Sorki ,że musieliście tak długo czekać na trzecią część, ale wyjechałam na obóz teatralny a tam oczywiście zero nowoczesności, żadnych komputerów. Nawet telefony nam pozabierali… Ale do rzeczy: dedykuję Chione, Annabeth24, AnnabethChase, Blue, Melii, ♥Annabelle♥, Piper77, Lissie_22, carmel i Ziyi.
W domku Posejdona przywitała mnie Alyss, do niedawna jedyna jego lokatorka. Była to niska dziewiętnastolatka z pogodnym, wręcz opiekuńczym uśmiechem, niebieskimi oczyma i jasnymi włosami. Gdy rozmawiałyśmy, cały czas energicznie poprawiała grzywkę. Denerwujący nawyk.
Domek, przyozdobiony mnóstwem akwariów w których pływały kolorowe rybki, wyglądał przepięknie. Od urodzenia uwielbiałam faunę morską. Uśmiechałam się, myśląc jak przyjemnie będzie się zasypiać patrząc na falujące wodorosty i odbijające światło łuski ryb.
Rozpakowałam się i położyłam spać. Łóżko było miękkie, a kołdra puchata. Obok już chrapała Alyss, a morskie żyjątka pływały leniwie w turkusowej wodzie. Czułam, że będzie mi tu dobrze.
Nazajutrz, na śniadaniu zjawił się Sam. Zaproponował, że nauczy mnie latać na pegazach. Chętnie się zgodziłam i poszliśmy w kierunku stajni.
– Raven! – usłyszałam z daleka głos Alyss. – Idziecie latać? – zapytała, gdy już nas dogoniła.
– Tak.
– A umiesz już porozumieć się z pegazami?
– A powinnam? – zdziwiłam się. No tak, przecież Posejdon jest też bogiem koni… To by tłumaczyło te głosy…
– Czyli nie umiesz. Mogę iść z wami? Przedstawię Cię.
– Ja nie mam nic przeciwko. Sam?
– Niech idzie… – nie był zachwycony tą perspektywą. Pomyślałam, że zapytam go o to później. Alyss, jakby nie zauważała jego ponurego nastroju, z uśmiechem ruszyła przed siebie. Podążyliśmy za nią.
W stajni na szczęście nikogo nie było. Byłam skrępowana obecnością Sama i Alyss, a co dopiero gdyby przybyły tu tłumy gapiów mających ochotę zobaczyć jak robię z siebie pośmiewisko, a potem opowiedzieć o tym całemu obozowi. Pegazy… Niektóre były miłe, inne mniej miłe a jeszcze inne po prostu wredne. Jakaś siwa klacz nie odzywając się popatrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi końskimi oczami i jakby miała mi za złe, że w ogóle tu jestem i obróciła tyłem. Ciekawe o co jej chodziło? Kasztanowy pegaz Alyss, po przywitaniu się z nią wylewnie, powiedział do mnie:
– Siemanko. Raven, jeśli się nie mylę? – zdziwiło mnie trochę jego słownictwo.
– Tak to ja. A ty jak masz na imię?
– Martini. W boksie obok stoi Deliver. Jest przydzielony do Ciebie. To ostatni „wolny” koń w stajni.
Zaglądnęłam do mojego pegaza. Był to dość wyrośnięty koń, maści myszatej z pięknymi, dużymi skrzydłami. Boks wydawał się być dla niego za mały.
– Deliver?
Stał ze spuszczoną głową wpatrując się w świeże siano pod swoimi nogami. Nie zareagował.
– Deliver?! – zaczęłam się niepokoić. Czy on mnie w ogóle słyszy?
Alyss położyła mi rękę na ramieniu.
– Heroska, która go dosiadała zaginęła na misji w zeszłym miesiącu. On wpadł w depresję. Mieliśmy nadzieję, że nowy heros podniesie go na duchu…
Otworzyłam bramkę i podeszłam do konia. Głaskając go po głowie wpadłam na pomysł, a mianowicie zamierzałam wykorzystać swoją wiedzę o koniach. Zaczęłam kreślić małe kółka na szyi zwierzęcia. Potem coraz większe. Deliver powoli rozluźniał mięśnie. Wiedziałam, że to pomoże. Parsknął i zerknął na mnie srebrnym okiem.
– Przelecisz się? – zapytałam.
Natychmiast opuścił głowę i spiął się. Czyli nie chce latać… Do niczego nie będę go zmuszać.
– Do widzenia Deliverze. – wyszłam z boksu.
– Wracamy. – zwróciłam się do Sama i Alyss. Zrozumieli, skinęli głowami i ruszyliśmy z powrotem.
Wieczorem wybraliśmy się z Samem do lasu na spacer. Nie byłam zwolenniczką marszów, ale powiedział, że zaprowadzi mnie do jakiegoś tajemniczego miejsca, które na pewno mi się spodoba. No to się zgodziłam. Po dziesięciu minutach ciężko dyszałam a pot spływał mi spod grzywki.
– Daleko jeszcze? – zapytałam.
– Jesteśmy w połowie – zaśmiał się.
Pomyślałam, że mogę wykorzystać czas marszu na pytania, więc wydyszałam:
– Czemu sprawiasz wrażenie, że nie lubisz Alyss?
Na chwilę go zatkało, ale odpowiedział zakłopotany
– Yyy… kiedyś… kiedyś byliśmy razem… ale… ale nie wyszło…
– Co się stało? – byłam w szoku.
– To… nieważne. Możemy o tym nie rozmawiać?
– Jasne, jasne – odpowiedziałam. Milczeliśmy przez chwilę. Ciekawe… Alyss i Sam parą?
Drzewa zaczęły się przerzedzać. Wyszliśmy na polanę. Ale to była ogromna polana. Nie wiem czy w ogóle można to było nazwać polaną. Parę kroków przed nami rozciągało się jezioro. Wielkie jezioro. Przeszłam przez wąski pas plaży i z zapartym tchem popatrzyłam w głąb turkusowej wody.
– Jak tu pięknie – zawołałam i położyłam się na miękkim piasku patrząc w niebieskie niebo. – Warto było tu przyjść. – powiedziałam po chwili. Czekałam aż Sam coś powie, ale on się nie odzywał. Obróciłam się na brzuch i spojrzałam na niego. Przerażony wpatrywał się w jakiś punkt nad moją głową. Coś musiało być nie tak. Bałam się odwrócić. Sam bardzo wolno zaczął się cofać. Popatrzył na mnie. Jego oczy mówiły Uciekaj! Powoli się obejrzałam się za siebie…
krótkie. Na końcu klasyczne zagranie z trzymającą w napięciu sytuacją, przez którą ludzie będą oczekiwali następnej części i hejtowali Cię, dlaczego skończyłaś w tym miejscu. Ciekawy pomysł z pegazem z depresją, prawie spadłem z krzesła (ze śmiechu). Tytuł powinien raczej brzmieć: „Fascynujące i niebezpieczne przygody w stajni pegazów”, ale jak kto woli.
A będę pisał takie komentarze, póki ktoś nie pomyśli o mnie i nie zadedykuje opowiadania mnie. A to opko byłoby dobre, gdyby było dłuższe. Może.
Po pierwsze – znowu nie ma myślnika w tytule, miało być: Raven – potwór w obozie.
Po drugie: Opko jest krótkie, następne części będą dłuższe. To przez ten obóz…
Po trzecie: Teraz zauważyłam parę błędów. Gdzieś brakuje przecinka, a w zdaniu : i jakby miała mi za złe, że w ogóle tu jestem i obróciła tyłem, zamiast i powinien być przecinek…
Dziwne, poprawiam swoje opowiadanie…
Mi się spodobał pomysł pegaza z depresją. Pokazuje to, że one też mają uczucia i przywiązują się do ludzi.
Nie szukałam błędów i może poza długością nie mam żadnych zastrzeżeń
Dziękuję za dedykację
Ja nie mam nic przeciwko, może oprócz długości. Fajny pomysł z pegazem 😀 Masz u mnie wielkiego plusa 😉
PS. Dzięki z dedyczka
Opko fajne, pomysł z depresją ciekawy.
Niezłe opisy, nie są długie, ale jest ich wiele.
Końcówka trzyma całkiem w napięciu, ale następnym razem jeszcze bardziej wszystko podkręć.
Dodaj jeszcze trochę o uczuciach.
Wiem, to początek, przystosowanie, ale akcja zamiera. Dodaj jej. I napisz jakiś dynamiczny opis np. walka, ucieczka.
Zaglądnęłam do mojego pegaza. – zajrzałam
Ach, nie lubię takich przerw, nie z samej ciekawości, ale wolę, żeby ktoś mnie zaciekawił fabułą, a nie tanią zagrywką, ale cóż …
Opko nie jest złe, ale z nóg nie zwala, nie ma niczego takiego, że pomyślałabym „Woow, to opko jest super, zapowiada się świetna fabuła, muszę przeczytać CD!”. No, nie było złe.
Zaskocz mnie 😀
Dobre opowiadanie Tylko faktycznie ten CD nastąpi… to takie denerwujące 😛 Poza tym fajne
Opko nie szokuje, nie powala na kolana, ani nie zaciekawia akcją, fabułą. NIC się w nim nie dzieje, tak więc końcówka to tak jakby „tani chwyt”. Mimo, że wszystko wydaje mi się takie…mdłe? (Boże, co ja wygaduję) to przeczytam CD. Brak drastycznych błędów pozytywnie mnie nastraja. 😉
Dzięki za dedykę. Opko fajne, dobrze, że nie zapominasz o opisach. Tylko troszkę mało akcji… Ale ciekawy pomysł z pegazami. Czekam na CD.