Wieczór przyszedł niespodziewanie szybko dla Williama. Siedział w bibliotece zatopiony w lekturze, nie zważając na gnające wskazówki wielkiego, drewnianego zegara wiszącego na ścianie.
Młodzieniec leżał wygodnie w ogromnym fotelu obitym krwistoczerwonym aksamitem. Jego długie, ciemnioblond włosy były niepoukładane, ale on nie zwracał na to uwagi. Z zapartym tchem śmigał kościstym palcem po stronicach tomu.
-Paniczu Wilhelmie, pańscy rodzice proszą na dół- zachrypiała stara służąca, Madge.
-O, Madge! To już dziewiętnasta?- zapytał znużonym głosem. Przetarł dłonią czoło i odłożył na bok książkę, którą czytał.
-Nosz cholera jasna, Willy! Zjeżdżaj na dół, bo nie mam ochoty na oficjalne rozmowy o tym, że czas na to, byś biegł w podskokach do twoich rodziców.- Twarz Madge wykrzywiła się w grymasie. William wiedział, że nie należy denerwować swojej służącej, bo to zwykle kończyło się jakimiś nieprzyjemnymi wypadkami jak paskudna wysypka na twarzy układająca się w wyraz „śmieć” czy „kiep”.
Madge służyła w rodzinie Murray’ów od wielu, wielu lat. Miała około siedemdziesięciu lat, ale poruszała się tak żwawo, że ciężko byłoby o niej pomyśleć jak o staruszce. Odkąd Will pamiętał, służąca była pomarszczona niczym buldog, a jej czarne oczy wwiercały się w człowieka niczym kret w grządki w ogródku. Na głowie znajdowała się kępka szarych włosów, które zawiązywała kawałkiem szarej wstążeczki. Ręce miała poprzecinane przez błękitne żyły, które pulsowały za każdym razem, gdy coś szło nie po myśli Madge.
Kiedy Will schodził po schodach, ociągał się tyle, ile mógł. Na dole czekali na niego rodzice wraz z przybyłymi gośćmi: lordem Richardsonem wraz z lady Richardson oraz ich córką- Jessicą.
Odkąd William pamiętał, to jego rodzice i rodzice Jessici planowali jego przyszłość. Najpierw miał przejąć rodzinne fabryki, wstąpić do Izby Lordów, ożenić się z młodą Richardsonówną, mieć trójkę dzieci, być dobrym politykiem i robić wszystko to, co podyktują inni.
Rozumiał, że to jego przeznaczenie. Jednak nie bardzo widziało mu się słuchać innych. Czasami zazdrościł innym wolności wyboru, lecz wiedział, że o takim czymś może tylko marzyć. Takie marzenia sprawiały ból, więc starał się o tym nie myśleć.
W salonie zniecierpliwieni rodzice starali się zająć czymś państwa Richardson. Gdy zobaczyli schodzącego Willa, ich miny zmieniły się z zażenowanej wściekłości na zabiję-cię-ty-niewidzięczny-bękarcie-nie-tak-matka-z-ojcem-cię-wychowali. Starał się nie zauważyć tej zmiany, ale nim coś powiedział na swoje usprawiedliwienie, wielka burza koronek, falban, kokardek i innych materiałów rzuciła mu się w ramiona.
-Oh Willy!- westchnęła Jessica. Ciężki zapach jej perfum zamroczył chłopaka.
-Yhm, witaj Jessico. Witam państwo Richardson- mówiąc to, skłonił się w pas w stronę gości.
-Ah ci młodzi, zakochani- zaświergotała lady Richardson.
Jessica i jej matka były bardzo do siebie podobne. Obydwie były tego samego wzrostu i słusznej postury, a włosy tak samo spięte w wysoki niczym wieża kok. Policzki miały zaróżowione z emocji, a ciemne oczy błyszczały niczym czarne opale. Obydwie były wciśnięte w ciasne sukienki, przez co ich piersi wylewały się na zewnątrz i miało się wrażenie, że przy głębszym wydechu suknia eksploduje.
William wyobrażał sobie dzień, w którym miał przenieść Richardsonównę przez próg ich teoretycznego domu. Patrząc na jego kościste kończyny, ciężko było sobie to wyobrazić.
Kiedy wszyscy usiedli przy długim stole i podano wszystkie dania, pan Murray zaczął wiercić Williama wzrokiem. Młody szlachcic wiedział, co miał zrobić. Powoli wstał z siedzenia i odchrząknął.
-Dziękuję, że zechcieliście dzisiaj przybyć na uroczystą kolację. Jest mi niezmiernie miło, że od tak dawna zaszczycacie nas swoją obecnością i jesteście dla naszej rodziny prawdziwymi przyjaciółmi.- William starał się by brzmiało to tak, jakby nie wykuł tego tekstu.- W wielu sytuacjach wspomogliście Nas, a my staraliśmy się pomagać Wam. Wierzę, że tak będzie już zawsze, ponieważ…-Zatrzymał się na chwilę. Wziął wdech. Wiedział, że musi powiedzieć to, co wymagają rodzice.- …Chciałbym, aby Jessica została moją żoną i tym samym połączyła nasze rodziny, co mogłoby pozytywnie wpłynąć na nasze firmy.
Jessica zaczęła ze zdenerwowania poprawiać swoje nienaganne włosy, a jej matka zaczęła ze wzruszenia pochlipywać.
-Ależ oczywiście!- huknął potężnym głosem lord Richardson.- Jesteś odpowiednim kandydatem dla mojej córki! Ona z pewnością się zgodzi, prawda?
-Ah, czego sobie tylko życzysz ojcze- zapiszczała czarnooka. Will podszedł do niej i wsunął na gruby palec drogocenny pierścień, który ojciec dał mu tego samego ranka.
Kiedy goście już poszli po kolacji weseli z zaręczyn, młodzieniec szybko czmychnął do swojej sypialni i zamknął się w niej. Osunął się po drzwiach i zakrył twarz w dłoniach.
-A więc to tak ma wszystko być? Ja naprawdę chcę mieć prawo głosu- wyszeptał w ciszę.
-Dzieci i ryby głosu nie mają- zaskrzeczała Madge, wycierając kurze na półce.
-Cholera, Madge! Musisz się tak skradać?- wykrzyknął przestraszony chłopiec. Nie spodziewał się, że ktokolwiek może być w jego pokoju.
-Ja tu tylko pracuję- powiedziała i gdy Will odwrócił na chwilę głowę, znikła jak kamfora.
-O bogowie, sprawcie, aby wreszcie przeszła na emeryturę- wysapał. Wstał spod drzwi i rzucił się na łóżko. Rozejrzał się po pokoju. Na białych ścianach wisiały obrazy przedstawiające jego życie: od narodzin aż do osiemnastych urodzin, kiedy stał się dorosłym mężczyzną. Nie chciał tego, ale czasu nikt nie zatrzyma. Pragnął być jeszcze małym chłopcem, na którym nie ciążą żadne obowiązki.
Gdy wybiła dwunasta, Will zasnął. Śnił mu się czarny statek, którym sterował zakapturzony osobnik. Wołał go po imieniu, ale morskie fale zagłuszały jego krzyk. Rozpoczynał się sztorm i galeon zaciekle walczył z żywiołem. Padał ciężki deszcz, statek niebezpiecznie kołysał się. Ciemna postać nagle wpadła do morza. Will próbował ją uratować, ale ilekroć próbował wskoczyć do wody, morze wyrzucało go na pokład statku. W jednej chwili w maszt uderzył piorun i Will obudził się.
Z trudem łapał oddech, jakby ciągle znajdował się tam na pokładzie. Czoło miał zroszone potem i trząsł się jak w gorączce. Serce biło jak dzwon w katedrze. Robiło mu się niedobrze, więc szybko pobiegł do toalety, lecz w połowie drogi wpadł na Madge.
-I co? Będziesz płynął czy zostajesz tutaj, pudlu?- zapytała. Will wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
-Skąd…
-Za dużo gadasz, wiesz? Idź się wyrzygać, bo zaraz pobrudzisz mi podłogę, a przed chwilą ją umyłam- zaskrzeczała staruszka. Popchnęła delikatnie Williama w stronę łazienki.
Gdy zwrócił to, co zwrócić musiał, zaczął szukać starej służącej.
-Madge! Musimy porozmawiać- krzyczał po całej willi. Dalej miał na sobie ubrania z wczoraj, bo nie zdążył się przebrać. Zbiegł schodami do hallu, lecz zamiast znaleźć Madge, wpadł na Jessicę.
-Will? Wszystko dobrze, ukochany?- zapytała dziewczyna, próbując złapać równowagę. Chłopak szybko wyminął ją bez słowa. Wbiegł do kuchni, która znajdowała się w prawym skrzydle domu i zaczął przepychać się przez służbę. Za nim podążała zdezorientowana i zdenerwowana Jessica.
-Williamie, nie będziesz mnie ignorować! Jestem twoją narzeczoną- darła się. Krzyczała jeszcze, ale on nie zwracał na nią uwagę, bo był zbyt zajęty poszukiwaniem służącej.
W końcu wybiegł na podwórze. Ciągle wykrzykiwał imię Madge. Ludzie przyglądali mu się z zaciekawieniem. Poszedł wykończony do pomarańczarni. Czuł się źle.
Zmęczony przysiadł pod pomarańczą. Zamknął oczy i próbował sobie wszystko uporządkować. To, że Madge jest dziwna, wiedział odkąd skończył pięć lat, gdy zobaczył, że jego służąca odprawia jakieś starożytne rytuały. Przerażał go fakt, że ten sen był zwiastunem czegoś, czego tak najbardziej się obawiał i pragnął.
Kiedy nadeszła noc, Willy wyszedł ze swojej kryjówki i cichaczem poszedł do domu. Na palcach przemykał przez ciemne korytarze. Nie zapalając światła, wszedł do swojej sypialni i gdy już miał zamknąć drzwi, ujrzał szybko mknącą ręke ze sztyletem, która nieuchronnie zbliżyła się do jego gardła.
—–
Trololololo, wreszcie napisałam kolejny rozdział. Jest o około 300% krótszy niż poprzedni, ale to dlatego, że chciałam tutaj tylko przedstawić drugiego z bohaterów. Pisane dla Niewidzialnej za to, że jest super ekstra i w ogóle.
Następny rozdział będzie na święte nigdy 😉
No i proszę o uszanowanie mojej pracy i nie pisać jednowyrazowych komentarzy albo komentarzy, które są słitaśne aż do porzygu, bo inaczej przyjdzie Czesiek z internetu i złapie was w sieć.
Opowiadanie było wciągające. Za to znalazłam parę błędów, które tak naprawdę chyba wcale nie są błędami.
W każdym razie, moje uwagi:
1. Napisałaś, że William siedział w bibliotece, a pózniej leżał w fotelu. Jest to poprawne, ale dla mnie zabrzmiało dziwnie.
2. Kiedy opisywałaś Jessicę i jej matkę, napisałaś obydwie i w następnym następnym zdaniu znów obydwie. Można by to zastąpić innym wyrazem.
3. „Jessica zaczęła ze zdenerwowania poprawiać swoje nienaganne włosy, a jej matka zaczęła ze wzruszenia pochlipywać” – powtórzenie słowa zaczęła, chyba że zrobiłaś to specjalnie.
Dobra, z błędów to tyle. Słownictwo służącej genialne, została moją ulubioną postacią.
A co znaczy „kiep”?
A propo słitaśnych komentarzy… Mam nadzieję, że ten taki nie wyszedł, ponieważ nie zamierzam już takich pisać. Bo chyba to robiłam.
I napisz kiedyś ciąg dalszy, bo teraz na blogu nie ma tak wielu fajnych opek. Chociaż często się trafiają dobre, rzadziej bardzo.
To, że siedzisz w więzieniu nie znaczy, że siedzisz dosłownie, nie? Powtórzenia nie były celowe, po prostu mi umknęły przy szybkim sprawdzaniu. „Kiep” znaczy człowieka zniewieściałego, idiotę.
Parę powtórzeń, ale to nic wielkiego, bo opko jest naprawdę fajne i Oryginalne wiesz? jestem bardzo ciekaw co będzie dalej, kim będzie służąca i ten chłopak… no no to pisz pisz
Ty się lepiej na temat powtórzeń nie wypowiadaj, kiepie… 😀 Wiem, miła jestem. Osobiście tak się ucieszyłam czytając to opko, że nie patrzyłam na błędy. Jestem strasznie ciekawa CD 😀 I czy nasz duecik się niedługo spotka 😉
Kojarzę opko, ale niezbyt pamiętam o czym jest pierwsza część. Muszę, więc nadrobić ;-).
Ta służąca jest genialna! Jessica to rozwydrzona panna, a Will jest dość ciekawą postacią.
Ostatnie zdanie daje do zastanowienia ,,Kto trzymał ten sztylet”? itp. Może Jessica xD Jak znam życie zaskoczysz nas ^^
Czekam na CD, które (mam nadzieję) pojawi się szybko.
Myślę, że do przyszłego roku z następną częścią się wyrobię ;p
A może dasz radę do Maja? (robi słodką minkę)
może da radę, zależy czy będę musiała poprawiać oceny na koniec roku ;p
Boskie!!! Mam nadzieję że nie bd musiała czekać tak długo na następną część. W jakich czasach dzieje się akcja? W pierwszych dwóch częściach miałam nadzieję że to takie… fantasy ale teraz widze iż jest inaczej 😉 Chociaż jest poprostu lepsze niż część książek które czytałam ;p
O ile się nie mylę to to umieściłam w XIX wieku 😉 ale masz rację, to jest takie trochę fantasy, bo staram się dodawać elementy steampunkowe.
Fajne. Napisz niedługo kolejną część!
i dopadnie Cię dziś w nocy Czesiek z internetu
O ja Cię! Ty to wiesz jak przenieść czytelnika w akcję! Wciąga bardziej niż tornado w Teksasie! Ciekawa jestem jak połączysz wątek z pierwszego rozdziału, z wątkiem z tego. Will mi się podoba, ma w sobie coś co lubię u bohaterów opowiadań.
No nareszcie człowieku 😛 ile można czekać, mówiłaś że na święta Bożego Narodzenia będzie to ale chyba z Wilekanocą je poprzestawiałaś 😛 Nie wiem czego się czepiać oprócz długiego okresu oczekiwania, tyvh powtórzen to nawet nie zauważyła. Tak bardzo się wciągnęłam. Nie lubię Jessici, Willa lovicam, staruszkę też, rodzice mnie wkurwiają. No to by było na tyle 😉 następna część z krótszym okresem oczekiwania i dłuższa xd
Psane dla Niewidzialnej za to, że jest super ekstra i w ogóle. – z tego jebłam 😀 ale zrobiłam też awww 😀 też cię lovciam <3
No nareszcie człowieku ile można czekać, mówiłaś że na święta Bożego Narodzenia będzie to ale chyba z Wilekanocą je poprzestawiałaś Nie wiem czego się czepiać oprócz długiego okresu oczekiwania, tyvh powtórzen to nawet nie zauważyła. Tak bardzo się wciągnęłam. Nie lubię Jessici, Willa lovicam, staruszkę też, rodzice mnie wkurzają mocno. No to by było na tyle następna część z krótszym okresem oczekiwania i dłuższa xd
Psane dla Niewidzialnej za to, że jest super ekstra i w ogóle. – z tego jebłam ale zrobiłam też awww też cię lovciam <3
No właśnie.
Dlatego, że przeczytałam to rano i nie skomentowałam robie to teraz (bardzo proszę)
Do komentarza przekonało mnie sama wiesz co, co dostane jutro a inni nie hehehe frajerzy.
Masz ode mnie wielkiego plusa za gorsety i jeśli dobrze mi się wyaje ere wiktoriańską bo tylko tam byli tak ludzie popieprzeni, że nosili takie ciuchy 😀 Tak, tez bym tak chciała bo jestem ich zwolenniczką.
Ty bedziesz pisać 3 część prawda? Bo to było tak cholernie krótkie, że na poczatku myslałam, że to nie ty pisałaś.
A więc mi się bardzo podobało i czekam na 3 częśc i pisz to szybko cholerny leniu.
No więc własnie
Komentuje…
Rozdział bardzo fajny, choć pierwszej części nie czytałam. Ale przeczytam! Bardzo mi się spodobało to opowiadanie, ale, komentować raczej nie będę, bo coraz rzadziej wchodzę na rr.
ręke – rękę
Nie stać mnie dzisiaj a wyrafinowane komentarze, w sumie chyba mnie nigdy na nie nie stać, urok taki 😀
Opko w każdym razie ma w sobie, jak to kiedyś ktoś powiedział, taki zalążek, który zmusza cię do przeczytania następnej części, co jest naprawdę, naprawdę fajne.
I, uff, już nie jestem zdrajcą, skomentowałam 😀
Aaa, słitaśny był. Ok, to od nowa
Mogłaś się bardziej postarać, ale było znośne xD