Chciałabym zadedykować to Wenus1999, która jest w szpitalu. Ma nadzieje, że w szpitalu jest internet.
Obudził mnie skrzypienie drzwi wejściowych. Momentalnie spadłam ze starej, francuskiej, beżowej kanapy.
Salon w naszym domu był urządzony w francuskim stylu. Dwa białe fotele ustawione bo bokach kanapy w kolorze perłowym . Na wprost niej na kominku wisiał sporych rozmiarów telewizor plazmowy. Jak zwykle śmieci zakrywały prawie cały stoliczek do kawy. Leżałam na moim ukochanym bialutkim dywanie. Po przeciwnej stronie stał sosnowy stół i trzy pary (również sosnowych) krzeseł.
– Wróciłem!- oznajmił mój tata wchodząc do pokoju.
Mój ojciec jest wysokim brunetem z dziwnym kolorem oczu. Ni to żółty ni zielony. Ubrany był w swój policyjny mundurek. Uśmiechnął się do mnie ukazując równe białe uzębienie.
– No, bardzo śmieszne papo!- burknęłam w jego stronę. On znów się roześmiał
– Wiesz nasze nazwisko zobowiązuje- usprawiedliwiał się i rzucił w moją stronę list- znalazłam w skrzynce.
Kiedy poszedł do kuchni zaczęłam ostrożnie oglądać kopertę. Ktoś ładnie napisał moje imię i nazwisko :Kohlrabia Souriez. Tak nazywam się kalarepa dodatkowo mam na nazwisko: uśmiech. Uśmiechnięta Kalarepa. Ktoś ma z tym problem? Nie, to jedziemy dalej.
Okazało się, że była tam pocztówka od mojego wujka. Napisał, że przyjedzie siedemnastego października.
Otworzyłam szeroko oczy i usta. Cholibka jasna, przeczesz dziś jest siedemnasty.
– Tatooo!
– Co się stało?
– Ty wiedziałeś, że wujek Jacob przyjedzie?- zapytałam na co w odpowiedzi usłyszała prychniecie.
– Oczywiście.
– Ale że dzisiaj ?!
– Aha.
– A dlaczego ja nic o ty nie wiem.
– Zapomniałem, wybacz Pitbulu.
– O której przyjedzie?- nie zdążył odpowiedzieć bo gdzieś na stoliczku zadzwonił telefon.
Strzepnęła różnego rodzaju papierki i odkryła czarny, stacjonarny telefon
– Halo?- zapytałam.
– Rabi!!!- krzyknął głos w słuchawce prawie mnie ogłuszając
– Jeszcze nie jestem głucha Mona, możesz mówić normalnie.
-No to słuchaj, rusz się do mnie. Teraz! Już! Natychmiast!- ostatnie słowa niemal wyśpiewała.- A i mam nadzieje, że nie obudziłam cie z popołudniowej drzemki.
– Mój tata już to zrobił- odparłam- Eh, dobrze już idę.
– Miodzio. To pa.
– Na razie- pożegnałam ją wkładając kapcie.
Jakie ja mam szczęście, że mieszka trzy piętra niżej pomyślałam.
Strasznie krótkie, wiem, że to prolog ale on także powinien coś przekazywać, a tutaj tylko się dowiedziałam, że przyjeżdża wujek Jacob.
Błedy gramtyczne i stylistyczne. Już w drugiej linijce pojawia się poerwszy błąd: nie ,,obudził” tylko ,,obudziło mnie skrzypienie…”, dalej, policyjny mundurek? Chyba mundur….
I jeszcze kilka tym podobnych. Ćwicz, ćwicz, ćwicz…
Jakie ja mam szczęście, że mieszka trzy piętra niżej pomyślałam. – Jakie ja mam szczeście, że mieszka jedynie trzy piętra niżej – pomyślałam.
przeczesz – przecież
Kropka, wykrzyknik itp. są od razu po ostatnim wyrazie bez spacji.
Wszystko się dzieje szybko. Mogłabyś bardziej rozbudować i urozmaicić opisy. Przemyślenia nie gryzą, naprawdę. Możesz też dodać więcej uczuć. A prolog powinnien być tajemniczy, mhroczny, no kapujesz, no nie? Choć widząc po imieniu bohaterki (Kalarepa?! WTF?!) to chyba ma być humorystyczne opko, więc taki prolog może być. Ale nie spodobało mi się, i choć tu nic się nie działo, to szczerz, spójrzy na bazgrołki innych – czasem też jest o niczym, ale jakoś się podoba, prawda? W tym wypadku mi to do gustu nie przypadło.
Ale pisz CD – możesz spróbować zawsze zrobić z tego komedie, co nie? 😀
Lol: moja siostra też ma takie żółto-zielone oczy ;p
Ej, ja teraz zauważyłam że moja mama ma żółto-zielone oczy. A na moich brązowych w lato robią się zielone i żółte kreski. To dziwnie wygląda…
Jam mam nie wiadomo jakie oczy. Najczęsciej zielone, szare. Ale tak naprawdę to kolorowe. 😀