Dedykacja dla wszystkich, którzy mnie męczą, żebym to pisał. XD Pierwotnie, ta część była jakieś dwa razy dłuższa, więc uznałem, że mało komu będzie się chciało czytać takie długie (no, jak na teraźniejsze standardy RR) opko. Rozdzieliłem je na pół. Ta połowa jest gorsza, ale może komuś będzie się chciało skomentować.
Huk wybuchu był prawie tak głośny jak szkolna dyskoteka. A przynajmniej tak to odczuła Monika. Całe szczęście, że była przygotowana na ucieczkę, od kiedy stopiła pieczęć zwoju. Już wtedy wyczuła, że jakaś potężna siła drzemie w środku. Kiedy tylko zobaczyła odliczanie do wybuchu, rzuciła Czar Przenik-Ściany. Agatha też.
Cała drużyna wypadła na korytarz i od razu się przewróciła, bo potęga wybuchu poruszyła ziemią. Ściana rozsypała się w drobny mak, ale na szczęście nikt nie był ranny. Podnieśli więc głowy do góry i wstali. Widok, który ujrzeli nie sprawił, że zaczęli skakać z radości. Byli otoczeni.
Z każdej strony, oprócz tej od biblioteki, patrzyli na nich młodociani czarodzieje i ich nauczyciele. Ubrani w chitony i peplosy we wszystkie możliwe wzory i kolory, zabijali ich spojrzeniami. Oczywiście, naszyjniki uczniów lśniły. Pierwszy pocisk wystrzelił jakiś wysoki i chudy chłopak o czarnych włosach, błękitnych oczach i opalonej cerze. Żółty grot rozbił się o tarczę Moniki z głośnym brzdękiem. Zaraz dołączyli do niego wszyscy inni. Czary wszystkich barw, jasności i siły rozbijały się o podłogę, barierę, ściany, niektóre zostały użyte przez Agathę, która odbijała je ze zdwojoną siłą. Staś próbował bronić się sztyletem, ale robił to tak nieudolnie, że po chwili jego chiton zaczął go dusić, kurcząc się, a włosy stanęły dęba. Monika zdziwiła się, widząc tę nieumiejętność władania nożem, którego wcześniej używał z taką łatwością. Mimochodem odczarowała go i zasłoniła tarczą, a sama zasypała przeciwników gradem zaklęć. Wrogowie zasypiali, przeistaczali się we zwierzęta wszelkiej maści, zapalali się, wymiotowali, zastygali w bezruchu, uderzali w kolumny, zostawali związani przez łańcuchy…
Nicole broniła się dzielnie, robiąc nieskończone ilości uników i atakowała adeptów magii wszystkimi możliwymi rodzajami lodu, mrozu, szronu i śniegu. Po kolei padali na posadzkę, zamarznięci, pozbawieni zmysłów i wyczerpani walką o utrzymanie stałocieplności.
Agatha zmieniała swoich rówieśników w psy, koty, ptaki, ryby, chomiki, szczury, węże, jaszczurki, grzyby, szkło, kamień, gumę, ubrania, papier, wodę, powietrze, popiół, ogień, piach… We wszystkie możliwe rzeczy.
Ale przeciwnicy nie ustępowali, wydawało się, że jest ich coraz więcej. Brakowało tylko Aenis.
W końcu, lodowe sople, czarny mrok i złoty piorun uderzyły z impetem w ogromne okno z ruszającymi się witrażami. Szkło pękło z ogłuszającym trzaskiem, a odłamki, jakby z rozmysłem, rozleciały się w stronę uczniów Akademii. Cała czwórka wyskoczyła przez okno i opadła na śnieg. Zaczęli szaleńczo biec, zostawiając za sobą pułapki, takie jak lodowiska, kraty, kolce i latające sztylety.
Kiedy dotarli do krawędzi lasu, zwolnili trochę by nie powpadać na drzewa. Rośliny wcale nie były po ich stronie. Starały się ich złapać, wymachując czarnymi gałęziami niczym mrocznymi łapami. Nie miały jednak szans. Magiczny Ogień córki Hekate skutecznie zniechęcał je do kontaktu fizycznego. Agatha też miała swoje do powiedzenia. Transmutowała na potęgę, sprawiając, że drzewa zmieniały się w pajęczyny, mgłę lub jednodolarówki. Czysty zysk!
Doszli do granicy Akademii, wyglądającej jak szklana ściana pokryta runami ochronnymi.
– Wyjdziemy stąd- powiedziała Monika z determinacją. Zamachnęła się mieczem, a runy przygasły. Drugi cios i bariera w jednym miejscu się rozdarła, ale zaraz zaczęła się regenerować.
– Szybko!- syknęła i przebiegła przez dziurę. Po niej Nicole, Agatha i na końcu Staś. Zaczepił nogą o kawałek pola siłowego przez co poraził go prąd. Ale jego chiton był tak spalony przez zaklęcia czarodziejów, że nie było w ogóle tego widać. Prędko ruszyli, żeby uciec jak najdalej od szkoły magii. Las poza terenem Akademii nie był już zaczarowany, a przynajmniej nie w dużym stopniu, więc nie musieli się bronić. Najszybciej szła Nicole, której śnieg pod stopami dodawał sił. Nadawała tempo pozostałym.
– To co ja teraz zrobię?- zapytała Agatha.- Nie mogę wrócić tutaj, a rodziców nie mam.
– Myślałam, że się domyślisz- Monika palnęła się w czoło. Naprawdę nie sądziła, że usłyszy to pytanie
– Niby czego?- zapytała trochę nieufnie jej siostra. O co jej mogło chodzić? Nie ma gdzie iść, no chyba że…
– Że pójdziesz do Obozu Herosów, na Eliksir Moczymordy!
– Mogę?- zdziwiła się, a było to zdziwienie radosne, jakby nie spodziewała się takiego dobrodziejstwa losu.
– No pewnie, zamieszkasz z innymi dziećmi Hekate, będziesz uczyła się walczyć… I będziesz miała niezłą frajdę!- zapewniła moja przyjaciółka.- Obóz to wspaniałe miejsce.
– No to fajnie!- uśmiechnęła się nowa obozowiczka- Już się nie mogę doczekać!- wykrzyknęła w dokładnie w tej chwili, w której człekopodobny stwór wyskoczył spomiędzy drzew.
– Satyr?- zapytał Staś tak kompletnie zaskoczony, że oczy prawie wyskoczyły mu z oczodołów. Pierwszy satyr w życiu. Jeśli nigdy nie widziałeś satyra, to nigdy nie byłeś naprawdę zaskoczony. Istota miała nagi, umięśniony tors i dzięki swoim charakterystnym kozim nogom o czarnym futrze i ostrych lśniacych kopytkach była wyższa od każdego z drużyny. Jego skóra była oliwkowa, włosy atramentowe, a twarz prostokątna o ostrych rysach. Oczy barwy smoły były przerażające i dzikie niczym otchłań wypełniona niebezpiecznymi zwierzętami. W ręku dzierżył grubą maczugę.
Cios spadł na fałszywego Stasia z taką prędkością, że chyba nawet ślimak by się obronił. Jakieś żarty? On i tak ledwo się uchylił. Uderzył też sztyletem w dłoń potwora, mając przed sobą odsłonięty cały tułów. Potwór cofnął rękę, więc nóż wbił się w drewno. Satyr odepchnął go na drzewo, a później zagrał szybką melodię na organach. Gałęzie przywiazały klona do pnia.
Reszta drużyny szybko wyjęła broń. Bicz Agathy świsnął i okręcił się wokół nadgarstka trzymającego instrument. Pociągnęła, a zaczarowany przedmiot wypadł z dłoni. Satyr niepokojąco szybko skoczył do przodu, wymachując pałką. Nicole wystąpiła przed córkę Hekate i zablokowała cios ostrzem jednego sztyletu, a drugim dźgnęła go w udo. Ryknął boleśnie i ponownie uniósł maczugę. To uderzenie zostało zatrzymane przez zaklęcie Moniki. Kij zmienił się w chmarę motyli. Wymierzyła swój miecz w plecy stwora.
Tymczasem kopia mozolnie próbowała przeciąć konary. Erates jednak nie był posłuszny. Piłowanie szło okropnie. Broń ciągle ześlizgiwała się po korze i raniła dłonie Stasia. Sztylet błyskał ostrzegawczo, a potem parzył dłoń. Nie był zwyczajny. Został zaczarowany przez samą Atenę i stawał się równie inteligentny jak jego prawowity właściciel. Potrafił sam walczyć, ale prawdziwemu Stasiowi zawsze pozwalał uderzać tak jak potrafił. Na początku zadziwiły go zdolności śmiertelnika w tym kierunku. Był po prostu urodzonym nożownikiem. Oręż posłuszny był jedynie tej jedynej dłoni, która mogła z nim uczynić niezwykłe rzeczy.
W końcu nóż zlitował się i jednym mignięciem uwolnił gamonia. Tamten padł na kolana i rzucił nożem, który domyślając się, że powinien uratować przyjaciół swego pana, wbił się z głuchym pyknięciem w plecy kozłonoga. Jeden srebrny błysk i satyr rozpadł się, zmieniając się w rosiczkę. Monika na sekundę została w miejscu, trzymając szablę w pozycji gotowości do ataku. Podobnie jak Agatha i Nicole. Córka Hekate trafiłaby biczem, gdyby przeciwnik nie znikł jej sprzed nosa, a potomkini Chione dźgnęłaby lodowym nożem prosto w serce.
– Ej, ty! – wykrzyknęła z udawaną furią Monika. – On był mój, Nożu Do Masła!
Rozdeptała roślinkę ciężkim butem i siłą woli podniosła duplikat z ziemi, a następnie podała mu w ten sam sposób Eratesa.
– Nie, tylko nie w twarz!- zawołał tak realistycznie, że jego przyjaciółka zastanowiła się czy aby naprawdę się nie boi. W ogóle zachowywał się trochę ciamajdowato. I o wiele mniej inteligentnie i gadatliwie niż zwykle. Tak jakby ktoś mu wysypał z głowy połowę punktów IQ. Pomyślała, że te wszystkie wydarzenia naprawdę mocno na niego wpłynęły. Ale nawet biorąc pod uwagę to całe herosowanie- zachowywał się dziwnie.
– Przecież nie walnę cię w twarz, jeszcze by mnie rozbolała dłoń, i co wtedy?- uspokoiła go ciepłym głosem, jakby przemawiała do przestraszonego zwierzaka.
Na twarzy duplikatu odmalowała się słabo skrywana ulga. Wyklinał się w głowie, jakim to kiepskim jest aktorem. Przecież ma misję do wykonania, a jak tak dalej pójdzie, to zawiedzie. A wtedy… Zniknie. Puf!
– Tylko żartowałem- wyszczerzył się.
– Wiecie co, może jestem jakaś dziwna, ale mam taki pomysł. Może ruszymy?!- zawołała Agatha ironicznie i zaczęła drałować pomiędzy drzewami.
Reszta ruszyła za nią, jak małe kaczuszki za swoją mamą.
Magiczna atmosfera coraz bardziej zanikała, zapach ozonu się rozwiał, a drzewa znormalniały. Coraz bardziej oddalali się od Akademii. W końcu zatrzymali się na małej polance, by rozstawić obóz i choć chwilę się przespać. Każdy wyjął śpiwór i się do niego wczołgał, starając się nie przejmować odgłosami lasu i straszliwym ziąbem. Młodszą córkę Hekate męczyła jednak wizja bitwy na śnieżki i lekcji pokonywania potworów.
***
Nożownik… Kopnął go prąd i nawet go to nie obeszło? Sorry, ale coś jest z tym nie tak xD Kopnął mnie kiedyś prąd i to bolało. Staś, a nawet jego duplikat musiałby to poczuć! No chyba, że ja jestem taką idiotką, że mnie boli ;o
Na początku akcja leci trochę za szybko. Później zwalnia i jest lepiej. Bardzo mi się podobało. Masz niesamowicie lekki i wciągający styl, który zabiera czytelnika do Twojego świata. Czyta się przyjemnie i z miłym uczuciem, jakby to była książka. Potrafisz dawkować humor, ale tak żeby było go idealnie, ani za dużo, ani za mało. Tak w sam raz. Bardzo dobrze opisujesz uczucia – może nie jakoś bardzo głęboko [zamknij się, Chio, głęboki opis to depresyjny opis, on nie pisze smutnych opek, jak Ty, która tworzysz je tonami ;_;] – ale bardzo ciekawe i intrygujące czytelnika na dłuższą metę. Podoba mi się.
To je klon, on nie ma uczuć ;_; xD Tak, na serio, to faktycznie mogłem o tym napisać. Ale naprawdę nie idzie mi pisanie trzecioosobową narracją, choć musi ona być.
To je klon, on nie ma uczuć ;_; xD Tak, na serio, to faktycznie mogłem o tym napisać. Ale naprawdę nie idzie mi pisanie trzecioosobową narracją, choć musi ona być. Ale druga część jest lepsza. I bójcie się, będzie ruszoffo, XD.
Ruszoffo o.O Braciszku, ktoś Cię nie podmienił przypadkiem? 😀