Dobra, wybaczcie za błędy. Pisałam na telefonie co jest męczarnią ale chwilowo nie mam kompa. Rozdział dłuższy, dla wytrwałych fanów bliźniaczek. Dedyka dla wszystkich, którym szkoda Jane i mają bulwersa na Emily.
Miłego czytania 😀
[Miranda]
Mike trzymał mnie mocno. Płakałam cały czas i nie otwierałam oczu. Co jakiś czas, krzyknęłam, żeby mnie zostawił na ich pastwę, bo i tak nic już nic zrobię. Nie zauważyłam jak nagle wszystko umilkło. Tupot żołnierzy ustał, a Mike przestał biec.
Otworzyłam oczy. Znajdowaliśmy się w jakiejś ciemnej piwnicy. Pomieszczenie było małe, ale spokojnie pomieściłoby pięć osób. Na jednej ścianie przymocowana była drabinka a nad nią wąski właz. Pomieszczenie oświetlały dwie świece przymocowane do ścian i niebiański spiż, z którego wykonany był mój miecz.
Leżałam na podłodze, a obok mnie klęczał Mike. W drugim kącie siedział oparty o ścianę Nathan. Nie chciałam wstawać. Chciałam leżeć tak całe życie. Chciałam zasnąć i się nie obudzić. Nie miałabym po co się budzić. Jane odeszła… Mike, powinien się wkurzyć na mnie, za to, co powiedziałam. Nie mam po co tu zostać. Nie umiałabym wrócić do Obozu i powiedzieć, że nam sienie udało. Że Wygnańcy przyjdą i ich zabiją. Nawet wtedy nic bym nie zrobiła, tylko mogłabym patrzeć, jak moi przyjaciele padają martwi od ciosów kogoś tak prymitywnego, jak Julia albo Emily.
Jednak istnieje opcja, że moja siostra nadal żyje. Może ona pobiegła tam by mnie uratować? Może ona ma plan…? Nie, sama się oszukuję. Ona nigdy nie miała planu i dam sobie głowę uciąć, że nigdy planu nie będzie mieć. Co najwyżej nagły pomysł, ale nie plan, jak uciec z rąk Emily. Nie, ona nadal jest pod jej władzą. Teraz Emily pewnie ją zniszczy jeszcze bardziej. Zniszczy ją tak, że nic jej nie powstrzyma. Tak, że Jane, zapomni jak się nazywa. Zapomni, kim jest. Będzie pamiętać tylko, że jej panią jest Emily. Będzie zachowywała się jak pies… Będzie jej usługiwać i spełniać wszelkie zachcianki. Nie powstrzyma się by kogoś zabić. Bogowie, co ja wam zrobiłam, że zabraliście mi siostrę?!
Usiadłam i przyłożyłam sobie rękę do głowy. Bolało. Było mi nie dobrze i miałam wrażenie, że zaraz coś rozsadzi mi głowę.
-Wybacz, musiałaś uderzyć się, kiedy schodziłem na dół- usłyszałam głos Mike. Chłopak siedział obok mnie, wpatrując się we mnie swoimi brązowymi oczami.
-Mike, ja…-głos mi się załamał, a z mojego gardła wydobyli się głuche westchnienie.
-Wiem, jesteś zła, że cię zabrałem. Ale Mir, to było takie nieodpowiedzialne biec tam!- powiedział drżącym głosem. -Przecież wiesz, że Emily zabrała naszą Jane do siebie a gdybyś ty też tam pobiegła to nic dobrego by z tego nie wyszło…- powiedział cicho. O bogowie, czy ten idiota przeprasza mnie za to, że uratował mi dupę? On na prawdę ma ze sobą problemy. Przecież, gdyby nie on, to dawno leżałabym martwa. -Wiem, możesz się wściekać, ale ja serio chciałem ci pomóc. Jane też chciałem… Mir, błagam cię, nie patrz się na mnie jak na skończonego debila.
No, może tak się na niego patrzyłam, ale to tylko dlatego, że gadał takie bzdety.
-Mike, ja się na ciebie nie wściekam- powiedziałam i uśmiechnęłam się krzywo. – Tak na prawdę to ja powinnam cię przepraszać, za to, co krzyczałam.
Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał się na mnie wymownie.
-No wiesz… To, że cię nienawidzę i ogólnie…
-Mir, przecież nic się nie stało. To był naturalny odruch po tym jak ginie ci ktoś bliski, spokojnie- uśmiechnął się kwaśno i przyłożył mi zimny kawałek metalu do czoła.
-Co to za miejsce?- zapytałam się chłopaka, który tylko wzruszył ramionami, na znak, ze nie wie. Odpowiedzi udzielił mi ktoś inny.
-Moja kryjówka- odparł Nathan, który do tej pory siedział cicho w drugim końcu pomieszczenia opierając się o ścianę. Chłopak podszedł bliżej i usiadł obok nas. Nadal jednak na tyle daleko, że nie mogłam odczytać wyrazu jego twarzy.
-Zawsze przychodziłem tu, kiedy tamci wariaci mnie potrzebowali.
-Kto cię potrzebował?- zapytałam zdziwiona.
-Ci idioci z Rodziny -prychnął z pogardą.
-Zaraz, to ty ich znasz?- zapytałam i na powrót zrobiło mi się niedobrze.
-Wiecie, zacznę od początku- westchnął zrezygnowany.- Nie ma sensu nie mówić wam całej prawdy.
-Dobry pomysł.
-No wiec, tak w skrócie to jestem synem Hypnosa. Kiedyś żyłem w Obozie Herosów, jako nieuznany. Nie narzekałem, było spoko. Nie robiłem nic, na co nie miałem ochoty, brałem udział w rzeczach, które mi się podobały. Nikt mi tego nie bronił, bo się po prostu mnie bali. No, ale prawie sześć lat temu, mój ojczulek sobie o mnie przypomniał. Odwiedził mnie we śnie i delikatnie mówiąc, przyłączył mnie do armii Kronosa. Nie sprzeciwiałem się, ale też nie wyrwałem się do tego pomysłu z jakąś wyraźną chęcią. Wiecie, to tak jak ze snami. Rzadko kiedy masz wpływ na to, co cię spotka tej nocy. Tak jak ja, nigdy nie wiem, na co najdzie mnie ochota. Jakaś przygoda? Gites, może być fajnie.
Przerwał na chwilę i przeczesał swoje czarne włosy. W powietrzu wisiały jego słowa, które powoli do mnie docierały. Siedziałam cicho, chcąc usłyszeć jego historię. Ona mogły okazać się odpowiedzią na tyle pytań…
-Kurde, żebym wiedział w jakie gówno się pakuję. Uciekłam z obozu, tak jak kazał mi ojciec i dotarłem do jednostek zbrojnych Tytanów. Tam poznałem Emily. Nie wiem jak, ale dowiedziała się co potrafię. Już wtedy postanowiła wykorzystać moje ‚talenty’.
Chciałam mu przerwać, zapytać, jakie ‚talenty’, ale wystarczyło jedne spojrzenie tych lodowato zimnych oczu i już mi się odechciało o cokolwiek pytać.
-Przydzielono mi opiekę nad tym…- przerwał a ja usłyszałam jak płytko oddycha.- Miałem się opiekować Drakonem Lidyjskim.Tak, tym, który zabił Silene Beauregard. Wy jej możecie nie pamiętać, ale była grupową domku Afrodyty. Zginęła na Wojnie Tytanów… ona zginęła przeze mnie – jej imię wypowiedział tak, jakby coś go z nią łączyło. To było możliwe, jeżeli na prawdę przebywał w obozie. Czy znałam tą córkę piękności? Nie, ale słyszałam o niej wielokrotnie podczas pobytu w Obozie.
-To przecież nie twoja wina- zauważył Mike.- Bestia zabiła, nie ty.
-No tak, jednak poczucie winy zostało. Silena… Ona była moja przyjaciółką. Jedyną osobą, która mnie szanowała i jedyną, którą szanowałem ja.
Już chciałam coś powiedzieć, ale Nathan nie pozwolił mi dojść do głosu.
-Poza tym, zabiłem wiele innych herosów. Coś mi kazało zabijać, więc zabijałem- wzruszył ramionami.
Prychnęłam.
-Coś ci kazało? Nie wiedziałam, że Emily to forma bezosobowa.
-Może to i była ona. Ale to nie zmienia faktu, że zabijałem niewinnych herosów. Nienawidziłem siebie a jednak to robiłem. Chore, co?
Przerwał na chwile i tępo wpatrywał się w ogień. Nie przerywałam tej ciszy. Nie widziałam powodu, by to robić. Każdy potrzebował chwile czasu, żeby się zastanowić. Nathan nad tym, co chce jeszcze powiedzieć a my nad tym, co usłyszeliśmy.
-Wojna się skończyła- odezwał się chłopak. Wzrok miał nieobecny a głos lekko ochrypły.- Przegraliśmy. Hypnos dostał drugą szansę- amnezję. Poza tym, on sam nie brał bezpośrednio udziału w wojnie. Bardziej działał za pośrednictwem Morfeusza a pozatym, jest zbyt potężnym bóstwem, by można było nim pomiatać. A ja? Zapomniał o mnie. Zostawił mnie tu, zdanego tylko na siebie. Tylko, że wtedy tyle się zmieniło. Ci idioci stworzyli tu jakiś porąbany system. Wszystko miało być idealne, ale co może być idealnego w obozie, gdzie uczą zabijani takich jak wy?- spojrzał się na nas przepraszająco. -W Obozie Herosów uczą obrony. Nie robią z nas maszyn do mordu innych herosów- westchnął i zaczął podrzucać rytmicznie kamyk.- Emily nadal trzymała mnie w garści. Zdawałem sobie sprawę, że coś jest nie tak, że rządzi mną, ale miałem to w nosie. Nie chciałem żyć. Oni tylko potrzebowali mnie po to bym przenosił się do snów wrogów i ich zmieniał. Ich nastawienie, poglądy- powiedział i się zawahał czy mówić nam coś jeszcze, ale chyba zrezygnował.
-No, ale ja nie pozwalałem się tak traktować -zaśmiał się cicho i lekko rozchmurzył.- Nigdy nie pojawiałem się na zbiórkach, apelach i innych bzdetach. Jak już, to przychodziłem w trakcie żeby rozproszyć ich. A potem pojawiła się ta przepowiednia o Jane i tobie- wskazał głową na mnie.
–Razem pokonać nasz lud zdołają, zaś, jeśli jedna z nich swój los wypełni, ten, co podpisany już mają, to nic nas ku władzy pełni, nie odciągnie i bardziej pogłębi – powiedziałam. Nie zastanawiałam się nad tym, co mówię, tylko tak po prostu, słowa te wypłynęły z moich ust.
-Mir, skąd to znasz?- spytał zdziwiony i lekko przerażony Mike.
-Przyśniło mi się. Kontynuuj- odparłam spokojnie i znów spojrzałam na Nathana, który nie przejął się zbytnio tym, że wyrecytowałam mu przepowiednie, której nie powinnam znać.
-No właśnie. Wedle tych wersów, jeżeli was zabijemy, albo jedna z was, to nie ma bata- wygnańcy zdobywają Obóz i Olimp.
-Wiesz, o co chodziło z tym losem podpisanym?- zapytał się mnie Mike.
-Nie.
Nie wiedziałam. Niby skąd? Może miało to związek z tym, co powiedział mi Apollo. Że Atena i rodzice przypieczętowali nasz- mój i Jane, los. Nie wiem. Bałam się wiedzieć. Niektóre pytania nie powinny zyskać odpowiedzi…
-No, więc Emily, wymyśliła, że was tu osobiście ściągnie i zabije.
Zapadła głucha cisza. Tylko trzaskanie płomyków na trójnogu. Przerażona to ja byłam na pewno. Tylko nie byłam pewna dlaczego. Dlatego, że Emily chce nas zabić od początku? Że ona nigdy nam nie pomagała tylko oszukiwała? Co w tym nowego… Wiedziałam. To może bałam się tego, że zdałam sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji jestem? No trochę, się to również było do przewidzenia. Chyba najbardziej bałam się tych odpowiedzi…
Nathan wstał i podszedł bliżej. Podał mi rękę, żebym się podniosła. Zdziwiona chwyciłam jego dłoń. Chłopak poszedł do ściany naprzeciw tej z drabinką. Niepewnie stanęłam za nim, a obok mnie Mike. Nathan wyciągnął rękę i machnął przed ścianą. Najpierw nic się nie wydarzyło, ale zaraz pojawiły się obrazy. Jakby projekcja filmowa.
Najpierw zobaczyłam Nathana a tak właściwie jego odbicie w lustrze. Musiało to być jego wspomnienie, bo patrzyłam na wszystko jego oczami. Siedział ledwo przytomny na jakimś krześle i trzymał się za głowę. Przed nim stała Emily. Mówiła coś do niego z uniesionymi rękoma.
-Zabiera mi wspomnienia- szepnął Nathan a obraz się zmienił.
Obraz, który się pojawił był mi dobrze znany. Dzień, kiedy Jane się zmieniła. A ja ją pocieszałam. Nagle coś zamigotało i pojawiła się ciemność z Jane na środku pustki. Dziewczyna coś krzyczała w stronę jakiegoś cienia… To był jej sen?
-Kazała mi ją nawiedzać- powiedział Nathan a w jego glosie wyczułam ból. Byłam przerażona. Prawie zapomniałam, że ten dzień, kiedykolwiek istniał. Że Jane, była kiedyś inna… Ona widocznie też chciała zapomnieć, ale teraz, nie miała na to szansy. Możliwe, że było to jedno z niewielu wspomnień, które pozostały w jej głowie. Byłam oniemiała. Po pierwsze, każdy, gdy widzi nagranie z przeszłości i małą siebie na nim, to się trochę wzrusza. A co dopiero, gdy na tym nagraniu jest jeszcze moja siostra, która jest obecnie w jakimś zakichanym transie i nienawidzi mnie z całego serca albo nawet już nie nienawidzi, bo martwi nie okazują uczuć…
Teraz widziałam jakiś las. Zaraz… To ten las, w którym się spotkaliśmy. Zaraz pojawiła się Jane. Z wytrzeszczonymi oczami patrzyłam jak za moją siostrą, z ciemności, wychodzi Piekielny Ogar. Zaraz potem pojawiła się dwójka innych herosów. Dziewczyna pstryknęła palcami a potwór znikł. Emily podbiegła do nie przytomnej Jane i sprawdziła jej tętno. Zaraz potem zerwała jej z szyki wisiorek z sową.
Odruchowo złapałam się z kieszeń. Amulet należący do Jane, nadal spoczywał w mich szortach.
Nathan ponownie przeciągnął ręką po ścianie. Teraz pojawiło się ognisko, które paliło się kilka wieczorów temu… Wszyscy spali oprócz Jane i tej idiotki Emily. Widocznie Nathan też nie spał, skoro to widział. Moja siostra wzięła od brunetki jakiś płyn i się go napiła, po czym opadła na śpiwór.
Nathan machnął ręką. Pojawiła się Jane. Taka jak zawsze. Podirytowana i lekko wnerwiona. Stała naprzeciw chłopaka. Mówiła coś do niego i wskazała ręką za swoje plecy- na mnie i Emily, kłócące się w najlepsze. Jane uśmiechnęła się sarkastycznie i wskazała na coś, co chłopak trzymał w ręku. Nie widziałam co, bo jego spojrzenie pokazywało tylko moja siostrę. Ujrzałam tylko, jak Nathan wyciąga rękę a Jane ściska my dłoń i odchodzi do kłócącej się mnie i Emily. Wyglądało to tak, jakby się o coś założyli.
Chłopak ponownie zmienił wspomnienie. Teraz oglądałam ich rozmowę- Jane i Nathana. Ostatni wieczór, kiedy byłyśmy… razem? Nie, ona już wtedy należała do Emily. To było wtedy, kiedy tak się rozkleiłam. Teraz obserwowałam Jane oczami Nathana. Dziewczyna śmiała się i wyglądała na szczęśliwą.
Poczułam jak coś ściska mnie w żołądku. Sam widok Jane, sprawiał, że popadałam w depresję a co dopiero widok taki rzadki a jednocześnie taki, którego mi brakowało i za którym tęskniłam. Widok śmiejącej się Jane…
Na ścianie pojawił się następny moment z życia chłopaka. Emily, stojąca przed nim i tłumaczącą mu coś. Za jej plecami widziałam siebie i Mike jak spaliśmy. Jane też leżała obok. Nie słyszałam głosu dziewczyny, ale po wyrazie jej twarzy mogłam się domyśleć, że nie jest zadowolona. Machała mu przed nosem paczką z cukierkami. Jednak im dłużej gadała tym stawała się mniej wyraźna. Najpierw myślałam, że to dlatego, że wspomnienie się kończy. Jednak obraz ze ściany nie znikał. Wtedy zrozumiałam- Nathan wcale nie patrzył wtedy na Emily. Nawet nie słuchał jej prawdopodobnie. Jego wzrok utkwiony był w mojej siostrze.
Nathan wyciągnął rękę, ale nie przeciągnął jej po ścianie tylko dotknął jej w jednym miejscu.
-No, chyba nie muszę więcej tłumaczyć- burknął i opadł na podłogę opierając się o ścianę. Zrobiłam to samo. -Ona… Ona od początku wiedziała, że trzeba was skłócić. Wymyśliła to już dawno, jak usłyszała tekst przepowiedni.
-Ale po co byłeś jej ty? Czemu się zgodziłeś?- zapytałam zduszonym głosem. Tyle faktów, tyle nowych odpowiedzi…
-Nie chciałem. Mówiłem, że się buntowałem po Wojnie Tytanów. Jak byłem potrzebny to się zamykałem tu i miałem spokój.
-Chłopie, ja tu siedzę niecałe dziesięć minut i już mam wrażenie, ze jak zaraz czegoś nie zrobię to wybuchnę- mruknęłam.
-Mój ojciec to pan snu. Inni moi bracia cały dzień śpią albo próbują tego nie robić. Ja na szczęście jestem tylko spokojny, a nie wiecznie śpiący.
-To dobrze, nasz śpiący królewiczu, bo gdybyś nam zasnął to byłby problem, bo twoja księżniczka jest chwilowo nieobecna- powiedział Mike, ale szybko zamilkł, kiedy natchnął się na spojrzenie, jakim obdarzył go Nathan.
-Wiec Emily odebrała ci wspomnienia i zabrała ze sobą, tak? -spytałam a chłopak skinął głową.- Chciała, żebyś nawiedzał Jane w snach i żebyś pokazywał jej wspomnienia, kiedy była słaba a ja wręcz przeciwnie… Żeby czuła się gorsza. A wtedy Emily miała się pojawić i dowartościować Jane, jednocześnie odwracając ją ode mnie…
-Przepraszam- szepnął i ukrył twarz w dłoniach. Przysunęłam się do niego i poklepałam go po plecach.
-Nathan, czy Emily wiedziała, że przestała mieć na ciebie wpływ już podczas naszej wędrówki?- zapytał Mike niepewnie.
-A przestała?- powiedziałam jednocześnie z Nathanem.
-No, to chyba oczywiste. Przecież jak przestałeś jeść te cukierki, to od razu przestałeś być zombie.
Nagle mnie olśniło. Przecież…jak ja mogłam na to nie wpaść!
-Wyleczył cię powód, dla którego przestałeś się zatruwać tym chłamem- mruknęłam.- Ten zakład i nie tylko.
Zapadła cisza. Pierwszy odezwał się Mike.
-Gdybyś założył się z kimkolwiek innym, nie miałoby to na ciebie wpływu. Chodziło o to, że założyłeś się o to z…- powiedział Mike i zamilkł.
-Z Jane- dokończyłam.- Nieświadomie wyleczyłeś ją…
-Nie! Ona nie została wyleczona. Ona nadal nie pamięta samej siebie…- zawołał, ale szybko się opamiętał.
-Tak, masz rację. Ale weź pod uwagę, że jak była przy tobie to się uśmiechała oraz możemy brać pod uwagę myśl, że wewnątrz siebie czuła, że coś jest nie tak. Jednak ważne jest to, że ona wyleczyła ciebie. Zakochałeś się w mojej siostrze, co sprawiło, że dostałeś kopa w tyłek i otrzeźwiałeś lekko. Przynajmniej na tyle, żeby zyskać cząstkę zabranej ci wolnej woli. To tak samo, jak Mike był omamiony- powiedziałam i spojrzałam się na chłopaka. Mike siedział z wyprostowanymi nogami opierając głowę o pierwszy szczebel drabinki. Kiedy usłyszał wzmiankę o ratowaniu go, poczerwieniał lekko.
-Tylko, że ty pomogłaś mu inaczej- zauważył Nathan.
-A co? Zazdrościsz mi takiej królewny z bajki, która uratowała mi ciekawszym sposobem dupę, co?
-Mike! Przestań- powiedziałam, ale muszę przyznać zrobiło mi się ciepło na sercu i poczułam jak rumieniec pojawia się na mojej twarzy.
-Tak czy siak, Jane jest z Emily. Jutro chcą was zabić.
-A wiesz jak?- zapytałam z nadzieją.
-Nie. Nie interesowałem się tym.
-No spoko, tylko pozostaje mały problem. Jak zamierzamy odbić naszego Pyskacza z łap Emily?- zapytał Mike.
-Pyskacza?- zapytałam z niedowierzaniem.- Nic lepszego nie wymyślisz, geniuszu?
-Nie, ja jestem ten ładny i czarujący- uśmiechnął się lekko- a ty ta mądra, więc ty myślisz- powiedział szczerząc zęby. Parsknęłam udawanym śmiechem i zdzieliłam delikatnie ręką po głowie.
-Ty? Piękny?- Pokiwał głową zadowolony z siebie.- Chciałoby się. Ale odpuśćmy to, bo mamy większy problem.
-To, co wymyślisz, Einsteinie?
-No nie wiem. Ja nawet nie wiem, gdzie jesteśmy…- zauważyłam z niepokojem.
Nathan podniósł się ziemi i podszedł do ściany. Chwycił jej powierzchnie i ściągnął jakby zdejmował jakiś plakat. O dziwo, warstwa ściany dała się ściągnąć i chłopak trzymał teraz w ręku jakiś papier. Rozłożył na podłodze, to co trzymał teraz w ręku i przysunął bliżej trójnóg żaby było coś widać.
-Mapa?- spytałam.
-Yhmy- mruknął i wskazał palcem na sam środek. Tu jest ta Arena. Zbudowana dokładnie na środku doliny. Tu są te domy a tu Centrum Dowodzenia- rzekł uderzając palcem w kartkę papieru.
-A my jesteśmy…?
-Tu- powiedział i wskazał na miejsce, które nawet bym nie przypuszczała, że można tu zrobić kryjówkę. Znajdowaliśmy się w samym środku osiedla szarych kwadratów.
-Nie ma co, pomysłowe- mruknęłam.
-Nigdy nie patrzą. Nie umieją. Nad włazem wisi bariera i kiedy te durnie, mijają go, robią się tak śpiące, że zapominają sprawdzić, co to.
-No, ale potem mogą sobie przypomnieć i chcieć to sprawdzić na nowo- zauważyłam.
-To prawda, ale wtedy na nowo zasypiają na stojąco- prychnął.- Poza tym, większość zapomina. To jak ze snami- pamiętasz wszystkie sny? Nie. Nawet czasami, po obudzeniu się, nie potrafisz sobie przypomnieć, co ci się śniło tej nocy, mam rację?
-Masz- przytaknęłam.- To co, proponuję wyjść teraz, przez ten właz, znaleźć Emily, pojmać, żeby skazać na najgorsze tortury, znaleźć Jane i odbić moją siostrę.
Chłopcy spojrzeli się na mnie, jakbym właśnie zmieniła się w Meduzę albo Cerbera. Na wszelki wypadek spojrzałam się w dół, ale nadal miałam dwie ręce, dwie nogi i niebieską, spraną bluzkę. Nagle obaj parsknęli śmiechem. Uniosłam zdziwiona brwi i niepewnie uśmiechnęłam się. Nie miałam pojęcia o co im chodzi, ale uśmiechałam się głupio.
-Wiesz, Miri- powiedział Nathan, prawie dusząc się ze śmiechu.- Do tej pory, myślałem, że jesteś nudna, że to co robisz, jest takie przemyślane, schematyczne,- chłopak oparł się ręką o ścianę.- że jesteś takim kujonkiem, ale zmieniam zdanie. Masz takie poczucie humoru jak nikt. Wyjść teraz… i ten ‚genialny’ plan. Haha, dobre.
-Eee… tak, kujonkiem- uśmiechnęłam się niepewnie.- Tylko, no… ja nie żartowałam.
Zamarli. Nathan wyprostował się. Teraz również, patrzyli się na mnie jakbym spadła z Olimpu albo pegaz mnie kopnął, ale miałam to w nosie. Plany są dobre dla tych, którzy nie stracili siostry. Ja nie mam już nic do stracenia, więc mogę improwizować.
-Świetnie, że mnie rozumiecie- powiedziałam i zaczęłam wspinać się po drabince. Powoli uchyliłam właz i wyjrzałam na zewnątrz. Kiedy upewniłam się, że nikogo nie ma w pobliżu wyszłam. Za mną ruszył Mike, ale kiedy stanął na pierwszym szczebelku odwrócił się do Nathana i z uśmiecham powiedział:
-Tak, ja też uważam, że Mir, to niezwykle ‘nudna’, osoba. Nic szalonego, nic wyzywającego- zawsze wszystko według schematu.
Jan, kocham, kocham. Najlepsze opko na tej stronie! Boże, 23 rozdział, a ty nadal masz pomysł, wene, chęć kontynuowania tego i nadal wszystko pozostawiasz niedoodgadniecia. W senie, ze niw mam pojęcia jak to sie zakończy. Rozdział genialny-długość dobra, twój styl dał sie pokazać i docenić, humor jest, dramatyzm sytuacji też jest. To takie smutne… Serio ja nie wiem, jak można być taką suką ja Emily ;___________; przecież Jane musi żyć. Ona żyje, ja to wiem i nie pozwolę ci tego zmienić. Kocham cię za to opko. Genialnie wykreowalas Mika, on jest mega ^^. Poza tym to Miri rozwala system, jest moim idolem <3 pisz szybko cd, błagam!!!!
Błędy byly ale jak na telefon to nie ma o czym gadać 😀
Popieram! Zabijmy Emi!!!
Czasem stawiasz za dużo przecinków, np.
Mir, to niezwykle…
Choćby tu, bez przecinka ma być.
Ale tak to… Opowieść Nathana wzruszająca. Serio. I wszyscy wiedzą, że kocha Jane, buahahahaha.
Ah, jeszcze jedna uwaga. Za dużo słowa „powiedział”. Jest tyle innych zwrotów, którymi można to zastąpić…
-Wiesz, Miri- powiedział Nathan, prawie dusząc się ze śmiechu.- Do tej pory, myślałem, że jesteś nudna, że to co robisz, jest takie przemyślane, schematyczne,- chłopak oparł się ręką o ścianę.- że jesteś takim kujonkiem, ale zmieniam zdanie. Masz takie poczucie humoru jak nikt. Wyjść teraz… i ten ‘genialny’ plan. Haha, dobre.
-Eee… tak, kujonkiem- uśmiechnęłam się niepewnie.- Tylko, no… ja nie żartowałam.
Zamarli. Nathan wyprostował się. Teraz również, patrzyli się na mnie jakbym spadła z Olimpu albo pegaz mnie kopnął, ale miałam to w nosie. Plany są dobre dla tych, którzy nie stracili siostry. Ja nie mam już nic do stracenia, więc mogę improwizować.
-Świetnie, że mnie rozumiecie- powiedziałam i zaczęłam wspinać się po drabince. Powoli uchyliłam właz i wyjrzałam na zewnątrz. Kiedy upewniłam się, że nikogo nie ma w pobliżu wyszłam. Za mną ruszył Mike, ale kiedy stanął na pierwszym szczebelku odwrócił się do Nathana i z uśmiecham powiedział:
-Tak, ja też uważam, że Mir, to niezwykle ‘nudna’, osoba. Nic szalonego, nic wyzywającego- zawsze wszystko według schematu.
A tutaj aż trzy powiedział… Dobra, nie narzekam, pisz dalej.
Niedługo srebrna rocznica! Chyba… Bo 25 to srebro, nie?
Genial… Brak mi słów. Po prostu boskie.
Eeeeee. Co ja to chciałam? A tak. This is geniusz.
O mamuniu, to jest mega! Założyłam sobie dziś konto i już się w czymś zakochałam *________* Masz taki mega styl, który nadaje temu wspaniały charakter! Kocham, kocham i kocham! O i jeszcze od razu dedyka dla mnie! Przeczytałam już wszystkie poprzednie części i dopiero teraz komentuje, bo tam byś tego nie zobaczyła a ty może zwrócisz na to uwagę. Napisz szybko cd, bo umrę jak nie dowiem się co z Jane 😀
OMG! ZAKOCHAŁAM SIĘ! Wiesz, masz mega styl. Czytałam kilka pierwszych części ale przez pewien czas, no dobra, prawie pół roku, przestałam wchodzić na tę stronę. Myślałam, że już to skończyłaś, a ty proszę- Bliźniaczki(23). Nieźle, nieźle. Dobra, przeczytałam i to jest megaśne! Kocham, serio to jest boskie! Widać, że masz plan na to co piszesz. Błędy się pojawiały, ale olać to 😀 Rozwalił mnie Mike XD Szczerze, to nie sądziłam, że to opko stanie się takie fajne a jednak… Nie, nie stało się fajne! Ono stała się najzarąbistsze na świecie! Pisz mi szybko cd, a ja spadam czytać poprzednie rozdziały, bo mało zrozumiałam XD Ale i tak to uwielbiam! 😀
BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH NATHAN KOCHA JANE! Wiedziałam! Ale się rozryczałam, oł gad <3 Uwielbiam to opko. Chyba najbardziej, ze względu na barwne postaci Miri jest moim autorytetem- taka zabawna, porządna ale nieogarnięta i walnięta (nie wiem czemu, ale dla mnie to taka damska wersja Hoodów), Mike zadziorny i niegrzeczny ale romantyczny *____*, Jane buntowniczka, Pyskacz, kłótliwa, ale umiejąca kochać, Nathan sweet emo i ogólnie taki tajemniczy :3 Cudowne <3 <3 <3 <3 Mam pytanko… Mogłabym zilustrować i wstawić twoje postaci? Bo ostatnio w szkole mnie naszło i narysowałam Jane, ale nie wiem, czy mogę wstawić. Mogę?
Poza tym to masz mi tu pisać następną część, uwolnić Jane, skopać tyłek Emily i napisać Epilog, gdzie będzie ślub Jane z Nathanem i Mir z Mikiem. Czyli jesteśmy umówione :* Pozdrawiam 😀
Dobrze piszesz. Wika, nie wiedziałem, że tak umiesz, bo w szkole się nie chwaliłaś, albo ta wasza polonistka serio jest jakaś ślepa. I realy ciekawa seria. Mam rozumieć, że Mike jest wzorowany na mnie? 😀
Polonistka jest ślepa, więc ja do szkoły się nie staram i oddaje wypracowania napisane z nudów na fizyce -,- A co do Mike, to chciałbyś chłopie, chciałbyś :**
O bogowie, jak się cieszę :3 na serio, tyle nowych nicków 😀 A te komentarze, to już szczególnie rozwalają system. Dziękuję, jesteście cudowni 😀