Dedyka dla moich ukochanych autorów: P.C. CAST, KRISTIN CAST, SUZANNE COLLINS, J.K. ROWLING, ORAZ OCZYWIŚCIE RICKA RIORDANA.
***
Hejka. Nazywam się Robert. Robert-Smok Lankford. Co do ksywki, pewnie zapytacie skąd się wzięła? Odpowiem wam szczerze: sam nie wiem.
Jestem zwyczajnym nastolatkiem.
No, może prawie zwyczajnym.
Czasem przytrafiają mi się dziwne rzeczy. Raz na przykład, wysadziłem szkołę. Ale to długa historia… A… czy wspominałem już, że jestem herosem? Półbogiem? Chyba nie. To teraz
wspominam. A tak w ogóle, może wyjaśnię wam co znaczy to pojęcie, bo chyba nie wszyscy wiecie. Nie znaczy to, wbrew pozorom (niestety!), że jestem jakimś superbohaterem. Nic z tych rzeczy. To
znaczy, że moją matką jest grecka bogini. Nie byle jaka, zresztą. Gwoli ścisłości jest to sama Hera. Nie znaczy to wcale, iż moim ‘starym’ jest Zeus. Oj nie… Ale przecież każdemu
może się czasem noga powinąć, nie? To się mojej ‘ukochanej mamuśce’ przydarzyło z moim ludzkim… a jakże!… ojczulkiem. No i to chyba tyle?
Jeśli zapytacie mnie o wygląd, czy wiek, to sami pewnie opiszecie mnie lepiej niż sam bym mógł. Tia, tego zdecydowanie nie lubię. Hmmm… . Może zacznę tak: mam szesnaście lat. Podobam się
każdej dziewczynie- a przynajmniej moi kumple tak twierdzą- w mojej szkole. Jako dziecko małżonki króla bogów, jako heros jestem dość słaby, nie mam też silnego ‘zapachu’
przyciągającego potwory, co pozwala mi ‘swobodnie ‘ (niestety!) chodzić do szkoły. Mam ciemne włosy. Prawie czarne. W odróżnieniu do oczu. Te zaś mają barwę szmaragdowej zieleni.
Jestem dość wysoki. Nigdy nikogo nie pokochałem. Wiem, że to ostatnie was pewnie nie interesuje, ale co tam. Jestem pewny, iż za moimi plecami szeptają, że najpewniej nie mam serca. To wcale
nie tak, abym był nieczuły, czy coś z tych rzeczy. Po prostu nigdy nie spotkałem osoby, którą mógłbym kochać. Nie jestem perfekcjonistą, ale po prostu wiem, że właściwa dziewczyna
jeszcze mnie nie spotkała. Myślę, że prawdziwa jest miłość tylko jedna. Może upodabnia mnie to do ludzi z epoki romantyzmu, ale takie są moje przekonania. Ich zaś nie potrafię zmienić.
***
Dzisiejszy, czerwcowy dzień miał być jak każdy inny. Spokojny, nudny i całkowicie bezcelowy.
Ale nie.
Niestety.
Szedłem szkolnym korytarzem słuchając grzecznie muzyki w słuchawkach, toteż miałem pochyloną głowę. Dosłownie jakąś minutę później otarła się o moje ramię jakaś szatynka. Ale nie
byle jaka. Długie nogi, ogólnie, dziewczyna była bardzo zgrabna, w sumie można by nawet rzec, że była chodzącym wzorem. Obraz ideału burzyły zaś tylko niebieskie oczy, o odcieniu błękitu,
zdające się puszczać błyskawice. Czerwone usta, piękne i pełne tworzyły zaś świetną rekompensatę, za ten – niestety- nieidealny element jej uroczej twarzy.
– Zaprowadzisz mnie do dyrektora Aiknera- powiedziała wskazując na mnie palcem. I nie, wcale jej słowa nie zabrzmiały jak pytanie. To było polecenie, które w mojej subiektywnej opinii, nie
było wcale zbyt grzeczne. Do tych słów dodała jeszcze chłodne spojrzenie, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej, ale również zaintrygowało. Musiałem po prostu to powiedzieć, więc pewnie się
trochę zaczerwieniłem, a potem zapytałem prosto z mostu:
– Hej, lasia. Za kogo ty się uważasz, co? Bo chyba za lepszą ode mnie. A ja… na to nie pozwolę…i…- zacząłem, lecz usłyszałem za plecami moralizatorski głoś dyra:
– Czyżby panie Lankfordzie? Przesłyszałem się, czy pan naprawdę próbował obrazić swoją przyszłą nauczycielkę dyplomacji?
Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, ukłoniłem się nisko, i zacząłem:
– Przepraszam… – powiedziałem tylko. I tyle odeszłam, nie mogąc strawić tłamszących mnie uczuć. Były one tak sprzeczne ze sobą, że gdy Dev, szkolny satyr wyrwał mnie z tych przemyśleń,
aż podskoczyłem.
– Oby to co masz mi do przekazania było nas na tyle ważne, abym nie poderżnął Ci gardła – warknąłem roztrzęsiony moim głębokim zamyśleniem. Usłyszałem, że satyr przełyka ślinę, co
z niewiadomego powodu sprawiło mi przyjemność. Szepnął tylko:
– Właśnie dostałem wiadomość od Chejrona. Iryfonem… – zaczął, a ja dostrzegając powagę sytuacji, zdecydowałem się nie wygłaszać zdjadliwego komentarza. –Wszyscy herosi mają się w
ciągu trzech godzin stawić w Obozie.
– Bierzesz tych młodych, tych co to z takim zapałem mi o nich ostatnio opowiadałeś?- W odpowiedzi tylko kiwnął głową. Jednak ja już wiedziałem, że w tym miejscu mój normalny dzień się
kończy, a zaczyna typowy dzionek herosa.
***
Podróż przebiegła łatwo. Zdecydowanie zbyt łatwo. Dziwne…
Gromada dzieciaków w liczbie dwójki chłopców i dziewczynki wydawała się bardzo sympatyczna i nieszkodliwa. Jednak ja wiedziałem swoje. Właśnie tacy najczęściej okazywali się podłymi,
zarozumiałym żmijami.
Chwilę potem witałem się już z Chejronem.
– Po co znajdujemy się tu tym razem?- zapytałem znudzonym, monotonnym głosem.
– Chciałbym wam kogoś przedstawić- odpowiedział centaur, jednakże nie do mnie, ale do całego obozu.- Oto córka Nyks, jednak w najmniejszym stopni nie zwyczajna. Posiada ona błogosławieństwo
i Hekate i Chione, co nie zdarza się zbyt często. Nazywa się Anastasia, a w moim przekonaniu jest bardzo miłą osobą – dokończył monolog.
I nagle, niespodziewanie znów zaczęło mi towarzyszyć to kontrowersyjne odczucie. W tym samym momencie córa ciemności zaczęła mówić:
– Dziękuję, Ci Chejronie za tak miłe powitanie. Was też witam, obozowicze. Będę was uczyć zaklęć i obrzędów. I choć, myślę, że z początku będziecie do tego sceptycznie podchodzić,
na pewno się do mnie przekonacie- popatrzyła po wszystkich wprawiając w ruch swoje jasno-blond kręcone włosy. Kiedy spojrzała na mnie i posłała mi chłodny błysk błękitnych oczu już
wiedziałem kim jest.
To była ona.
CDN.
Widzę, że lubisz tych samych autorów co ja. A co do opowiadania na pewno będę czekać na ciąg dalszy. Zainteresowałaś mnie.
bardzo fajnie piszesz nie mogę się doczekać ciągu dalszego
I tyle odeszłam – odszedłem 😛
najmniejszym stopni nie zwyczajna – stopniu
Ohohooho, zaczyna się ciekawie. Masz lekkie pióro, bardzo łatwo czyta się twoje opowiadania, a cd tego przeczytam na pewno 😀
Już dawno nie czytałam żadnego opowiadania na blogu, a to z powodu braku czasu, a to mi się nie chciało. Ale dzisiaj patrzę – tylko jeden post, dość rzucający się w oczy tytuł no i oczywiście wypisane nazwiska obiecujących ( i dobrych ) autorów. Przeczytałam jednym tchem. Czytało mi się bardzo przyjemnie, nawet nie zwracałam szczególnej uwagi na te małe błędy. Oczekuję CD jak najszybciej 😉
Tytuł od razu przyciągnął moją uwagę <3
I jeszcze ksywka "Smok" 😀 Bardzo mi się spodobała 😀
Rzeczywiście masz lekkie pióro i przyjemnie się czyta. Zaintrygowałaś mnie, mam nadzieję, że się nie zawiodę na następnym rozdziale.
Tylko nie te dwie suki na początku. Przez nie, nie mogę skończyć tej pieprzonej sagi, która ciągnie sie w nieskończoność i jest tak bardzo nudna. Czyżby smok Lankford tez nie pochodzi od nich? Ten nauczyciel szermierki czy chuj by to wiedział. Brakowało mi opowiadania o dzieciach Nyks więc masz u mnie plusa :3 Bardzi ładnie. Ale i tak nie lubię tej całej P.C cast i jej córki bo przez nie moja mamusia nie jest już traktowana z prawdziwym szacunkiem i ludzie kojarzą ja sobie tylko z tymi glupimy książkami. No ale już nie hejtuje. Pisz CD bo z chęcią przeczytam
Tylko nie te dwie babki na początku. Przez nie, nie mogę skończyć tej głupiej sagi, która ciągnie sie w nieskończoność i jest tak bardzo nudna. Czyżby smok Lankford tez nie pochodzi od nich? Ten nauczyciel szermierki czy kto by to wiedział. Brakowało mi opowiadania o dzieciach Nyks więc masz u mnie plusa :3 Bardzi ładnie. Ale i tak nie lubię tej całej P.C cast i jej córki bo przez nie moja mamusia nie jest już traktowana z prawdziwym szacunkiem i ludzie kojarzą ja sobie tylko z tymi glupimy książkami. No ale już nie hejtuje. Pisz CD bo z chęcią przeczytam
Nie moge przeklinac w komentarzach i juz 3 raz to pisze. oh god ;__;
Ciekawy tytuł, opowiadanie też się takie zapowiada, ale chyba nie czekam ze zniecierpliwieniem na następny rozdział. Ogólnie rzecz biorąc, nie przepadam kiedy opowiadania zaczynają się w taki sposób: „Nazywam się bla..bla…bla. Wyglądam bla…bla…bla…”. Opisujesz wygląd, a zaraz potem jest „Nigdy nikogo nie pokochałem.”. Może to wina bloga, że te dwa zdania są w jednej linii. Ale ludzie do góry mają rację, czyta się lekko i szybko, a to dobrze
„Długie nogi, ogólnie, dziewczyna była bardzo zgrabna, w sumie można by nawet rzec, że była chodzącym wzorem” – powtórzenie „była”.
To tyle z błędów, jakie znalazłam. Resztę wymienili już poprzednicy. Ogólnie opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie. Widać, że pisanie wcale nie sprawia Ci trudności, styl masz lekki i zgrabny, wielce ułatwiający czytelnikowi pokonanie wyrastających przed nim liter. Serio, nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. To tylko dobrze świadczy o tekście – czuć, że wyjdzie z tego naprawdę dobre opowiadanie.
Wyczekuję CD!
Więcej opisów. Jak wyglądały szkolne korytarze, było tam duszno? Tamata dziewczyna pachniała jakimiś perfumami? Może kwiatowymi?
Więcej przemyśleń.
Według mnie tekst dobry, ciekawy. Piszesz lekko, nie na siłę. Czekam na CD.