Jak to kiedyś napisałam, w którymś komentarzu, przecinki to moja pieta Achillesa, więc pewnie będzie brakować ich od groma. Resztę błędów przyjmę w godnością i się do nich przyznam :D.
Dedykuję opko Chione, ponieważ jestem świeżo po lekturze wszystkich części Córki Ateny i dzięki temu, natchniona, napisałam drugi rozdział :P.
Siedziałem znudzony na fotelu, w mesie. Trwała wieczorna narada. Nie jestem pewien czy godzina szesnasta to wieczór, ale nie robiło mi to różnicy. „Niech mnie ktoś dobije! Błagam!” – myślałem cały czas. Minął tydzień odkąd Percy i Annabeth poszli na krótką wycieczkę do Tartaru. Od tamtego czasu nie zaatakował nas żaden potwór. Powinienem się cieszyć, ale ja, jak zwykle zresztą, robiłem coś kompletnie przeciwnego. Pewnie uznacie mnie za masochistę, ale czekałem na atak. Jeden. Mały. Tylko żeby coś się w końcu działo!
Bawiłem się kawałkami metalu i małymi śrubkami. Znudziło mnie już myślenie o tej dziwnej dziewczynie. Tylko ona zaprzątała mi głowę przez całą noc (jakkolwiek to brzmi). Czemu Hedge wcześniej jej nie wyczuł? Jak ma na imię? Czy jest wtajemniczona w cały ten mitologiczny świat? I najważniejsze: po co się tu znalazła? Setki takich pytań krążyły mi po głowie, ale nie mogłem znaleźć na nie odpowiedzi. Musiałem czekać, aż ona się obudzi i albo nas pozabija, albo opowie nam wszystko po kolei. Podczas gdy ta heroska znowu zawładnęła nad moimi myślami, bezwiednie złożyłem zabawkę dla dzieci. Taki mały, nakręcany bączek. Puściłem go po stole i zacząłem tworzyć nowy wynalazek.
Od roboty oderwał mnie głos Piper. Od dawna o czymś rozmawiali, ale dopiero teraz zacząłem ich słuchać.
– Powinniśmy zostawić ją w spokoju. Dać jej odpocząć i poczekać aż się wybudzi. Wyglądała na bardzo słabą – powiedziała i popatrzyła na mnie. Pokiwałem głową.
– Ona śpi już od trzech dni. Musimy wiedzieć czy możemy jej ufać. Może być naszym wrogiem jak i sprzymierzeńcem – odparł Frank streszczając nam wszystkie fakty.
– Ale ona zniszczyła ważny zabytek. Moim zdaniem powinniśmy się jej pozbyć – powiedziała Hazel po chwili. Nie spodziewałem się tego po niej. Ta miła dziewczyna, która zawsze wszystkim pomaga, chciała wyrzucić ze statku herosa, tylko dlatego, że uszkodził jakiś ociosany kamień? Chyba wstała dziś lewą nogą. Na szczęście nikt nie poparł jej pomysłu, więc dziewczyna zapadła się głęboko w krzesło. Było mi jej trochę żal.
Hazel była całkiem… intrygująca. Was pewnie nie ciekawi, jak wygląda życie po powrocie z Podziemia, hę? Chciałem poznać ją lepiej, ale Frank raczej mi tego nie ułatwiał. Jakby nie patrzeć bałem się tego chłopaka. Kiedyś przyśniło mi się, że zmienił się w wielkiego lwa i gonił mnie po całym statku, wołając, że na pewno jestem smakowity. Poza tym, oni byli całkiem niezłą para. Niszczenie związków to nie moja działka. Jestem synem Hefajstosa, a nie Eris.
Odkąd wytłumaczyliśmy sobie, że Sammy to mój pradziadek, moje relację z Hazel ustatkowały się. Żadne z nas nie stawiało najmniejszego kroku w stronę „więcej niż tylko przyjaciel”. Mnie, jakoś szczególnie, to nie przeszkadzało.
– Mogę ją obudzić dzisiaj wieczorem – powiedziałem wzruszając ramionami.
Wszyscy popatrzyli na mnie jakbym spadł z księżyca.
– No co? Wolicie siedzieć i nic o niej nie wiedzieć? – dodałem chwile później.
– Niech ci będzie – powiedział Hedge po chwili namysłu. – Skoro ty się nią opiekowałeś, to ty teraz możesz ją obudzić.
Po chwili reszta zebranych również pokiwała głowami i znów nastała niczym nie zakłócona cisza. Nico znudzony polerował swój miecz. Hazel i Frank przeszukiwali Google by znaleźć jakąś „podziemną świątynie w Epirze”. Może znajdą jakąś wskazówkę, bo nie mieliśmy najmniejszej. Gleeson oglądał w zaciekawieniem kolejny film o wrestlingu. Piper i Jason cicho dyskutowali o tym, że jesteśmy zmuszeni czekać, a ja czułem się coraz bardziej senny.
Wstałem powoli i zasunąłem krzesło. Pożegnałem się z wszystkimi i udałem się do sterowni. Od kilku dni męczyłem się przy montowaniu kuli Archimedesa. Miałem w planach to skończyć, więc zabrałem się do roboty. Z moim ADHD praca w jednym miejscu, nad jedną rzeczą była katorgą, ale musiałem to zrobić. Dla Percy’ego i Annabeth. To moja wina , że spadli w tą przepaść, więc ja muszę ich stamtąd wyciągnąć. Może i znałem ich krótko, ale byłem pewny, że mogę nazywać ich moimi przyjaciółmi.
Po trzygodzinnej robocie w końcu się udało. Cały byłem w smarze, oleju i jakimś nieokreślonym glucie o zielonym kolorze. Parę razy pokopał mnie też prąd. Nie wiem jak to możliwe, biorąc pod uwagę to, iż statek nie działał na elektryczność. Na szczęście mój tato, Hefajstos, chyba uodpornił mnie na takie rzeczy, bo nie czułem się umierający. Strzepnąłem z rąk zielonego gluta, który, gdy tylko uderzył o ziemie, poczołgał się pod deskę kontrolną statku. „ Skoro wcześniej tu był, to chyba nie zagraża statkowi” – pomyślałem. Usiadłem na stojącym niedaleko fotelu i zacząłem przeglądać zdobyte wcześniej zwoje. Nie rozumiałem z nich wszystkiego, ale może czytając je, po raz dziesiąty, uda mi się znaleźć jakąś pomocną informację. Znalazłem w nich wiele pomysłów na nową broń, ale ani jednego na wyciągnięcie przyjaciół i ziemistych łap Gai. Były tam też rozdziały, bardzo stare, zapisane jakimś, nie zrozumiałym dla mnie, językiem.
Przez moją dysleksje przeczytałem dopiero mały kawałek zwoju, gdy wybiła dziewiąta. Przez uchylone drzwi, nadzwyczaj punktualnie, zajrzała do pokoju głowa Jasona. Gdy blondyn dostrzegł mnie w środku, wszedł powoli i poklepał mnie po ramieniu. Patrzyłem na niego ze zdziwieniem. Był zestresowany, a on nigdy nie był zestresowany. Rzymianie są szkoleni by zachować zimną krem w każdej sytuacji.
– Eee.. stary. Chyba już czas ją obudzić. – powiedział powoli, przeczesując dłonią włosy.
– Już idę – odpowiedziałem wstając z fotela i odkładając na niego zwój.
– Może najpierw byś się przebrał. Wyglądasz jakbyś właśnie wyszedł z kanału. – zażartował. To był Jason jakiego znam. Podjąłem temat.
– Najwyżej weźmie mnie za potwora i szybko wyprawi mnie do Tartaru. To by było całkiem pomocne – powiedziałem, szczerząc się na samą myśl o tym. Jason uśmiechnął się szeroko i zarzucił mi ramię na szyję. Wyszliśmy powoli ze sterowni, żartując, o tym, jak wyglądałby Gleeson w spódnicy baleriny.
Wszedłem ostrożnie do pokoju Percy’ego. Wcześniej ogarnąłem trochę swój wygląd pod groźbą Jasona, że wyrzuci mnie za burtę, do wody. Jak to powiedział – „Martwy nam się nie przydasz, a jak ją wystraszysz, swoim wyglądem, to z pewnością zaatakuje”. Jak on się o mnie martwi! Cicho zamknąłem za sobą drzwi. Nawet bez syna boga mórz pachniało tu morską bryzą. Ściany w kolorze morza j panele na podłodze nie zdziwiły mnie ani trochę. Przecież ja urządzałem kabinę syna Posejdona. Jedyną nową dla mnie rzeczą był wiszący nad łóżkiem róg. Annabeth mówiła kiedyś, coś o tym, że jej chłopak zabił Minotaura.
Odkąd zjawiła się tu ta dziewczyna, przychodziłem tu każdego dnia. Hedge nakazał mi się nią opiekować. W ciągu tych trzech dni sprawdzałem codziennie, czy się nie obudziła i czy wszystko z nią w porządku. Mógł dać to zadanie Nico, ponieważ miał on mniej do roboty i nieźle się nudził, ale trener chyba bardziej ufał mnie, niż jemu. Czuje się taki dowartościowany!
Chwyciłem stołek stojący pod ścianą i przystawiłem go do łóżka nieznajomej. Usiadłem na nim wygodnie i kolejny raz uważnie badałem jej wygląd. Na jej twarzy nie znalazłem ani jednej niedoskonałości. Jej drobne usta uśmiechały się przez sen. Na policzkach widniały delikatne rumieńce. Równe brwi, mały nos i setka długich rzęs, okalających jej zamknięte oczy, były tak nienaturalnie perfekcyjne. Była ciemną blondynką. Lekko falowane włosy leżały rozsypane na poduszce. Jej wygląd był idealny, jakby chciała powiedzieć „ zaprzeczam wszystkim kanonom piękna”. Chyba tylko Bogini Miłości była od niej piękniejsza. Może była jej córką? Ciekawiło mnie jakiego koloru są jej oczy. Kilka razy miałem zamiar podnieść jej powiekę i się dowiedzieć, ale nawet ja wiem, że to ostre zakłócanie przestrzeni osobistej.
Kurde. Czy musi mi się podobać każda dziewczyna którą spotkam? Nawet Echo była niczego sobie.
Przysunąłem stołek jeszcze bliżej jej łóżka i oparłem się rękami o koniec materaca.
– Czas wstawać śpiąca królewno.– powiedziałem pochylając się nad nieznajomą. Na pewno dostanę zaraz prawego sierpowego.
Dziewczyna wymamrotała coś w stylu jeszcze pięć minut i zaczęła się wiercić. Skoro już się rozbudziła to nie dam jej zasnąć.
– Chyba nikt nie przywiązał cię do tego łóżka – powiedziałem szturchając ją w ramię.
Gdy usłyszała, że do niej mówię odwróciła głowę w stronę mojego głosu i otworzyła leniwie oczy. Wielkie, głębokie jak ocean, błękitne oczy.
Z mojego dziwnego snu wybudził mnie znajomy, męski głos.
– Czas wstawać śpiąca królewno – powiedział.
Chciałam jeszcze pospać, więc starałam się z powrotem zasnąć, ale on nie dawał za wygraną.
– Chyba nikt nie przywiązał cię do tego łóżka – usłyszałam tuż nad uchem.
Odwróciłam się w stronę z której dobiegał głos i otworzyłam oczy. Patrzył na mnie całkiem przyzwoity chłopak z łobuzerskim uśmiechem i kędzierzawymi, czarnymi włosami, które w nieładzie spadały mu na czoło. Gdzieniegdzie na jego twarzy dostrzegłam ciemne smugi, zapewne smaru. W jego czekoladowych oczach czaiły się iskierki szaleństwa, a ja już wiedziałam, że się dogadamy. Lubiłam ludzi którym odbijało, a nawet w tym porąbanym, mitologicznym świecie rzadko się takich widywało.
Jego twarz znajdowała się tak blisko mojej, że momentalnie się zarumieniłam (muszę mu potem powiedzieć czym jest dystans). Widząc to, cofnął się trochę, a ja poszłam w jego ślady, siadając wygodnie na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Zwykłe ściany, drewniana podłoga – nic ciekawego. Na podłodze koło łóżka zlokalizowałam stary album i momentalnie przypomniałam sobie o moim śnie. Chwyciłam go szybko, prawie spadając z łóżka i schowałam pod poduszką. Przypomniałam sobie o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Sięgnęłam za koszulkę i (na całe szczęście) wyczułam pod nią wisiorek.
– Wyglądasz trochę jak pomidor. O co chodzi? – zapytał po chwili tajemniczy chłopak. – Co to takiego? – dodał, z uporem maniaka, wskazując na poduszkę.
– Mój album. Nic ważnego. – odpowiedziałam rumieniąc się jeszcze mocniej.
Nie wiem co peszyło mnie bardziej – sama jego obecność , czy to, że siedziałam tam w piżamie. Nie pamiętałam, żebym się w nią ubierała. Wolałam nie wiedzieć kto zrobił to za mnie.
– Jestem Valdez. Leo Valdez – powiedział udając Jamesa Bonda.
– A ja Aniele Teonas. – powiedziałam uśmiechając się szeroko dzięki niemu. To było dla mnie wielkie odkrycie, że po tak długim czasie, spędzonym w tym głupim kamieniu, nadal pamiętałam jak się nazywałam. – Gdzie jestem? Na Argo II?
Spojrzał na mnie przeciągle, jakby ze strachem. Nie. Strach to zbyt mocne słowo, ale był nieźle zdziwiony.
– Tak. Skąd to wiesz? Czytasz w myślach? – pytał coraz głośniejszym tonem, łapiąc się za głowę i zakrywając uszy, jakby bał się, że wejdę mu do głowy.
– Nie. Spokojnie – powiedziałam zmieszana. To musiało dziwnie zabrzmieć. – To bardzo długa historia.
Wstał z krzesła jak oparzony i złapał mnie za rękę. Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie, w taki sposób, że wstałam z łóżka. Otworzył drzwi i wyszedł z pokoju zmuszając do tego i mnie.
– Co ty robisz? Gdzie idziemy? – zapytałam przemierzając korytarze statku, trzymając go za rękę.
– Chyba łatwiej, żebyś opowiedziała nam wszystkim naraz. Ani ja, ani ty nie będziemy musieli powtarzać tego drugi raz – powiedział odwracając głowę i nadal się uśmiechając. Byłam ciekawa czy ten szeroki uśmieszek kiedykolwiek schodzi mu z twarzy.
– To ty zbudowałeś to cudeńko, prawda? – zapytałam rozglądając się po korytarzu, którym akurat szliśmy. Na ścianach wisiały zdjęcia, ale nie załogi, lecz pól truskawek, wysokiej sosny i ogromnego domu pomalowanego na niebiesko. Od razu rozpoznałam na nich miejsca z Obozu Herosów.
W oczach chłopaka, kolejny raz tego dnia, ujrzałam iskierki szczęścia.
– Tak. Nareszcie ktoś docenił to cacko! Muszę oprowadzić cię kiedyś po całym statku. Zobaczysz dziób i sterownie – one dopiero robią wrażenie! Nie wiedziałaś jeszcze najlepszego – powiedział na jednym wdechu. Po chwili się opamiętał i zapytał patrząc mi badawczo w oczy. – Skąd to wiesz?
– Bo, ktoś nieuświadomiony co do planów statku, wywróciłby się już ze trzy razy, idąc tyłem – odpowiedziałam wesoło Leonowi. Jego uśmiech był naprawdę zaraźliwy. Afrodyta z pewnością dobrze się bawi!
Powoli doszliśmy do pięknych drzwi, rzeźbionych w sceny ostatniej walki z Kronosem. Przedstawiały one herosów, triumfujących nad poległymi potworami. Niestety, mój porywacz, nie pozwolił mi się im przyjrzeć, tylko wparował do środka, oznajmiając wszystkim nasze przybycie.
– Obudziła się! Robimy ucztę, bo od siedzenia tam jestem głodny! – krzyknął siadając przy wielkim stole, stojącym na środku pomieszczenia.
W pokoju nie było okien, ale za to na ścianach wyświetlały się widoki z Obozu Herosów. W tym momencie przedstawiały one plażę, skąpaną w promieniach zachodzącego słońca.
Długi stół zastawiony był napełniającymi się na życzenie złotymi pucharami i lśniącymi talerzami. Budziły się wspomnienia z Obozu.
Oprócz Leona, w miękkich fotelach, siedziała cała załoga, prócz trenera, który pewnie pilnował na dziobie statku. Stanęłam obok chłopaka i przyjrzałam się wszystkim po kolei, doskonale wiedząc na kogo akurat patrzę. Na lewo ode mnie stało puste, smutno wyglądające krzesło – jednej z zagubionych osób. Dalej siedział znudzony Nico i przekładał z ręki do ręki sygnet z trupią czaszką, co chwile zerkając na mnie. Na moje nieszczęście, chyba mnie nie rozpoznawał. Naprzeciwko niego siedział dobrze zbudowany chłopak, zacięty na rekruta i z całkowicie nie pasującą do reszty, dziecięcą twarzą. To z pewnością był Frank. Trzymał, pod stołem, za rękę dziewczynę o ciemnej karnacji i w kawowych lokach. Ściskał ją za dłoń, tak, jakby nie chciał by ktokolwiek widział, że to robi.. Hazel patrzyła na mnie, bursztynowymi oczami, badając każdy mój szczegół. Dalej siedzieli Piper i Jason. Dziewczyna swoimi różnokolorowymi oczami wpatrywała się na zmianę we mnie i w swój sztylet. Blondyn dosłownie przewiercał mnie na wylot swoimi błękitnymi oczami. Między Nickiem a Frankiem stało jeszcze jedno krzesło, które z pewnością należało do Hedga. Całe zawalone było puszkami po coli i tortillami – normalnie szwedzki bufet dla satyra.
Dopiero teraz, przypomniałam sobie, że stoję przed nimi w piżamie, więc zaczęłam miętosić skrawek ubrania. Leo obżerał się czymś, co z całą pewnością było spaghetti, a inni nadal patrzyli na mnie badawczo. Nikt nie chciał przerwać tej niezręcznej ciszy. Po około minucie, która dla mnie zdawała się trwać godzinami, odezwał się Jason.
– Kim jesteś? – zapytał, wskazując mi miejsce pomiędzy Leonem, a Nickiem. Usiadłam posłusznie.
– Jestem Aniele Teonas. Córka bogini Nike.
Jak na zawołanie moja mamusia postanowiła mnie uznać. Jakby nie mogła zrobić już tego dawno, w Obozie! Ku zdziwieniu wszystkich zaczęłam cała świecić zielonkawym blaskiem. Udało mi się nawet przykuć uwagę Króla Duchów i Królowej Piękności, którzy do tej pory nie byli zainteresowani moja osobą, aż tak bardzo jak pozostali. Nad moją głową rozbłysła miniaturowa gałązka oliwna, która zaraz zaczęła się kruszyć. Spadający pył zasypywał mi ubranie i fryzurę (która swoją drogą była pożal się Bogowie!). W jednej chwili, wszystkie drobinki zniknęły, a ja siedziałam w fotelu w pozłacanych sandałach i jasnej, greckiej tunice. W tali przepasana byłam cienkim sznurkiem o żywym, szmaragdowym kolorze. Na mojej szyi pięknie prezentował się naszyjnik z gałązką oliwną. Dotknęłam czubka głowy i coś na niej wyczułam. Chwyciłam talerz, leżący przede mną na stole i przyjrzałam się dokładnie swojemu odbiciu. Miałam idealną fryzurę. Moja krzywo ścięta grzywka zniknęła. Lekko falowane włosy były, wszystkie tej samej długości, zaczesane do tyłu. Przed spadnięciem ich na moje czoło chronił mnie złoty wieniec laurowy, połyskujący lekko na mojej głowie.
Leo przełknął ostatnią porcję spaghetti i szybko wstał od stołu. Skłonił się i zrobił coś co wyglądało, jakby ćwiczył to od urodzenia.
– Bądź pozdrowiona, Aniele Teonas – powiedział z powagą, świetnie naśladując Chejrona. – Córko Nike, bogini zwycięstwa, patronki wojowników.
Jakie książki, oprócz twórczości Riordana, polecacie?
Mam nadzieje, że się podobało.
Rzymianie są szkoleni by zachować zimną krem w każdej sytuacji. – kobieto, rozwaliłaś mnie! Krem?
Było jeszcze pare literówek, ale… Lenistwo, stanowczo lenistwo.
Pytasz, co polecamy? No to tak.
John Flanagan, seria „Zwiadowcy”.
Harry’ego Pottera raczej znasz…
Strażnicy historii, Damian Dibben. Dotychczas ukazały się dwie części.
Magiczna gondola, Eva V(niemieckie o z kropkami)ller.
Seria Felix, Net i Nika, Rafał Kosik.
P.D.Baccalario – seria Ulysses Moore. A także, moim zdaniem lepsza, „Historia prawdziwa kapitana Hucka”.
Więcej pod ręką nie mam, więc nie wymienię. Mam nadzieje, że skorzystają z czegoś, jeśli nie czytałaś 😉
*skorzystasz
Jeszcze „Piękne istoty”, koleżanka mi mówiła, że ma trzy części. Nie czytałam, co prawda…
Stephanie Meyer, znasz ją pewnie ze Zmierzchu, napisała tez „Intruza” myśle, że lepszego od Zmierzchu. Nawiasem mówiąc, niedługo będzie film
Wedlug mnie troche zbyt szybko prowadzisz akcje, ale rozwijasz sie wiec jest okey ;D
Czemu jej uznanie wygladalo jak blogoslawienstwo Afrodyty? Nawet jest podobnie opisane jak u Riordana, ale moze mi sie zdaje ;p
Afrodyta z pewnością dobrze się bawi! – rowniez mi skads znajome stwierdzenie, ale nie napisze skad, bo bedzie ze sie czepiam ;<
Ale lubie Twoje opowiadanie i nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ;3
Wiec pisz, wirtualna blizniaczko <3
Nie zdaje ci się. Wzorowałam się i nawet trochę za bardzo. Rick nigdy nie wspominał w książkach jak wygląda uznanie przez boginie Nike, więc opisałam jak chciałam :D. To jest fanfik – tu wszystko może się zdarzyć. Przepraszam za KREM i przecinki.
No tak!! Fakt to było z innego opowiadania. Strasznie przepraszam. Czy ja muszę kraść ludziom pomysły -,- ?? Jeszcze raz sorki
byli całkiem niezła para – parą
Niszczenie związków to nie moja działka. Jestem synem Hefajstosa, a nie Eris. – Eris to bóg miłości, więc raczej sprawiał, że ludzie się w sobie zakochiwali. Bardziej by pasowało Afrodyty, ponieważ dzieci Afrodyty łamały serca, prawda?
Mnie, jakoś szczególnie – niepotrzebny przecinek, było też więcej takich przypadków, ale nie będę ich wymieniać.
chwile – chwilę
jakąś „podziemną świątynie w Epirze”. Może znajdą jakąś wskazówkę, – powtórzenie
To był Jason jakiego znam. – Kochana, czas przeszły to czas przeszły 😀
morza j panele – i
Czuje się taki dowartościowany! – czuję, tutaj Leo mówił 😀
chwile – chwilę
No błędów trochę było, gimbusie 😀 Ale mi się podobało, miałaś do mnie wysłać przed wysłaniem, nieprawdaż? 😀 i nie radziejuj pomysłów, bo to nieładnie 😀 Fajne opko, czekamy na CD 😛
Boziu, Eris to bogini niezgody, przepraszam, mój błąd 😀
Błędy już wszyscy wymienili 😉 Świetne opko.
Ja polecam:
Trylogie czasu K. Gier (Czerwień rubinu itp.)
Zawsze przy mnie stój Jess-Cooke
Jack Higginsa i Justina Richardsa (np. Celny strzał czy Nagła śmierć)
Wszystko co jest Meg Cabot
Agate Christie (np. Wielka czwórka)
Kate Brian Odlotowa 16
To te które pierwsze wpadły mi do głowy;-)
opko świetne, błędy wszyscy już wymienili.
Ja polecam:
John Flanagan Zwiadowcy
Rafał Kosik Felix Net i Nika
Agnieszka Błotnicka Kiedy zegar wybije dziesiątą
Gaja Kołodziej Dar
Yvonne Woon Piękni i martwi
Maggie Stiefvater Drżenie
Małgorzata Musierowicz (cała seria)
Trudi Canavan (nie wiem jak się to pisze jak pomyliłam to sorry) jest kilka serii
Liliana Fabisińska (ona ma pełno książek)
Mogę wymieniać dalej ale nie chcę was zamęczyć 😀
DAWAJ SZYBKO CD!!!
Opowiadanie prześwietne 😀 Nie rób więcej takich przerw!
PS Co do książek, to Trylogia o Atramentowym Świecie, „Opowieść pod Strasznym Tytułem” i książki Chmielewskiej. No i oczywiście moje aktualne guru Terry Pratchett ze swoim Światem Dysku 😀 No i „Śróbziemie- czyli totalnie zakręcony świat” (oczywiście nie powtarzając tytułów wymienionych przez poprzedniczki)
Akcja pędzi zdecydowanie za szybko, ale zrobiłaś duże postępy ;). Coraz bardziej mi się podoba. Tylko te przecinki… I KREM?! 😀 Rozwaliłaś mnie.
Co polecam?
Hmm…
„Felix, Net i Nika”
„Zwiadowcy”
„Akademia Wampirów” (wbrew tytułowi genialna seria!)
„Dziewczyny z Hex Hall”
„Próba Ognia”, „Nagła śmierć” i „Celny strzał” – genialna trylogia kryminalna Jacka Higginsa i Justina Richardsa.
„Atramentowe Serce”
„Igrzyska Śmierci”
„Zapomniane”
„Ulysses Moore”
Mogłabym wymieniać cały dzień :P.
Nanana, skomentuję od razu część drugą.
Czy ty wiesz, że mam teraz ochotę coraz bardziej przeczytać, wszystkie inne książki, ale wiesz, że doba ma tylko 24 godziny? Dlaczego -.- Za mało czasu, za dużo książek i wszystkiego innego. Dodatkowo, dostałam przepływ weny i idę coś pisać *.*
Pisaj dalej, bo czuję, że będzie ciekawie, a jak ja coś czuję, to tak musi być, więc nie możesz mnie zawieść. NIE MOŻESZ.
Niech Wielka Panda nad Tobą czuwa.
przypływ*
uh a jednak się wciągnęłam Leona 😀
no i co teraz musze czekać na kolejne części ,naprawdę mi się spodobało bo główna bohaterka świetna !!!
Przeczytałam wszystkie części i musze powiedzieć ,że mi się bardzo bardzo bardzo bardzo podobało !!
Błędów nie było wiele czasem jakiś przecinek albo literka pomylona więc wszyscy wiemy ,że to nic szczególnego 😉
masz lettki styl pisania więc można by było tak czytać i czytać tylko twoje prace całymi dniami i nocami hehe xD
no a ja polecam :
”Igrzyska śmierci”!!!
wszystkie książki Johna Flanagana !!
”Wyścig śmierci”
serie ”Tunele”
i Felix,Net i Nika