Sorki za jakiekolwiek błędy, no wiecie, bycie dyslektyczką jednak coś znaczy. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Mój prolog, który wysłałam pod wpływem impulsu był beznadziejny, ale to jest całkowicie inna historia. Zastosowałam się do rad i mam nadzieję, że mi wyszło. Dziękuje wszystkim, którzy to przeczytają i skomentują. Przyjmuję do wiadomości wszystkie uwagi i oceny. Życzę miłego czytania.
P.S. Dedykacja dla Piper77 i wszystkich czytających :).
Boska Rodzina
„ Imagine Dragons – Round & Round ” – właśnie tej piosenki słuchała Sam jadąc samochodem. Lubiła tą piosenkę, uważała że pasuje do niej. Właśnie jechała do Nowego Jorku – jej nowego domu. Nie chciała tam jechać, ale nie miała wyboru. Jej matka – architekt – dostała nową bardzo dobrą ofertę pracy. Mama Sam nazywała się Elizabeth Ferbey. Była to drobnej postury trzydziesto-siedmio letnia kobieta. Miała jasną cerę, długie blond włosy, które na końcach się lekko kręciły. Oczy były koloru niebieskiego z nutą zielonego. Jak na swój wiek wyglądała bardzo młodo. Sam często się zastanawiała jak to możliwe, że ona jest jej córką. Były tak bardzo różne od siebie. Sam obecnie miała siedemnaście lat. Była silnej postury, wręcz emanowała siłą. Miała oliwkową karnacje, proste brązowe włosy sięgające do ramion i brązowe oczy. Zawsze kiedy spojrzała na matkę, zazdrościła jej urody. Prawie nigdy nie miała mocnego makijażu, a i tak wyglądała przepięknie. Sam taka nie była. Nie dbała zbytnio o swój wygląd. Często się zastanawiała jak wygląda jej ojciec. Nigdy go nie spotkała. Kiedy spytała o niego mamę, ona stwierdziła jedynie że był to przelotni romans i tyle.
Sam nie chciała mieszkać w Nowym Jorku, no może i chciała, ale się bała. Miała ADHD i dużą dysleksje, więc nie najlepiej szło jej w szkole. Często wdawała się w bójki, ale zawsze umiała przy tym zachować umiar, aby nikogo nie zabić (przypadkiem). Matce Sam nie przeszkadzało to jak zachowuje się jej córka, iż doskonale wiedziała kim jest jej ojciec, no i, że i tak jej nie powstrzyma od kłopotów, ponieważ sama kiedyś takie miała.
Właśnie Elizabeth wjeżdżała do Nowego Jorku. Sam nie powstrzymała się od spojrzenia na to wielkie miasto. Zadziwiało je. Te wielkie, szklane budynki i wąskie uliczki. Matka dziewczyny, tak jak i córka podziwiała. Na początku nie umiała się tu odnaleźć, ale po paru spojrzeniom na mapę mniej więcej wiedziała jak dojechać do ich „ nowego domu ”. Matka także na początku nie chciała się przeprowadzać, ale zrobiła to głównie dla córki, ale na razie nie mogła jej tego wytłumaczyć, bo i tak by jej nie uwierzyła.
Sam wiedziała że będą mieszkać na obrzeżach miasta. Osiedle zbudowane z domków jedno-rodzinnych. Pełno rodzin, dzieci ganiających się po ulicy. Takie wesołe osiedle. Kiedy wjeżdżały, nie sądziła, że się tu odnajdzie. Bała się, że nikt jej nie zaakceptuje w nowym mieście, nowej szkole. Jednak obawy zniknęły kiedy zobaczyła „ Dom jej marzeń ”.
Był on nie zadurzy, jedno-parterowy, taki w sam raz. Z zewnątrz ściany były koloru jasnego błękitu. Miał duże okna i białe framugi. Przed domkiem znajdował się przepiękny ogród pełen kwiatów i krzaczków różanych oraz mała fontanna z białego marmuru przedstawiającą małego kupidynka. Został on przedstawiony jako mały chłopiec ze szmatką na biodrach. W rękach miał naciągnięty łuk ze strzałą, u której grot był w kształcie serduszka. Dziewczyna czuła radość i szczęście. Uśmiech sam pojawił się na jej twarzy. W oczach pokazały się iskierki radości. Jednak czar prysł, kiedy pomyślała, że to nie ich dom, chociaż wcale nie była taka pewna.
Dopiero, kiedy spojrzała na matkę zauważyła jak się uśmiecha. I już wtedy wiedziała, że to jednak ich dom. Obie były zachwycone. Nagle Elizabeth zatrzymała się przed furtką. Wyszła z samochodu i zawołała córkę żeby wyszła i dołączyła do niej. Sam wykonała prośbę i podeszła do matki. Obie stanęły patrząc się na ich Nowy Dom.
Po chwili zaczęły wnosić rzeczy do środka. W środku było ciepło i potulnie. Cały wystrój był utrzymany w kolorach brązu, beżu i żółtego. Salon był duży i przestronny. Ściany były koloru jasnego beżu. Meble były zrobione z brązowej skóry. Głównym elementem był biały kominek wokół, którego były postawiane fotele, kanapa i niewielki stolik na kawę. Kuchnia była biała z ciemno-brązowymi, drewnianymi meblami. Po prawej stronie były meble z kuchenką i innymi sprzętami kuchennymi, a na lewo było wielkie okno, przy którym stał niewielki stolik i dwa krzesełka.
Sam patrząc na to wszystko rzuciła się matce na szyje :
– Dziękuje, dziękuje, dziękuje.
– Ależ nie ma sprawy. Cieszę się że ci się tak podoba.
Sam od razu pokochała wnętrze domu. Wszystko się jej zgadzało. Każdy najmniejszy dedal pasował do całej reszt co dawało efekt bardzo dobrze urządzonego domu.
Dziewczyna w końcu weszła do swojego pokoju. Był on średniej wielkości. Zmieściło się tam pojedyncze łóżko, biurko, szafa, szafeczka nocna i włochaty dywan, ale i tak zostało trochę miejsca. Idealnie aby zmieściło się tam jeszcze jedno łóżko lub materac. Meble były białe co dodawało trochę światła, do wnętrza. Pokój był pomalowany na czerwono. Kochała ten kolor i zawsze się przy nim uspokajała.
***
Wieczorem Sam została sama w domu. Jej mama musiała jechać do biura coś załatwić, co oznaczało że wróci późno. Swoje rzeczy już uporządkowała, wiec zajęła się resztą kartonów. Po otwarciu pierwszego bardzo się zdziwiła. Na wierzchu leżał album ze zdjęciami – ale w tym rzecz, że ona nigdy wcześniej go nie widziała. Z ciekawości otworzyła go. Gdy zobaczyła co tam jest stłumiła szloch. Na zdjęciu była jej matka w wieku, gdzieś tak dwadzieścia lat, a obok niej stał wysoki mężczyzna, który był identyczny jak ona sama. Ta sama karnacja, włosy, oczy. Nie mogła w to uwierzyć. Podświadomie wiedziała, że to jej ojciec. Była w takim szoku, że nie była w stanie cokolwiek powiedzieć. Po chwili, kiedy otrzeźwiała zamknęła album i schowała go do kartonu. Nie miała ochoty rozpakowywać więcej. Bała się zobaczyć co jeszcze ukrywa przed nią matka, a tym bardziej porozmawiać z nią. Uznała że to zrobi ale jeszcze nie teraz, poczeka z tym.
***
Następnego dnia Sam wybierała się do nowej szkoły. Zbytnio się tym nie przejmowała. Wstała rano, wyszykowała się i udała się do szkoły. W szkole, jak to w szkole. Nudno i bez sensu.
Kiedy zaś wracała do szkoły zauważyła coś dziwnego. Tak jakby faceta z jednym okiem. Próbowała mu się przyjrzeć, ale nie zdążyła, bo po chwili już go nie było. W duchu powiedziała sobie: „ Nie świruj, na pewno się przewidziałaś. To nie możliwe. ” Kiedy już dochodziła do domu usłyszała jakiś szelest dochodzący zza wielkiego krzaka. Na początku się tym nie przejęła, ale szelest stawał się coraz głośniejszy. W końcu Sam podeszła, aby zobaczyć co tam jest. Kiedy tam zajrzała krzyknęła ze strachu. Leżał tam chłopak. Był nie przytomny (przynajmniej tak sądziła). Nie zauważyła nikogo w pobliżu, dlatego jakimś cudem zaniosła go do domu. Tam go opatrzyła i nałożyła zimny okład na głowę. Chwile mu się przypatrywała. Był wysoki, miał ciemne kręcone włosy i elfie rysy twarzy, a na biodrach nosił pas, jak mechanik. Ubrany był w koszulkę, długie granatowe jeansy i adidasy.
Po chwili zaczął się bardzo wiercić. Dopiero wtedy Sam się zorientowała, że on się budzi. Na początku nie wiedziała co robić, ale wzięła trzy głębokie wdechy i się uspokoiła. Z spokojem podeszła i usiadła koło chłopaka i obserwowała jak się budzi.
Długo przewracał się z boku na bok. W końcu obudził się mówiąc:
– Gdzie ja do cholery jestem ?
-Yyy… Przepraszam wszystko w porządku ? Boli cię coś ? – zapytała z troską w głosie.
– No nie. Nic mnie nie boli, ale gdzie ja jestem ? Kim ty jesteś ? Co ja w ogóle tutaj robię?
-No… Przyniosłam cię tutaj i opatrzyłam. Z tego co pamiętam to leżałeś w krzakach. A tak przy okazji nazywam się Sam. Sam Ferbey. A aktualnie znajdujesz się w moim domu. – powiedziała mu w pełnym spokoju, próbując go nie przestraszyć sobą.
-Ok., dzięki za wszystko. Wiesz co ja już będę leciał. Mam cos ważnego do załatwienia.
-Ej… To nie ładnie tak.
-Co nie ładnie. Przecież podziękowałem i w ogóle. Co jeszcze ode mnie chcesz, hę ?
-Chce wiedzieć jak się nazywasz ? I gdzie się tak spieszysz ? – powiedziała to takim stanowczym tonem że chłopak uległ i powiedział.
-Nazywam się Leo Valdez. I nie mogę Ci powiedzieć gdzie idę. Sorki.
Mówiąc to wstał z kanapy, ale zaraz się zachwiał. Na szczęście Sam w samą porę uchroniła go przed bolesnym upadkiem. Pomogła mu usiąść i podała mu szklankę z zimną wodą. Przyglądała mu się chwile. Sama nie wiedziała czemu, ale intrygował ją ten chłopak. Chciała wiedzieć o nim wszystko. Ale wiedziała że to nie możliwe. Chyba że…
-Mam pomysł. Iż na razie jesteś w kiepskim stanie zostaniesz u mnie parę dni, a jak już lepiej się poczujesz będziesz mógł iść sobie gdzie zechcesz. Zgoda ?
Leo spojrzał na nią wzrokiem mówiącym „ Serio, naprawdę chcesz tak ryzykować ? ”. Jednak Sam nie odpuściła. Ona nigdy nie odpuszcza, dlatego pakuje się w kłopoty. W końcu Leo się zgodził.
***
Sam zadzwoniła do matki, której oczywiście nie było w domu, bo pracowała. Wyjaśniła jej całą sytuacje. Oczywiście się zgodziła. Dziewczyna pełna szczęścia przyszykowała miejsce do spania dla chłopaka. Dała materac do swojego pokoju. Przyniosła świeżą pościel i uszykowała prowizoryczne łóżko. Leo w tym czasie „ jakimś cudem ” dał radę dojść do łazienki i się wyszorować. Sam dała mu jakąś parę chłopięcych majtek, które nie wiadomo skąd się znalazły w drodze do łazienki.
Wieczorem przyszykowała kolacje. Nic specjalnego – najzwyklejsze kanapki. Pomyślała, że Leo jest głodny no i ona sama była. Z wielkim apetytem zjedli kolacje i położyli się spać. Noc była ciepła i przyjemna.
W nocy Sam poczuła jakiś smród. Kiedy się obudziła zauważyła jak pali się materac, kołdra, poduszka, ale co najdziwniejsze Leo nadal spał nie zdajając sobie z tego sprawy, że się pali. Oczywiście Sam akurat w takim momencie musiała spanikować i zaczęła krzyczeć:
-Leo ! Leo ! Obudź się ! Ty się palisz !
Po chwili Leo zorientował się co się dzieje. Od razu wstał i jakimś magicznym sposobem ugasił płomienie. To wyglądało jakby zbierał energie przy tym jak gasił pożar. Kiedy ognia już nie było spojrzał na Sam wzrokiem mówiącym „ Przepraszam. Niechciałem żeby tak wyszło. Naprawdę mi przykro. ” Sam widząc to od razu powiedziała:
-Nie martw się. Nic się takiego nie stało. Ważne że ty jesteś cały.
-Dzięki, ale nie mogę tu dłużej zostać. Bo właśnie dzieją się takie rzeczy. Coś zaczyna iść nie tak.
Z tymi słowami usiadł na moim łóżku chowając twarz w dłoniach.
Dziewczyna nie wiedziała jak go pocieszyć. Nagle on zaczął mówić:
-Jesteś dla mnie taka dobra, a ja o mało co nie spaliłem Ciebie i ten dom. Dlatego musze odejść. Jak najdalej, aby nie zrobić czegoś, czego bym żałował.
Z tymi słowami Sam zatkało nie wiedziała co robić, co powiedzieć, aby go jak najdłużej przetrzymać. Po chwili zauważyła jak Leo przechyla się mimo woli do przodu. Zemdlał. Pomyślała, że to pod wpływem emocji i adrenaliny. To było dla niego stanowczo za dużo wrażeń. Zaniosła go na kanapę, przykryła kocem i czekała, aż się ocknie. Przy okazji sprawdziła czy nie ma gorączki. Jak dotknęła jego czoła, aż się oparzyła. Poleciała zatem do kuchni po leki aby stłumić gorączkę. Podała mu leki i za jakieś pół godziny zauważyła, że już jest lepiej. Nie miał dreszczy no i najważniejsze gorączka ewidentnie zmalała. Teraz przynajmniej wiedziała że tak szybko nie pójdzie sobie, będąc chorym. Sama nie zauważyła, kiedy zasnęła w fotelu.
Jak już wcześniej pisałam uwielbiam twoje pomysły Opko super
„Była silnej postury, wręcz emanowała siłą” – powtórzenie.
Przed jak jest przecinek- ” to jak zachowuje się jej córka”
Zadziwiało JĄ, a nie JE.
Po paru SPOJRZENIACH na mapę.
Nie za DUŻY.
Powtórzenie wyszła…
DziękujĘ.
Przed „że” oraz „aby” przecinek.
Do całej resztY.
Powtórzenie „był” przy opisie pokoju Sam.
Powtórzenia „szkoły”.
Powtórzenie „tam”.
Nie będę więcej wypisywać, bo chyba wiesz o co chodzi 😉
Generalnie dużo powtórzeń. Poćwicz też interpunkcję.
Opisy są dobre, trzymaj tak dalej. Podobał mi się szczególnie początek
LEOŚ! Nieźle, robi się ciekawie.
Pisz cd, a ja go będę z niecierpliwością wyczekiwać 😀
Corka Aresa? Slabo sie w nia wczulas. Wydaje sie zbyt delikatna ;D
Zaciekawiłaś mnie, czekam na CD. Błędy już zostały wymienione, więc ja ich pisać nie będę. Ogółem fajne opko się zapowiada
Mnóstwo błędów typu: tą piosenkę, braku przecinków.
Opowiadanie jakoś mnie nie zaciekawiło.
Dużo powtórzeń. Kłania się słownik synonimów. Reszte błędów napisała Pipes.
Zabrakło mi samego charakteru Leona – on był zwariowany i pełny energi. I ciekawski. Oczywiście, niektóre części ciała mogły go boleć, ale cóż Leo i tak by miał tysiać pomysłów.
Brakuje mi przemyśleń. Opisy są, dzięki temu tak tego nie widać, ale i tak ich nie ma.
Opowiadanie w porównaniu, z niektórymi rzeczami jakie tu czatałam jest dobre. Ale nie jakieś super i jeszcze mus
* jeszcze musisz poćwiczyć nad stylem.
Ten tablet naprawdę mnie wkurza!
Bardzo dużo powtórzeń, kiedy będziesz pisała kolejny rozdział otwórz sobie internetowy słownik synonimów, chyba, że masz książkiwą wersję, to z pewnością Ci pomoże unikać tych samych słów, a i tekst będzie się lepiej czytało. Osobiście na miejscu Sam zadzwoniłabym po pogotowie, gdybym zauważyła jak ktoś mdleje, albo ma wysoką gorączkę, w szczególności gdybym nie znała tej osoby.
Nie zauważyłam w tym opowiadaniu nic szczególnego, przeczytałam, bo przeczytałam, ale nie wywołało to we mnie żadnych emocji.
Pisz dużo i często, nie poddawaj się, a z pewnością się polepszysz.