Pochyłe wyrazy to myśli.
Dedykuję to Annabeth24, Ziyi, Shays, carmel, Annabelle, Leonie99, Nożownikowi7 i Melii oraz dziękuję wam za krytykę, słowa pocieszenia oraz rady. Mam nadzieję, że choć trochę zmierzam ku dobremu. A w komentarzach piszcie co tylko wlezie, dołek mi przeszedł, najwyżej posłucham ulubionej muzyki. Proszę tylko, żebyście dały mi jakieś dalsze rady. Pozdrawiam was cieplutko.
KENDRA
Ok, przy ognisku się nie załamałam. Gdy się kładliśmy też nie. Ale w końcu załkałam pod poduszką. No cóż, trudno utrzymać się taką, jaką się było postrzeganą. Ja- herosem. Heros. Moje życie się kolosalnie zmieni. Mój dom jest inny. Nie czuję się dobrze wśród rodzeństwa.
Ten domek jest taki… no, obcy. Pocieszenia, że się zadomowię jakoś do mnie nie trafiają. Tyle tu książek, których przeczytanie zawsze stanowiło dla mnie mękę. Mimo, że to greka, nie umiem ich nawet tknąć. Jestem tak inna. To wszystko mnie przytłaczało. Ciągle płakałam w poduszkę. Nagle poczułam na moim ramieniu rękę. Odwróciłam się i spojrzałam na siedemnastoletnią, jasnowłosą dziewczynę oczami pełnymi łez.
– Pierwszy dzień to nie taka prosta sprawa.- usiadła obok mojego łóżka.- Sarah.- przedstawiła się.- Grupowa szóstki. Pewnie nie zanotowałaś w swojej głowie tej informacji na ognisku. Źle?
Postanowiłam zadbać o moją repultację.
– Nie.- usiadłam i z godnością (o ile można było to tak nazwać) otarłam łzy.
– Daj spokój. Jestem córką bogini mądrości. Przez wszystkie lata spędzone w obozie nauczyłam się określać samopoczucie ludzi. Wiem, że jesteś silna na pierwszy rzut oka. Nie zrozum mnie źle, jesteś bardzo twardą dziewczyną, ale każdy, nawet największy twardziel nie wytrzyma czegoś takiego. I, uwierz mi, taką rozmowę odbywałam z prawie każdym nowym członkiem naszej rodziny. Niekoniecznie w ten sposób jak teraz my.- uśmiechnęła się.- Uważasz, że tu nie pasujesz, czyż nie?
Spuściłam oczy. Wpatrywałam się w moje bose stopy, które spuściłam na ziemię. Że też życie musi mi urządzać takie jazdy.
– Ja też tak się czułam.- podniosłam na nią zdumiony wzrok.- I moja grupowa też tak ze mną rozmawiała.
Nagle przypomniało mi się. Wspomnienie tak odległe, rozmazane… ale było.
Byłam malutka, miałam może cztery, pięć lat. Zielona sukienka upaćkana była błotem. Siedziałam przy kominku w pokoju wymalowanym na żółto. Na środku pomieszczenia stał drewniany stół, a na nim lampa. Dookoła krzesła z miękkimi obiciami. Stare komody dodawały urok pokojowi. Tuliłam do siebie kotka. Malutkiego, rudego. Był tak miły w dotyku. Pachniał domem. Domem, którego nigdy nie miałam. I wtedy weszła moją babcia, teraz nie żyjąca. Jej siwe włosy były spięte w koka. W niego wpięta była śliczna spinka, przypominająca motyla, prezent od taty na jej urodziny. Zawsze prosiłam ją, żeby dała mi się nią pobawić. W okularach babci odbijały się pomarańczowe płomienie w kominku. Była ubrana w kolorową suknię, pobabraną farbami. Uwielbiała malować. Do dziś w moim pokoju wisi jej piękny obraz. Krajobraz gór.
– Moja maleńka.- wzięła mnie na ręce.
Uwielbiałam, gdy mnie przytulała. Czułam się wtedy bezpiecznie. Wtuliłam się w jej pierś. Odgarnęła niesforne loczki z mojej twarzy.
– Mój kwiatuszek…- szeptała.- Moje słoneczko…
Wtedy nie wiedziałam, jaka była zmęczona. Worki pod oczami, słaby głos, powolne ruchy.
– Będziesz wielka, mój motylku.
Uwielbiałam, jak mnie tak nazywała. Nie doznałam takiego aktu czułości, aż do czasu, gdy poznałam Cassandrę.
Czułam, jak po policzkach ciekną mi łzy. Powróciłam ze świata wspomnień, znów byłam w łóżku, obok mnie siedziała Sarah.
– Ja…- rzekłam zmieszana. Pękłam. Znów beczałam.
– Spokojnie.- dziewczyna wstała, usiadła koło mnie i objęła moje ramiona wstrząsane płaczem.- Uspokój się. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby było ci tu dobrze.
Czegoś takiego spodziewałam się po dziecku Afrodyty. Ale córka Ateny.
– Ja mam uczucia.- powiedziała, jakby czytając mi w myślach.- Poza tym, wiem, jak się czułam, gdy spędzałam tu pierwszy dzień.- Wstała i zaczęła świdrować mnie swoimi szarymi oczami, tak podobnymi do moich.- Prześpij się z tym.- rzuciła i odeszła do swojęgo łóżka.
A mnie nie pozostało nic innego, jak położyć się spać.
****************
Stałam na brzegu jeziora. Księżyc odbijał się w wodzie. Było spokojnie i cicho. Napawałam się pięknością tego miejsca. Delikatny wiaterek łaskotał mnie w twarz.
Przypomniało mi się, jak kiedyś poszłam z Cassandrą nad rzekę. Wtedy jedno było dla mnie najważniejsze- uciec z domu. Uciec od tej chłodnej atmosfery. Tata nigdy nie miał dla mnie czasu. Wykładowca na uczelni- ciągła praca. A nawet jeśli nie pracował to chadzał na randki. Kurczę, miał wzięcie. Po poznaniu każdej kandydatki miałam dość. A gdy ojciec wychwalał, jaka ona mądra, piękna, w ogóle, to po prostu dostawałam szału. Po prostu wymiotowałam tęczą. I to taką bardzo kolorową.
Nagle usłyszałam spięty głos.
– Czy to musi się stać?
Nad brzegiem jeziora stała piękna kobieta. W jej długich, prostych, czarnych włosach odbijały się srebrne błyski. Szare oczy błyskały niepokojem. Była ubrana w rurki i obcisłą koszulkę, które uwydatniały jej zgrabną figurę. Emanowała dumą, pewnością siebie i pięknością. Zwracała się do przystojnego, wysokiego mężczyzny ubranego w dżinsy i bluzę, z kędzierzawymi brązowymi włosami i niebieskimi oczami.
– Tak mi przykro.- odpowiedział smutnym głosem.- Będzie musiała wybrać.
– A jeśli źle wybierze?
Westchnął.
– Wtedy może się zdarzyć absolutnie wszystko.
– Znasz jej przyszłość.- to nie było pytanie. To było stwierdzenie faktu.- Proszę, powiedz.
– Nie znam. To nieco pogmatwane… Ukazują mi się tylko małe strzępy. Urywki.
– Ale… jak wróżą?
– Nie wiem. Nie mam pojęcia, co o tym myśleć.
– Czy powiesz to Zeusowi?- zapytała mocno zaniepokojona. Można było to wyczuć w jej spiętym głosie.
Zawahał się.
– Z jednej strony powinienem. Tak zarządziła najwyższa Gromowość. Ale z drugiej, szanuję cię. I twoje dzieci też…- kobieta uniosła brwi.-… no, może nie aż tak bardzo… ale twoje dorosłe córki…- spojrzała na niego groźnie.- Dobra, przestaję. Chodzi mi o to, że nie chciałbym cię urazić, zwłaszcza, że nawet ja nie wiem, co się dokładnie zdarzy.
„O czym oni mówią?” pomyślałam „Czyżbym coś przedawkowała, jak się podobnież czasem zdarza Panu D.- wino? A może to ten sok? No nie, podam harpie do sądu, bez dyskusji.”
– Ona- ciągnął facet.- musi dostać misję. I ją wypełnić. Wtedy się okaże, czy warto jej ufać.
– Po misji?
– Nie. W trakcie.
****************
Obudziłam się zlana potem. Wiedziałam, że coś się dzieje. Ale co?
Wciąż powracała do mnie ta sama myśl: ja- heros.
CASSANDRA
Czwórka nowym domem. Hura. Przynajmniej był ogródek na dachu. No i rośliny wewnątrz. Oj, mnóstwo roślin. Demeter matką. Po prostu szaleję z radości.
Moje myśli po położeniu się spać:
Półbóg. Jestem półbogiem. Olimpijczycy istnieją, a wraz z nimi i potwory. W tej chwili chciałam się roześmiać. To niedorzeczność. Zrobiłam coś zupełnie odwrotnego. Zaczęłam ryczeć. Pamiętam, jak kiedyś dowiedziałam się, że mój ukochany kwiatek się zasuszył. Uch, nigdy więcej nie pozostawiłam roślin pod opieką taty. Mój mały bratek usechł.
Teraz czułam się podobnie. Emocje kotłowały się we mnie. Strach przed przyszłością. Rozgoryczenie. Niedowierzanie. A zarazem ogromna radość, bo rozwiązał się problem mojej mamy. Nie wierzyłam nigdy, że zmarła, a teraz miałam pewność.
Beczałam. Łzy potokami spływały mi po policzkach. O bogowie, naprawdę? Jakim cudem życie jest takie okropne?
Wstałam i wyszłam na dwór. Delikatny wiaterek poruszał moimi włosami. W głowie kłębiły się tysiące pytań. Chciałam tysiąca odpowiedzi. Chciałam zrozumieć.
– To wszystko nie jest takie proste.- obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna. Była trochę starsza ode mnie. Rude włosy spadały luźno na jej ramiona. Zielone oczy błyszczały.- Siostruś, nie przejmuj się. Będziesz kimś wyjątkowym.
– Jesteś…- zaczęłam niepewnie. Nie znałam jej, ale byłam pewna, że ją już widziałam.
– Issabelle. Córka Demeter. Jesteśmy więc tak jakby siostrami.- popatrzyła na mnie swoimi ślicznymi oczami.- Jesteś delikatną osobą, Cassandro. I wiem, że jednocześnie jesteś silna.
– Skąd to możesz wiedzieć? Nawet mnie nie znasz.- odgarnęłam włosy za ucho.
Zawahała się.
– Powiedzmy, że… miałam sen.
Milczałyśmy. Chyba nie zamierzała nic więcej wyjaśniać. Ciekawe, czy i ja będę miała takie sny. Czy zobaczę mamę…
– Chcesz zadać jakieś pytanie?- wreszcie odezwała się.
Nagle dopadły mnie wątpliwości. Czy ja rzeczywiście chcę usłyszeć odpowiedzi. Umysł mówił: „Pytaj, na co czekasz?”. Ale serce… podpowiadało, że na wszystko przyjdzie czas. Żeby poczekać. Więc zadałam chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłam wymyślić.
– Czemu Pan D. nie zamienił Kendry w coca-colę?- zapytałam zaczerwieniona.
– Przyprawiłaby go o niestrawność.- odpowiedziała lekko rozbawiona Issabelle.
– Ale czemu w ogóle nie ukarał jej w jakikolwiek sposób?
– Przyczyna jest prosta. Ostatnio nic nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi. Po pierwsze, spodziewa się syna i córki. Po drugie, jest strasznie roztargniony przez nadmierne spożywanie alkoholu.- uśmiechnęła się pod nosem.- Chejron ostrzegał go, że lekko przesada, ale Pan D. to Pan D.- westchnęła.- No i ostatni powód. Przez trzy lata wygrzewał swój boski tyłek w SPA na Olimpie. Zeus się nad nim, i nad nami również, ulitował. Było trochę dużo przypadków zamiany w delfina albo… no, nie chcesz wiedzieć, w co jeszcze zamieniał herosów. W każdym bądź razie wujaszek Piorun wziął go na Olimp.
– To wiele wyjaśnia.- potaknęłam.- Chyba… wszystko.
– Wszystko? Nie chcesz się jeszcze o coś zapytać?- widać była zdumiona.
Zawahałam się przez ułamek sekundy.
– Nie. Dowiem się w swoim czasie.
Westchnęła.
– Dobrze. Wracajmy.
****************
Po wejściu do łóżka natychmiast zasnęłam.
Śniło mi się miasto. Neonowe kolory migały. Ciemna noc otulała budynki chłodnym powietrzem.
Naprzeciw mnie stały dwie kobiety, zwrócone twarzami do siebie. Pierwsza wyglądała jak starsza wersja Kendry. Różniły się praktycznie tylko włosami i wiekiem, oczywiście. Ta miała czarne, proste włosy, a moja przyjaciółka czekoladowe, skręcone w małe loczki. A poza tym… te same rysy twarzy, duma na obliczu. Szare oczy lśniły. Stała wyprostowana, roztaczała wokół siebie pewność siebie i piękność. Dżinsy, obcisła tunika. Normalnie starsza wersja Kendry.
Druga natomiast była delikatna. Blond włosy opadały jej na piersi, niebieskie oczy błyszczały przyjacielsko. Miała taką samą jak ja jasną skórę. Bawiła się kłosem zboża. Cienka, zielona sukienka powiewała na wietrze.
– One muszą nadal być razem.- powiedziała szarooka.
– Atenko, ja rozumiem.- druga kobieta wydawała się być zdenerwowana.- Ale nie możemy wchodzić w parady Mojrom.
Atena. Matka Kendry. Nie mogłam się posiadać ze zdziwienia.
– Demeter, posłuchaj.- spojrzała jej w oczy.- Mają dostać misję. Muszą wypełnić ją razem. Tylko dwie. Później kolejna. Niebezpieczniejsza.
To jest Demeter? Mama? Niemożliwe. A jednak… w sumie jesteśmy do siebie podobne.
– Wiem.- odpowiedziała bogini zbóż.- Ale jeszcze trochę. Muszą się nauczyć walki.
– Tak.- zgodziła się Atena.- Lecz twoja córka musi nauczyć się panować nad mocami.
– Tylko ona to umie.- kiwnęła głową Demeter.- Mam nadzieję, że da radę. Ale kto by ją nauczył? Zastanowię się. Jeszcze zostało trochę czasu.
– Ja się martwię o moją. Jest wyjątkowa.- westchnęła.- Mam nadzieję, że nie skończy tak, jak jej poprzedniczka. Muszę się jej ukazać.- mruknęła.- No bo jak inaczej? Choć nie.- ożywiła się.- Dowie się w inny sposób. Już ja tego dopilnuję. Poza tym jest inteligentna.
Nagle niebo rozdarł grzmot. Atena zaklęła.
– Ocho, tatusiek się wkurzył.
Obudziło mnie klepnięcie w ramię.
****************
– Pora wstawać.- Issabelle uśmiechnęła się do mnie.- Śniadanko czeka.
Zwlokłam się z łóżka, porwałam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Umyłam się i ubrałam. Wyszłam i zaczęłam iść w stronę drzwi na zewnątrz. Oczywiście potknęłam się i runęłam na podłogę. Wstałam i otrzepałam się. Ciągle myślałam o moim śnie. Jaka przepowiednia? O co chodzi z tą niezwykłą mocą jakiejś córki Demeter? I jeszcze Atena. To takie pogmatwane… mam mętlik w głowie. Postanowiłam podzielić się tym snem z Kendrą. Ale w tamtej chwili liczyło się tylko jedno: ŚNIADANIE.
Och bogowie, starałam się wytłumaczyć moje fatalne błędy w poprzednim rozdziale. No, choćby tego Pana D.
Dziękuję, że wierzycie we mnie. Szczególnie chciałam podziękować Nożownikowi7, za cenne porady. I macie rację: hejty dają kopa w tyłek!
repultację – reputację
spięte w koka – koka to skrót od kokainy 😀 spięte w kok, KOK!
Nie wierzyłam nigdy, że zmarła, a teraz miałam pewność. – nie dokończasz zdań! Wcześniej było coś takiego „Ale córka Ateny.” – takie zdanie. Niedokończone!
W tym zdaniu, które skopiowałam wyszło, jakby teraz miała pewność, że jej mama zmarła…
Wyszłam i zaczęłam iść w stronę drzwi na zewnątrz. – A nie lepiej by było? „Wyszłam i skierowałam się w stronę drzwi”? No bo jest i „wyszłam” i „iść”, a potem „stronę drzwi na zewnątrz” – stronę drzwi na zewnątrz?
Tym razem jest o wiele lepiej 😉 Były uczucia, był też zalążek akcji, więc dość ładnie się pokryło
Gratulacje 😛
Dziękuję! Naprawdę się staram poprawić moje błędy.
Przecież pan D. ma zakaz picia wina! Alkoholu chyba też, ale nie jestem pewna. I jeszcze jedno pytanko, dlaczego obie bohaterki kładą się spać, ryczą, są pociaszane przez siostry, a następnie zasypiają (tego ostatniego się nie czepiam, ale jak obie będą robić to samo, to opko stanie się monotonne)?
Reszta bez zarzutu, pisz cd.
Dlatego, że chciałam przedstawić… mmm… jakby tą samą akcję, ale w odczuciu każdej z bohaterek. A Pan D…. szczegół! Ale później bohaterki będą miały różne przygody, to tymczasowo, do pewnego momentu W każdym razie mam nadzieję, że się nie zanudzicie
Brawo! Wielka poprawa! Jest o wiele więcej uczuć i opisów. Opko nie jest już samym dialogiem. Pojawiły się przemyślenia i wspomnienia. Widzę, że moje rady pomogły (ach, ta apollińska skromność 😀 ). A tak wogóle to promieniowała PIĘKNEM, nie pięknością. Oprócz tego zmieniałaś czas na początku. ” Ten domek jest taki… no, obcy. Pocieszenia, że się zadomowię jakoś do mnie nie trafiają. Tyle tu książek, których przeczytanie zawsze stanowiło dla mnie mękę. Mimo, że to greka, nie umiem ich nawet tknąć. Jestem tak inna. To wszystko mnie przytłaczało. Ciągle płakałam w poduszkę.”. Trzeba się trzymać jednego czasu! 😛 „No i jeszcze: „Ale nie możemy wchodzić w paradĘ( nie parady) Mojrom.”
Mi się podobało przedstawienie prawie tej samej akcji, z perspektywy obu dziewczyn. Można było poznać ich charatkter, zachowanie i reakcje. Bardzo udany zabieg.
Jeśli o mnie chodzi, to poproszę jeszcze więcej opisów (wiem, że i tak bardzo zwiększyłaś ich ilość, ale więcej nie zaszkodzi ) i opisów uczuć, no i nie mogę się doczekać następnej części, bo nie wytrzymam bez wiedzy co to za moce, przepowiednie itp. Naprawdę, bardzo się poprawiłaś.
Dzieki :-). Mowiłam, że hejty dają kopa w dupsko 😛
Coraz lepiej!
Dobrze sobie wykombinowałaś z panem D., uczucia były. Wielka poprawa. Wszystko wyjaśnione, choć było jedno zdanie, które nie było jakby dokończone. Podobał mi się bardziej fragment z Kendrą. Ale z Cass też dobry. Pisz równie dużo opisów, co tutaj oraz przemyślenia. Tu były, ale normalny człowiek zazwyczaj myśli jeszcze więcej. Kontynuując możesz dodać dziewczyną jakiegoś wroga w obozie, tuż przed misją – przecież nie wszyscy się ze sobą dogadują. Może ten wróg pojedzie z nimi na tą misje? No dobra, nie będę już kombinowała. Czekam na CD, moja droga! Daj może trochę więcej życia w obozie i poproszę opis jakieś walki. Jestem ciekawa jak sobie poradzisz z dynamicznym. O i w następnym daj oczywiście akcję – nie chcę czytać o tym jaki to obóz jest świetny itp. To na tyle.
Ciau!
Dzieki za dedyke!
Wszystko będzie, tylko nie za szybko. A co do niedokończonych zdań to sorry, chyba mi coś w kompie nawaliło, bo w oryginalnej wersji jest wszystko ok.
‚A gdy ojciec wychwalał, jaka ona mądra, piękna, w ogóle, to po prostu dostawałam szału. Po prostu wymiotowałam tęczą.’ – powtórzenie ‚po prostu’
‚W jej długich, prostych, czarnych włosach odbijały się srebrne błyski’ – błyski mogą się odbijać? Dla mnie to trochę dziwnie brzmi.
Poza tym pierwszy raz spotkałam się z pisownią imienia ‚Issabelle’ przez dwa ‚s’ i ‚e’ na końcu. Ale imię to imię, więc tu jest pełna dowolność.
A co do samego opowiadania… Obie dziewczyny trochę mi się zlały. Żeby opisać to samo z dwóch punktów widzenia – bardzo fajnie, ale żeby to było dosłownie to samo (płacz w poduszkę, starsza siostra pociesza, sen o rozmowie bogów) – niekoniecznie. Znaczy – dlaczego obie bohaterki zareagowały na nową sytuację tak samo?
I jeszcze zapis dialogów. Czasami były niepotrzebne kropki na końcu wypowiedzi, a czasem małe litery po myślnikach, tam, gdzie powinny być wielkie. Masz tu link do krótkiego, a dobrego poradnika zapisywania dialogów: http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html
Kończę się już czepiać. Bo jest nieźle. I – porównując z poprzednią częścią – widać poprawę, a to bardzo dobry znak. Pozdrawiam.
Nie wiem. Chciałam, żeby każda dziewczyna zareagowała inaczej. Nie wyszło mi. No cóż, mówi się trudno i pisze się dalej. Postaram się zróżnicować nieco. Ale dzięki, staram się 😉
O wiele lepiej Nie będę wymieniać błędów, ale nie zaprzeczam- było ich sporawo. Opko jest w miarę ciekawe, ale czasem brakuje tego CZEGOŚ. Przykro mi, taka jest prawda. Ale podobało mi się
Sniadanie najwazniejsze,no ba <D
Dzieki za dedyka, pisz szybko.
(tak,nie mam czasu na konstruktywna krytyke .-.)
Nożowniku możesz być dumny, że tak ładnie ją pocieszyłeś, ale Dionizosa zatrzymam na własność. Widzę, że wzięłaś sobie do serca to co napisałam o Panie D. Jestem z siebie dumna, bo dostrzegam tam boski tyłeczek. ^^
O wiele lepiej, ale nadal nie jest idealnie. Mnie nie przypadł do gustu pomysł na takie samo rozwinięcie sytuacji, ale to twoje opowiadanie. Posłuchałaś się nas. Jest więcej opisów, ale nadal ich mi brakuje. Przynajmniej nie jest to suchy dialog i tego się trzymajmy.
Pozdrawiam
Panu*
Poprawiam i staram się pracować, doceniać to 😛
No brawo! Naprawę widać kolosalną poprawę! Ilość opisów jest ok. Lepiej opisałaś uczucia i przemyślenia dziewczyn. Do tego bardzo spodobało mi się wspomnienie z babcią :'(
Bardzo dziękuję za dedykację pyszczku ^ ^