Moje nowe opko, bo stare coś nie chce się pisać ;__; Utknęłam w martwym punkcie.
Po raz pierwszy piszę coś w tej narracji i nie wiem czy mi wyszło. Najwyżej zmienię. I tak chciałam to zrobić. To jest ‚rozdziałzapoznawczy’, jak to trafnie ktoś ujął. To tak tylko na wstęp xD Napisałam to pod wpływem weny, która stworzyła w mojej głowie dwie bohaterki. Tylko kochana wena zapomniała, że do bohaterek, powinna dorzucić pomysł na ich przygody -,- Więc postawiłam sobie wyzwanie- będę improwizować. Więc nie mam również pojęcia, czy tytuł będzie pasować. Zobaczymy jak wyjdzie. Proszę o szczere opinie ale błagam, nie same hejty ;p
Dla Hestii, Grupowej, Eos i Młodego Boga, że po prostu są ;3
Annabeth24 (tak, ta której możecie mieć już dość :))
Piętnastoletnia dziewczyna szła przez chodnik. Nie, nie szła. Jakby to nazwał jej nauczyciel wf-u- pokracznie biegła. Znów zaspała i prawdopodobnie spóźni się na matmę. Matka ją zabije, nauczyciel się po raz setny będzie wymądrzał. Takie myśli krążyły jej po głowie. Kiedy przemierzała zielone alejki jej długie brązowe włosy falowały na wietrze. Dziewczyna co jakiś czas próbowała je odgarniając do tyłu, ale i tak wpadały jej na twarz. Znów zapomniała się spięć, ale nie przeszkadzało jej to. Bawiło ją to, jak długie włosy zakrywają jej pole widzenia i jak usilnie próbują uciec z wiatrem. Lubiła nieład. Po prostu, gdy było za czysto, czuła się niezręcznie. Odkąd pamięta przypięto jej łatkę bałaganiary, zakręconej marzycielki, W jej pokoju wszystko było ‘na widoku’, nie trzeba było niczego szukać. W torbie przewieszonej przez ramie, można było znaleźć milion niepotrzebnych kartek a książki nigdy nie były ułożone jutro. Również w jej głowie panował chaos- tysiące pomysłów, dowcipów, uśmiechów dla każdego, ale również nierealne marzenia oraz obawy.
Dziewczyna przyspieszyła kroku, gdy przechodziła przez pasy. Jedną ręką wyjęła z tylnej kieszeni czarnych szortów telefon i pospiesznie wykręciła numer do koleżanki.
-Kurcze, kurcze, kurcze- powiedziała cicho do siebie.- No weź, odbierz ten telefon!
Niczyj głos jednak nie rozległ się, więc nastolatka wrzuciła komórkę do kieszeni spodni i poprawiła koszulę. Strój pasował do niej, odzwierciedlał jej osobowość. Niebieska podkoszulka, luźna, niebieska koszula w kratę zawiązana na supeł w tali. Rozwiązane trampki, kiedyś koloru białego, obecnie tęczowe, bo ‚na lekcji było nudno’. W każdym bucie były inne sznurówki- neonowo zielone i ciemno czerwone. Włosy lekko kręcone, wiecznie rozwiane ale gdy były wyjątkowo równo ułożone za plecami, sięgały dziewczynie prawie do pasa. Roztrzepana brunetka z pocieniowanymi włosami, które naturalnie rozjaśniały się na końcówkach oraz tworzyły się pasemka była niezwykle naturalna w swojej urodzie. Szczupła twarzyczka dziewczyny wiecznie rozświetlał promienny uśmiech. Zawsze pojawiał się na jej twarzy i niektórzy mówili, że chyba nigdy nie znika. Jej niebieskie oczy błyskały niebezpiecznie i łobuzersko. Była dość ładna, ale nie dbała o swój wygląd.
-A panienka znowu spóźniona?- usłyszała czyjś głos za sobą. Odwróciła się i zobaczyła woźną idącą za nią. Uśmiechnęła się do niej i przytrzymała jej drzwi do swojego liceum. Kobieta odwzajemniła uśmiech i weszła do środka.
-Tradycyjnie.
-No, zmykaj już. Profesor Collins się dziś spóźni, dzwonił. Masz jeszcze kilka minut.
Woźna patrzyła jak dziewczyna pędzi po schodach do sali matematycznej, po czym pokręciła głową. Jeszcze nigdy nie widziała takiej dziewczyny jak ta.
W tym czasie, brunetka wpadła do klasy. Wszyscy uczniowie zamilkli w obawie, że przyszedł nauczyciel, ale kiedy w drzwiach ukazała się smukła postać wrócili do rozmów. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i poczłapała do ostatniej ławki gdzie zawsze kryła się przed zabójczym spojrzeniem nauczyciela. Klapnęła na krzesło i wyciągnęła z torby zeszyt.
-No nareszcie. Myślałam, że nie zdążysz- rozległ się głos obok niej.
-Oj, daj mi spokój. Budzik nie zadzwonił- usprawiedliwiła się. Dziewczyna, która przed chwilą oskarżycielsko przeszywała ją spojrzeniem uśmiechnęła się.
-Który to już raz w tym tygodniu? Piąty? A mamy piątek, Nat.
-Tak…- zgodziła się Natalie
-Kocham cię, normalnie…- odparła druga i zabrała się za czytanie podręcznika od matmy.
Natalie przypatrywała się jej przez chwilę. Jej przyjaciółka, Lilly była zupełnie inna niż ona. Lilly była najstarszą osobą w klasach pierwszych liceum, bo była ze stycznia, natomiast Natalie przeskoczyła klasę i była najmłodsza. Nat była roztrzepana a Lilly nie. Obie miały wiele wspólnego, chociażby, że lubiły się przyglądać ładnym ludziom. Gdy mijały na ulicy jakiegoś ładnego chłopaka obie patrzyły się na siebie znacząco i wybuchały śmiechem. Obie były zboczone, choć to wina Lilly, bo to ona zepsuła Nat. Dziewczyny coraz częściej mówiły to samo w tym samym momencie, obie myślały podobnie. Jednak Lilly była bardziej zorganizowana. Nigdy nie opuściła żadnej lekcji, żadnego spóźnienia. Wszystko idealnie wymierzone i zrobione. Natalie, w przeciwieństwie do przyjaciółki nie miała silnej woli. Lilly już w piątek miała odrobione lekcje a nawet lekko wybiegała poza program. Często pomagała Nat, która lekcji nie odrabiała prawie nigdy, wolała siedzieć na kompie albo spać. Natalie chodziła swobodnie ubrana a Lilly ubierała najczęściej sweterki przez głowę, czasem bluzę, ale wszystko musiało być obcisłe i lekko szykowne. No, raz założyła bluzkę z suwakiem na plecach, ale przez ciągłe komentarze Nat nie powtórzyła tego więcej. Teraz miała na sobie legginsy i intensywnie niebieską tunikę do kolana, która idealnie pasowała do jej opalonej karnacji. Następna różnica pomiędzy dziewczynami- Nat była blada jak trup a Lilly należała do tych ciemniejszych. Włosy też miała ciemne, brązowe, ale były idealnie przycięte i prościutkie, choć ich właścicielka marzyła o lokach. Oczy dziewczyna miała ciemne, lekko przysłonięte grzywką. Lilly nie lubiła tej grzywki i uparcie odganiała ją na bok.
Nat wyciągnęła z torby jeszcze podręcznik i piórnik, cały pomazany śmiesznymi cytatami, słowami czy podpisami.
-Było coś zadane?- spytała szczerząc się głupio. Lilly westchnęła i podała jej estetyczny zeszyt z obliczeniami.- Jak ty mnie dobrze rozumiesz.
-Wiem, a teraz bądź cicho i przepisuj- mruknęła Lilly i po raz setny poprawiła idealnie ułożone książki na ławce. Nat zrzuciła plecak na podłogę i niedbale zaczęła przepisywać wynik. Co jakiś czas spoglądała nerwowo na drzwi.
-Natalie, wiesz co jest z profesorem? Nigdy się nie spóźnia…- zauważyła
-Pani woźna powiedziała, że się spóźni- rzekła oddając jej zeszyt.
-Informatorka numer jeden, co?
-No ba! Uwielbiam tą kobitę. Lilly, masz coś przeciwko, żebym zabrała ci dziś zeszyt od geogra…- urwała w połowie zdania, bo drzwi do klasy otworzyły się. Do sali, władczym krokiem wszedł łysy facet w marynarce. Natalie z całego serca go nie nawiedziła. Uważała, że pastwi się nad nią i uwielbia zwalać na nią winę.
-Usiądźcie- powiedział niskim głosem i uczniowie posłusznie wstali. Zaczęła się lekcja.
-Profesorze- ktoś podniósł rękę. – Czy to prawda, że jedzie pan z nami?
Na te słowa serce Natalie stanęło jak wryte. Nie, to nie będzie prawdą. On nie zepsuje jej wyjazdu do Europy. Tyle nie niego czekała! Tydzień bez psorka, a tu co? Nie to żart!
-Tak Vivian, jadę, bo pani Cymuniew jest w szpitalu.
Lilly spojrzała się na sąsiadkę z ławki, która kolorem przypominała buraka. Obie nie lubiły profesora, ale to, czym darzyła go Nat, było jedyne w swoim rodzaju. Ona by go mogła zabić, gdyby mogła. Dziewczyna spojrzała się na Lilly i bezgłośnie wyszeptała kilka przekleństw.
-On. Nie. Pojedzie. Nie w tym stuleciu- warknęła cicho.
-Ogarnij się, on nic nie zrobi złego.
-Już zrobił. Istnieje!- dziewczyna opadła na ławkę i skrzyżowała ręce na piersi. Nie umknęło to uwadze nauczyciela.
-Ek-hem. Widzę, że komuś coś nie odpowiada – powiedział i wskazał ręką na brunetkę. Ta zrobiła się na powrót blada jak zawsze i wstała. Wszyscy w klasie wiedzieli o jej relacjach z panem Collinsem i teraz czekali tylko na dawkę a trakcji. Jednak jak zawsze, rozczarowali się, bo Natalie perfekcyjnie umiała chować i udawać inne emocje.
-Nie panie profesorze. Cieszę się, że jedzie pan z nami- powiedziała beznamiętnie.
Na przerwie Nat i Lilly jak zwykle wywlokły się do szatni, bo jakimś cudem było to jedno z niewielu zimnych miejsc w szkole. Przez całą drogę Natalie bulwersowała się panem Collinsem.
-Nienawidzę go!- wydarła się, gdy tylko znalazły się poza zasięgiem jakiegoś nauczyciela.- Słyszałaś, co mówił? Słyszałaś? „Jak ktoś, wcale nie sugeruję kto, będzie próbował zrobić coś niepoważnego wraca do domu”- dziewczyna zaczęła naśladować profesora.
Natalie ze złością kopnęła w ich wspólną szafkę, która automatycznie się otworzyła. Dziewczyna wrzuciła do swojej połowy niedbale zeszyty i poczekała aż jej koleżanka weźmie i ułoży zeszyty od matmy i wyciągnie te od angielskiego.
-Oj nie marudź. On nie jest taki zły.
-Nie…Jest zarąbisty! Tak fajny, że aż w ogóle -odparła sarkastycznie.- Jakby jechała pani Cymuniew to było by mega- ona nawet by nie interesowała się tym, co robimy! Natomiast psorek, przysięgam ci to, przez cały pobyt spędzi śledząc mnie i przez to ciebie również! Dobra, już jestem cicho, bo nie chcę znów mieć kłopotów.
-I słusznie debilu- uśmiechnęła się Lilly zamykając szafkę.- A, miałam cię zapytać, co bierzesz, jako podręczny.
-Nie wiem!- żachnęła się.- Nawet nie myślałam o tym.
-Ty głupia jesteś- powiedziała Lilly siadając pod ścianą na ziemi.
-Zawsze pakuję się w ostatniej chwili i nigdy niczego nie zapomniałam.
-Nie? A jak zapomniałaś portfela?
-Raz- zaprotestowała, ale pod wpływem karcącego spojrzenia przyjaciółki poprawiła się.-No dobra, trzy razy. Trzy na osiem to mało.
-Serio Nat, serio? Mało?
Dziewczyny roześmiały się. Nawet nie zauważyły, że na korytarzu przygląda im się bacznie jakiś cień. Dzwonek zadzwonił jednak szybko i obie panny pognały na piętro. Znaczy się, Lilly próbowała pognać, ale skończyło się to na pospieszaniu Natalie, by ruszyła swój tyłek i choć raz w życiu nie spóźniła się na kulturę antyczną.
-Matko, Lil, ogar- powiedziała.- Pani jest spoko, lubi nas, nie?
-Tak, ale to nie zmienia faktu, że był dzwonek.
-Pięć sekund temu.
-Ale był.
-Ale jeszcze nikogo nie ma w klasie.
-Co nie zmienia faktu, że dzwonek był!
-Aa, nie krzycz, już idę.
Tak jak mówiła, wstała z podłogi. W klasie tak jak mówiła nie było jeszcze nauczyciela. Dziewczyny usiadły w swoich ławkach. Nie minęło dużo czasu, gdy w drzwiach pojawiła się profesor.
-Dzień dobry- zawołała.- Mam dobre wieści. Przyszły wyniki tego konkursu o mitologii greckiej, który był pół roku temu.
-No nareszcie- mruknęła Nat. Lilly stłumiła chichot, bo zawsze obie wyśmiewały szybkość sprawdzania tych testów. Już prędzej Nat zacznie za mnie lekcje robić, mówiła Lilly. Nauczycielka zaczęła wymieniać miejsca wszystkich uczestników aż doszła do Lilly. Nat patrzyła jak jej przyjaciółka poważnieje.
-Trzecie miejsce w kraju z utratą 1,5 punktu. Gratuluję kwiatuszku!
Lilly zarumieniła się i opadła na ławkę. Nat nachyliła się do niej i cicho szepnęła jej do ucha.
-To co kwiatuszku, tata da ci w domu obiad, czy nie? Bo jak nie będzie chciał cię znać za tak słaby wynik, to ja chętnie cię przygarnę.
-Och, zamknij się- roześmiała się ciemnooka.-Słuchaj lepiej jak ci poszło.
-No jak zawsze najlepiej- wyszczerzyła się i jak na zawołanie nauczycielka przeczytała jej nazwisko:
-I nasza ostatnia uczestniczka, Natalie Tomlineks, która nie popełniła ani jednego błędu. No mój karmelku, jestem taka dumna!
W klasie rozległy się oklaski, ale Natalie tylko uśmiechnęła się do pani i triumfalnie spojrzała na Lilly.
-Ha, jestem lepsza, głąbie- wyszczerzyła się. Mitologia była jej pasją od zawsze i na każdym konkursie zgarniała wszelkie zwycięstwa.
-Ciesz się, bo to rzadkość- odgryzła się Lilly.
-No, to akurat prawda- przytaknęła
Lilly jeszcze raz przejrzała listę potrzebnych rzeczy.
-Szczotka, piżama, ręczniki…- wyliczała na głos.
Spakowała się już kilka dni temu, ale nadal z obawą przeglądała walizkę. Nie chciał niczego zapomnieć. Tata wyjechał na kilka dni do Meksyku w interesach, więc Lilly musiała sama się sprawdzić, czy ma wszystko. Choć ojciec nie pomagał jej jak był, to i tak, poczucie, że czyta komuś na głos listę dawało pewność. Teraz pozostawało tylko gadać jak wariatka do lustra.
Dziewczyna spojrzała się w lustro i odskoczyła przerażona. Przez chwilę, mogła przysiąc widziała kogoś za oknem. Tam ktoś stał! Serce przyspieszyło, ale nie dostrzegła już nikogo. Zamiast tego po mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Lekko rozdygotana wstała z podłogi. Przeszła przez sporawy salon i uchyliła drzwi. Na klatce schodowej było pusto. Nikogo.
-O, macie żelki!
Lilly wrzasnęła jak opętana i prawie nie potknęła się o zabytkową wazę. Zamiast tego podskoczyła machając rękami i podkulając nogi w powietrzu.
-Hahahah, kocham jak tak skaczesz.
-Natalie! Kurde, powaliło cię już na maksa?!- wydarła się na dziewczynę, która stała przed nią, oparta o framugę drzwi od kuchni, rechoczącą w najlepsze i pochłaniającą paczkę żelek.
-Ale fajnie podskoczyłaś- wyjąkała dusząc się ze śmiechu.
-Bardzo śmieszne- naburmuszyła się.
-No owszem.
-Spipaj stąd- dodała. Jednak po chwili ochłonęła już i razem z przyjaciółką pokładała się na podłodze. Dość często śmiały się razem z siebie na wzajem, więc nie obrażało ją to. Czasem z pojazdów, dowcipów, celnych uwag albo głupich zachowań Nat albo z sucharów i ‘inteligentnych inaczej’ zachowań Lilly.
-No co ty, już mnie wyrzucasz?
-Nawet cię tu nie wpuściłam.
-Sama się wpuściłam- odparła Nat i ruszyła do pokoju Lilly. Ta, nie mając zbytnio wyboru ruszyła za nią.
-A mogę przynajmniej wiedzieć jak?- spytała zrezygnowana, gdy Natalie, maszerując przez jej nieskazitelnie czysty pokój podeptała idealnie złożone w kostkę ubrania na wyjazd.
-Możesz móc. Nie powinnaś zostawiać swoich kluczy do mieszkania w moim domu na weekend. Pamiętasz? Piąty grudnia, genialna zamieć śnieżna, gdy u mnie nocowałaś.
-Dorobiłaś?
-No, nie osobiście. Markus mi pomógł.
Lilly westchnęła zrezygnowana. Nat i jej znajomości. Nie było momentu, żeby przyjaciółka jej nie zaskoczyła. Za to ją chyba najbardziej lubiła. Że nigdy nie można było spodziewać się, czym cię jutro przerazi albo ujmie. Lilly to pasowało, bo zawsze umiała rozgryźć każdą niewiadomą, zagadkę. Tylko nie Natalie. Ona mogła ją wrobić, oszukać, rozśmieszyć i nic na to nie dało się poradzić.
Lilly w tym czasie zadomowiła się już na zielonej, nowiutkiej kanapie i pakując sobie słodycze do ust zaczęła relacjonować jej zachowanie niektórych osób.
-Bosz…czy tylko mnie rozwaliła dziś Kate?
-Mówisz o tym seksy spojrzeniu na Paula?
-Aha. Chłopak miał niezłą minę.
-Jak ty, kiedy dostajesz trójkę z matmy. Zdziwienie i szok.
-Ja przynajmniej wtedy się cieszę a nie w odróżnieniu do ciebie ryczę przez następny dzień albo i dłużej- odgryzła się dziewczyna.
Lilly tylko prychnęła rozbawiona i wróciła do pakowania się, słuchając Nat, która opowiadała teraz jej o najnowszych pomysłach na życie. Była już wersja, że zostanie modelką, która przeprowadzi rewolucję na anty tapetę i nie będzie używała żadnych kosmetyków podczas sesji, architektem, miała wyjechać do Anglii, poznać przyszłego męża i zostać milionerką, zrobić coś dobrego w rządzie albo po prostu zostać prawnikiem od spraw rodzinnych czy czegoś tam. Chwilowo przechodziła fazę: chcę zostać aktorką. Teraz opowiadała jej o zaletach i wadach przeprowadzki do Europy. Dziewczyna nie słuchała tego jednym uchem i bardziej pochłonęło ją zajście, które miało miejsce przed przybyciem przyjaciółki.
Kto odbijał się w lustrze na szafie? Ktoś ją śledził? A co jeżeli tak? Bała się spojrzeć ponownie w lustro i celowo unikała go zarówno jak zerknięcia na okno.
-No i gdybym grała, to mogłabym się wygadać. Najlepiej by było gdybym grała w komediach. Mogłabym wcielać się w porąbaną dziewczynę z horrorów, ale też w dramatach pełnych łez i smutku- ciągnęła swój monolog. Lilly zamknęła walizkę i spojrzała na nią błagalnie.
-Błagam cię. Jutro będę cię słuchać non stop przez prawie dwa tygodnie. Możesz się teraz przymknąć.
-Błagam cię. Jutro będę musiała sama sobie kupować żelki a nie wykradać ci z szafki. Możesz się teraz zlitować i dać mi następną paczkę, b ta się skończyła?
-Się skończyła?
-No, się zjadła- mruknęła Nat sięgając po laptopa, który stał włączony na biurku. Dziewczyna włączyła przeglądarkę.- Hehe, w Paryżu jutro prawie trzydzieści stopni- krzyknęła w stronę Lilly, gdy ta wychodziła po żelki.
-Super. Dobrze, że naszykowałam sobie jakieś krótkie spodenki.
-Ale sweterki wzięłaś? No, i mam nadzieję, że nie za krótkie te szorty!- usłyszała w odpowiedzi krzyk ze swojego pokoju. Dziewczyna zachichotała załamując się głupotą Natalie. W kuchni było pusto i ciemno. Lilly nie bała się ciemności, ale po ostatniej ‘przygodzie’ z widmem w oknie wolała zapalić światło.
Uniosła rękę do włącznika, ale jej dłoń natrafiła na coś chropowatego i zimnego. Serce brunetki zamarło. Bez wątpienia dotknęła czegoś, czego nie powinno być w jej domu. Ale czego?
Jak na zawołanie zapaliło się światło. Oczom dziewczyny ukazała się zakapturzona postać. Nieznajomy, ubrany w czarne, poszarpane łachy stał przy ścianie z ręką na włączniku. Lilly już miała wrzasnąć przerażona, ale ów ktoś wykonał gwałtowny ruch i w mgnieniu oka znalazł się na nią zasłaniając ręką usta dziewczyny. Dalej wszystko wydarzyło się w błyskawicznym tempie.
Lilly nie do końca rozumiała, co się dzieje. To było koszmarne… Wręcz nierealne! Serce waliło jej jakby przebiegła maraton, ale stała dzielnie i próbowała się wyszarpać. Postać tylko ścisnęła ją mocniej i kościstym palcem z pomarszczonymi fałdami skóry wskazała na notatki przyczepione na lodówkę magnesami. Ku jeszcze większemu przerażeniu szesnastolatki litery, które własnoręcznie pisała, na jej oczach, poczęły się przesuwać!
O matko droga, ja chyba zwariowałam!
-Lilly, wszystko okej? Czy się zgubiłaś w kuchni?- usłyszała Natalie, ale nie miała jak jej odpowiedzieć. Dziewczyna wydała z siebie stłumiony krzyk.
Nieznajomy, nagle bez ostrzeżenia popchnął ją do przodu. Dziewczyna z hukiem wpadła na lodówkę na szczęście bez żadnych poważnych uszkodzeń. Zamrugała kilkakrotnie i odwróciła się. Nikogo nie było widać. Pusto.
-Lil? Mam się bać? Próbujesz teraz się odegrać i mnie przestraszyć?- znowu usłyszała nawoływanie przyjaciółki.- Nie radzę. Pamiętasz, jak ostatnim razem prawie nie zabiłaś się, bo wpadłaś na ścianę w hełmie Lorda Vader’a?
Lilly wzruszyła ramionami i schyliła się do szafki po żelki dla Nat.
To był tylko wytwór mojej wyobraźni. Jestem zestresowana pakowaniem i wyobraźnia łata mi figle. Przecież nie mam dowodów.
Już miała beztrosko opuścić pomieszczenie, gdy przypomniała sobie o jedynym, przerażającym dowodzie, czyli poruszaniu się liter na kartce. Powoli, jak najdłużej zwlekając, uniosła głowę. Kartka na lodówce, była na swoim miejscu. Tylko własnoręcznie przez nią pisane litery ułożyły się w mało logiczne zdania.
„Jutro pojedziecie do nowego domu. Obydwie. Dostaniecie zadanie. Powodzenia.”
Lilly wciągnęła gwałtownie powietrze. Zachwiała się, ale szybko chwyciła bufetu. Nigdy nie widziała straszniejszej rzeczy. To było…no, było wręcz nierealne! Po pierwsze, jaki znowu dom? Przecież Lilly miała jutro jechać z klasą do Francji! To ona niby mieszka we Francji? Okej… To ciut dziwne…Po drugie, jakie zadanie? Oby z matematyki, bo to się szybko rozwiązuje– pomyślała z nadzieją, ale zaraz załamała się swoim poziomem dowcipu. Ale najbardziej przerażało ją, to, że zrozumiała, co jest napisane na notatce. No bo, od kiedy Lilly zna grekę?
Znów zapomniała się spięć – mówiła o włosach, a chce się spięć? Chyba spiąć i to włosy, prawda? 😀
marzycielki, W – kropka, nie przecinek 😉
ramie – ramię
-Usiądźcie- powiedział niskim głosem i uczniowie posłusznie wstali. – co co co co co co co co? To był zgrabnie wprowadzony żarcik, czy błąd? Mózg mi wysiada xD
pojawiła się profesor. – profesorka 😀
b ta – bo ta
O Bogowie…
Wbiłaś mnie z krzesło i jednocześnie z niego zrzuciłaś poziomem tego opka – było pisane z humorem, była akcja, opisy ( <3 ), to jest po prostu cudo. Charaktery, naturalne zachowanie, zabawne dialogi, no i przede wszystkim, jak już wymieniłam – naturalność. To jest właśnie to, czego brakuje w 3/4 opek!
Czuję, że kocham to opko i jeszcze jest pisane na spontana. Hmm, ciekawie 😀
PS-
Moment z czytaniem konkursu był przeokropnie fajny 😀 Przypomniał mi o koledze, który dostał szlaban za średnią 4.8 xD Miałam taką polewkę, że hej 😀
Dzięki, tak, co do tych błędów masz całkowitą rację- są i nie, nie są celowe ;p Naturalne, bo z życia wzięte. Reakcja Lilly jest identyczna co mojej przyjaciółki Oli, tylko, że z jej w ten sposób śmieję się cały czas i nie tylko ja ;3 Dziękuję ;p
Fajne, na serio. Te dwie przypominają mi mnie i moją kumpelkę Wike. Ale kontynuując super. Humor, akcja i w ogóle wszystko na poziomie. Czekam na CD.
Bogowie, ale super! Normalnie jak to czytałam, to tak się wkręciłam! Duet Natalie i Lilly przypomina mi mnie i moją najlepszą przyjaciółkę. To przez Adzię jestem zboczona -.-‚ No i też uwielbiam żelki i nie przepuszczę żadnej okazji, żeby je zjeść. 😛
Opowiadanie dość długie, pełne akcji, humoru, opisów i naturalności. Uwielbiam! Jest takie… no realistyczne, naturalne! Nie wiem jak to nazwać. Bardzo, bardzo mi się podobało i mam nadzieję, że wena dopisze Ci również przy pisaniu kolejnej części.
Pozdrowienia pyszczku ^ ^
-Usiądźcie- powiedział niskim głosem i uczniowie posłusznie wstali. – Like a Mela – nie zrozumiałam
a trakcji – atrakcji
Tak jak mówiła, wstała z podłogi. W klasie tak jak mówiła nie było jeszcze nauczyciela. – powtóreczka
b – bo
Ciekawe dialogi. Wartka akcja. Pod koniec: zboczenie – mode on. Dla mnie to dziwne, ale improwizowanie nieźle ci wychodzi.
Pozdrawiam 😉
No więc powiem jedno. WOW! Nie, jednak powiem więcej!! To jest cudowne. Naturalność, jaka bije od twoich opowiadań jest wręcz nie naturalnie naturalna. No właśnie… Super. ja się nie wtrącam, bo wiem, kto jest wzorem Lilly i Natalie 😀 JAK MOŻESZ PRZERYWĆ PISANIE BLIŹNIACZEK W TAKIM MOMENCIE ICH ŻYCIA?!?!?!?!?!?
Jednak patrząc na to cudo, jestem zmuszona ci wybaczyć głąbie -,-
1. Bez pomysłu talie cudo? Jaja de robisz:**
2. Dedyka dla mnie pod tym? Śmieszna jesteś <3
3. Pisać tak naturalnie a jednocześnie poprawnie gramatycznie i stylistycznie? (prawie zawsze) Weź wyjdź.
4. Przerwa w Bliźniaczkach? Ha, a ja czytałam dziś nowy rozdział!!! Ale jeszcze nie wysłany 😀 !!!!
5. Natalie to ty, zgasłam? A Lilly to z twojej klasy anonim? Jestę geniuszę ^^
6. Kocham. Nie bd powtarzać się i kopiować wypowiedzi innych, ale to jest cudowne. Mnie szczerze zatkało, bo po opisie gdy dałaś mi do czytanie brudnopis nie spodziewałam sie tego.
7. Ktoś trafnie ujął. Rozdział zapoznawczy to mój tekst!!! Slawa wszędzie
8. Czekam na cd obydwu opek 😉
$upper!!!!