Dedykacja dla Mari, Annabelle, carmel i kate240 😉
Angelina
– Ale… – Daniel popatrzył mi w oczy. – Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało.
Uśmiechnęłam się lekko.
– Ale nie mam zamiaru okaleczać się czy coś. Posłuchaj. To nie jego wina, że jego ojcem jest Kronos. On nie chce być tak traktowany, ale jest tak traktowany. On nic takiego nie zrobił, żeby go stawiać w takim świetle. Wniosek? Jesteś inteligentny, pomyśl. Czy to on jest zły, czy to nasza chora wyobraźnia? Zastanów się, co by było, gdyby wszystkich postrzegano jak rodziców. A gdyby tak ciebie traktowano jak złodzieja, poniżano, obrzucano obelgami tylko dlatego, że twój ojciec jest bogiem złodziei? Wszyscy myśleliby o tobie, że kradniesz, że kręcisz jesteś nałogowym hazardzistą. A tak jest? Nie. Otwórz oczy.
– Ale skąd wiesz jaki on jest?! – zawołał. Ogarnij się, przecież nic ci nie robię, po co o naszej rozmowie ma wiedzieć cały obóz?
– Popatrz na siebie – powiedziałam z politowaniem.
– Po prostu martwię się o ciebie. – Tak, martwisz. Ja tam wiem, co ci w głowie siedzi…
– Nie martwisz się o mnie – odrzekłam ze spokojem w głosie, ale w moich oczach prawdopodobnie płonął ogień. – Ty po prostu jesteś zazdrosny.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam, zanim Daniel mógł w jakikolwiek sposób zareagować.
No bo to prawda! On jest zazdrosny. Może i się martwi, ale przede wszystkim jest zazdrosny.
Swoje kroki skierowałam w stronę domku Hermesa. Stamtąd zabrałam bluzę i owinęłam się nią szczelnie. Przycisnęłam do piersi miękki materiał. Poszłam do jadalni. Usiadłam przy stoliku i czekałam.
Był jeszcze wczesny ranek, zimno i mglisto. Popatrzyłam na pola truskawek. Przyjemnie było chodzić tam z Tomem i jeść słodkie owoce. Siadaliśmy przez cały miesiąc w naszym ulubionym miejscu i napychaliśmy się nimi do woli. Czasem gadaliśmy. Znaczy się, ja gadałam a on mi się przyglądał z tym ponurym wyrazem twarzy. Chyba ani razu się jeszcze do mnie nie uśmiechnął. Nie wyraził zadowolenia, entuzjazmu. Nic. Wszystko traktował z obojętnością, do niczego nie przywiązywał większej wagi. Był wrakiem.
Zamknęłam oczy. Tom był w porządku. Nie był potworem. Był normalnym nastolatkiem- o ile herosa można tak nazwać. Co z tego, że jego ojciec to Kronos?
A propos ojca… Chciałam, aby mnie wreszcie uznano. Nie chodziło o to, że nie podobało mi się w domku jedenastym. Po prostu… wiedziałam, że nie tam jest mój dom.
Powoli w jadalni zaczęli się zbierać herosi. Wszyscy głodni i rozespani. Nie zauważyłam Toma. Zaczęłam się niepokoić, że znowu zaczyna znikać w lesie. Odkąd go poznałam, mam taki odruch, że się o niego martwię. Po chwili przysiadł się do mnie Daniel.
– Znowu rozmyślasz o nim? – zapytał, jakbyśmy wcale przed chwilą się nie pokłócili.
– Przestań o tym mówić – westchnęłam.
– Zaczynam myśleć, że jesteś przy nim myślami częściej niż przy mnie.
– Nie przesadzaj. – Wzięłam go za rękę. Byliśmy świeżo upieczoną parą, dotąd nikomu o tym nie mówiliśmy oprócz rodzeństwa Daniela oraz mojej przyjaciółki, Sandry.
Aha, Sandra. To ja tak streszczę- córka Iris. Ogólnie rude włosy, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy gdy jest radosna (nie wiem jak ona to robi, ale nie pożyczam od niej szamponu)oraz oczy, których kolor zmienia się jak w kalejdoskopie. Na razie wam wystarczy.
– Przestań, Dan – ścisnęłam jego dłoń. – Nie myśl tak. Wiesz, że cię kocham i tego nie zmienisz. A Tomowi staram się tylko pomóc… Nic więcej.
To była prawda. Chciałam, żeby zmienił swoje dotychczasowe życie. Stał się przyjacielski i dał się poznawać ludziom. Jednak zapominam cały czas, że to chyba ludziom trzeba pomóc. To przecież oni zrobili z Toma…No, zrobili z Toma takiego Toma, jakiego widzą. Nie takiego jakiego poznali. Oni go nawet nie próbowali poznać.
– Taa, nic więcej – skrzywił się i uwolnił dłoń z mojego uścisku. – Na pewno.
– Nie wierzysz mi? – zapytałam, z trudem zachowując spokój. Zaczął się zachowywać jak jakaś obrażona księżniczka.
– Jak mam ci wierzyć? – nie patrzył mi w oczy. Dla mnie coś to znaczyło. – Ciągle za nim latasz.
– I to ma niby znaczyć, że co?
– Skąd mam wiedzieć…
– To po co się odzywasz?! – wstałam gwałtownie i poszłam na drugi koniec stołu. Musiałam odpocząć. Od niego.
Bogowie, dlaczego on musi być tak ślepy… Dlaczego?! Przecież nic nie robię niewskazanego. Tom jest moim przyjacielem, nic więcej. A on robi z tego wielkie halo. Może i jest zazdrosny, ale nie musi się ze mną kłócić!
Po chwili dosiedli się do mnie bliźniacy, można by powiedzieć- emerytowani grupowi domku Hermesa. Ta dwójka, przywitała mnie tam jako grupowi, ale tak naprawdę zastąpili po prostu grupowego, który był i nadal jest na misji. Travis i Connor, z tego co słyszałam, za kilka tygodni mają opuścić obóz. Do tej pory przebywali tu gościnnie, raz na rok przyjeżdżali na miesiąc. Tak robiło większość dorosłych półbogów. Z tego co słyszałam, Piper, którą poznałam przy ognisku też się do nich zaliczała. Bracia Hood, mieszkali obecnie w Las Vegas, każdy miał żonę, nawet bodajże Travis miał małego synka. Założyli jakiś tam biznes (wolę nie wiedzieć jaki) i powodziło im się bardzo dobrze. Znając ich, to nie może być do końca legalne, ale cóż… Większość osób w obozie, mówi, że ich już nic nie zmieni. Byli już po trzydziestce, ale wyglądali jak dwudziestoletni młodzi bracia. Zachowywali się z resztą nadal jak dzieci. Wyszczerzyli się do mnie. Już wiedziałam, że nie będę mogła zjeść spokojnie śniadania.
– Kłócimy się, co? – zmrużył oczy Travis i pogroził mi palcem.
– Jak stare, złe małżeństwo – dodał Connor.
– Wiesz o tym z doświadczenia?
– Tak, twojego.
– Ja i kłótnia z Danem? Coś tu nie pasi. Nie, pudło, to nie to- odrzekłam zmęczonym głosem. Dwie sprzeczki tego samego dnia z nowym chłopakiem dały mi solidnie popalić.
– Ja wspomnę, że już pierwszego dnia miałaś na niego chętkę – Travis uniósł porozumiewawczo brwi. – No wiesz, wskoczyłaś mu do łóżka.
– To nie było jego łóżko.
– Ale później było, bo zapewne robił sobie nadzieje – wzruszył ramionami Connor.
Westchnęłam. Że te muszę ich wysłuchiwać… Jak to jest? Nie rozumiałam tego. Te ich głupie docinki znosiłam od miesiąca. Nie było to miłe, ale zawsze śmieszne. Nagle poczułam, jak coś mnie chwyta za prawą łydkę. Pisnęłam, przestraszona. Podstołowy potwór? Bez jaj… Spojrzałam pod blat… i co zobaczyłam?
– Co… ty…robisz? – moje oczy otworzyły się szeroko.
– Ja cię tylko przepraszam – Dan spojrzał na mnie tymi pięknymi, brązowymi oczami.
– No wiesz – powiedziałam z wyrzutem, jednak szczęśliwa z tych nietypowych przeprosin. – Tak mnie przestraszyć… Nie mogłeś normalnie, jak człowiek, a raczej heros, przyjść tu, do mnie i formalnie wypowiedzieć formułkę, zakończoną magicznym słowem?
– A byłabyś wtedy tak zadowolona jak teraz? – puścił mi oczko.
– Raczej nie…
– Ej, braciszku, co to ma… być? – Travis popatrzył na nas z tym wrednym błyskiem w oku. – A tak w ogóle to jak ją znalazłeś?
– Zawsze poznam jej łydkę.
– Niby jak. Moja jest bardzo podobna do jej, prawda bracie?- spytał Travis wskazując na swoją nogę.
– Nie, bynajmniej- zaprzeczyłam kręcąc głową.
– Proszę, proszę, widzę, żeś obeznany… a skąd ta wiedza? – Connor ledwo powstrzymywał śmiech.
– Zamknij się, idioto – miałam rumieńce na policzkach. Dan wgramolił się na ławkę.
– Widzę, że ten plan z łóżkiem zadziałał- rzucił niby od niechcenia Travis.
– Jaki plan z łóżkiem? – zapytał mój zdezorientowany chłopak.
– Nie ważne. – machnęłam ręką. – I nie, Travis, nie powiódł się.
Wyszeptałam do mojego talerza (tak, wiem, to dziwne mówić do talerza, ale takie wymogi braku głodu): „Naleśniki. I tak wylądują na głowie bliźniaków, więc się zbytnio nie staraj”. Oczywiście groźbę spełniłam. Jak najszybciej, póki Travis i Connor nie ochłonęli (oraz zmyli z oczu polewę toffi), zamówiłam sobie kanapkę na wynos, porwałam ją i popędziłam do domku odłożyć bluzę. Krztusiłam się śmiechem przez całą drogę.
*********
O 11:00 stawiłam się na arenie. Czekałam na Tom, aby ze mną poćwiczył, jego jednak nie było. Zmartwiłam się. Co się mogło stać, że nie przyszedł ze mną walczyć? Nigdy się nie spóźniał. Już chciałam zacząć go szukać, gdy zobaczyłam idącego w moją stronę Dana.
– Poćwiczysz dzisiaj ze mną? – zapytał, robiąc te słodkie, wielkie, Hermesowe oczy. Jak tu odmówić?
– Pewno, że tak – uśmiechnęłam się.
Wyciągnęłam miecz i zaatakowałam. Uchylił się. Wziął do ręki broń wykonał pchnięcie. Zażarcie walczyliśmy przez kilka minut. Pot lał mi się z czoła, zapomniałam zapleść włosy w warkocza, więc mi było piekielnie gorąco. Pomimo wszystko nie odpuszczałam. Zebrał się spory tłumek, zauważyłam tam także Chejrona. I nagle… przysięgam, nie wiem, co się stało. Byłam już maksymalnie wściekła i wykończona. Zamachnęłam się i odstąpiłam na krok. Wtedy poczułam się… jakbym odpływała. Jakby cała woda z mojego ciała zebrała się w mojej lewej ręce. Wyciągnęłam ją przed siebie. Z mojej dłoni wyskoczył strumień wody. Rozprysł się na ziemi, znów się zebrał i uformował kształt- psa, który był moim ulubionym zwierzęciem. Patrzyłam na to szeroko otwartymi oczami. Co tu się, kurde, dzieje… O co tu biega… Cholera jasna, niech mi ktoś wyjaśni! Pies rzucił się na Dana. Nie był prawdziwy, był jakby… z wody. Wiem, to niedorzecznie brzmi, ale jednak. Husky (bo takiej był rasy) zmoczył syna Hermes od stóp do głów. Równocześnie nad moją głową pojawił się błyszczący, zielony trójząb. Popatrzyłam na tłumek. Byłam w szoku. Nogi miałam jak z waty. Z trudem trzymałam miecz w ręce. Usłyszałam tylko głos Chejrona, zanim upadłam na ziemię:
– Witaj, Angelino Makarash, córko Posejdona, Pani koni, władczyni fal morskich.
*****
Okej, kiedy już Daniel mnie podniósł, gdy już mogłam ustać na nogach, jak wytrzepywałam kolana z pyłu i piachu, przeprowadziłam się do domku numer trzy. Trochę szkoda było mi opuszczać Hermesiątek, ale cóż- musiałam.
Weszłam do mojego nowego domu. Pachniało morzem. Padłam na pierwsze lepsze łóżko (chociaż miałam z tym dość… złe doświadczenie).
– Widzisz, ty przybywasz, a ja wybywam.
Odwróciłam się gwałtownie. W drzwiach stał czarnowłosy mężczyzna- ten, który mi się tak przyglądał przy ognisku.
– Jestem Percy – usiadł na podłodze i rozejrzał się.
– Fajnie, a ja Ange – uśmiechnęłam się szeroko. – A czemu wybywasz?
– No widzisz, raz na rok, w wakacje, przyjeżdżam na miesiąc do mojego byłego domu – poklepał ścianę. – Przeżyłem tu… sześć wspaniałych lat. Wiąże mnie z tym miejscem dużo wspomnień.
Pokiwałam głową. Fajnie byłoby, gdybym ja też dożyła takiego wieku.
– A gdzie idziesz? – zapytałam, przechylając głowę na bok. – Masz gdzieś dom.
– Pewnie – zaśmiał się. – Mam dom, żonę i wspaniałego syna.
– Masz żonę? I syna? – zdziwiłam się. No wiecie… to nieco niezwykłe, że heros może sobie ułożyć życie… w miarę normalne.
– Tak. Widziałaś tą blondynkę? To Annabeth. – Przypomniałam sobie, jak koło niego siedziała blond włosa kobieta. – A synek- Nick. Jest podobny do Ann, ale ma przynajmniej zielone oczy. – uśmiechnął się i wstał. – Dużo półbogów z Wielkiej Siódemki ułożyło sobie życie. Piper i Jason również. Dotąd się spotykamy na herbatki.
Pipes też? To fajnie. Ciekawe, czy mają rodzinę…
– Mają córeczkę – Percy wypowiedział to z uśmiechem na twarzy. – Cała mamusia. Dlaczego dzieci muszą być zawsze podobne do matek? Mała ma na imię Kati.
Po tych słowach wyszedł na zewnątrz. Wsadził jeszcze głowę do środka.
– Zobaczymy się na oficjalnym pożegnaniu.
I zostawił mnie samą z rozmyślaniem nad tym, co usłyszałam.
Aaaa! Ta końcówka jest taka słodka XD Opko jest cudowne i przewspaniałe, a bracia Hood rozwalają system. Szybko piszcie cd 😉
Dzięki za dedykację Opko świetne, Ange jest córką Posejdona – uwielbiam tego boga. Czekam na CD 😀
Świetne! Naprawdę mi się podobało! Tylko zabrakło opisu domu Posejdona i przynajmniej zdania, czy arena była wielka, czy nie i czy miała siedziska i z czego była wykonana, ale tak to świetnie!
Dziękuję za dedyke!
Ha! Wiedziałam 😀 Angie córką Posejdona. Bogowie, kto wpadł na pomysł połączenia Angie z Danielem? I gdzie podział się Tom? Brakowało mi go Chociaż kilka zdań co się z nim dzieje.
Dziwne. Po raz pierwszy jakoś nie pasowało mi połączenie Jacksona z Ann.
„Cała mamusia. Dlaczego dzieci muszą być zawsze podobne do matek?” Ja się wyłamuję Jestem strasznie podobna do taty.
Och, rozdział dużo wyjaśnij, ale powstało jeszcze więcej niewiadomych. Gdzie jest Tom? Czy Angie będzie z Danielem? Czy Daniel zrobi coś Tomowi?
ahhaha wyobraziłam sobie misję Angie, Daniela i Toma. To byłoby piękne.
Pozdrawiam i weny życzę. 😀
Hah, przybij piątkę! Też jestem podobna do taty 😀
A dobra para- Ange+Daniel?
hahahah 😀
Jak słodko…. maja synka, a Jason córeczkę… Ciekawe jak zareaguje Tom, jak się dowie, że Angelina chodzi z Danielem… Czekam na cd 😀
😛 Hue hue, Percy jako ojciec… już go sobie wyobrażam jak próbuje rozwikłać zagadkę zakładania pieluch… Albo Frank lub Leo… Mi najbardziej Jason pasi na ojca, nie wiem dlaczego 😀
Nie no, ja po prostu nie mogę się powstrzymać od napisania tego komentarza. To opko jest takie zajefajne… Szybko pisz CD… Siedmioro herosów już dorosłych, ja najbardziej wyobrażam sobie jako rodziców Jasona i Ann, a np Leo, Percy, Nico i Hazel w ogóle nie pasują na dorosłych. Świetne opowiadanie… No ok, ja kończe i trzeciego komentarza raczej pisać nie będę… 😀
Tak, Jason, Ann i jeszcze dla mnie Piper najbardziej pasują na rodziców 😀 Może jeszcze Hazel… Ale Leoś, Percy i Frank… Ptzy pieluchach 😉 Niezłyby był widok
Podpisuję sie pod innymi.
Co mam jeszcze napisać?
Chyba juz nic, oprócz tego opko jest świetne
Czekam na cd
Omomomomom! *_*
Ale boski rozdział! Wiedziałam, że będzie córeczką Posejdona. ^ ^
Percy tatusiem ^^ Też mi brakowało Toma, mam nadzieję, że nic mu nie jest. Paring mnie zaskoczył, ale nie mam nic przeciwko.
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale właśnie wczoraj byłam na filmie i późno wróciłam. I bardzo wam pyszczki dziękuję za dedykację :3
Awww, jak uroczo *.* Końcówka jest taka słodka, szkoda, że napisałyście tylko o czwórce z Wielkiej Siódemki! „Dużo półbogów z Wielkiej Siódemki ułożyło sobie życie” – dużo, czyli nie wszyscy? Proszę, nie mówcie, że Leo został Forever Alone ;_;
Ale wracając do opka… jest zniewalające i strasznie oryginalne. Wizja dorosłej Wielkiej Siódemki czy braci Hood, pomysł z synem Kronosa… Postacie są naprawdę świetne, ale chyba jako jedyna mogę napisać, że nie przepadam za Ange (właśnie, a poprawna forma to nie ‚Angie’? xD). To, jak Ange broni Toma (hahah w pierwszej chwili chciałam napisać Riddla), ogólnie całe jej zachowanie… dziewczyna wydaje mi się trochę za bardzo idealna, mogłaby się choć raz się naprawdę wkurzyć, porządnie z kimś pokłócić albo skłamać, wiecie 😀 Za to Tom jest spoko, chociaż mógłby od czasu do czasu się uśmiechnąć…
PS Scena z wodnym psem skojarzyła mi się z patronusem 😀 To tylko ja mam takie schizy czy to tak specjalnie?
PSS Wielkie dzięki za dedykację
Nie wiem, czy specjalnie z tym psem Jak później tak czytałam, to też skojarzenie z patronusem 😉