Wysyłam Wam drógą część mojego opowiadania mam nadzieję, że się spodoba, ponieważ dopiero startuję z pisaniem 😉 . Gdybyście mieli jakieś uwagi napiszcie w komentarzach, bo chciałabym poznać Wasze opinie . Dedyk dla wszystkich, którzy przeczytają i skomentują.
Czekali i czekali, a gdy mieli już pójść jej poszukać Klarel wbiegła do pokoju blada jak ściana i zdyszana. Wszyscy oprócz Annabeth siedzącej skuloną w rogu sofy chowającą twarz w kolanach wstali z miejsc, a Nico zapytał:
– I co z Percym, jak się czuje?
– Nie wiem – powiedziała wystraszona dziewczyna – zniknął. Nie wiem jak to się mogło stać, przecież pamiętałam żeby zamykać dokładnie drzwi.
Zdziwienie i zaniepokojenie. Tymi dwoma słowami można było idealnie opisać atmosferę panującą w pomieszczeniu. Jedynie Miluś nie okazywał zainteresowania sprawą, tylko świetnie się bawił próbując zjeść swój ogon, co nie wychodziło mu najlepiej zważając na to, że zamiast zwykłego ogona znajdował się tam wielki, wściekle zielony wąż. Milczenie przerwała wreszcie Hazel:
– To co zrobimy? Musimy go znaleźć.
– Żeby to było takie proste. – powiedziała z goryczą Klarel – Ten dom to jedna wielka plątanina korytarzy. Jeżeli wykonamy choć jeden zły skręt utkniemy tu na zawsze. Chyba że… – zamyśliła się.
– Chyba że co? – zapytał Frank.
– Chodźcie za mną – powiedziała nagle Klarel.
Poszli więc ( razem z Milusiem ) za nią. Prowadziła ich długimi korytarzami ozdobionymi przeróżnymi zdjęciami i obrazami przedstawiających półbogów z różnych epok i obozów. Fotografie te szczególnie zainteresowały Piper. Jej widok szczególnie przyciągnął obrazek przedstawiający czarnowłosą dziewczynę mogącą mieć przynajmniej 14 lat o skórze koloru kawy z mlekiem, dużych zielonych oczach, małym nosie i wąskich ustach ułożonych w delikatny uśmiech. Ubrana była w pomarańczową koszulkę Obozu Herosów, dżinsowe szorty i czarne eleganckie japonki. Wyglądała jak inni na zdjęciach, ale gdy Piper lepiej się jej przyjrzała zobaczyła że przedstawiona jest kilka centymetrów nad ziemią i wydawała się jakby przejrzysta. Nagle postać poruszyła się. Córka Afrodyty aż zesztywniała ze strachu, bo nie codziennie przecież widzi się ruszające obrazy. Wtem dziewczyna odwróciła się do niej i powiedziała ledwie słyszalnym szeptem :
– Uciekaj!
– Piper no chodź. – ponaglali ją przyjaciele.
Spojrzała jeszcze raz na obraz. Dziewczyna nadal na nią patrzyła, ale tym razem ponaglająco posłała jej rozpaczliwe spojrzenie i znów zamarła w bezruchu. Piper postanowiła powiedzieć o tym reszcie:
– Słuchajcie ten obraz chyba jest żywy. Widziałam przed chwilą jak się ruszył.
– I co jeszcze zaczął kalskać uszami? Chyba ci sie zdawało. – próbowała ją uspokoić Klarel.
Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie w stronę tamtej ściany i ruszyła za resztą. Nie za bardzo wierzyła w słowa swojej przewodniczki, ale nie miała wyjścia. Nie chciała się tu przecież zgubić.
– Gdzie my w ogóle idziemy? – zapytał Jason.
– Musimy dotrzeć do drzwi ciemniści. -odpowiedziała Klarel – Tam będziemy mogli odnaleźć waszego przyjaciela.
Przez resztę drogi nikt się nie odzywał. Szli długimi korytarzami mijając setki mahoniowych drzwi oraz fotografii. Nareszcie stanęli przed dwa razy większymi od nich dębowymi drzwiami. Były one ozdobione różnymi płaskorzeźbami przedstawiającymi przeróżne rodzaje śmierci powiązane z szczęśliwymi oraz nieszczęśliwymi scenami życia pozagrobowego. Znajdował się w nich niewielki otwór mogący pomieścić maksymalnie jedną muchę.
– Dobra, sprawa jest łatwa. – tłumaczyła Klarel – Gdy już będziecie za drzwiami znajdziecie przewodnika, a on wam powie, gdzie macie szukać. Kiedy już znajdziecie Percy’ego wrócicie tu i będzie fajnie ok?
– Jak to nie idziesz z nami? – zapytał Leo.
– Ktoś przecież musi pilnować drzwi, abyście tam nie utknęli. – odpowiedziała mu takim tonem, jakby to było oczywiste.
– Kolejna wspaniała koncepcja. – mruknął Jason – No to idziemy.
Po tych słowach Klarel otwarła wielkie wejście i wpadli prosto w ciemny wir.
– Tych mamy ich już z głowy. – powiedziała dziewczyna do swojego pupilka – Jeszcze tylko reszta tej herosowej zarazy. Nie no ja naprawdę jestem niezłą aktorką. Oni chyba na serio uwierzyli, że chciałam im pomóc hahahaha. – zaśmiała się – Ups, niechcący. – dodała rozbawiona puszczając drzwi, które zatrzasnęły się z hukiem i odeszła jak gdyby nigdy nic w towarzystwie wiernej chimery nie przejmując się uwięzionymi w za dębowymi wrotami herosami.
Fajnie piszesz, bardzo ciekawe opowiadanie… Wydaje mi, tylko że w pierwszym zdaniu przed Klarel powinien być przecinek. W oczy rzuciło mi się jeszcze powtórzenie słowa szczególnie. Poza tym jest ok 😀
Super, super^^
Mam takie pytanko…Kiedy kolejny konkurs? Bo niedawno odkryłam tą stronkę i niestety nie zdążyłam załapać się na konkurs „Obozowa mapa”
Pozdrawiam, Varexis-Dzierżąca trójząb^^
Liczby w tekście pisanym zapisujemy słownie
kalskać uszami? – …?
sie zdawało – się
drzwi ciemniści – drzwi ciemności, a poza tym, to nazwa własna, więc Drzwi Ciemności
różnymi płaskorzeźbami przedstawiającymi przeróżne – powtórzenie
Po tych słowach Klarel otwarła – wydaje mi się, że poprawnie jest otworzyła, nie otwarła
Nie stawiasz przecinków, prawie w ogóle! Opisy były dane, według mnie, na odwal, tak żebyśmy się nie czepiali, a postacie zachowywały się okropnie nienaturalnie. Nie było żadnych wtrąceń, że ktoś, nie wiem, poprawił włosy, wskazał na drzwi, NIC. Stali prosto jak deski, szli równo jak żołnierze, nawet zachowanie Klarel na końcu niespecjalnie mnie zdziwiło. Pracuj, dziewczyno, pracuj.