Callie Blake kojarzyła się wszystkim z ogromnym, czerwonym brulionem i długopisem wetkniętym za lewe ucho. Gdyby ktoś zapytał o to co chciałaby robić w przyszłości udzieliłaby tylko jednej odpowiedzi: być dziennikarką. Kochała pisać. Żyła tym i wszystko kręciło się wokół kolejnych słów zapisywanych na kartkach, skrawkach serwetek a nawet dłoni. Pisanie przychodziło jej z niezwykłą łatwością i mając wyznaczone cele chciała je jak najlepiej zrealizować.
Ta ambicja doprowadziła do stworzenia przez nią projektu, który polegał na prowadzeniu własnej „gazetki” w obozie herosów. Pojawiała się co tydzień na stolikach w stołówce i przed drzwiami każdego z domków. Każdy numer składał się z jednej kartki, na której na jednej stronie znajdywały się informacje z zeszłego tygodnia i drobne ogłoszenia a na drugiej widniał wywiad albo artykuł, który miał obejmować jakiś problem albo sensację.
Dla Callie było to nie lada wyzwanie. Nigdy nie chciała się powtarzać i zależało jej na pozytywnym odbiorze czytelników. Właśnie z tego powodu lubiła być oryginalna, szukała problemów tam gdzie ich nie było a przede wszystkim starała się wybadać czym w danej chwili zainteresowani są ludzie w jej środowisku. Jak na córkę Hermesa przystało wpychała swój zadarty, piegowaty nosek dosłownie wszędzie. Potrafiła się skradać, ukrywać i podsłuchiwać. Dzięki umiejętnościom odziedziczonym po ojcu dowiedziała się o pseudo igrzyskach olimpijskich, które zorganizowali w lesie pijani herosi wraz z Dionizosem. To miała być tajemnica i gdyby nie Callie to nigdy by to nie wyszło na jaw. Miała wiele cennych informacji i gdyby zechciała to każdego mogłaby zaszantażować.
Tym razem jednak miała przed sobą poważne wyzwanie. Wpraszając się na piżama party do dziewcząt od Afrodyty miała doskonałą okazję do podsłuchania nowych plotek. Nigdy nie lubiła babskich wieczorów ale wiedziała, że tam znajdzie odpowiedzi na nurtujące ją pytania a przede wszystkim pomysł na najnowszy artykuł z wywiadem. Gdy nad ranem wymknęła się oknem z pokoju jednej z dziewczyn oprócz subtelnego makijażu, pomalowanych paznokci i masy „uroczych” loczków na głowie miała w reszcie interesujące ją informacje.
Głównym problemem omawianym na babskim wieczorze byli oczywiście chłopcy. Dziewczęta od Afrodyty z chęcią wysłuchiwały problemów koleżanek z innych domów i udzielały im tysiąca porad. Jednym z najczęstszych pytań było: „Jak wyleczyć złamane serce”. Podczas tego jednego wieczoru Callie przeżyła szok. Nie wiedziała, że tyle dziewczyn jest beznadziejnie zakochanych i ich jedynym marzeniem jest znalezienie sposobu na odkochanie się bowiem obiekty ich westchnień były z reguły zajęte.
Jak się odkochać? Callie nie miała bladego pojęcia jak się za to zabrać ale wiedziała, że czytelnicy tego od niej oczekują. Sama nigdy nie miała sercowych problemów bo nie zajmowała się czymś tak błahym jak miłość. Od samego rana pracowała nad tym zagadnieniem. Do południa zdążyła zgromadzić masę informacji a cała strona czerwonego zeszytu zapisania była drobnym, koślawym pismem. Dzieci Afrodyty udzieliły jej całego mnóstwa porad i gdyby mogły to nie przestałyby jej ględzić nad uchem. Callie jednak nie chciała polegać tylko i wyłącznie na ich opiniach.
Denise od Ateny opowiedziała jej o naukowym podejściu do całej sprawy a Robert od Morfeusza zasnął w czasie udzielania odpowiedzi. Ludzie mieli tysiące pomysłów jednak Callie potrzebowała jeszcze jednej opinii. Właśnie w tym celu zmierzała do Amfiteatru.
Gdy dotarła pierwsze co zwróciło jej uwagę to był większy niż zazwyczaj ruch. Od razu poruszyło to w niej niepokój ponieważ to oznaczało, że w pobliżu pojawił się Louis Andrews. Lou, jak zwykli go nazywać obozowicze i Chejron, kochał sztukę i był jednym z najzdolniejszych synów Apollina. Podobno w czasach gdy był nastolatkiem i prawowitym mieszkańcem Obozu Herosów założył koło teatralne a na jego sztuki przybywali wszyscy obozowicze. Potrafił dotrzeć do każdego a w wieku około osiemnastu czy też dziewiętnastu lat zaczął pisać i wystawiać własne sztuki. Wszyscy byli pod wrażeniem jego talentu i wróżyli mu wielką przyszłość.
Teraz miał chyba coś koło dwudziestu siedmiu lat i kończył jakąś akademię artystyczną w Nowym Jorku. Nie wychylał się ze swoim talentem a pogłoski głosiły, że na swojej uczelni był bardzo popularny i ceniony w teatrze. Do Obozu Herosów zaczął przyjeżdżać ze dwa lata temu i od tamtej pory przynajmniej dwa razy do roku współpracuje z młodzieżą i wystawia z nią sztuki teatralne. Callie już raz widziała te popisy i musiała przyznać, że facet zna się na rzeczy.
Mimo wielu zalet nie mogła mu wybaczyć jednego. Zawód miłosny, który w pewnym sensie przeżyła na zawsze pozostawił ślad w jej pamięci. Spojrzała w stronę sceny po której kręcił się wśród rozszczebiotanych nastolatek. Przewróciła oczami, nie mogąc uwierzyć w głupotę dziewczyn. Co one w nim widziały? Brązowe loki i dodający uroku zarost? Gość nosił okulary, oczy miał pospolite a i najwyższym wzrostem nie mógł się poszczycić. A do tego wiecznie chodził w jednych, jasnych spodniach. Gdyby córki Afrodyty przestały do niego wzdychać i zajęłyby się jego garderobą to zyskaliby na tym wszyscy.
Callie jednak nie miała czasu zajmować się jego osobą choć musiała przyznać, że jej artykuł w pewnym sensie dotyczył Louisa. Miała jednak nadzieję, że on nie stworzy problemów i po prostu będzie mglistym wspomnieniem. Spojrzała na kamienną widownię, która przywodziła jej na myśl ogromne schody. Gdzieś po środku siedziała samotnie niewysoka dziewczyna.
Annika Hanson posiadała kręcone, ciemnoblond włosy, które sięgały łopatek i przenikliwe, szarozielone oczy. Na obozową koszulkę narzuconą miała lnianą koszulę z podwiniętymi rękawami i kapturem. Siedziała zamyślona, wpatrując się w scenę. Na kolanach leżał prawdopodobnie scenariusz. Bawiła się złotym łańcuszkiem, co chwilę wodząc malutkim serduszkiem po wargach.
Callie szybko wbiegła po kamiennych schodach i zajęła miejsce koło przyjaciółki. Znały się już od dawna, jako dziesięciolatki bawiły się razem na placu zabaw pod czujnym okiem ich rodziców. Traktowały się jak siostry i nawet gdy zostały przydzielone do różnych domków na obozie ich przyjaźń przetrwała. Annika zawsze potrafiła ją zrozumieć i wspierała w dążeniu do celu. To ona zawsze redagowała jej teksty i pomagała doprowadzić wywiady do ładu i składu.
– Czyżby nasz poeta o jednych spodniach powrócił do obozu?
Annika podskoczyła w miejscu wystraszona nagle upuszczając medalik. Uśmiechnęła się blado do przyjaciółki po czym ponownie skierowała wzrok na scenę.
– Tym razem wystawiamy sztukę o Rachel. Wyobraź sobie, że zagra ją Amanda.
– O Rachel? – Callie przypomniała sobie o ich wyroczni. Bardzo lubiła Rachel ale niby jak mogłaby powstać o niej sztuka? Nie pojmowała tego.
– Dokładnie. Louis napisał o niej sztukę na cześć jej urodzin. Mam nadzieję, że nie przewidzi tego a jak już to liczę na to, że jest dobrą aktorką bo nie będzie niespodzianki. Urodziny ma w przyszłym tygodniu i wszyscy o tym „zapomnimy” żeby na następny dzień ją zaskoczyć sztuką i przyjęciem urodzinowym.
– Ona ma urodziny? Czemu ja nic o tym nie wiem?!
– Chyba trochę za bardzo pochłonęła cię ta twoja gazetka. Nie zainteresowałaś się nawet tym, że przygotowujemy sztukę.
Callie poczuła wyrzuty sumienia. Faktycznie ostatnimi czasy nie zajmowała się swoją przyjaciółką i szukała nowych sensacji. Miała nawał pracy i nawet przez myśl jej nie przeszło, że życie kogoś z jej najbliższego otoczenia może w jakiś sposób się zmienić. Wiedziała, że powinna wspierać Annikę.
– Przepraszam – wybąkała, sięgając za lewe ucho po długopis. – Zrobisz coś dla mnie?
– No jasne. O co chodzi?
– Jak się odkochać? To temat przewodni nowego numeru. Kto jak kto ale ty chyba znasz na to chyba całkiem niezłe sposoby.
Callie próbowała żartować choć wiedziała, że to pytanie mogło zaboleć jej przyjaciółkę. Annika nie miała szczęścia w miłości. Przez długi czas podobał jej się Michael od Aresa, potem Jonathan od Nike aż w końcu trafiło na Christoffera od Demeter. Choć te zawody miłosne niewątpliwie bolały to w porównaniu z tym co wydarzyło się ostatnio było małym pryszczem. Trzy miesiące temu pojawił się Louis. Callie już wcześniej miała z nim do czynienia i choć uważała, że w pewnym sensie jest przystojny i niezwykły to nie zawrócił jej w głowie. Przywykła do jego obecności i fantastycznych sztuk. Annika jednak często odwiedzała rodzinę w Nowym Jorku i jakimś dziwnym sposobem nigdy nie trafiła na tego syna Apolla. Niektórym wydawało się to dziwne i zabawne bowiem i ona była w pewnym sensie zainteresowana teatrem i brała czynny udział w różnych sztukach. Często recytowała wiersze i odgrywała rozmaite role. Ludzie z ich kółka zawsze żartowali, że Louis i Annika nie mogą na siebie trafić. Nawet Callie uważała to w pewnym sensie na zabawne aż do czasu ich spotkania. Nie spodziewała się, że jej przyjaciółka się zakocha.
Na początku zdawało się to być zwykłym, głupim zauroczeniem. Annika nie traktowała tego poważnie a i często zdarzało jej się krytykować Louisa czy nawet odzywać do niego dość bezczelnie. Nikt oprócz Callie nie zorientował się, że to była przykrywka. W czasie tych trzech tygodni przygotowań kiedy to Louis wpadał do obozu o różnych porach Annika przeżyła pełną huśtawkę nastrojów. Mocno ją to wyniszczyło a gdy zniknął po raz kolejny na nie wiadomo ile wszystko się pogorszyło. To, że on był gdzieś w pobliżu było dla niej tak naturalne, że nie potrafiła poradzić sobie z tym, że go nagle zabrakło. Przez długi czas chodziła przybita, złościła się na wszystko i wszystkich i straciła całą swą radość życia. Dla Callie to był najgorszy okres ich przyjaźni. Nie potrafiła pomóc przyjaciółce i miała ochotę po prostu skopać tyłek Andrewsowi.
Na szczęście kryzys przeminął całkowicie około półtora miesiąca temu. Annika wróciła z domu pełna pozytywnej energii i znów przypominała siebie sprzed czasów Louisa. Udzielała się w teatrze jednak podchodziła do tego ze znacznym dystansem co niestety odbijało się na aktorach. Była świetnym strategiem i bez jej dogłębnego zaangażowania ciężko było odnaleźć się obozowiczom. Nie było tego dowódcy jakim była córka Ateny.
– Odkochać? To chyba zależy od człowieka – odpowiedziała po dłuższej chwili Annika. – Niektórzy odkochują się w jednej chwili. Po prostu w obiekcie westchnień pojawia się jakaś rysa nie do przeskoczenia.
– To całkiem niegłupie.
– Niektórzy nie są stali w uczuciach i gdy znajdą kogoś lepszego to odkochują się z jednej osoby i zakochują w drugiej. Idealnym przykładem jest Angelique. Ona ma tak chyba raz na tydzień.
Callie uśmiechnęła się na wspomnienie pyskatej koleżanki z domu Afrodyty. Szybko zapisała kolejne informacje w swoim zeszycie.
– Wydaje mi się, że zauroczenie może także minąć z czasem. Gdy ludzie się nie spotykają to uczucie zanika, usypia – Annika spojrzała na przyjaciółkę. Ponownie odruchowo sięgnęła po złote serduszko.
– Dobra! To teraz może scena z przepowiednią!
Na widowni świetnie było słychać głos Louisa, który stał na środku sceny i rozglądał się dookoła. W końcu jego wzrok zatrzymał się na Annice. Callie spojrzała na przyjaciółkę, która powoli podniosła się ze swojego miejsca i zeszła na dół. Już po chwili stała pomiędzy aktorami.
Callie zamknęła zeszyt po czym oparła głowę na dłoniach. Annika, która zawsze znała na pamięć swoje teksty tym razem zaczynała mówić po czym się zacinała. Nie był to dobry znak. Nagle na myśl przyszły jej słowa, że zauroczenie może zostać uśpione. Ale co jeżeli się obudzi?
Bardzo mi się podobało, ciekawe. Choć masz nieco problemy z interpunkcją – przed a, bo itp. Stawiamy przecinek. Ale pomysł fajny, a słowa Anniki były najbardziej trafne – jeśli nie widzisz tej osoby, w której jesteś zauroczony (nie chodzi mi o zakochanie, ale o zauroczenie), to to znika. Opko fajne, masz lekki, miły styl. Z najwyższą przyjemnością przeczytam CD.
„Gdy dotarła pierwsze co zwróciło jej uwagę to był większy niż zazwyczaj ruch.” – może „Gdy dotarła, pierwszą rzeczą, jaka zwróciła jej uwagę był większy niż zazwyczaj ruch.” brzmiałoby nieco lepiej?
Z czystym sercem mogę stwierdzić, że jest to jedno z lepszych opowiadań, jakie ostatnio pojawiają się na blogu. Szczególnie podoba mi się w Twoim stylu pisania rozbudowywanie zdań – są bardzo złożone i każde czyta się z inną tonacją, przez co w tekście zachowany został pewien rytm, ułatwiajający czytelnikowi przyjemne przeskakiwanie z jednej wypowiedzi na drugą. Poza tym, potrafisz również pochwalić się słownictwem, i to nierzadko. 😀 Kolejną cechą opowiadania, która wzbudziła we mnie pozytywne odczucia, jest ciekawa bohaterka – a przynajmniej dla mnie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mogłam utożsamić się z postacią – też mam wielkiego bzika na punkcie pisania i pracuję w redakcji gazetki szkolnej, więc mniej więcej wiem, jaka to ogromna odpowiedzialność i harówa (ale za to ile daje radości!). 😉
Jeśli chodzi o błędy, to nie wyłapałam niczego oprócz wymienionego powyżej zdania i, jak już wspomniała carmel, interpunkcji. Często brakuje przecinków w niektórych miejscach, najbardziej gubisz się we wtrąceniach. Ale głowa do góry, ja też miałam ten problem, aż w końcu, po pewnym czasie, nauczyłam się poprawnie wszystko wstawiać i podejrzewam, że z Tobą będzie podobnie. A jeżeli nie jesteś czegoś pewna, zawsze możesz poprosić kogoś o pomoc lub chociażby napisać do mnie na e-mail (risana8964@gmail.com), z wielką chęcią przeczytam Twoje „przedpremierowe” teksty! 😉
Co powiedzieć na koniec? Chyba tylko jakże dobrze znane nam zdanie, którego na tym blogu nie używałam od ponad półtora roku (nie licząc prac Chione) – z niecierpliwością czekam na CD!
Opowiadanie bardzo dobre, ale znajduje się tam parę błędów stylistycznych i ortograficznych (ort. – np. wreszcie napisane osobno). Masz dość duży zasób słów co jest bardzo przydatne, szczególnie wtedy, gdy chce się pisać ciekawie i bez powtórzeń. Z niecierpliwością oczekuję na CD.
Bardzo podoba mi sie pomysl opowiadania,dlatego nie bede doszukiwac sie bledow ;D
Lubie Callie. Jest… Fajna xD
Pisz szybko kolejna czesc!