Ostatnia część. Chyba xD Ja jestem tak nie zdecydowana, że możecie szczerze wierzyć, że moja głowa wciśnie tu coś jeszcze. Ale nie obiecuję.
Ale skoro to 30 rozdziała, to dziękuje wam wszystkim, że to czytaliście, jak trzeba było krytykowaliście a jak nie to też pisaliście. Dziękuję za cholernie miłe komentarze, bo których skakałam szczęśliwa po łóżku, albo byłam bliska płaczu ze szczęścia ;D Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś takiego osiągnę.
Dla Moniki.m za to, że mi pomagała już od poczatku, dla Hestii, bo jej komentarze były cudowne, dla Piper77 oj ty już wiesz za co, jarałko zawodowa 😀 oraz dla Mari, bo od pewnego czasu gdy tylko widziałam, że skomentowała moje opowiadanie to mimowolnie się uśmiechałam a jak czytałam co napisała- co jej się podobało, co nie, za co chce mnie zabić to byłam mega szczęśliwa. Dziękuję wam i wszystkim ;**
[Nathan]
Z tego się robi jakiś melodramat, kurde.
– W takim razie, proszę o jedną rzecz.
Wszyscy spojrzeli na brunetkę. Po sali rozległ się głuchy brzdęk, bo Dionizos zepsuł piramidę z uszek, którą pieczołowicie układał od samego początku naszego pobytu na Olimpie.
– O cóż takiego prosisz?- zapytała Atena.
– Proszę o zgodę. Proszę o zgodę, żebym mogła dołączyć do mojej siostry.
Zapadła cisza. Wszyscy spojrzeli na Mirandę. Ta podniosła głowę wysoko, by spojrzeć Hermesowi w oczy.
I co – najpierw Jane, teraz Miranda? Obie chcą odejść? Obie zostawią wszystko i wszystkich? Miranda mogła być załamana. Mogła chcieć uciec. Ale jak ona odejdzie to Mike też postanowi się ewakuować w zaświaty? Może ja też powinienem? Albo najlepiej wszyscy przenieśmy się do Hadesu. Po co żyć, skoro wszyscy możemy nie żyć razem? To jest chore… Znając ten pieprznięty świat, zaraz Mike znajdzie sposób, by w podskokach z Mirandą za rączkę zejść do Podziemia. Jeszcze tylko ja powinienem samobójstwo popełnić. Sam mój wyglądy tłumaczyłby ten ruch, bo większość osób uważa mnie za Emo, który się tnie. Bez obrazy dla Emo, oczywiście. Ale czy nie łatwiej to przecierpieć? Mi już jest obojętne… Wszystko traci swój sens, swoje wartości… Jak dla mnie, to nie dorzeczne. Nie mieszam się w to, to nie mój biznes. Kogo obchodzi moje zdanie? Taki ktoś jak ja to przeżyje…
– Dziecko, nie wiesz, o co prosisz…- zaczął Hermes, ale Miranda mu przerwała.
– Wiem. Wiem, że nie wytrzymam bez mojej siostry.
[Miranda]
Czułam spojrzenie każdego na sobie. Czułam jak ich oczy wlepione są w moją osobę. Niech patrzą. Niech patrzą na człowieka, który stracił prawie wszystko. Może i byłam zbyt odważna, żeby tak zwracać się do ich wysokości, olimpijczyków. Może nie powinnam. Ale oni nie powinni mnie zbywać. Mam prawo do wyjaśnień, mam prawo do zrobienia tego, co zechcę. Nie będą mi rozkazywać. Mam do tego powody, nie zabronią mi niczego. Moje życie, mój wybór.
Nie oskarżam ich o stratę Jane. Tak musiało być. Nie oskarżam Hermesa o jakąś tam kradzież. Wierzę, że to nie on. Jest mi tylko strasznie przykro, że oni to traktują tak… lekko, gładko, jakby moje istnienie było niczym. Wiem, jestem jedną z miliona ich boskich dzieci. Olimpijczycy mają ich wiele. Ale ja uratowałam ich boskie tyłki przed Ludem Kronosa. Ja i… i Jane. Moja siostra, która nie żyje. Trafiła do Hadesu. Dlaczego? Bo się poświęciła. Bo miała w sobie tyle odwagi żeby się poświęcić. Dla nich, dla bogów, którzy teraz siedzą przede mną i traktuję mnie tak niedbale. Byłam na nich wściekła. Nie wiem, czy powinnam, ale byłam. Dla nich to norma. Heros ginie, bo ratuje ich. Ale to nie jest normą dla mnie. Ja siostrę mam tylko jedną. Tylko jedną osobę na świecie, którą tak kochałam. I teraz jej już nie ma. Bo poświęciła się by ich uratować.
Mogą powiedzieć- i tak by odeszła, bo Hades tak zażądał. Owszem. Ale wtedy nie puściłabym jej tam samej. Urodziłyśmy się razem, odejdziemy razem. Postanowiłam. Żadne boskie zachcianki tego nie zmienią. Nie ugnę się. Poszłam na misję żeby im pomóc. No, przy okazji uratowałam cały świat przed wojną z Ludem Kronosa, siebie, Obóz Herosów. Oni myślą, że ja tam poszłam, bo im coś zagrażało. Czy to nie głupie…?
– Wiem, że proszę o nie wiele. Jeżeli mi nie pozwolicie, sama odejdę. Odbiorę sobie życie w inny sposób. Jako heros, znam ich wiele. Zwykłe samobójstwo albo niewłaściwy ruch w walce. Wiele dróg prowadzi do Krainy Umarłych.- Jeżeli ktoś umiał zbywać milczeniem, to na pewno była nim dwunastka olimpijczyków. Patrzyłam na nich, aż mi odpowiedzą.
Nikt się nie odezwał. Nawet Atena, nie wiedziała, co powiedzieć. Zeus, nagle przestał dumnie prezentować się na tronie i niczym zbity pies, skulił się i zaczął obserwować wzory na swojej szacie.
– Mirando, jesteś tego pewna?
Odwróciłam się, zdziwiona. Za mną stała Hestia. Bogini w swojej dorosłej postaci, ale mojego wzrostu. Patrzyła się na mnie ze zrozumieniem i smutkiem w oczach.
– Rozumiem cię. Myślisz, że twoje życie straciło sens. Myślisz, że nie odzyskasz dawnej siebie. Ale to nie prawda. Ognisko domowe zawsze da się rozpalić na nowo, wiesz? Wystarczy chcieć.
– Tylko, że ja już nie chcę- odpowiedziałam bez namysłu. Choć tego nie chciałam mój głos zabrzmiał sucho i nie miło. To przez nich Jane zginęła. To ich wina. Ja chcę tylko umrzeć, czy proszę o zbyt dużo?
Bogini pokiwała głową.
– Rozumiem- odrzekła i odsunęła się ode mnie. Głos zabrała Atena.
– Chcesz się zabić? Chcesz odejść do Podziemia? Chcesz dać mu satysfakcję, że wygrał? Że dostał obie moje wnuczki? Że mnie pokonał, wyszło na jego?
– Nie. Chcę pójść do mojej siostry- przyznałam zgodnie z prawdą. Tak było… Jane, tylko Jane. Nic innego nie miało większego znaczenia, nic nie było tak ważne a zarazem bolesne jak jej obraz przed oczami. – Proszę tylko o zgodę. Życie, które prowadziła, jako heros, było podporządkowane wam, Olimpijczykom. Misja, którą podjęłam miała cel uratowania waszego domu, Olimpu. Tak też teraz, jako heros, dziecko olimpijczyka, proszę o zgodę, żebym usunęła się z tego świata.
Cisza. Coś im dobrze to milczenie wychodzi…
– Mir… Nie rób tego. Proszę cię.
Odwróciłam się. Stał tam patrząc na mnie błagalnie. Kiedy ujrzałam ten nieszczęśliwy wyraz twarzy, ten żal w oczach zawahałam się po raz pierwszy, odkąd postanowiłam dołączyć do mojej siostry. Czy dam radę to zrobić?
– Mike, ja przepraszam… – zaczęłam, ale głos mi się załamał. Jego spojrzenie, jego twarz, pełna strachu i żalu. – Proszę cię, nie próbuj mnie zatrzymać. Ja jestem zdecydowana.
Zawsze, na wszystkich filmach romantycznych dziwiłam się, czemu pożegnania są takie krótkie, bez szczerych wyznań, kłótni, głębszych wywodów. Teraz już wiem. Bo choć chciałam mu powiedzieć milion rzeczy- jak bardzo go kocham, że jest dla mnie cholernie ważny, jest jednym z niewielu powodów, dla których jednak chciałabym żyć, to i tak nie wiedziałam, jak to powiedzieć. Nie chciałam się rozryczeć, wolałam być silna, twarda. Ale nie mogłam obojętnie patrzeć na te brązowe oczy, wpatrujące się we mnie z niedowierzaniem. Jedyne, co zdołałam mu powiedzieć, to żeby nie robił tego trudniejszym niż jest. Nie wytrzymałabym, gdyby on zaczął mnie błagać. Wtedy bym się rozdarła jeszcze bardziej. Chciałam tylko, żeby nie próbował mnie przekonać do zmiany zdania. Żeby mi pozwolił odejść. Bo gdyby mi zabronił, to bym posłuchała. Jego zdanie brałabym tylko pod uwagę. Z nim tylko się liczyłam.
– Ale nie mogę ci tak po prostu dać odejść. Nie teraz… Nie po tym wszystkim- powiedział drżącym głosem. Poczułam jak coś we mnie pęka. Nie, nie może. Muszę być twarda…Choć chciałam nie potrafiłam.
Przygryzłam dolną wargę. Może jednak powinnam zostać…? Czułam jak mój umysł kłóci się ze sobą. Jedna część mówiła: Dziewczyno, już nigdy nie będziesz żyć po raz drugi! Wykorzystaj te kilka lat, spędź je z miłością swojego życia. Na co czekasz? Jane w podziemi nie ucieknie! Jednak inna część krzyczała: Jak mam spędzić te lata żyjąc ze świadomością, że Jane też mogłaby żyć? Mogłaby cieszyć się życiem, ale wolała się poświęcić! To nie sprawiedliwe…
– Nie, Mike. Wybacz mi. Ja nie umiem. Nie chcę. Mike, proszę cię, zrozum…
– Mir, nie odchodź. Błagam – powiedział to tak desperacko, jakby chwytał się ostatniej nadziei. Stał nieruchomo w miejscu i patrzył na mnie tak smutno jak jeszcze nikt nigdy.
– Proszę, nie rób tego trudniejszym niż jest. Nie pomagasz mi, patrząc na mnie w ten sposób. Ja już postanowiłam- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego najmilej jak mogłam.
Z jednej strony modliłam się, żeby mi nie pozwolił. Żeby kazał zostać, żeby sprawił, że to wszystko było snem. Ale nie było. Było straszną rzeczywistością. Jane… jej już nie było. Umarła. A ja bez niej nie mogę po prostu funkcjonować. To boli za bardzo.
Mike jednak nadal stał w miejscu. Zrobił tą swoją słodką minę, którą robił zawsze, gdy myślał nad czymś trudnym. Zmarszczył brwi i przygryzł dolną wargę. Potem spojrzał się na mnie pełnymi łez oczami. Tyle chciałam mu powiedzieć a jednak nie mogłam wykrztusić z siebie nic. Nie umiałam dobrać słów. Tak szybko to się stało, tak nagle to postanowiłam.
– Teraz pewnie jeszcze każesz mi zapomnieć i kazać żyć normalnie, co?- zapytał ironicznie. Uśmiechnęłam się znów, ale pokręciłam głową.
– Nie. Pamiętaj. Pamiętaj o wszystkim, bo łatwiej sobie wytłumaczysz mój wybór- rzekłam i po raz ostatni posłałam mu pożegnalny uśmiech, po czym odwróciłam się przodem do bogów.- Bo ja już wybrałam.
Olimpijczycy podnieśli się z tronów. Każdy, bez wyjątku.
– To mogę?- spytałam niepewnie. Atena pokiwała głową.
– Nie powinnam ci bronić. To twój wybór. Ja…- zawahała się jakby słowa, które chciała wypowiedzieć za bardzo szczypały ją w gardło.- Ja ci już chyba za dużo w życiu namieszałam. Przepraszam…
W normalnych okolicznościach nie dowierzałabym. Atena i takie słowa? Cud. Nie teraz jednak. Teraz tylko uśmiechnęłam się niepewnie. Spojrzałam na Pana Niebios, który też kiwną głową, na znak, że zezwala. Moje spojrzenie przeniosło się na Hermesa. Ojciec westchnął i rozłożył bezradnie ręce.
– Nigdy nie byłem dobrym ojcem dla was. Najpierw naraziłem was na śmierć, potem na służbę w pałacu Hadesa. Nie będę ci już nic zabraniał. Rób jak chcesz, córko. To może ci wydać się nie realne, ale ja cię kocham, i wierzę, że wiesz, co robisz.
Uśmiechnęłam się. Poczułam w sobie takie przyjemne ciepełko, które zapaliło się wraz ze słowami ojca. Razem z tym przyjemnym uczuciem pojawiło się rozczarowanie. Poznałam go, dowiedziałam się, że jestem dla niego coś warta i muszę odejść. Nie, nie muszę… Ja chcę.
– Ja cię taż kocham, tato- powiedziałam a na twarzy boga pojawiła się radość. Rozświetliła jego dotychczas ponurą twarz. No co? Ja go kocham. Tyle się przecież namęczył, aby nas wyciągnąć z Podziemia, tyle się podobno nacierpiał. Może nie był wzorem ojca, który był zawsze i czytał bajki na dobranoc, ale ja tam wierzę, że był. Po prostu był.
– Mirando Hillewy, czy jesteś pewna?- zawołała Atena i spojrzała się na mnie wyczekująco.- To twój wybór, ja ci ufam.
Zawahałam się. Po raz pierwszy. Czy ja na pewno chcę…? Czy chcę… umrzeć? Przeszłam tyle, zobaczyłam wiele, pokonałam już kilka rzeczy, osób, własne granice. Jednak mam dopiero szesnaście lat. Życie przede mną. Mogę żyć. Mogę nadal stąpać po ziemi, kto wie ile mogę osiągnąć. Ale… Czy ja tego chcę?
Przeszłam wiele, ale z Jane. Pokonałam wiele osób, bo zawsze chciałam jak najlepiej dla Jane. Broniłam Ją, broniłam siebie, jako Jej siostrę. Pokonałam własne granice by Ją dogonić, zajść daleko, bo Ona mi pomagała, dla Niej tam dążyłam. Szesnaście lat spędzonych z moją siostrą. Szesnaście lat z Nią, dla Niej. To prawda: życie przede mną. Ale czy dam radę żyć bez Niej, skoro żyłam dla Niej? Ile mogę osiągnąć, skoro osiągałam tyle dla Niej? Więc czy chcę? Nie będę się oszukiwać. Choć nie zdawałam sobie z tego sprawy, to moje istnienie zależało od Jane. Dla Niej. Żeby być z nią, żeby jej dorównać, żeby jej pomóc. Dopiero teraz to odkryłam. Więc tak. Mogę umrzeć. Mogę umrzeć, bo tam będzie czekać na mnie moja siostra. Moja bliźniaczka.
Dam radę zostawić wszystko, co mam? Nie będzie odwrotu. Nie odżyję. To jest taki bilet w jedną stronę, bez powrotny. Zostawię tu wszystko. Zostawię dom, Obóz Herosów. Nie zobaczę już przyjaciół. Braci i sióstr. Cioci Wiktorii. Mamy, która podobno żyje. Właśnie… czy kiedykolwiek spotkam moją mamę? Nie sądzę. Oraz najważniejsze. Dam radę odejść i zostawić Mika? Nathan poradzi sobie bez mojego wsparcia? Szczerze chciałabym mu pomóc, bo widać jak kłóci się sam ze sobą. Rozumiem go…
Odwróciłam się i spojrzałam na Mika. Nie patrzył się na mnie, tylko gdzieś w bok. Przygryzał dolną wargę i co jakiś czas przeczesywał włosy. Jest dzielny, da radę.
– Tak- odezwałam się.- Jestem pewna.
Kiedy wypowiedziałam te słowa, napięcie ze mnie zeszło. Wszystkie obawy uciekły razem z niepewnością. Idę do Jane. Tylko tyle zostało mi w głowie.
– Zatem zrób to, czego najbardziej pragniesz – powiedziała Atena.
Zaraz… co? Ale… ja myślałam, że oni mnie uśmiercą. No nie wiem, pstrykną palcami i znajdę się w Podziemiu, albo, chociaż przeszyją włócznią.
– Czyli…?- zapytałam niepewnie. Atena obdarzyła mnie pokrzepiającym uśmiechem i wskazała na mnie głową. Niepewnie zerknęłam na siebie. Nic niezwykłego- ta piękna zwiewna szata przewiązana sznurkiem w tali, trzy piórka na prawie niewidocznym łańcuszku, na nogach moje kochane niebieskie trampki.
– Masz to na sobie. Jeżeli naprawdę w tej chwil najbardziej marzysz o dołączeniu do Jane Hillewy, to dostaniesz sposób.
No tak! Trzecie piórko! Miałam je zerwać wtedy, kiedy będę czegoś naprawdę potrzebowała. Inaczej się spali i nie odzyskam już piórka.
Dotknęłam wisiorka i spojrzałam na Atenę. Ta z poważną miną pokiwała głową. Zerwałam łańcuszek z szyi nie odrywając jeszcze piórka. Uniosłam je na wysokość twarzy i przyjrzałam mu się.
Takie małe, delikatne coś. Coś, co wydaje się nie robić żadnej krzywdy. Niesamowite, ile jednak może zrobić… Zaraz je oderwę i dostanę ten bilet do Jane. Te maleńkie ciemne plamki na dole puchu piórka znikną i pojawi się… to coś. Co to będzie? Trucizna? Może nóż? A może pojawi się Hades i niczym sprzedawca naciągnie mnie na kupno śmierci. Tyle, że ja nie będę się sprzeciwiać. Kupię to od razu!
– Stop!- usłyszałam krzyk za sobą. Nie, błagam, nie… Mike, nie odzywaj się. Podjęłam decyzję!
Mike podszedł do mnie i zatrzymał się obok.
– Co ty wyprawiasz?- spytałam cicho.- Prosiłam, nie zatrzymuj mnie!
– Chwilowo nawet nie próbuję- spojrzał się na mnie i uśmiechnął się zdenerwowany. Delikatnie chwycił mnie za rękę a ja patrzyłam na niego otępiała. Czy on musi być taki wspaniały? Czy jego włosy musza być takie piękne, a oczy tak hipnotyzujące? Czy on musi być taki i tak to utrudniać? Nie może mi kazać odejść? To byłoby wtedy takie proste…
– Synu, co ty wyprawiasz?- spytał Apollo drapiąc się po brodzie.- Z własnego doświadczenia wiem, że przerywanie takich momentów, żeby wygłosić jakieś haiku nie kończy się najlepiej.- Weź bracie już zostaw te biedne haiku w spokoju -westchnęła Artemida.
– Nie chodzi mi o żadne hajcośtam- oburzył się Mike i spojrzał na Atenę.- Pani, ja chcę tylko tego, co przysiągłem.
Cisza. Wszystkie spojrzenia dotychczas skierowane na syna Apolla przeniosły się na Atenę. Ta niemal się zarumieniła i zdziwiona spojrzała na Mika. Sama też nie pozostawałam dłużna i wytrzeszczyłam oczy. Czy ten idiota wie, co robi? Nie wiem, o co mu chodzi, ale miał nie utrudniać… Każde jego słowo, każdy gest, każde spojrzenie bolało. Co dopiero to, co właśnie robił…
-Kilka dni temu, kiedy wyruszaliśmy na misję zatrzymaliśmy się w domu dziewczyn- Mir i… Jane. Byłaś tam. Rozmawiałaś z każdym z nas na osobności. Ze mną na końcu.
Bogini otworzyła jeszcze szerzej oczy. Trudno było powiedzieć, czy była zła, zawiedziona czy wręcz smutna, że chłopak pamięta.
– Kazałaś… przysiągłem na wody Styksu, że będę się opiekował twoimi wnuczkami i pójdę za nim wszędzie- nawet do Hadesu. Jane umarła. Miranda zaraz też to zrobi. Więc… chyba nie mam wyboru.- Ostatnie słowa wypowiedział uśmiechając się sarkastycznie. Widać był zadowolony, że przypomniał sobie tą przysięgę.
Mike ścisnął mocniej moją rękę. Chciałam na niego nawrzeszczeć, że jest idiotą, że nie może marnować sobie na mnie życia. Ale jeżeli on czuje to, co ja? Co prawda ja nie jestem jego siostrą, ale może… Miło by było… Jednak nie! On nie może tego zrobić. Nie mogłabym z tym żyć. Choć nie. Ja już nie będę żyć… mniejsza o to! Co za debil przysięga takie rzeczy?!
Moja babcia (nadal uważam, że to dziwnie brzmi) wyprostowała się. Niemal widziałam jak trybiki w jej mózgu pracują w przyspieszonym tempie. Sama byłam ciekawa, co powie. Czy pozwoli Mikowi iść ze mną? Czułam, ze powinnam tego nie chcieć. Dla niego. Nie mogłam chcieć, żeby dla mnie umierał. Jednak gdzieś głęboko skakałam zadowolona, że on jest zdolny do takich poświęceń… dla mnie. Bo mnie kocha…
– Miku Abreem, synu Apolla- powiedziała Sowiooka uroczystym tonem.- Uroczyście, biorąc na świadków wszystkich tu zgromadzonych zwalniam cię z tej przysięgi.
– Że co?!
– Nie masz już żadnych zobowiązań. Możesz odejść.
– Mam dziwne wrażenie, że według ciebie pani, słowo ‘odjeść’ ma inne znaczenie niż bym chciał…
Patrzyłam na Mika, na Atenę, potem znów na Mika. Chłopak pobladł, wyglądał jakby właśnie ktoś zabrał mu wszystko. Nie wiem jak dalekie było to od prawdy.
– Ale… To tak się w ogóle da?!- zapytał rozczarowany.
– Najwyraźniej tak. Nie możesz umrzeć- powiedziała Atena. Nie wiem, czy tylko ja zauważyłam, ale bogini jakby denerwowała się tą sytuacją. Pytania Mika robiły się dla niej kłopotliwe.
– Jak to nie mogę? Jestem wolnym człowiekiem, nie zabronisz mi się zabić!- zaczął się wykłócać.
Bogini zignorowała go i popatrzyła się na mnie ponaglająco. Super, teraz jeszcze mnie pogania do samobójstwa.
Zrobiłam kilka kroków do przodu, ale zatrzymała mnie dłoń chłopaka, która nadal trzymała moją. Odwróciłam głowę. Mike patrzył się na mnie i z wielkim bólem puścił moją dłoń. Minę miał tak przybijającą, jakby puścił coś cennego, ale jednak wiedział, że nie ma wyboru.
– Mam cię nie przekonywać, prawda?- spytał i uśmiechnął się smutno.
– Tak- odpowiedziałam cicho i odwróciłam się przodem do bogów.
Wszyscy nadal stali. Czekali.
Teraz tylko musiałam oderwać piórko. Jeżeli je oderwę i w mojej ręce pojawi się coś, dzięki czemu dołączę do Jane, znaczy, że tego chcę w tym momencie najbardziej. Jeżeli piórko spłonie, to nie jest konieczne- nie tego chcę najmocniej. Proste…
Jednak czy jestem gotowa na odmowę? Olimpijczycy zobaczą to i nie dadzą mi ponownej szansy, bo nie tego pragnę. Czy jeżeli piórko spłonie, to czy da mi się żyć normalnie? Ułożę sobie życie? Nie, na pewno nie. Nic już nie będzie jak dawniej.
Jednym zdecydowanym ruchem oderwałam piórko i położyłam je na otwartej dłoni. Pojawiły się błyski, które towarzyszyły zmianie pozostałym dwóm piórkom w broń.
Poczułam ciepło w brzuchu. Podniecenie, ale i strach. Dziwna gula pojawiła się pod żebrami i zaczęła uciskać żołądek. Piórko nadal migotało aż pojawiła się… pierwsza iskra. Za nią kolejna. I jeszcze następna. Potem płomień.
– Nie- szepnęłam przerażona a serce zaczęło mi walić w piersi.
Nie, niech to się nie spala! Ja jestem gotowa! Chcę do Jane!
Piórko zaczęło się palić. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
Czyli to koniec?
Przeraziłam się. Nie tak to miało wyglądać, nagle wszystko przybrało inną trasę. Jeżeli piórko spłonie, to będzie znaczyło, że nie tego pragnę najbardziej. Nie pragnę dołączyć do Jane, nie chcę umrzeć. To będzie dla mnie trudne. Oczywiście nie poddam się. Odejdę z tego świata, ale… to będzie trudniejsze. Nie chciałam tak. Stop, niech ten płomień zgaśnie! Nie, nie, nie…
Pochłonięta paniką spojrzałam na twarze bogów. Były spokojne, pełne zrozumienia. Jakby to, co się dzieje ich nie zaskoczyło. Za to mnie bardzo. Piórko płonie nadal na mojej otwartej dłoni. Płonie, czyli nie pragnęłam najbardziej dołączyć do Jane. Mnie to zaskoczyło.
Ostatni raz spojrzałam na swoją rękę, ale to, co ujrzałam najpierw mnie zdziwiło. Oprócz pióra płonęłam ja. Moja dłoń, moje palce, moje przed ramię. Wszystko zajęło się ogniem.
Płonęłam.
Powoli ogień przechodził na szatę, na moje ramiona, na talie, na nogi. Ku mojej radości szata nie spłonęła tylko zmieniła się w płomienie. Ogień mnie nie palił. Łaskotał. Umierałam?
Tak, chyba tak. Coś szarpało mnie w piersi. Marzyłam, żeby przestało, bo te nagłe emocje zaczęły mnie przerażać. Jednak byłam spokojna. Wiedziałam, że zaraz dotrę do Jane. Mojej kochanej Jane. Tego nie może zepsuć już nic, nic nie odwróci mojej decyzji. Płonęłam. Umierałam.
Jeśli to ma być ostatnia część to gdzie jest do cholery Jane? Śmierć Mirandy ciągnie się przez dwa rozdziały, noo. Jak bogowie się zgodzili to nie mogła wsiąść miecz i wbić go sobie w brzuch? Nie ona musiała, się pożegnać. Dobrze, że nie było żadnych ckliwych pożegnań, bo to nie byłoby Bliźniaczkami. Atena jest złaaaaaa. Co ona sobie myśli, że może tak zdjąć z Mike przysięgę? Przez cały rozdział się śmiałam i prawie nie udławiłam śniadaniem, ale warto było. Powinnam to na początku napisać. Bliźniaczki mi z nieba spadły, akurat dzisiaj. Kocham cię za to wyczucie. Dzisiaj jest ogłoszenie listy kandydatów do szkół średnich. I szczerze to zaczynam się troszeczkę denerwować. A tu na rr, taki miły odstresowywacz. 😀 Mike i jego jestem wolnym człowiekiem, nie możesz zabronić mi się zabić, rozwaliło mnie 😉 reakcja Nathana jest świetna. Zabijmy się wszyscy, z uśmiechem na twarzy. Bogowie będą się sami bronić.
Od trzech rozdziałów jęczę ci, że ja chce Jane i jej poczucie humoru. Jeśli to jest ostatni rozdział i nie wymyślisz nic poza epilogiem, to w czyjej on będzie narracji? Zdradzisz chociaż to? Proszę?
Pozdrawiam i weny życzę
Nie umiem zignorować ostatniego pytania xD No więc, Epilog na dość duuużo procent będzie w narracji Jane. Chyba dość dużo osób za nią się stęskniło, nie? 😀
O taaaak, na pewno ja Już nie mogę się doczekać.
O mamo,mamo, mamo… Mój biedy Mike ;__; Czemu Atena nie pozwoliła mu się zabić? To brzmi strasznie, ale czeeemu….?!!?!? On musi być z Mir. ;____; Boże, jaki on biedny.
Najbardziej śmiałam się na początku, kiedy Nathan stwierdził, że wszyscy powinni się zabić. Wyobraziłam sobie takie ponurego nastolatka, który ocieka ironią i sarkazmem i z sztucznym uśmiechem to oznajmia. Kocham <3 Potem śmiałam się jak Miri powiedziała Mikowi, żeby jej nie powstrzymywał, a ten, że' Chwilowo nawet nie próbuję'. Mega <3 Potem cała jego kłótnia z Ateną była mega. Wszystko było mega.
Hahah, Annabeth24… Pomówmy szczerze… Ja cię znam, ty znasz mnie… Nie zamierzasz tego kończyć. Chcesz zaraz zrobić jakiegoś trola i wejść w wielkim stylu z nowymi rozdziałami. Zgadłam, co? Nawet jak nie, to jestem święcie przekonana, że pojawi się i Epilog i Bliźniaczki(31). Nie zaprzeczaj. Ja już to wiem.
Aj, ty już dobrze wiesz, co ja myślę o tym opku 😀
Czy już ci pisałam, że cię zabiję za uśmiercenie Miri? Jak nie to już wiedz, że moja zemsta będzie słodka
PS. Dzięki za dedyczkę 😉
Eee… Chyba mówiłaś. Ale nie jestem pewna. Chcesz mnie zabić? Spoko! Przyjeżdżaj nad morze, to morze zanim mnie dedniesz spędzimy miło wakacje ;3
Heh, spoko 😀
Jak mnie zapraszasz 😉
Ale i tak na końcu DEDNIESZ!!!
O-oo.
Az nie wiem,co napisac .-.
To ma być, że cię przytkała beznadziejność, że rozwaliłam, czy raczej to ma być komplement?
Nic mi jeszcze tak dziś humoru jak ty nie poprawiło 😀 Choć zabiłaś moją ukochaną Mirandę, to i tak się uśmiecham dzięki tobie.
Mike rozwalił system <33 To jego wykłócanie się… Jebłam xD On jest genialny. Tak samo wstęp, który stworzył Nathan. Wyobraziłam sobie to tak jak mówi Grupowa ;3
Wiesz, przez te 30 rozdziałów stworzyłaś nowych bohaterów, nowe przygody, nowe problemy i dużo innych. Stworzyłaś coś niezwykłego, bo wszystko było oryginalne i na swój sposób nie powtarzalne. Opisałaś cudowną historię, której ja nie zapomnę. Bliźniaczki, stały się dla mnie prawie tak realne jak bohaterowie Riordana. Każda z nich, ma swoje cechy, osobliwe zachowania, wady i zalety. To niesamowite. Podziwiam cię za to.
Mam nadzieję, że twoja przygoda z pisarstwem się nie skończy już tu. że napiszesz coś równie genialnego w przyszłości (oby jak najbliższej ) Ja tylko na to czekam.
Jak skończysz, pod następnym rozdziałem, czy epilogiem pojawi się KONIEC, to ja kopiuję wszystko co napisałaś, poprawiam błędy i drukuję. Potem cię odnajdę i poproszę o autograf. I będę czytała to dzieciom na dobranoc, jak już skończę im czytać Percy'ego. Niesamowite.
Dziękuję za dedykację. No, nie pomagałam ci od początku, tylko cierpliwie wysłuchiwałam twoich wymysłów. Z ciekawostek: Wiecie, że pierwotnym pomysłem było to, że Mike miał zginąć w połowie a Miranda w ogóle? 😀
W cały ranek nadrobiłam ostatnie Bliźniaczki, bo przez pewien czas zawiesiłam się na stronce. I powiem jedno: Zatkało mnie. Z pogodnego, przeciętnego opowiadania stworzyłaś niesamowitą historię, odbiegającą od schematów, norm i innych. Twoje opko zaczęło rządzić się własnymi prawami, stało się niepowtarzalne i wyjątkowe. Miranda, z grzecznej, zamkniętej w sobie dziewczynki stała się pewna siebie, sprytna i pokazała swoje prawdziwe ja. Jednak też przez całą grozę sytuacji w jakiej się znalazła, pokazałaś, że jest dziewczyną mądrą, nie działa pochopnie, a jej miłość do siostry jest oszałamiająca. Jej wybór między życiem a śmiercią był mega trudny, współczuję jej. Natomiast Jane, z dziuni, która nie widzi niczego poza sobą, była bezczelna i szczera do bólu, też się zmieniła. Przestała być wredna. Gdy omamiła ją Emily, to pokazała jaka jest twarda- wielokrotnie pokazywałaś, jak próbuje myśleć samodzielnie, jak się buntuje. Na końcu, jak umierała to ja prawie ryczałam. Ten czarny humor. Te cholernie smutne wyznania…
Twoje opko zyskało pewną rzecz. Mianowicie lekką epickość. Wysyłasz je od października, o ile się nie mylę, a nadal jest chętnie czytane, komentowane- nie przejadło się. Pamiętasz swój pierwszy rozdział? Ja pamiętam. To było tak beznadziejnie schematyczne, że teraz się śmieję, że pomyślałam po przeczytaniu Bliżniaczek1, że to będzie następny schemat, który się nawet nie rozwinie. A tu proszę… No wow, serio.
Monika.m, mogłabyś zrobić odbitkę dwa razy? xD Chętnie jedną wezmę
Haha, Eos i Pani D.- nie ma tak łatwo! Lajf is brutal, wszystko kosztuje! Za samą odbitkę biorę 2o złotych a z autografem to już fortuna wyjdzie! Hahaha, ja biznesłumen <3
Najlepsze opko na tej stronie. Takie dynamiczne, pełne zaskakujących momentów, dowcipu, smutku i wszystkiego. Nie ma zbędnych opisów, nie dłuż się nic. Wszystko jest idealne, w odpowiednich ilościach. Umiar zachowany, jest idealnie 😀
Nie wiem co ci jeszcze napisać. Tak jak mówi Eos, zyskałaś epickość, cytując Monie ‚Wiesz, przez te 30 rozdziałów stworzyłaś nowych bohaterów, nowe przygody, nowe problemy i dużo innych. Stworzyłaś coś niezwykłego, bo wszystko było oryginalne i na swój sposób nie powtarzalne.’
Jak niektóre opka, jednoczęściówki mi się mieszają, mylą, uciekają z głowy, to to, jako jedno z niewielu jest w niej na zawsze ;3 Będę to dzieciom na dobranoc czytała ;D Monia, mi też wydrukuj jak już zbierasz zamówienia.
Rozwalił mnie Mike ze swoim- jestem wolnym człowiekiem, mogę się zabić, nie zabronisz mi tego! Tak samo Nathan i jego zajebisty optymizm.
żeby coś takiego wymyślić…pozdrawiam, serio.
O bogowie, dziękuję… Ja wcale nie ryczę, wcale nie ryczę…
[Jeżeli to jest ostatnia część, to epilog ma być dwa razy dłuższy, a wszyscy mają być happy! „I żyli długo i szczęśliwie”, pamiętasz? :C Tak to się powinno skończyć! Mój Mike ma być szczęśliwy, dziewczyny mają być szczęśliwe, Nathan ma być szczęśliwy…]
Ludzie przede mną napisali większość tego, co było do napisania. Co mi zostało…?
Znasz to wszechogarniające uczucie pustki po przeczytaniu jakiejś niesamowitej książki lub serii, kiedy myślisz ‚Przecież to się nie może tak skończyć!’ i nie masz zielonego pojęcia, co dalej robić? Właśnie tak się teraz czuję. A mimo to i tak czuję się lepiej, niż się spodziewałam, pewnie dzięki temu oswajaniu się z myślą zakończenia ‚Bliźniaczek’ już od jakiegoś czasu. A może to mój mózg jeszcze nie przyswoił tej informacji, chociaż przeczytałam ten rozdział już kilka dni temu (kurczę, sorry, że piszę dopiero teraz, ale nie mogłam dobrać się na wystarczająco długo do Internetu :/). Co prawda, byłam trochę (czyt. bardzo) rozstrojona, przygnębiona i odrobinę (czyt. jeszcze bardziej) wkurzona po przeczytaniu, ale pewnie przez to, że nawet Mike nie zdołał odwieść Mirandy od jej samobójczego pomysłu i nikt jej nie powstrzymywał przed wcieleniem go w życie. Już dzisiaj jestem dziwnie nieobecna, a pewnie za jakiś tydzień wreszcie do mnie dotrze, że więcej ‚Bliźniaczek’ nie będzie, i przez cały dzień będę chodziła jak zombie, rozmyślając o tym, co się w nich wydarzyło, co się nie wydarzyło i co mogło się wydarzyć. Jak, na przykład, szczęśliwy powrót do Obozu dwóch zakochanych w sobie po uszy par po równie szczęśliwym wykonaniu misji ;_____;
Ten rozdział wydaje się być taki ostateczny, jakby historia Miri i Jane właśnie kończyła się raz na zawsze, ale ja wierzę, że to jednak nie jest koniec… Bez wątpienia jest to wina mojego mózgu (taa, jak zwykle, najlepiej zwalić wszystko na mózg), który wciąż nie przyjmuje tego do wiadomości.
Jedyne, czego mi zabrakło, to romantyczny pocałunek Mike’a i Miri na pożegnanie, byłam święcie przekonana, że go tu wciśniesz, z długim opisem rozterek Miri i wielkim wybuchem emocji… Więc weź się kurde ugryź, bo od BARDZO dawna na niego czekałam! W zasadzie, w tym rozdziale nic nie poszło tak, jak to sobie wyobrażałam… nie wyciągnięto Jane z Hadesu (Właśnie, skoro Miri mogła za pomocą piórka spełnić jedno swoje życzenie, a w każdym razie cosik w ten deseń, to czemu nie poprosiła o ściągnięcie Jane do siebie, zamiast o bilet w jedną stronę do niej? Tak, wiem, przepowiednia, układ Hermesa z Hadesem i wgl, ale to zawsze jakieś lepsze wyjście…) ani nie wybito Miri z głowy jej idei dostania się do Jane…
Aha, i zaskoczyłaś mnie jeszcze jednym, a mianowicie zwolnieniem z przysięgi na Styks, coś nowego i łamiącego wszelkie zasady, to lubię 😀
…
To by chyba było na tyle.
Wow. Jak ja się dziwnie czuję. Ostatni komentarz, pewnie nie licząc epilogu, pod ‘Bliźniaczkami’. Wytrwałam do końca. To takie nierealne…
Hm, a skoro to ostatni komentarz pod ostatnim rozdziałem, to podziękowania powinny być największe – dziękuję za wspaniałą dedykację, ty się uśmiechałaś, czytając moje komentarze, a ja się uśmiechałam, czytając tę dedykację ^^
PS Przepraszam za ten lekki chaos w komentarzu i porażająco-przerażającą długość, ale jestem po imprezie urodzinowej i szampan dla dzieci uderzył mi do głowy xD
Mari… No ej… Ja… Nie wiem co ci powiedzieć xD (a raczej napisać). Może zacznę od tego, że cieszę się, że ci się podobało. Wiem, poszłam inaczej niż się spodziewałaś, ale to chyba dobrze, nie? Bo już nie wiem xD A pocałunki Mika i Mir nie wcisnęłam, bo wtedy to by było już zbyt słitasnie smutne. Przynajmniej dla mnie. Poza tym, przecież Miranda bała się, że jak Mike będzie nalegał to ugnie się i zostanie, więc chciała odejść czym prędzej.
Co do odrzucenia przysięgi… To cieszę się, że ten fakt nie został zhejtowany xD Ten moment jest mi potrzebny do… do następnej serii ;x Atena nie odpuszcza, nie? Nie pozwoli Hadesowi wyjść zwycięsko. Taki spojler, bo nie umiem mieć tajemnic. Mam nadzieję, że poprawiłam humor… ;p