zbyt wyszukane słownictwo, czasami dziwna składnia.
Po drugie: reakcja Ewy na to zdanie Mirabelle:”Ale ja też chciałam być szczęśliwa.” jest a) skrócona b) nienaturalna. To by było naturalne jeśli wzięłaby pod uwagę, że Mirabelle chce być szczęśliwa. No bo w końcu po co miałaby to zrobić, jeśli nie po to by być szczęśliwa. A jeśli zamierzałabyś już w to brnąć (xD) to powinnaś to trochę bardziej rozwinąć, wiesz, pójść w kierunku: „Myślałam tylko o sobie, a przecież jest też druga strona medalu…”. itp.
No i to na tyle, wyżyłem się, XD.
Opowiadanie strasznie mi się podoba i nie mogę się doczekać CD.
Ostatnie zdanie jest boskie <333 Ale Christian ją chyba udusi, jeśli choćby spróbuje…. . No, ale to Ewa. Ona na stówę to zrobi.
Opko czytało się fantastycznie, bardzo przyjemnie. Czekam na CD!
Jak już pisałam Ci wcześniej: opowiadanie bardzo fajne choć ciut smutne. Ale przyjemnie się czyta. Bardzo przyjemnie. Kiedy kolejna część? 😀
I bardzo dziękuję za dedykację :3
Po trochu zgadzam się z Nożownikiem o skróceniu i nienaturalności reakcji Ewy na wypowiedź Mirabelle, ale wiadomo, trzecia w nocy, mózg odmawia posłuszeństwa. 😀 Poza tym, wszystko było w porządku – może oprócz długości. 😛 Przez nią nie za bardzo wiem, co napisać w komentarzu. Może tylko znów wysławiać pod niebiosa Twoje opisy uczuć? Ale i tak powtarzałam Ci to tysiące razy. :>
Anyway, czekam na dalszą kontynuację (nieuchronnie zbliżamy się do ostatniej części, co nie?) i epilog z szekszem w samochodzie <3.