Pewnie jesteście zmęczeni smutnymi i wyciskającymi łzy częściami CA, co? To będzie coś wesołego. Przynajmniej mam nadzieję, iż takie wyjdzie. I sorka za długość, ale najbliższe moje opka nie będą nią powalać. Nożownik7 jest współautorem, dlatego opowiadanie zostaje przypisane także do jego tagu. Dedykacja dla Pallas Ateny i Melii. Za bycie takimi zacnymi osobami (sorka, za użycie „gimbusowskiego” określenia, Mel).
Chione
Mirabelle
– Nalać ci soku wiśniowego? Mam ten, który tak uwielbiasz – uśmiechnął się do mnie znad stołu Christian.
Spojrzałam na niego, jak na wariata.
– Ja nienawidzę soku wiśniowego – mruknęłam.
Speszył się. Boże, Mirabelle, ty idiotko, skarciłam się w myślach. Pewnie Ewa lubiła ten napój.
-…ale możesz mi oczywiście nalać! – uzupełniłam szybko.
Siedzieliśmy u niego w domku na przyjacielskim przyjęciu z okazji mojego powrotu. Wczoraj przyprowadził mnie do Obozu. Gdy pytał co się stało, wciskałam mu kit, iż bardzo źle się poczułam i dostałam zawrotów głowy. Nie sprawiał wrażenia, jakby mi wierzył, ale nie drążył tematu głębiej. Co jakiś czas rzucał mi też podejrzliwe spojrzenia, jakby przeczuwał prawdę, jednak ja uśmiechałam się do niego słodko, udając, iż tego nie widzę.
Byłam troszkę wściekła na Kadira, bo wiele informacji z życiorysu Holt nie przydawało się w żadnym stopniu. Te które mogły być przydatne, nie zostały tam umieszczone. Ale trudno… Miałam to, czego chciałam przez całe swoje życie – rodzinę.
Chris wziął moją szklankę i napełnił ją czerwono-różowym płynem.
– Wszystko okej? – spytał, widząc moje nieobecne spojrzenie.
– Ah tak, jasne – odparłam, zmuszając się do uśmiechu.
A jednak coś było dla mnie nie takie, jak sobie wymarzyłam. Christian wydawał mi się pustym emo. Zapatrzonym w siebie idiotą. Jego styl bycia, zachowanie, ubiór, łagodność i poczucie humoru w ogóle mi się nie podobały. Cóż. Niestety musiałam zadowolić się tym co mam…
Na przyjęciu, które zostało zorganizowane w domku Hekate było tylko sześć osób – ja, Chris, Perry (on chyba miał jakoś inaczej na imię…), Annabelle (ona zdaje się też), Mistrala (też chyba coś pomyliłam) i Grovan (on był satyrem, nie?).
– Annabelle, jak tam idzie ci w szkole? – zapytałam swojej – jak mówił mi życiorys Holt – przyrodniej siostry.
Blondynka o stalowoszarych oczach spojrzała na mnie z niesmakiem, jakby właśnie przełknęła coś okropnego.
– Ja nie mam na imię Annabelle. Nazywam się Annabeth. Masz amnezję?
– Aaa… No jasne. Ale czy Annabeth nie jest zdrobnieniem? Zresztą chciałam po prostu usłyszeć, jak brzmi.
– Nie, nie jest.
– Skarbie, nie wściekaj się tak. Ewa przecież źle się czuje i jest zmęczona – Perry objął moją siostrę ramieniem. – Mówi od rzeczy.
Gdybym była w swoim ciele, natychmiast by oberwał. Ale w tej sytuacji byłam mu nawet wdzięczna…
– Mam pomysł – zaproponował Grovan, zwracając się do mnie. – Idź weź jakieś leki i się prześpij.
Mistrala wbiła spojrzenie w kubek. W notatkach, które dostałam od Kadira napisano tylko, jak wygląda, kim jest i jak się nazywa. Nic więcej. Nie wiedziałam, jakie miałam… Ewa miała z nią relacje. Dlatego odkąd przyjechałam do Obozu nie odezwałam się do niej nawet słowem. Milczałam, a ona ze smutkiem patrzyła w moją stronę.
– Wiesz, Groven, myślę, że to świetny pomysł – uśmiechnęłam się.
– Grover – poprawił mnie odruchowo.
Cholera, znów się pomyliłam!
– Przepraszam, że mylę wasze imiona, ale strasznie boli mnie głowa… i niedobrze mi. – Zaczęłam improwizować, żeby zrzucić z siebie wszelkie podejrzenia.
Dla podkreślenia efektu osunęłam się po krześle na podłogę i z impetem uderzyłam głową o podłogę. No dobra. To nie było zamierzone.
Ale uwierzyli. Annabeth chwyciła mnie pod ramię i zaprowadziła do domku Ateny. Położyła mnie do łóżka z kubkiem pełnym gorącej czekolady i paczką tabletek nasennych. Szybko wpadłam w objęcia Morfeusza.
***
Kolejnego dnia przysięgłam sobie, że będę ostrożniejsza. Ewa nie mogłaby przecież zapomnieć, jak nazywa się jej siostra i chłopak tejże siostry. Nowa święta zasada, którą sobie ustanowiłam: wszystko co mówili Christian i Annabeth o mnie… tfu, o Ewie, było prawdą. Nie mogłam im się sprzeciwiać, bo pomyśleliby, że nie jestem nią.
Wstałam z łóżka. Większość dzieci Ateny już poszła na lekcje greki, odbywające się przed śniadaniem, ale Malcolm uśmiechnął się do mnie znad jakiejś książki. Kujon, pomyślałam. Nic, tylko by nad książkami siedział. Żadnych rozrywek, tylko w kółko nauka i nauka. Takie życie jest przecież nudne!
– Ewa, już wszystko w porządku? – zapytał. – Wczoraj podobno bardzo źle się czułaś.
– Tak, już lepiej – odparłam przeciągając się.
– Tutaj masz tabletki na ból, jakby co. Ann powiedziała, że znajdziesz ją nad jeziorem – po wypowiedzeniu tych słów, wrócił do lektury. Pff…
Spróbowałam przeczytać tytuł. Był oznaczony jakimiś dziwnymi, pozawijanymi literami, które na pewno nie pochodziły z języka angielskiego „Καταπολέμηση, η αγάπη και το μίσος”*.
– Co czytasz? – spytałam, podchodząc do kanapy zajmowanej przez Malcolma.
– Καταπολέμηση, η αγάπη και το μίσος – odparł, nie podnosząc wzroku znad stronic.
– A po ludzku? – spytałam poirytowana.
– Καταπολέμηση, η αγάπη και το μίσος.
– Nabijasz się ze mnie?! – wrzasnęłam.
– Yyy… Nie. Po prostu mówię ci tytuł – spojrzał na mnie zdziwiony.
Westchnęłam zrezygnowana.
– W jakim języku jest ten tytuł? W urdu? Nie rozumiem go!
– Ewa… to jest grecki! – Malcolm wytrzeszczył oczy. – Ty przecież znasz grecki. Żarty sobie robisz? W angielskim tytuł znaczy „Walcz, kochaj i nienawidź”.
Zaśmiałam się nerwowo i żeby uratować się od niepotrzebnych pytań parsknęłam śmiechem i krzyknęłam:
– Żartuję! A tak w ogóle: od kiedy czytasz romansidła?
Zaczerwienił się, pokręcił głową z niesmakiem, najwyraźniej ubolewając nad moim brakiem taktu i wrócił do lektury.
Szybko poszłam do łazienki, przebrałam się w jakąś zwiewną sukienkę, znalezioną na dnie szafy Holt (bo jakżeby można by było ubrać, którąś z tych dwudziestu par dżinsów, przecież były okropne!), po czym udałam się nad jezioro. Czekała już tam Annabeth.
– Jesteś wreszcie – powiedziała wesoło. – Już myślałam, iż się nie doczekam.
Obdarzyłam ją ślicznym uśmiechem.
– Pójdziemy na spacer? – zapytałam.
– Yyy… – wyglądała na zdumioną. – Teoretycznie miałyśmy iść na przedśniadaniową lekcję strzelania z łuku, ale jak tak marzy ci się ten spacer…
Wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę plaży. Czyste, błękitne fale rozbijały się o piaszczystą, pełną wydm plażę. Wiatr bawił się moimi/Ewy włosami, czesząc je swymi zimnymi dłońmi. Co chwila muskał lodowatymi palcami jakichś z kosmyków. Ledwo powstrzymywałam się, by nie wykonać nagłego zwrotu w tył i nie uczynić próby schwytania wyimaginowanej ręki. Rzecz jasna w mojej pięści nie znalazłoby się nic oprócz powietrza… Nagle wpadł mi do głowy szatańsko świetny pomysł.
– Och, siostrzyczko, może pójdziemy na… Jak to się nazywało… Manicure? – spytałam uroczo.
W końcu te córy Afrodyty ciągle o tym paplały.
-Że what?! – Annabel… Annabeth zrobiła taką minę, jakbym jej zaoferowała kąpiel w Styksie, co podobało w wątpliwość moje przekonania na temat normalnych niewias… dziewczyn. – Dobrze się czujesz, Ewuś? Masz gorączkę? – w jej głosie brzmiała troska.
– Ale to przecież teraz takie… no takie modne! – Upierałam się.
Moja siostra wywróciła oczami.
– Nie poznaję cię – powiedziała tylko i odeszła, zostawiając mnie samą na plaży.
Zrezygnowana usiadłam na wilgotnym piasku. Byłam bosa – nie mogłam przecież założyć tych obrzydliwych trampek, tenisówek, czy jak to zwiecie. Jak Ewa mogła coś takiego nosić? Westchnęłam ciężko. Udawanie kogoś kim nie byłam wychodziło mi fatalnie. Holt była zupełnie inna niż ja – była fajna. A ja? Zwykła nudziara, bez ciekawej osobowości, stosująca się do wszelkich poleceń, nigdy nie łamiąca zasad, posłuszna wszystkim i wszystkiemu. Ona była kimś. Ja byłam nikim. Jednak przecież ja to ona, a ona to ja, więc w czym problem? Otóż problem tkwił nie w ciałach, tylko w charakterze. I nigdy nie byłabym taka, jak ona. NIGDY. Nie ma dwóch takich samych ludzi. Musiałam się z tym pogodzić.
”Καταπολέμηση, η αγάπη και το μίσος”. – Walcz, kochaj i nienawidź”.
Ogłoszenia parafialne:
– za rozakapitowania, brak kursywy oraz pogrubienia i zjedzone litery na końcach wyrazów, możecie zabić moją skrzynkę, która przechodzi przez chorobę psychiczną i niszczy mi wysyłane pliki, a nie mnie.
– mamy tu szóstoklasistów? Jak Wam poszedł test? J Mi troszkę słabo (31pkt), ale przeżyję xD.
– 7 czerwca moje 13-ste urodzinki, złożycie mi życzonka? ^.^
– co wolicie, abym kontynuowała po skończeniu tej serii? „Chione – prawdziwą historię”, „Szowan” czy może „Potworną potrawę” (piszcie w komentarzach)?
– co sądzicie o Mirabelle, podoba Wam się ta postać (piszcie w komentarzach)?
Buziaczki
Chione
37 pkt i sądzę, że nie poszedł mi najlepiej, ale żyć nie umierać xD. A Propos Twoich urodzin to pamiętałam i na pewno coś dla cb wyślę ;). A tak wracając do CA nie lubię tej Mirabelle, ale ma strasznie ładne imię :D. Mnie nigdy nie przytłaczały smęty, więc czekam na traumatyczne przeżycia Ewy muahahahhaha :3. Jestem straszna- wiem :P. Czekam na CD 😀
PS: Pierwsza 😮
Dziękuję za dedykację!
Achachacha, „Grovan” mnie rozwaliło. 😀 Ogólnie bardzo spodobało mi się, jak przedstawiłaś walki Mirabelle z nową osobowością i reakcje innych. To było dobre. xD Oczywiście chwała Ci za ostatni podsumowujący fragment, daje do myślenia.
Nie martw się, na pewno Ci złożę jakieś życzenia. 😀 Po skończeniu CA z pewnością wyczekiwałabym Chione – prawdziwej historii i Potwornej Potrawy. Jak już wspomniała Hestia, Mirabelle ma bardzo ładne imię, choć jeszcze muszę się trochę przyzwyczaić do nowej postaci i lepiej poznać jej charakter. 😉
Niezbyt lubię Mirabelle, miałam 35 punktów, uwielbiam twoje opka, szkoda, że nie ma Ewy (ach, to moje prawdziwe imię OMG) No i złożę życzenia… dokładnie 7 czerwca. Amen.
JEEEJ!!! Wreszcie jest!!! [banan na półtorej paszczy] Dobra, już przestałam wrzeszczeć z radości ii mogę skomentować.
Zacne, świetne, cudowne, boskie, wspaniałe,(skończyły mi się synonimy więc podnieś te określenia do entej potęgi i będziesz mięć ułamek procenta mojego zachwytu).
Też jestem w 6 klasie. 38 punktów… A mogło być 40…
Biedna trochę ta Mirabel, kurczaki! Co ja gadam?! :O Biedna? Przecież ona ukradła ciało Ewie… Ale fakt kradziejka ze ślicznym imieniem nie szczególnie przypadła mi do gustu. Całe opowiadanie śmieszne, chociaż, chyba nie jest to moja ulubiona część… Jak dla mnie to pisz „Szowan”! Albo „Chione prawdziwą historię”. Ważne żebyś pisała! Na maila odpowiadam dzisiaj, ołkej?
Przed „jak” nie daje się przecinka. Mi nie podobała się ta walka z nową osobowością. Postać jest dla mnie bezbarwna i niczym nie różni się od Ewy z poprzednich części, które czytałam.
Nie za bardzo lubię postać Mirabell ale ma cudne imię. Mam 36 punktów z testu, życzenia złożę 7 czerwca i proszę dokończ „Chione- prawdziwa historia” i „Potworną potrawę”. Ale rób jak chcesz. Bylebyś dalej pisała. 😀
Potwornom! Życzenia to chyba zbiorowe co? 😛 Luz opowiadania nie skomentuje bo jakoś mi to nie idzie. Nie podoba mi się może styl odzywania Ann jakiś taki inny… 😀 Fajne
Ja bym głosowała za „Prawdziwą historią”. A co co opowiadania… Mam wrażenie, że takie trochę bezbarwne, a postać Mirabelle jest kreowania trochę na siłę. I jest taka jakaś nijaka. Nie ma jakiejś specjalnej cechy, chyba że słaba pamięć się liczy. I to jak się, że tak powiem, załamała na końcu też nie przysporzyło mi chęci do polubienia jej. I nie spodobał jej się Christian, też punkty ujemne.
A tak w ogóle, to co się stało z Mateuszem? Zniknął czy go nie zauważyłam?
I jeszcze coś. Miałam wrażenie, że dałaś tutaj za mało opisów. Nawet jeśli kiedyś opisywałaś Ann i Percy’ego czy tam Malcolma, to Mirabelle widzi ich pierwszy raz i brakowało mi tu jej wrażeń na ich temat.
Mam nadzieję, że mój komentarz Cię nie urazi. Dobry pomysł z tą zamianą ciał, ciekawe, co u Ewy.
To najlepszego, Chio! I miałam 40 punktów, a ty?
Mój Boże, nie przeczytałam, sorry
Kontynuuj „Chione- prawdziwa historia”, chociaż najlepiej by było, gdybyś kontynuowała wszystko. Mirabelle średnio mi się podoba, wolałam Ewcię, była bardziej wybuchowa, co doprowadzało do fajnych rozwojów akcji. Ale dopiero co ją poznaliśmy, więc może to tylko mylne pierwsze wrażenie? W końcu zamiana ciał to świetny pomysł, furtka otwierająca wiele możliwości, zarówno dla zwrotów akcji, jak i śmiesznych sytuacji. Tak, więc czekam na następną część. Chce wiedzieć więcej o tej Mirabelle. 😀
A ja mialam 37 pkt 😛 Ale 31 to niezly wynik,moje przyjaciolki mialy ponizej 25 xD
Faktycznie dosc krotkie. Szczerze? Polubilam Mirabelle. Oczywiscie to nie to co Ewa, ale da sie ja lubic ;D
Och, nie mam sił kompletnie, ale CA nie mogłam zostawić tak samotnie 😀 Mirabelle nie wyróżnia się, jest drewniana. Ja tak po cichutku miałam nadzieję, że będzie jakaś super porywcza, bić wszystkich i narzekać, ale jak nie to nie 😀
A, zapomniałabym, super ci wyszło 😀
Super :]