Witajcie. Po pierwsze stwierdziłam, że znowu przynajmniej 5 osób ma skomentować. Jestem okrutna, ale trudno, takie życie. Po drugie prawdopodobnie znowu jest za dużo opisów, za mało emocji i zbyt mało „odczuć dotykowych”. Próbowałam, ale chyba nie umiem pisać inaczej. Jeszcze jedna rzecz. Komputerze, jeśli znowu mi coś zrobisz z tą czcionką, to ci coś zrobię!
Miłego czytania!
Powitanie
Obudziłam się leżąc na czymś mięciutkim. Zastanowiłam się, czy to już koniec? Po chwili doszłam do wniosku, że nie, moje ciało za bardzo bolało. Czyli jednak żyłam. Była to dobra wiadomość, jednak wzbudziła we mnie niepokój. Gdzie ja jestem? Jak się tu znalazłam? Nie byłam w swoim domu, tam pachniało inaczej. Cynamonem, którym mama uwielbiała doprawiać każdą potrawę, jej perfumami, kwiatkami stojącymi na parapecie. Tutaj czuć było tylko zapach mięsa z grilla. Żaden z moich sąsiadów nie miał grilla, przypomniałam sobie. W powietrzu nie było też czuć zapachu szpitala. Znajdowałam się w obcym miejscu. Tylko co ja tu robiłam, skoro mieszkam tuż obok? Gdyby mnie znaleźli powinni mnie tam zanieść. Odpowiedź pojawiła się błyskawicznie, była jasna i dawała odpowiedź na wszystkie pytania. Porwano mnie. Kiedy byłam nieprzytomna zabrano mnie i gdzieś wywieziono. Tajemniczy napastnik miał zadanie mnie porwać. Musiał chyba przebywać tu jednak bardzo dawno, ponieważ, na szczęście, nie było czuć jego powalającego smrodu. Musiał chyba z rok nie brać prysznica. Zastanowiłam się. Po co oni mogli mnie porwać? Nie miałam żadnych wrogów, moja matka, o ile wiedziałam, też nie. Może chodziło o okup? Ale nie byłyśmy przecież wyjątkowo bogate, miałyśmy tyle pieniędzy, co zwyczajna amerykańska rodzina. Więc dlaczego ja?
Starałam się uspokoić szybko bijące mi serce. Choć byłam przerażona, nie chciałam wpadać w panikę. Leżałam godzinę pogrążona w takich ponurych rozmyślaniach. Gdybym mogła chociaż skulić się w kłębek, od razu poczułabym się bezpieczniej. Niestety przy nawet najmniejszym ruchu, moje ciało aż wyło z bólu, więc zaniechałam dalszych prób.
Spróbowałam wychwycić jakieś dźwięki, które mogłyby mi podpowiedzieć, gdzie się znajduję. Słyszałam głosy młodych osób za oknem, śmiechy. Niestety nie mogłam wychwycić słów.
Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. Do pokoju weszła jakaś młoda osoba, chyba dziewczyna. Przeszła kilka kroków, po czym stanęła przy moim łóżku.
– Gdzie ja jestem? – spytałam.
Dziewczyna drgnęła, pewnie myślała, że jeszcze śpię. Otworzyłam oczy.
– Jesteś w Obozie Herosów – odparła, a widząc, że ta nazwa nic mi nie mówi, dodała – To jest takie miejsce dla osób o szczególnych zdolnościach.
Chyba naprawdę oszalałam! Co tutaj się dzieje? Byłam naprawdę zdezorientowana. Mieliby mnie porywać, by przenieść do jakiegoś obozu? Nonsens.
– Czemu miałabym ci uwierzyć? – zapytałam.
Cisza. Dziewczyna widocznie nie była przygotowana na takie pytanie.
– Noo… – odparła po chwili – po pierwsze możesz wyjrzeć przez okno i zobaczyć mecz siatkówki… po drugie mam na sobie, jak widzisz, koszulkę z napisem” Obóz Herosów”…
Chwila… jak widzę? Czy ta dziewczyna nie wie, że jestem ślepa? Skoro mnie porwali, powinni zauważyć takie rzeczy, choćby po samym powrocie ze szkoły. Chyba, że mnie nie porwali… wtedy to ma sens. Ale skoro mnie nie porwali to…
– Co ja tutaj robię? – dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że ostatnie pytanie wypowiedziałam na głos.
– Wczoraj znaleźliśmy cię ranną i zabraliśmy tutaj – wyjaśniła dziewczyna. – Strasznie się baliśmy, myśleliśmy, że już po tobie. Ale nic poważnego się nie stało – dodała uspokajająco – tylko…
– Tylko co? – spytałam zirytowana, że przerwała w takim momencie. – I co to za miejsce?!
– Pamiętasz greckich bogów? Zeusa, Herę i tak dalej.
Kiwnęłam głową dalej nie wiedząc, co to ma ze mną wspólnego.
– Oni naprawdę istnieją, żyją we współczesnym świecie.
Teraz to byłam pewna, że wylądowałam w jakimś wariatkowie. To, co mówiła ta dziewczyna, nie było normalne.
– Wiesz, we wszystkich tych mitach, bogowie często się zakochiwali i mieli dzieci ze śmiertelnikami – kontynuowała – to znaczy, ze zwykłymi ludźmi. Te dzieci, czyli półbogowie i herosi, to właśnie my.
Zabierzcie mnie od tej wariatki! Starałam się uspokoić. Może po prostu leżę nieprzytomna w trawie i mam halucynacje. Tak, to na pewno to, to musi być to.
Dziewczyna zamilkła. Pewnie zobaczyła moje wytrzeszczone oczy, zdziwienie malujące się na mojej twarzy i uznała, że nie wierzę w jej brednie.
– Posłuchaj, czy nigdy nie zdarzyło ci się coś dziwnego? – spytała. – Coś, co widziałaś, ale inni mówili ci, że tego nie ma?
Zaprzeczyłam. Moje życie zawsze było normalne, przynajmniej do tego czasu.
– I nie zdziwił cię ten potwór, który cię zaatakował?
– Co to było? – spytałam niepewnie.
– Nie wiem. –zdziwiła się dziewczyna– Myślałam, że ty wiesz. W końcu to ciebie zranił.
– Zaszedł mnie od tyłu. – odpowiedziałam, jakby to wszystko wyjaśniało.
Zastanawiacie się pewnie, czemu nie powiedziałam, że jestem niewidoma? Odpowiedź była bardzo prosta: ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać, kiedy się o tym dowiadują. Zaczynają albo ignorować ten fakt, albo traktować mnie jak czterolatkę, która nie umie sama zawiązać butów. Chciałam zobaczyć jak to jest być zwyczajną nastolatką. Choć… według tego, co mówi ta dziewczyna nie jestem zwyczajna, tylko wyjątkowa. Nie żebym jej wierzyła, co to, to nie. Córka greckiego boga? To brzmiało zbyt nieprawdopodobnie.
– Czemu to…coś mnie zaatakowało? – spytałam
– Jesteś herosem – wyjaśniła dziewczyna – Potwory zawsze będą próbowały cię zabić. Przyciąga je twój zapach, ale nie martw się, tutaj nic ci nie grozi. One nie mogą się tu dostać. – Pokazać ci obóz? – spytała po chwili.
Chciałam wytłumaczyć jej, że wszystko strasznie mnie boli i nie mogę się ruszyć, po czym nagle odkryłam, że ciało mnie już nie boli. Niepewnie ruszyłam ręką. Rzeczywiście, ból zniknął.
– To ambrozja – rzekła dziewczyna, choć miałam wrażenie, że była tak samo zdziwiona, jak ja.
Powoli wstałam z łóżka. Dziewczyna ruszyła w stronę drzwi.
– Zaczekaj – zawołałam. – Jest jeden problem, ja nic nie widzę.
– Przepraszam, nie wiedziałam – powiedziała dziewczyna. Poczułam się głupio, powinnam jej powiedzieć o tym wcześniej. – Potwór cię tak załatwił? – spytała z troską w głosie.
– Nie… ja mam tak od urodzenia – odparłam, rumieniąc się. Czy ta dziewczyna naprawdę musi wszystko utrudniać?
– To może poprowadzę cię za rękę? – zapytała niepewnie, a ja kiwnęłam głową.
– Jak się nazywasz? – spytałam po chwili, by zmienić temat.
– Jestem Annabeth Chase.
– A ja nazywam się Amanda.
Zapadła niezręczna cisza. Annabeth była beznadziejną przewodniczką. To znaczy, ciekawie opowiadała, ale zapomniała ostrzegać przed różnymi dołkami i wysokimi progami, przez co ciągle się wywracałam. Obóz bardzo mi się spodobał. Czułam ciepłe promienie słońca na twarzy, a na dole trawę mokrą od rosy. Na dodatek wszędzie było takie świeże powietrze i trochę jakby wilgotne, pewnie w pobliżu znajdował się jakiś las albo jezioro.
Dziewczyna zaprowadziła mnie do domku Hermesa. Pokój, w którym wcześniej spalam musiał zostać zajęty przez innego herosa. Podobno jakaś misja się nie udała, czy coś. Hermes był bogiem podróżnych, dlatego miałam tam zostać, aż mój rodzic mnie nie uzna. Domek Hermesa, według tego, co opowiadała Annabeth przypominał zwyczajny domek letniskowy z odchodzącą czerwoną farbą ze ścian. Gdy tylko doszliśmy, dziewczyna zawołała jakiegoś chłopaka, po czym odeszli dwa metry dalej. Jedna uwaga: jestem niewidoma, ale nie głucha. Tak mniej więcej wyglądała ta rozmowa:
– Nie będę jej niańką – oburzał się nieznajomy chłopak.
– Ktoś musi jej pomóc – upierała się Annabeth – Zapomniałeś, przecież ona nic nie widzi. Nie trafi nawet do jadalni.
– To poproś kogoś innego. Travisa, Connora, Meggie…
– Ale proszę ciebie.
– Ann…
Co?! Chyba się przesłyszałam. Byłam wściekła. Jak ona może, jak śmie?! Nie mam trzech lat, ja tylko nie widzę! Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę złością jak wulkan. Zgadzałam się z nieznajomym, nie potrzebna mi była niania, szczególnie taka. Przykro mi było też z innego powodu. Zawiodłam się na Annabeth, myślałam, że chociaż ona będzie inna, że będzie mnie traktować jak resztę. Trudno. Tylko w sercu tak dziwnie kuło, ale niedługo przejdzie. Zawsze przechodzi.
Chłopak westchnął, ale widocznie się zgodził. Podeszli do mnie.
– Hej – rzekł chłopak – Nazywam się Nick, a ty pewnie jesteś Amanda.
Kiwnęłam głową, nie siląc się nawet na słowa. Skoro on nie chce spędzać ze mną czasu, to ja z nim też. Bez łaski. Znałam takich jak on. Kiedyś, gdy wracałam ze szkoły, otoczyli mnie chłopcy, którzy mieszkali w sąsiedztwie. Zaczęli się ze mnie nabijać. Jeden krzyczał cały czas: „ Ciemność, ciemność, widzę ciemność”, a drugi zabrał mi plecak. Wszyscy machali mi rękami przed oczami, stukali w ramię i śmiali się, gdy nie mogłam znaleźć tornistra. Zadrżałam na samo wspomnienie, liczyłam, że tu będzie inaczej.
Weszłam do domku. Wiecie co jest gorsze od nowego, obcego miejsca? Nowe, obce, zatłoczone miejsce. Tutaj ludzi było pełno. Wszyscy śmiali się i rozmawiali tak głośno, że nie słyszałam własnych myśli. Co chwilę miałam wrażenie, że na kogoś wejdę. Spokojnie, odpychając rękę Nicka, który chciał mnie prowadzić, usiadłam pod ścianą na śliskiej podłodze. Objęłam rękami kolana i oparłam o nie głowę. Nick po chwili przyłączył się do rozmawiającej obok grupki. Ja wolałam zostać tutaj. Wiedziałam, że nawet jeśli tam pójdę, będę traktowana jak inna. Westchnęłam. Tak bardzo chciałam wrócić do domu, mojego domu, w którym wszystko znałam i kochałam. Do wspaniałej mamy, nawet do Sienny, która tak często wyśmiewała się z mojej nieśmiałości. Przynajmniej ona traktowała mnie normalnie.
– Dosyć! – Powiedziałam sobie. – Przestań się mazać. Jak chcesz być taka jak inni, to bądź, przecież nikt ci nie zabroni.
Nagle podęłam decyzję. Wstałam i szybkim krokiem wyszłam z domku. Weszłam na piaszczystą szeroką ścieżkę i poszłam prosto przed siebie.
– Zaczekaj! – krzyknął Nick, który dopiero teraz zobaczył, że mnie nie ma.
– Zostaw mnie w spokoju! – wykrzyknęłam potykając się. Po chwili odzyskałam równowagę.
– Amanda, co ty wyprawiasz?
Zignorowałam go. Niech lepiej się zajmie własnym życiem. Nagle nad moją głową usłyszałam stado ptaków. Musiało być ich naprawdę dużo, bo strasznie głośno łopotały skrzydłami.
– Amanda, wracaj! Zrobisz sobie krzywdę.
– Odczep się, człowieku, ode mnie!
Chłopak przyspieszył. Skrzydła ptaków były coraz głośniejsze, usłyszałam też…rżenie. Poczułam zapach koni. Nick rzucił się na mnie, po czym upadliśmy na bok, na trawę. Niestety, to ja wylądowałam pod spodem, a chłopak był bardzo ciężki. Pegazy wylądowały obok, stukając kopytami o ziemię.
– Prawie się zabiłaś – wydyszał Nick. Cudownie, teraz pewnie zacznie mnie pouczać.
Wygramoliłam się spod niego.
– Po co to zrobiłeś? Poradziłabym sobie.
– Taa, na pewno. Patrz, co mi zrobiłaś!
– Głupku, ja nie widzę!
– Mam złamaną nogę! Przez ciebie.
– Nie przesadzaj, pewnie tylko ją obiłeś.
Wymacałam ręką jego nogę. Rzeczywiście w dolnej części poczułam krew.
– Auć – jęknął. – To boli.
– Muszę to czymś przytrzymać. Jest tu jakaś deska?
– Deska na środku łąki? Gratuluję geniuszu.
Z braku innego pomysłu przytrzymałam dłonią krwawiące miejsce. Zadziałało, krwi zaczynało ubywać. Po chwili przybiegli inni obozowicze. Zamiast mi pomóc, stali dookoła i patrzyli się na nas.
– Witaj Amando – powiedział ktoś donośnym głosem – córko Asklepiosa, najwyższego lekarza wśród bogów.
Krotkie :[
Oj,ta ironia :< Czemu mam wrazenie,ze jej slepota wcale nie jest przypadkiem?
świetne lecz czegoś mi w tym zabrakło tylko niewiem jeszcze czego
Z chęcią przyczytam kolejną część i nie spodziewałam się że Amanda będzie córką asklepiosa bo chyba jeśli potrafi leczyć to nie może uleczyć sobie wzroku?
Czekam na CD.
Właśnie o to chodzi, że nie może się uleczyć. Dlaczego, o tym będą następne części.
Wiedzialam. Mysle,ze to bedzie jakas klatwa lub, po prostu bedzie to wymagalo zbyt wiele energi i bedzie miala do wyboru: uleczyc sie albo kogos uratowac.
Bardzo fajne. Czekam na kolejne części. Ta była trochę krótka ale ciekawa
Ludzie zacznijcie to komentować! Należy się:-)
Nieźle. Nico jest nianką 😀 to dopiero dobre. Ale on chyba powinien być dla niej taki trochę bardziej hadesowy. No i, to dziwnie zabrzmi, ale gdy na nim wylądowała poczuła zapach jego szamponu, czy coś takiego? Bo tego nie było. I trochę za bardzo jest, jakby to ująć… Nie zachowuje się jak normalna niewidoczna, za mało odczuć dotyku. Ale i tak bardzo dobre, z przyjemnością przeczytam CD.
Carmel,fail. To nie Nico tylko Nick :p
Ziya! Zniszczyłaś moje marzenia! Weź…eee…zjedz banana (na tym kończą się cięte riposty carmelka, gdy nie chce nikogo obrazić :-D)
Ostro :OO
Bardzo mi się podoba. Fajny pomysł, nigdy nie wpadłabym na to, żeby pisać o niewidomej herosce. Szacun :-). Ale, że Amanda będzie córką Asklepiosa to się spodziewałam…Czekam na cd.
Dzięki wielkie za takie miłe komentarze. I dzięki Ziya, nie chodziło mi o Nica
Całkiem ciekawe, ale mam kilka zastrzeżeń. Osobiście znam osobę niewidomą.
1. Niewidomi nie używają mimiki twarzy. Wywracanie oczami odpada. Co prawda mogą się nauczyć grymasów ( złości, irytacji, itd.)
2. Niewidomi mogą poruszać się po nowych pomieszczeniach orientując się np. powiew wiatru, łopot firanki, ciepło promieni słonecznych = okno. Noszą obuwie z cienką, miękką podeszwą, aby wyczuwać drżenie ziemi, fakturę i materiał „skalny”.
3. Bardziej korzystają ze zmysłów! Potrafią rozpoznać ludzi ( wiek, wzrost, płeć, czasem nawet zawód- lekarze na przykład mają specyficzny zapach, itd.)
Nie chodzi o to, że się czepiam, ale tylko radzę.
Twoje opowiadanie i tak podoba mi się.
Raisa nie martw się. Bardzo spodobały mi się twoje rady. Niestety nie znam żadnej osoby niewidomej, dlatego polegam tak na wyczuciu. I naprawdę staram się wczuć w bohaterkę, ale to nie jest takie łatwe.