Coś ostatnio mam wenę i to już druga miniaturka w tym tygodniu. Ale chyba będziecie musieli się przyzwyczaić. Tak jakby ktoś jeszcze nie ogarnął to w poniedziałek pojawiła się miniaturka z Analise, która większość z was tak wyczekiwała.
***
Kiedy zobaczyłam, Alice, zaraz po tym jak wróciła z misji, myślałam, że zwymiotuję. Jako dziecko Apollo, pomagałam w szpitalu i widziałam naprę wiele ran, ale to, co stało się z nogą, Alice, było niczym w porównaniu z resztą. Nawet nie wiem czy ta „noga” miała coś oprócz kości i spalonego mięsa. Alice, zaraz po tym jak wdrapała się na Wzgórze Herosów, padła z wyczerpania.
Chejron, pewnie nie dałby mi ją pod opiekę, ale nie miał wyjścia. Reszta mojego rodzeństwa była strasznie zajęta. Ostatnio potwory były jeszcze bardziej agresywne i zawzięte by nas zabić. Całe szczęście, że Alice była nieprzytomna. Nie zniosłabym jej krzyków i przekleństw. Załamałabym się, gdyby poprosiła mnie bym ją zabiła.
Po sześciu godzinach próby ocalenia jej nogi, poddałam się i wymusiłam na Adamie by się nią zajął. Nie dawałam już rady. Od razu skierowałam się do Wielkiego Domu z zamiarem wygarnięciu wszystkiego centaurowi.
Wpadłam jak burza do pokoju, gdzie Chejron i Pan. D grali w pokera.
– Czy ty zwariowałeś?! – Moje nagłe wtargnięcie i wrzask, lekko ich przestraszył.
– Lisa, spokojnie.
– Jak mam być spokojna, jak moja dziewczyna właśnie straciła nogę, bo wysłałeś ją na samobójczą misję do Paryża?! – Nie panowałam nad sobą. Byłam wściekła na cały ten cholerny świat. I przede wszystkim na siebie, że nie mogę pomóc Alice. Może powinnam postawić się w sytuacji Chejrona, ale nie potrafiłam. Ta cała sprawa mnie przerosła.
– Lisa, rozumiem cię. To naprawdę straszna wiadomość, ale na pewno jest jakieś wyjście. Zrozum też jest mi przykro, ale nic nie mogę na to poradzić. Przepowiednia jednoznacznie mówiła o córce Hekate a Alice jest jednym potomkiem tej bogini. – Spokojny głos Chejrona jeszcze bardziej mnie denerwował. Czy ten człowiek ma jeszcze jakieś normalne odruchy?
– Mam w dupie przepowiednie! Gdyby nie ona Alice byłaby cała i zdrowa! Czy proszę o tak wiele bogów? Chcę w miarę normalnego życia a nie jednej tragedii za drugą! Na początku w wojnie umiera mój brat, później Alice staje się kaleką a ja mam się temu w spokoju przyglądać?! Jak ty to sobie wyobrażasz?! – Nie przejmowałam się tym, że zwracam się do centaura po imieniu. W tej chwili mógłby tu być nawet sam Zeus a darłabym się tak samo głośno jak poprzednio.
Kiedy Chejron po dłuższej chwili nie odpowiedział, wyszłam, trzaskając drzwiami. Usłyszałam jeszcze jak Pan. D mówi, że mam tupet. Jedyne co było mnie stać w tej sytuacji to uniesienie kącików ust.
Kiedy biegłam z powrotem do Szpitala, nie przejmowałam się tłumem herosów zmierzających na kolację. Dla mnie było ważne zobaczenie Alice po operacji. Adam był naprę świetny w te klocki. Wierzyłam, że amputacja poszła zgodnie z planem, ale denerwowałam się. Bałam się reakcji Alice po tym jak usłyszy, co musieliśmy zrobić. Po prostu chciałam być wtedy przy niej.
***
Jej pusty wzrok ranił mnie jak nigdy. Jej słowa był przesiąknięte ironią i sarkazmem.
– Lisa… proszę…
– Alice, nie mogę tego zrobić, przepraszam. – Nie starałam się ukryć łez lecących mi po policzku. Klęczałam przy jej łóżku i słuchałam jak moja dziewczyna pragnęła śmierci.
– Lisa to jest koniec. Nas. Mojego życia. Wszystkiego.
– Nie to nieprawda! Zrozum. Musisz walczyć! Nie uciekaj! – Moje słowa do niej nie dochodziły. Nie rozumiała co to dla mnie znaczyło. – Alice, pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałaś? Alice, pamiętasz?
Był zimny poranek w Obozie Herosów. Wszyscy jeszcze spali a ja kierowałam się na Arenę. Chciałam w spokoju potrenować. Przedzierałam się przez gęstą mgłę i przeklinałam dzieci Morfeusz, które kierowały pogodą. Było już tak od ponad tygodnia.
Kiedy w końcu dotarłam na Arenę, byłam strasznie zdezorientowana. Wszędzie były poszatkowane manekiny. Po środku tego chaosu stała Alice. Kojarzyłam ją. Była córką Hekate, dołączyła do Obozu jakoś dwa miesiące temu. Na początku nie zwracałam na nią uwagi. Przeciętna uroda i brak jakiekolwiek umiejętności. Teraz jednak, kiedy zobaczyłam ją spoconą, z blond włosami wokół twarzy i z mieczem w ręku, automatycznie przestała być jedynie kolejnym herosem. Przełknęłam głośno ślinę. Bogowie, ratujcie…
– Och, przepraszam nie wiedziałam, że tu jesteś – Mój głos był nienaturalnie zachrypnięty. Weź, się w garść, Lisa!
– Nic się nie stało. I tak właśnie kończyłam. – wzruszyła leniwie ramionami.
Kiedy podeszłam do niej na tyle blisko by zobaczyć, że na jej policzku jest drobna rana, nie mogłam się powstrzymać.
– Skaleczyłaś się – rzuciłam bezmyślnie. Delikatnie przejechałam palcem po ranie. Czułam jak wzdrygnęła się na mój dotyk i wściekle zarumieniła. Zrobiłam jeszcze jeden krok. Widziałam jej wielkie zielone oczy, które patrzyły na każdy mój ruch. Widziałam jak oblizuje wargi i sama powtórzyłam ten gest.
– Czemu się czaisz, Lisa? Czemu uciekasz? – Jej pytania zaskoczyły mnie na, tyle, że przez chwile nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.
– Nie rozumiem.
Nawet nie wiem, kiedy mnie pocałowała. Myślałam, że to wszystko sen i obudzę się w własnym łóżku. Jej wargi były suche i bezlitośnie chciały dominować. Moja ręką na jej tali pojawiła się tam, niewiadomo, kiedy. Nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą. Języki walczyły o dominacje. Czułam jej rękę, która zaciskała się na moich włosach. Jej oczy tak jak moje były szeroko otwarte. Ich zieleń mnie opętała.
– Po co to wspominasz?
– Czemu mnie wtedy pocałowałaś?
– Czemu mnie nie odepchnęłaś?
– Dlaczego nie chcesz walczyć?
– Dlaczego ty to robisz za mnie?
– Bo cię kocham, Alice.
Przed ,,a” stawia się przecinek, zgubiłaś kawałek wyrazu – napisałaś ,,naprę”, a nie naprawdę.
Opowiadanie mi się podobało. Szczególnie ostatnie zdanie. Oddawało ono wszystko. Ale mogłabyś jedynie rozwinąć temat misji i tego jak ta się czuła, gdy Alice wyjeżdzała. Ale tak to świetnie.
Ostatni dialog- ubustwiam. Niby nic niezwykłego, ale jest to mega, mega, mega ;3 całość też super, ale raziła mnie w pierwszym akapicie ta próba wciśnięcia imienia. Wygladało to, jakby było na siłe :. Ale miniaturka bardzo fajowa ;p
Wreszcie yuri na RR :3 Ucieszyłam się, gdy zostawiłaś mi wczoraj komentarz o tym, że będzie taka miniaturka. Byłam taka przeszczęśliwa 😛
A teraz na poważnie – opowiadanie to naprawdę solidna robota. Język jest prosty, ale przekazujesz za jego pomocą naprawdę dużo. Fabuła też dość oryginalna. Jedna uwaga, ta intymna atmosfera mogła być bardziej dopracowana. Mogłaś oddać bardziej subtelniej ich przywiązanie – nawet nie przez słowa, a gesty i mimikę.
Dobrze oddany gniew Lisy – też byłabym wściekła, gdyby moja druga poszła na misję z dwoma nogami, a wróciła z jedną -.-
I masz plus za pionierstwo – niewiele było opek yuri na tej stronie (o ile jakieś było)
A teraz drobne błędy:
Jako dziecko Apollo, pomagałam w szpitalu i widziałam naprę wiele ran, ale to, co stało się z nogą, Alice, było niczym w porównaniu z resztą – Jako dziecko Apollo pomagałam w szpitalu i widziałam naprawdę wiele ran, ale to, co się stało z nogą Alice było niczym w porównaniu z resztą.
I to w sumie tyle.
Napisz jeszcze dużo yuri opowiadań ;P