Wiem, nie ma na razie żadnego tematu przewodniego. To opko opisuje po prostu życie herosów w Obozie na razie. Mam nadzieję, że nie zgnieciecie mnie za to Dla Mari, Piper77, Annabelle i Melii 😀
– Lilly…
Dziewczyna leniwie odgarnęła włosy z twarzy. Miała taki piękny sen…
– Yhmy?- mruknęła nie otwierając oczu.
– Lilly…- ponownie usłyszała ciche wołanie.
– Yhmy.
– Lilly, kochasz mnie?
– Yhym- wymruczała, ale szybko zdała sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała. Usiadła na łóżku otwierając oczy.- NIE!- zawołała.
Zobaczyła grupkę nastolatków tarzających się ze śmiechu.
– Natalie, ty weź mnie tak nie strasz!- powiedziała jeszcze zaspana Lilly uśmiechając się szeroko.- Jeszcze bym się przyznała a wtedy działo by się.
– Uuu… dziewczyny, czy ja o czymś nie wiem?- spytała Esmeral przykrywając się kołdrą.- Wiecie, ja wolę chłopaków.
Lilly wyszczerzyła się do niej i znacząco poruszyła brwiami, na co wszyscy ponownie wybuchli śmiechem.
– Wiesz Es- powiedział Natalie wyczołgując się ze swojego łóżka i wskakując na nogi Lilly.- Ona jest już zajęta, prawda głąbie?
– Hahahah, chyba przez samą siebie- zawołał Lilly zrzucając Nat na podłogę. Dziewczyna podniosła się z niej i otrzepała udając obrażoną.
W domku nr 11 panowała bardzo miła atmosfera. Trudno było się w nim o cokolwiek martwić, oprócz o to, czy twój portfel i telefon leżą tam, gdzie powinny leżeć. Nie dziwne więc, że Lilly wczuła się i nie odczuwała już takiego dystansu do chłopaków, Esmeral i małej Katins. Swoim zachowaniem tak przypominali Nat, że dziewczyna nie miała przed nimi nic do ukrycia. Nie pozostawiało to też złudzeń, co do boskiego rodzica Nat. Lilly posępnie spojrzała nad swoją głowę, z cichą nadzieją, że zaraz rozbłyśnie tam jakiś fajny hologram o którym jej opowiedzieli. Dziewczyna bała się co to może być. Ba! A co jeżeli jej ojciec, jej kochany tatusiek, nie jest jej prawdziwym tatą?! Co jeżeli jest adoptowana? Dziewczyna panicznie bała się tego. Nie mogłaby żyć ze świadomością, że została wychowana przez człowieka, którego kocha ponad życie, jest dla niej wzorem, powodem do osiągania sukcesów, a ten człowiek tak naprawdę jest obcym człowiekiem. Choć starała zachowywać się w miarę swobodnie, to w głębi duszy chciała krzyczeć, rozpłakać się albo skoczyć z mostu. To wszystko wydarzyło się tak nagle, że dziewczyna nawet nie miała jeszcze okazji nad tym pomyśleć!
– Lilly? Włącznik masz gdzieś na czole, czy ukryty pod bluzką?- usłyszała pytanie. – Bo się tak ciut zawiesiłaś.
– C-co?- otrząsnęła się i spojrzała na wyszczerzoną twarz Connora.
– Pytam się, gdzie się cię włącza. Wolałbym tą wersję, że pod bluzką.
– Zboczeniec!
– Mój kochany braciszek!
– Moja krew!
– Tak trzymaj stary!
– Tato, czemu oni są moimi braćmi?!
– Spadaj Es, ja też nie wiem, co ty tu robisz.
– Mówiłeś coś Tommy?
– Ała! Kocham cię siostrzyczko!
– Kurde, chłopaki, kto mnie pomalował w karniaki?!
– O, nasza śpiąca królewna się obudziła!
– Travis, to ty?! Zabiję, nogi ci z tyłka powyrywam…
– To Natalie!- zawołał oskarżycielko Travis wskazując na dziewczynę.
– Teraz to moja wina… A flamaster to mi pierwszy z bratem wyrwałeś!
– Hood!- wydarł się ponownie Jack wstając z podłogi. Wyglądał uroczo, bo przez spanie na podłodze, twarzą w dół, włosy stanęły mu dęba odciskając się od ziemi. Do tego jeszcze te wąsy i broda… Lilly uważała, że wyglądał uroczo, ale wolała żeby to on tak wyglądał a nie ona.
– Natalie pomysł!- zawołał drugi z braci i uchylił się przed poduszką.- A więc znowu wojna?
– Ee… Wydaje mi się, że wczorajszą Jack przespał.
– To niech się teraz wścieka na Natalie! To jej pomysł.
– Pfff… Jacy dżentelmeni…- prychnęła Natalie poprawiając okulary na nosie.
W takiej swojskiej atmosferze minął cały poranek. Podobno godzina śmiania się, wydłuża życie o dziesięć minut. Gdyby to było prawdą, w ciągu następnego tygodnia Lilly stanie się nieśmiertelna. Jednak ten domek nie był jej domkiem. Nie był miejscem, gdzie czuła się jak… no, jak w rodzinie! Było śmiesznie, zabawnie, normalnie. Tylko to nie było to. Lilly była inna niż oni. To przecież widać na pierwszy rzut oka. Dziewczyna nie wytrzymałaby w tym bałaganie. Oni nie bali się konsekwencji swoich wybryków, z tego co mówili, nie bali się niczego. Wyznawali chyba zasadę: Humor jest dobry na wszystko!
A Lilly tak nie umiała. Jak była zła, to się denerwowała i nie umiała żartować, nie była najlepsza w relacjach między ludzkich; jak to mówiła Natalie, Lilly bała się ludzi. Nie umiała cały czas się bawić, potrzebowała odpoczynku. Jeżeli zbyt długo zaszalała na mieście, to potem w domu miała straszne wyrzuty sumienia i było jej głupio.
W końcu Lilly, Natalie, Katins i Esmeral poszły do toalety, żeby się przebrać. Kiedy szły przez obóz, mało rozmawiały, głównie Natalie zagadywała do Katins. Lilly patrzyła z lekką zazdrością jak jej przyjaciółka wspaniale dogaduje się z dziewczynką. Mała szła z nią za rączkę i opowiadała o swoim starym domu. Mieszkała w Los Angeles w starym sierocińcu. Nie znała rodziców. Lilly zrobiło jej się naprawdę żal. Dziewczynka, jak się okazało, miała siedem lat, tylko opiekunki w sierocińcu wylały coś na jej dokumenty i wymyśliły nową datę urodzin. Dopiero niedawno znalazła się jakaś ciotka, która przyszła do sierocińca, oznajmiła, że zabiera Katins i na kilka dni zabrała ją do siebie. Jednak zaraz po tym, dom starej ciotki zaatakował Piekielny Ogar i na oczach siedmiolatki zabił ciotkę. Lilly z oburzeniem zrozumiała jak bezwzględne jest życie herosa. Przecież ona ma dopiero siedem lat…!
W łazience nie było już nikogo. W drzwiach minęły córki Afrodyty. Lilly stwierdziła, że to one, bo nie każda dziewczyna posiada tak idealną figurę, piękne zdrowe włosy, a tym bardziej tonę pudru na nosie. Kilka z nich było bardziej naturalnych, ale tak zwanych ‘plastików’ nie brakowało.
Lilly przebrała się w swoje legginsy i czysty podkoszulek Obozu Herosów, Natalie tak samo. Razem, obie w pomarańczowych koszulkach wyglądały jak chodzące ulotki reklamowe. Esmeral, która mieszkała w Obozie cały rok miała tu swoje ubrania, więc mogła ubrać się inaczej i tak też zrobiła. Wciągnęła na siebie moro bojówki i czarną bokserkę. Zajęło im to chwilę, ale prawie się spóźniły, bo Natalie koniecznie musiała zapleść Katins dwa warkoczyki.
– Nat, streszczaj się!- ponaglała ją Lilly. – Chłopaki już pewnie czekają!
– Oni?- zdziwiła się Esmeral, która do tej pory próbowała upiąć krótkie blond włosy w kucyk na czubku głowy.- Moi kochani braciszkowie? Oni już dawno poszli na śniadanie!
– Miło- mruknęła do siebie Lilly i usiadła na stołku pod ścianą toalety.
Natalie usadziła siedmiolatkę na jednej z umywalek i teraz wytrwale plotła jej już drugiego warkoczyka. Mała była strasznie zadowolona i nerwowo, ze szczęścia gniotła w rączkach skrawek spódniczki.
– Jak wyglądam?- zapytała.
– Jak prawdziwa księżniczka.
– Wspaniale!- zawtórowała Esmeral uśmiechając się do Katins.
– Widzisz? Mówiłam, że będzie pięknie!- Natalie pogłaskała ją po głowie i poprawiła okulary na nosie. Zawsze tak robiła, bo były źle dopasowane, choć milion razy je poprawiała u optyka. Jednak nigdy nie dopasowali ich do głowy Nat i to poprawianie była takie charakterystyczne u niej, według Lilly.
– Jak na razie, to jest pięknie po dziewiątej! Zaraz pięknie przyleci tu wściekły Pan D. i pięknie spierze ci tyłek Nat! Pospiesz się.
– Wolisz niebieską, różową, czy czerwoną wstążeczkę?
– Niebieską!
– Natalie!
– A może by Lilly też zrobiła sobie warkoczyka?- zapytała Natalie niby Katins, ale tak naprawdę patrząc się na Lil.
– Nie!
– Nie! Ona nie jest księżniczką!
– Hahah, jakie mądre dziecko.
– Hym, dzięki Nat…
W końcu jednak Lilly udało się wyciągnąć Nat z łazienek, ale nie obeszło się bez bitwy na wodę. Natalie zmoczyła pod prysznicem bluzkę w której spała i wrzuciła dziewczynie na głowę. Lilly wrzasnęła przestraszona i wściekła, a w tle dało się słyszeć głośny śmiech Esmeral. Jednak kiedy (w końcu) znalazły się w pawilonie jadalnym, było już pięć po dziewiątej. Uśmiechnięte, uczesane, księżniczkowate i mokre, usiadły przy stoliku Hermesa.
– Pięć minut spóźnienia- pokręciła z ironią głową Natalie.- Lilly, nie zapomnij napisać o tym rozprawkę oraz list z przeprosinami
Dziewczyna zgromiła ją wzrokiem
– Tak. Jasne. Nie no, super Natalie. Bardzo śmieszne. Nie będę pisała żadnej rozprawki.
– Ale list owszem. Ała! Za co?
Chłopcy siedzieli już przy stole i kiedy dziewczyny zajęły swoje miejsca uśmiechnęli się do nich. Lilly stwierdziła, że mogłaby się obejść bez tego, bo oczywiście uśmiechając się obnażyli zawartość swojej buzi.
– O fuj, chłopaki!- zawołała Natalie zasłaniając sobie ręką oczy.- To jest obleśne.
– Przywykniesz- mruknęła z rezygnacją Es.
Lilly nie powiedziała nic, tylko z zainteresowaniem rozejrzała się dookoła. Pawilon jadalny był dość duży. Wszędzie było pełno nastolatków, przeważnie w pomarańczowych koszulkach. Wszyscy śmiali się, niektórzy spali z głową w płatkach, jeszcze inni siłowali się na ręce. Atmosfera była wspaniała. Czuć było, że nie ma tu zbyt ostrych zasad, dzieciaki widzą na ile mogą sobie pozwolić i wykorzystują to doszczętnie. Super!
Na końcu, przed albo za wszystkimi stolikami stał jeden większy stół. Nikt przy nim nie siedział, ale Lilly dzięki swojej nieprzeciętnej inteligencji łatwo stwierdziła, że to stolik Chejrona i tego kolesia od wina.
– Lilly, nie wiem czy wiesz, ale tu nie ma kelnera- usłyszała głos nad uchem.
– Ee… co?- spytała wyrwana z rozmyślań.
– To, że jak jaśnie pani zechce coś zjeść, to nikt się nie pofatyguje i nie zbierze zamówienia, tylko jaśnie pani Lilianna II musi o tym pomyśleć- powiedział z pełną buzią Jack nie odrywając wzroku od swojego makaronu.
Lilly ze zdumieniem spojrzała na pozostałych i faktycznie- wszyscy jedli, każdy miał co innego. Na talerzach obozowiczów znajdowały się najróżniejsze dania. Od lekkostrawnych sałatek, przez fast foody do czekoladowych mikołajków. Tylko ona, jak ostatnia idiotka, czekała na cud.
– Aha… To mam pomyśleć i już?- spytała niepewnie i z nadzieją spojrzała na dzieciaki Hermesa.
– Nie!- zawołali jednocześnie bracia Hood.
Travis i Connor wymienili miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenie nie wróżące nic dobrego. Uśmiechnęli się szeroko i spojrzeli na zmieszaną Lilly. Ta uśmiechnęła się niepewnie i uniosła z zainteresowaniem brwi.
– Musisz zamknąć oczy…- zaczął Travis.
– Podrapać się po głowie…- ciągnął Connor.
– Ale Lilly, nie podglądaj!
– Nie podglądam!- zawołała brunetka zasłaniając zamknięte oczy jedną dłonią, a drugą drapiąc się po głowie.
– No to teraz zaśpiewaj ‘Wlazł kotek na płotek’ i pomyśl o tym, co chcesz zjeść!- powiedział Johnny.
– Wlazł kotek na płotek i mruga, ładna to piosenka nie długa. Nie długa, nie krótka, lecz… Ej! A czemu nie słyszałam jak wy śpiewacie?!- zawołała Lilly otwierając oczy. Ze złością dostrzegła, że cały obóz tarza się ze śmiechu.- To wcale nie jest śmieszne!
W odpowiedzi usłyszała jeszcze głośniejszy rechot. Dziewczyna naburmuszyła się i oparła łokcie na stole. Schowała swoją twarz w rękach z rezygnacją pokręciła głową.
– Jak skończycie, to powiedzcie jak wywołać śniadanie z nicości, bo robię się głodna…
Wszyscy nadal się śmiali. Chyba jedyną osobą, która jeszcze w miarę poważnie wyglądała była Natalie. Dziewczyna przygryzła dolną wargę i zamknęła oczy, trzęsąc się ze śmiechu, ale starając się nie wybuchnąć. No, przynajmniej tyle dla przyjaciółki potrafiła zrobić. Wyjątkowo się nie śmiała…
– Ej, nowa!- usłyszała wołanie za plecami. Niechętnie odwróciła się i spojrzała na jakiegoś wysokiego blondyna siedzącego stolik dalej. –Nie zastanawiałaś się może, czy twoim ojcem nie jest Apollo? Bo całkiem spoko śpiewasz i nawet jesteś równie ładna co na przykład ja!
Skromniś się znalazł- pomyślała wściekła Lilly i znów się odwróciła do swojego stolika.
– No Lilluś, nie obrażaj się- powiedziała już spokojnie Natalie zdejmując okulary i wycierając załzawione od śmiechu oczy.- Zrób tak. Pomyśl o czymś i to pojawi się na talerzu.
Tak jak poradziła przyjaciółka, Lilly pomyślała o drożdżówce z budyniem. I nagle: bum! Na jej talerzu pojawiła się drożdżówka. Lilly z niedowierzaniem podniosła ją i ugryzła. Spodziewała się, że bułka rozpłynie się, albo wybuchnie, a tu proszę- śniadanie było nadzwyczaj pyszne.
Kiedy Lilly z otwartymi szeroko oczami i osłupieniem na twarzy wgryzała się w swoją drożdżówkę, Natalie dostrzegła chłopaka. No tak, chłopaka. Tego, który wczoraj tak bezczelnie ją powalił na ziemie a potem olał. Nastolatek usiadł sam przy dotychczas pustym stole i niedbale oparł się o stół. Natalie obserwowała jak w jego ręku pojawia się szklanka jakiegoś soku a na talerzu zapiekanka. Nie ma to jak zdrowe śniadanko na start, pomyślała. Chłopak nie zdając sobie sprawy, że jest obserwowany spokojnie zaczął pochłaniać śniadanie.
– Natalie, będziesz jeszcze jadła?- usłyszała głos Johnny’ego.
Dziewczyna obróciła się w miejscu na ławce i zerknęła niepewnie na chłopaka.
– Nie, a co?
– To choć, idziemy wrzucić ofiarę.
– O rany, chyba nie macie tu wulkanu i nie będziecie wrzucać do niego żywej ofiary, prawda?!- zawołała spanikowana Lilly i wskazała na Natalie.- Jeżeli tak, to spalcie ją, a nie mnie!
– A mówili, że prawdziwy przyjaciel cię nie zawiedzie…- westchnęła dziewczyna uśmiechając się sarkastycznie i podniosła się biorąc do ręki talerz z niedojedzonym jabłkiem i ruszyła za chłopakiem.
Johnny podszedł do paleniska na trójnogu i wrzucił do niego resztki swojego śniadania. Z ogniska buchnął większy płomień.
-Proszę. Oto twój wulkan, a oto twoja żywa ofiara- chłopak uśmiechnął się do Lilly i wskazał na niedokończoną drożdżówkę.- Wrzucasz swoją ofiarę w płomień, i prosisz o coś swojego rodzica, któregoś boga- powiedział i wskazał do góry na dym, który unosił się ku chmurom.
Natalie spojrzała w niebo, ale nie zobaczyła żadnego boga. Mimo to wrzuciła resztki i w myślach poprosiła o uznanie. Tak naprawdę Natalie nie obchodziło, kto jest jej rodzicem. W jedenastce było jej dobrze i nie chciała się stamtąd ruszać. Ba, nawet się bała, że będzie musiała opuścić to cudowne miejsce! Zresztą miała nadzieję, że to jej dom. Przecież nawet Lilly stwierdziła, że tam pasuje, a ona zawsze ma racje.
Dziewczyna uśmiechnęła się w duchu na myśl, że jedenastka mogłaby być jej domem i usatysfakcjonowana wróciła do stolika. Jadalnie już opustoszała, zostało kilkoro nastolatków. Nat z zadowoleniem odkryła, że chłopak, którego obserwowała, nadal siedzi przy stole. Właściwie to już prawie tylko on i dzieciaki Hermesa zostały w pawilonie.
Zaraz, pomyślała Natalie. Czemu ja się nim tak interesuje? Przecież nawet nie wiem kim jest! Widziałam go kilka razy, raz się do mnie odezwał i co, już straciłam głowę? Nie. Na pewno nie. To przecież niedorzeczne, uspokoiła się w myślach.
Już miała pójść w stronę domku, kiedy usłyszała, że ktoś ją woła. Odwróciła się i ujrzała Chejrona.
– Dzień dobry- przywitała się.
Centaur przykłusował do nie niej i obdarzył ją serdecznym uśmiechem. Natalie musiała zadrzeć górę w górę, żeby spojrzeć mu w oczy. Chejron popatrzył na nią po czym rozejrzał się.
– Witaj, a gdzie zgubiłaś swoją przyjaciółkę?- zapytał i pogładził się po brązowej, gęstej brodzie.
-Jest tam. Zapoznaje się z obrzędem składania ofiar. Bardzo skomplikowana procedura jak dla niej.
– Ach tak?- wyglądał na zdziwionego, ale potem zrozumiał, że Natalie nie mówiła serio. A przynajmniej tak pomyślał, bo przecież to jest takie banalne. I niech tak myśli, bo jeszcze nie poznał dobrze Lilly- No nie ważne. Nie zdążyłem na śniadanie, bo miałem ważny telefon- powiedział Chejron i gestem dłoni przywołał Hoodów. Grupowi pojawili się nagle za Natalie i chórem zawołali głośnie:
– Dzień dobry szanowny panie centaurze, mistrzu naszego Obozu Herosów, ukochany nauczycielu! Jak tam dzionek mija?
Chejron wywrócił ozami a Natalie stwierdziła, że trzeba się nauczyć takiej wypowiedzi i wnerwiać nią ludzi razem z Lilly.
-Tak, dobrze- mruknął centaur i spoważniał.- Wy dwaj, zbierzcie wszystkich grupowych. Za godzinę jedziemy na Olimp.
– A czy szanowny pan raczy powiedzieć czemu nasi ojcowie i matki zniżają się do naszego poziomu…
-…i chcą oglądać nasze nędzne, śmiertelne twarze?- dokończył za brata Connor. Obydwaj cały czas uśmiechali się łobuzersko i irytująco.
– Lud Wygnańców upadł dzięki waszym siostrom- powiedział, ale Natalie nie dostrzegła radości w jego głosie. Wręcz lekką gorycz. Dla odmiany, bracia zaczęli się drzeć jak bardzo się cieszą.
– O mamo, bracie, słyszałeś??? Siostrunia Samo Zło i Cicho Ciemna wracają!
– Bracie, myślisz o tym samym co ja…?
– No ba! Powitanko trzeba im zaiste niezapomniane zrobić!- zawołał Travis i obaj odbiegli wrzeszcząc do każdego herosa, że za godzinę grupowi jadą na Olimp.
Natalie patrzyła jeszcze przez chwilę jak któryś z nich wpada na jakiegoś osiłka wywalając się razem z nim na ziemię i teraz obydwaj uciekali po całym obozie przez nim. Oczywiście nie zapomnieli się cieszyć i krzycząc, że jest zebranie. Ważne, że umieją określić priorytety.
– Ee… Tak. Powitanie ich obydwu…- westchnął centaur i podrapał się po brodzie. W tym czasie podeszła do nich Lilly. Chejron uśmiechnął się do niej i oznajmił:
– Miałyście po śniadaniu z jakimś grupowym iść do domków żeby odkryć waszego boskiego rodzica.
Lilly spojrzała się na niego niepewnie a Natalie pokiwała tylko głową. Jakoś nie była pewna, czy to dobry pomysł. Co da chodzenie od drzwi do drzwi pytając się: ‘O hej! Jestem może twoją siostrą?!’ Przecież ona wiedziała, że jej ojcem jest Hermes. To nie pozostawiało wątpliwości. Poza tym, to debilny pomysł.
Chejron chyba nie dostrzegł zawahania na ich twarzy bo pomachał komuś ręką, kto stał za ich plecami. Natalie nie odwróciła się, tylko podniosła głowę, by spojrzeć centaurowi w oczy.
– Ja nie chcę być nie miła proszę pana, ale czy to konieczne? Jak rodzic będzie chciał mnie uznać, to mnie uzna.
-Tak, tak- mężczyzna zignorował ją.- Pójdzie z wami Louis. To miły chłopak, dogadacie się.
Natalie wywróciła teatralnie oczami i wsadziła ręce do kieszeni szortów. Pogoda była bardzo ładna i nie chciała jej marnować na szukanie domu. Pasowało jej bycie nieuznaną. To dziwne, ale prawdziwe.
– Chejronie, muszę?- zapytała jednocześnie z kimś innym. Zdziwiona, odwróciła się. Za nią stał ten cały Louis. Ku jej ogromnemu zdziwieniu, okazał się nim chłopak, któremu się przyglądała; który powalił ją w lesie. No jeszcze tego, a raczej jego, brakowało…
– Właśnie, musi?- Natalie ponownie zapytała centaura. Ten ponownie jakby nie dosłyszał jej pytania.
– Ja muszę coś załatwić, bawcie się dobrze- powiedział i pokłusował w stronę pola truskawek.
Natalie wciągnęła głośno powietrze i odwróciła się na pięcie przodem do chłopaka. Ten stał nadal w tym samym miejscu i nic nie mówił. Pięknie, pomyślała brunetka poprawiając okulary na nosie. Sama nie wiedziała dlaczego, ale ten typek ją irytował. Miała nadzieję, że mu się odechce i nie będzie musiała spędzać z nim czasu.
– To co, idziemy?
Hahah, ja ci już mówiłam, co myślę. Te dialogi są epickie! Resztę opini już poznałaś. Dla mnie komentarze zawsze są takie same- po prostu istne cudo 😀
C-czemu nie moge byc corka Hermesa. Ejj ;-;
Tak,tak,niby nic sie nie dzieje,ale jakos nie nudzi minsie to opowiadanie :3
Och, dziękuję Zależało mi na tym 😀
kurcze, ucieło komentarz -,-
Dziękuję, że tak uważasz, bo Ann24 miała wieeelkie wątpliwości a ja ją namawiałam do takiego wolnego pisania ;p
A co do opowiadania… Jesteś moim mistrzem. Jak „Bliźniaczki” są takie bardziej przygodowo epickie, stały się książką, stanowią niesamowitą historię, to to opko jest takie lekkie, opowiadające o problemach nastolatków. Tiaaa… tylko ci akurat nastolatkowie są herosami, co? Już widać brak spełnionej siebie Lilly, widać, jak chce być uznana. Widać tez, że charakterek Natalie, nie ułatwia jej życia Jestem ciekawa tego Louisa…. Bardzo ciekawa. Powiedz tylko… Czy oni się pozabijają? Bo sam początek, mówi już, że to nie będzie jakaś fajna znajomość
Powiedz mi kobieto, skąd ty bierzesz pomysły? Co? Bo tutaj tyle dialogów (kocham twoje dialogi). Oprócz tego piszesz jeszcze jedno opowiadanie z Piper77, II część Bliźniaczek, zapowiadałaś napisać historię Oliwi i jeszcze to. No, niezłe obroty
Dobra, nie mówię już nic… Kocham cię laska ;*** Czekam na CD
Wlazł kotek na płotek i mruga… Kocham. Tak samo jak początek. Jebłam xD nie wspominając już o Katins i „ona nie jest księżniczka.” „Mądre dziecko”. Nie ma to jak szczerość. Lilly jest taką genialną pierdołą, nie? Mega łatwowierną i ufającą światu Ale jednocześnie jest inteligenta i mam dziwne wrażenie, że bardziej… zepsuta… niż Natalie ;p Nat jest taką nastolatką bez ograniczeń. Powiesz żeby to zrobiła, nie będzie chciała. Powiesz, żeby tego nie robiła, zrobi od razu, nie? Jestem ciekawa tego Louisa. Stawiam, że to Natalie go zabije jak już. xDD
Podziwiam twoją rozbieżność. Raz piszesz to, raz to, konczysz to, mówisz, ęż zaczynasz to( ha! A ja już widziałam początek historii Oliwii!!!0
Kocham cię, głąbie <3
Och, och, och! Tęskniłam za dziewczynami 😀 Czyżby szykował nam się jakiś romans pomiędzy Nat i Louisem? 😀 😀
Podoba mi się, że akcja toczy się w takim tempie. Nie każde opowiadanie musi dotyczyć walk, bitew, wojen i misji. Warto skupić się na „zwyczajnym” życiu nastolatków w obozie
Dziękuję za dedykację pyszczku :3
Tak! Dziękuję! Tak się ciesze, że akceptujecie to, że nie chcę na razie w to wplatać końców świta Dzięki :33
Natalie, ucz mnie jak być tak fajnym jak ty O.O Hahah, jednak Louis, coooo? low is in di eir <3
Nie mogę się nadziwić, jak można tak zajebiście pisać.
Fajnie, zę robisz wolno. Tego potrzeba na stronce Wszędzie bitwy, misje, końce świata. A gdzie życie normalnych herosów?
Czy kiedyś Ci mówiłam, że masz zarąbiste poczucie humoru <3 jesteś jedną z tych osób przy których opowiadaniach zwinąć się ze śmiechu pod stołem i staram się wytłumaczyć rodzinie, że wcale nie mają w domu nastolatki potrzebującej psychologa xD (No może dżast e litul ;p) Tak żałuje, że dopiero dzisiaj przeczytałam to opko ;33 Przez zwijanie się ze śmiechu nie widziałam zbyt wieku błędów, ale stawiam, że piszesz to na komórce, czy czymś tego typu więc ten raz ewentualnie mogę wybaczyć ;DD Kurde ale u Ciebie w szkole muszą mieć z Tobą wesoło :P.
PS Stawiam, że wiem kto jest ojcem Nat, ale ni powiem bo…. bo…. No nie miej do mnie wyrzutów że Ci tak zaśmiecam miejsce na komentarze xD
PSS Zostaw tyle humoru :cc
PSSS No nie gap się jak lama na ten komentarz tylko piiiiiiiisz CD ;3
Hahah Hestia! Czy mi się wydaje, czy mogłam dawno cię nie widzieć, co? Chyba zniknęłaś na pewien czas
Dziękuję. Ostatnie PS, a dokładniej PSSS było takie prawdziwe xD
To ja, tylko nocuję dziś u Grupowej
Annabeth24
no potwierdzam
Pfff a czego się po mnie spodziewałaś :33 PSSS musi być prawdziwe hahahahaha 😀 W sumie mogłaś, bo mnie nie było xD niestety przez cały pierwszy miesiąc byłam odcięta od bloga, gdyż w górach nie ma Neta :cc i jeszcze 2 obozy i odstawianie cyrku z moim paszportem (czyt. Po prostu moi kochający rodzice pojechali grzać sobie tyłeczki w wodach Sycylii a ja zostałam przez nieważny paszport w Polsce, takie tam wakacyjne szczęście ;cc) Ale postaram się nadrobić blogowym zaległości ;D
Fajnie, że wróciłaś Swoje opko też będziesz kontynuować, prawda?
Raczej tak, ale dopiero we wrześniu, bo teraz jestem na ipadzie i nie mam jak kontynuować (PP9 mam w połowie napisaną :P) ale na jutro wyślę nowe opowiadanie <3
Czekam