Wszystko zaczęło się od tego, że przybyłam do obozu. Mój tata – Alan – zawiózł mnie tam miesiąc temu, gdy mało nie zginęłam przez moją niby najlepszą przyjaciółkę, Claire. Ale to długa historia, a ja nie chcę nikogo zanudzić. W każdym razie okazało się, że Claire ma szpony, długie zęby i inne podobne rzeczy, które raczej nie pozwoliłyby jej zostać top modelką. Tata wydawał się bardzo przestraszony tą sytuacją. Muszę przyznać, że mam najlepszego tatę na świecie. Co sobotę organizowaliśmy wspólne wieczory, na których oglądaliśmy filmy, rozmawialiśmy. Co jakiś czas tata zabierał mnie też na ryby. Bardzo to lubiłam, ponieważ zawsze udawało mi się złowić ich więcej niż on.
Ale potem wszystko się skończyło. Przyjechałam do Obozu Herosów i dowiedziałam się o wielu rzeczach, które na początku wydały mi się trochę dziwne. Przez dwa tygodnie starałam się wpasować w otoczenie. Mieszkałam w domku Hermesa razem z innymi herosami, którzy nie wiedzieli kto jest ich boskim rodzicem. Cały czas snułam podejrzenia co do mojej matki. Tak po cichu chciałam, żeby była nią Atena. Zawsze dobrze się uczyłam i miałam bardzo dobrą średnią. Po tygodniu zaczęłam mieć wątpliwości, czy moja rodzicielka w ogóle kiedykolwiek się do mnie odezwie. Z natury jestem niecierpliwa, ale tym razem musiałam uzbroić się w cierpliwość. Po dwóch tygodniach zaczęłam tracić wiarę, że zostanę uznana. I właśnie tego samego dnia, przy śniadaniu, nad moją głową pojawił się symbol. Łania. Sama tego nie zauważyłam, ale dziwne spojrzenia obozowiczów zwróciły moją uwagę. Potem dowiedziałam się dlaczego.
Moją matką jest Artemida. Bogini łowów. Rozumiecie już dlaczego bogowie chcą się na mnie mścić? Nie powinnam w ogóle istnieć. To zaprzecza wszystkim zasadom, do których stosują się nieśmiertelni. Wszystko musi być u nich idealnie. Są żałośni. Myślą, że… Eh, może lepiej już nie pogarszać swojej sytuacji. Piszę to na ostatniej stronie zeszytu, który był tak jakby moim pamiętnikiem. Może kiedyś ktoś go znajdzie i dowie się jacy bogowie są naprawdę.
Artemida składała śluby wiecznego dziewictwa. Z tego co wiem jestem jej jedynym dzieckiem. Przeklętym. Po uznaniu mnie zostałam natychmiast wezwana na Olimp. Nie chcę nawet o tym mówić. Wybuchła dyskusja, w której – niestety – nie brała w niej udziału moja mama. Nie wiem po co mnie uznała, skoro wiedziała, że zostanę ukarana za to, że jestem jej córką. Za coś, na co nie mam wpływu. W każdym razie ustalono, że nie mogę żyć, bo przynoszę wstyd wszystkim bogom.
Nie wiem jak mam zginąć. Nie obchodzi mnie to. Żałuję tylko, że nie mogłam pożegnać się z tatą ani poznać mamy…
Przeczytałam i myślę sobie „Ciekawe jak to zrobi, że jednak się wszystko ułoży..” I nagle „Ojej! To już koniec! To miniaturka!” I takie WTF?! No jak można kończyć w takim momencie? I już nic dalej nie będzie? Ostatnie zdanie bardzo smutne. To przykre, bo Artemida tak jakby skazała ją na śmierć.
Błędów jakoś nie znalazłam, może po prostu je podświadomie zignorowałam ;p Końcowe przemyślenia bohaterki były najlepsze Życzę weny przy kolejnych opowiadaniach
I skoro jestem pierwsza, to dziękuję za dedykację
Były co najmniej już dwa opka o dzieciach Artemis 😛 Fajne Podpisuję się pod Annabelle (serduszka przy nicku? rzygam słodkością 😛 ) ^^ (
Rzygam tęczą 😀
To mój znak rozpoznawczy moja droga 😀
Nie takie smutne…. Moim znakiem rozpoznawczym jest to, że uwielbiam Sad End ^^ Ale wracając do opka błędów nie widzę… ale pewnie za chwile wpadnie tu Melia i wszystko wypisze :p. Kontynuując jak na pierwsze to nieźle, ale to mi bardziej przypomina prolog niż jednoczęściówkę. Powinnaś jeszcze poćwiczyć miniaturki, bo je się pisze trochę inaczej… dokańcza się cały wątek, ale zostawia się jakieś pytanie do odpowiedzi, a tu to to nie jest skończone. Ani nie ma pytania. A może jej nie zabiją? Bo to przecież córka Artemis! Ona musi mieć asa w rękawie! Ja uważam, że powinnaś z tego zrobić normalne opko. Ale jak chcesz ^^
Pozdro carmel
Nie ma to jak rzyganie tęczą, Aniu z Żelkowego Wzgórza 😀 Mam szczęście Eurydyki – każdy pomysł który wpadnie mi do głowy po jakimś czasie zostaje realizowany xD Jeśli znajdę jeszcze opko z dzieckiem Hery, to się chyba pochlastam szarym mydełkiem 😀 (zaklepuję). Jak na pierwsze jest dobre, Ann powiedziała wszystko, co ja miałam powiedzieć. No i w sumie tyle 😀
^ ^ To chociaż raz jest na odwrót pyszczku :p Zazwyczaj Ty pierwsza napiszesz to, co ja bym chciała
Myślałam, że chlastanie się kremem do golenia jest hard, a Ty wyskakujesz z mydełkiem. 😀
A co do złamania przez Artemidę przysięgi, to w sumie nie przeszkadzało mi to za bardzo. Kiedyś tak, ale pojawiło się tyle opowiadań o dzieciach Artemidy, że idzie się przyzwyczaić Jak już mówiłam, opowiadanie mi się podobało, więc pisz coś nowego
Ojoj. A ja zawsze myślałam, że Artemida jest łaskawa, dobra i tak dalej. A tu co? Skazuje córkę na śmierć. Rozumiem, że wieczne dziewictwo może się w końcu znudzić, ale mogła przynajmniej tej dziewczyny nie uznawać?
Moim znakiem rozpoznawczym jest to, że jestem nołlajfem chatowym 😉
Co do opka. ZABIJE! Nie cierpię ja łamiecie świętą przysięgę dziewictwa Hestii, Artemidy i Hery! Ale to już twoja inwencja twórcza. Nie potępiam, bo wyjdę na zołzę. Po za tym, jak zauważyła carmel, to nie przypomina jednocześciówki. Jak na pierwsze opko zaskakująco dobre i mało błędów. Głównie powtórzenia np. tata i cierpliwość na początku. Pisz dalej, bo całkiem nieźle ci idzie.
Pozdrawiam i życzę weny 😀
Historia zapowiadała się ciekawie, napisana fajnie, prosto… A tu nim się wczytałam, koniec. Czemu to jest takie krótkie?! Piszesz fajnie, nie widziałam żadnych błędów, pomysł też jest ciekawy. Może kiedyś rozwiniesz tę historię? Chętnie bym ją przeczytała
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, zwłaszcza za te z konstruktywną krytyką. Wiem, że muszę jeszcze duuuużo pracować nad stylem i dlatego chciałabym wiedzieć jakie błędy robię. Może kiedyś zrobię z tego opowiadanie, o ilę będę mieć czas i wenę 😉
Świetna miniaturka, i choć pomysl powtarzal sie przedtem, bardzo ciekawie to opisalaś – no dobra, troche to krótkie, ale podoba mi sie twój styl pisania. Nawet w tej krótkiej próbce dostrzegam talent pisarski, a wierz mi, mam nosa do takich rzeczy. I musisz mi uwierzyć na slowo, bo nikt tego nie potwierdzi xP Przy pomocy naszych riordanowskich mistrzów polskiego zrobimy (a raczej zrobia) z ciebie prawdziwa cudotwórczynie 😉
PS Sorki za te bledy, ale pisze z kindla, co nie jest takie proste -.-
PSS A co do tego, kto jest z czego znany, ja slyne z mojej zdolnosci irytujacego pojawiania sie raz na miesiac i mojego lenistwa, wiec raczej twoje spotkania z moim nickiem nie bd czeste.
Nanana, to już któreś z kolei opowiadanie/miniaturka/jednoczęściówka o córce Artemidy, które czytam, ale to oczywiście nie znaczy źle. I muszę przyznać, że chyba mi się najbardziej podobał.
A tak przy okazji, czy tylko ja stwierdzam, że Artemida, to **** i że skazała swoją córkę na śmierć. No dobra, wiem, że nie tylko ja bo czytałam poprzednie komentarze.
Cóż, chyba nie napiszę nic innego jak: CZEMU TAKIE KRÓTKIE? Naprawdę dobry pomysł, Przeklęta Córka Artemidy kontra Bogowie. To byłoby coś. I jak na pierwsze opowiadanie, to jest super.
Dobrze, że piszesz, że przez dwa tygodnie starała się wpasować, bo to byłoby dziwnie tak od razu się przyzwyczaić do sytuacji. „Ohh, Obóz Herosów, centaur, satyr… normalka.”
Niech Wielka Panda nad Tobą czuwa. Powodzenia w dalszym pisaniu
Opko jest w porządku.
Tylko początek – pisałaś fakt po fakcie, jakbyś robiła punkty. Przy niczym się nie zatrzymywałaś, nie dawałaś prawie w ogóle głębszych, ani dłuższych opisów. To brzmiało dla mnie, jak lista tego, co mam kupić w sklepie:
– Jedno opakowanie proszku do pieczenia.
– Pół kilograma mąki.
Sorka, ale to tak dla mnie wyglądało.
Poza tym:
„Wszystko zaczęło się od tego, że przybyłam do obozu. Mój tata – Alan – zawiózł mnie tam miesiąc temu, gdy mało nie zginęłam przez moją niby najlepszą przyjaciółkę, Claire. Ale to długa historia, a ja nie chcę nikogo zanudzić.” – Czegoś takiego się NIE PISZE. Bohaterka nie chce nikogo zanudzić? Ona ma to zrobić! Ma opowiedzieć swoją historię! Bo co to za historia, jeśli jej większość zawarta jest w słowach: „Ale to długa historia, a ja nie chcę nikogo zanudzić.”
Reszta bardzo mi się podobała, z wyjątkiem ostatniej linijki – ona chciała poznać swoją mamę, która ją uznała, wiedząc, że ona przez to zginie? No to raczej do siebie nie pasuje.
No i długość… Ale to chyba wiesz.
Jednak skoro to Twoje pierwsze opko, to można Ci to wybaczyć. Dla mnie jest spoko. Na razie powiem tyle: POWODZENIA W DALSZYM PISANIU.
No całkiem całkiem, ale było dużo powtórzeń. Często przeskakujesz z tematu do innego nie rozwijając ich dostatecznie. Krótkie. Mogłaś bardziej rozwinąć ale nie marudzę. Jak na pierwsze to super, serio 😀 Ostatnie słowa są takie szczere u przygnębiające… Po co Artemida ja uznawała skoro to ją zabiło?? Bogowie i ich myślenie -,- ale opko fajne, podobało mi sie 😀 i tym co wypisalam to sie nie przejmuj, każdy może robić błędy ale niestety nie każdy sie na nich uczy 😛
Nie no, to nie może być miniaturka. Zabijasz nas. Musisz, po prostu MUSISZ jakoś rozwinąć sytuację, bo to dopiero wprowadzenie ._.
Przyjemnie się czyta, lekkie opko, oczywiście do czasu. Znalazłam powtórzenie z cierpliwością, ale co tam, każdemu się zdarza. Czekam na ciąg dlaszy ^^