Nowy rozdział. Jeeee…!
Ma on równo 6460 słów. To dużo. I to tak choleeernie dużo.
Soundtrack : Oj dużo tego było, dużo… Ale polecam to : Percy Jackson soundtrack – fighting Luke
Rozdział XII
Dokoła wszyscy krzyczeli i uciekali. Panował chaos.
Alfa widział wyraźnie zbliżającą się falę wody. Czuł jej moc, jej potęgę. Obudziły się w nim dawne instynkty. Chciał nią zawładnąć, chciał ją objąć.
Ale nie mógł. Nie wolno mu było.
Woda zbliżała się coraz szybciej, pochłaniając wszystko na swojej drodze.
Spojrzał nerwowo na swoje rodzeństwo. No dalej. Dalej, dacie radę. Dacie sobie radę…
Ale nie dawali sobie rady. Alfa wiedział, że nie dadzą. Ta fala była zbyt potężna dla nich wszystkich, nawet dla Page. Żadne dziecko Posejdona nie byłoby w stanie jej powstrzymać.
A w każdym razie żadne normalne.
Alfa przepchał się przez szalejący tłum i stanął tuż za swoim rodzeństwem. Woda była tuż przed nimi.
– Posłuszeństwo nie jest twoją mocną stroną, prawda?
– Nie… ojcze.
– Chyba jestem temu po części winny. Morze nie lubi więzów.
Woda była tuż przed Page. Alfa zobaczył jak jej oczy rozszerzają się ze strachu.
Teraz będzie musiało je polubić, pomyślał, po czym wyciągnął przed siebie ręce i zacisnął je w powietrzu, skupiając wszystkie myśli na otaczającej go wodzie.
I w jednej chwili stanęła, tworząc wodny mur otaczający ludzi. Energia buzowała w nim i wręcz błagała o wypuszczenie, o uwolnienie…
Alfa natychmiast poczuł uderzenie jej mocy. Przygniatała go, dusiła, zabierała wszystkie siły.
Zaklął w myślach. Minęło zbyt dużo czasu od kiedy ostatni raz kierował tym żywiołem.
Z jego czoła zaczęły spływać krople potu. Nogi drżały mu i miał wrażenie, że zaraz zemdleje z bólu. Czuł się, jak wtedy, gdy trzymał na ramionach cały świat. Teraz trzymał na nich nieuchwytny żywioł.
Czuł, jak wszystko mu się wymyka, fala wyślizguje się z jego rąk.
Ale wtedy zacisnął mocniej ręce i zamknął oczy. Nie zamierzał się poddać.
Skupił w sobie całą siłę i jednym ruchem wypuścił ją, sprawiając, że fala wody zaczęła się powoli cofać, centymetr po centymetrze.
Poczuł drżenie w całym ciele. Coś było nie tak.
Każda komórka jego ciała krzyczała w bólu, każdy nerw. Cała siła zaczęła mu umykać i czuł, że dłużej już nie da rady.
Ale wtedy woda zaczęła wsiąkać w ziemię.
A więc dobrze Percy Jacksonie. Przyjmuję wyzwanie. Przybędę o zmierzchu.
Otworzył oczy i dostrzegł tłum ludzi wpatrujących się w niego w szoku.
– Percy?
Rozejrzał się nieprzytomnie. Percy? Jaki Percy?
Widział spojrzenia obozowiczów, wypełnione lękiem, zdumieniem, poczuciem zdrady.
Gdzieś mignęła mu twarz Thalii i Nico, wykrzywiona w zdumieniu i … szczęściu?
Co się stało? Co się stało?
Zakręciło mu się w głowie, obrazy zaczęły się rozmazywać.
– Alfa. Chodź. – usłyszał czyiś nerwowy głos. – Oni wiedzą. Wszystko się wydało. Wszystko.
Podniósł głowę, by zdać sobie sprawę, że klęczy na ziemi, a przed nimi widnieje zaniepokojona twarz Page.
– Co? Co wiedzą? – powtórzył nieprzytomnie.
– Percy. Wiedzą, że jesteś Percy’m.
Nagle poczuł, jak czyjeś delikatne ramiona podnoszą go , a po chwili dołączają się do nich inne, silne.
Zaczęli iść, on prawie czołgając się po ziemi. Dookoła rozbrzmiewały krzyki, tupot nóg, ale do niego nic nie docierało.
Wszystko było czarne.
Obudził go straszny ból głowy.
Jeszcze nie do końca przytomny, powoli rozchylił powieki, by zobaczyć zmartwioną twarz dziewczyny, siedzącej przy jego boku.
– Page? – zapytał niepewnie. Jej twarz natychmiast rozchyliła się w uśmiechu, a on zobaczył ślady łez na jej policzkach. – Płakałaś?
– Co? – powtórzyła nieprzytomnie, wciąż wpatrując się w niego z radością.
– Czy płakałaś? – powtórzył pytanie, tym razem bardziej delikatnie.
– Nie! Oczywiście, że nie! – Page od razu zaprzeczyła. – Ja po prostu…
Alfa machnął ręką na znak, że dziewczyna nie musi mu się tłumaczyć, a ona wyraźnie odetchnęła.
– To jak się czujesz? Trochę się o ciebie martwiłam. Zemdlałeś, tak nagle i przespałeś parę godzin, a jest już ósma, czyli około godzin pozostało nam do zmroku, po za tym wszyscy o ciebie pytali, i Chejron i Thalia i Nico, a ja nie wiedziałam co im mam powiedzieć, więc zamknęłam się tutaj, no i…
– Czekaj. – Alfa przerwał słowotok siostry. – O czym ty mówisz? Kiedy zemdlałem? O co ci chodzi z tym świtem? I dlaczego każdy chce mnie zobaczyć?
– Nic nie pamiętasz. – wyszeptała dziewczyna.
Alfa pokręcił głową.
– Nie. I nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz. A tak właściwie…- rozejrzał się. – To gdzie my jesteśmy?
Page uśmiechnęła się lekko.
– U mnie w domku. Każdy Nieśmiertelny ma swój własny, pamiętasz? Mówiłam ci to na plaży.
Alfa przytaknął, nie do końca słuchając dziewczyny. Był zbyt zajęty oglądaniem wnętrza domku.
Był dość mały, ale przytulny. Ściany były pomalowane na ciepły beżowy kolor, a z każdego dostępnego miejsca, Alfa widział coś, co symbolizowało morzę. Muszelkę, obraz, piasek na podłodze, czy chociaż glony, czające się w szklance.
Sam chłopak znajdował się w dość małym, jak na niego, łóżku. Stopy wystawały mu znad krawędzi łóżka, i było ono tak wąskie, że Alfa zastanawiał się, jakim cudem, jeszcze z niego nie spadł. Page siedziała na krześle przysuniętym do niego, bo na posłaniu nie starczało już dla niej miejsca. Jej szczupła, podłużna twarz, wykrzywiona była w delikatnym uśmiechu podczas, gdy długie czarne kosmyki wpadały do jej niebieskich oczu.
– Czemu u ciebie jestem? Co się stało?
– Spróbuj sobie przypomnieć.
Alfa westchnął, ale posłusznie zamknął oczy.
Wciąż bolała głowa, i w tej chwili był w stanie skupić się tylko na tym. Ale pomimo tego, wytężył umysł starając się przywołać wspomnienia. W pewnym momencie obrazy zaczęły pojawiać mu się przed oczami. Przypomniał sobie chaos, jaki ogarnął obóz. Widział zrozpaczone spojrzenia ludzi. Krzyki. W tłumie stała Page i pozostałe dzieci Posejdona, jako jedyni spokojni. Najwyraźniej próbowali coś zrobić, tylko … co?
Chłopak skupił się jeszcze bardziej. I wtedy je zobaczył. Zrozpaczone, ale jednocześnie zdeterminowane spojrzenie Page. Na nią, i na pozostałych spływała wielka fala wody, ale ona nie zamierzała zacząć uciekać.
– Powstrzymałem falę.
– Tak. I.. Gdy to zrobiłeś, byłeś bardzo wyczerpany i… i słaby, i cały się trząsłeś. A potem zacząłeś się zmieniać, urosłeś, wydłużyły ci się włosy i … Gaja powiedziała, że przyjmuję wyzwanie i przybędzie o zmierzchu, i…
– Nazwała mnie Percy’m Jacksonem.
Milczenie dziewczyny mówiło więcej, niż jakiekolwiek słowa. Zapadła cisza. Alfa nie wiedział co ma zrobić, czy powiedzieć. Czy zacząć się tłumaczyć, wyjaśniać, wyjawić dlaczego zrobił to wszystko, czy wręcz przeciwnie? Gdy patrzył na to teraz, był na siebie wściekły. Dał się ponieść instynktowi, przywiązaniu, chciał ją ochronić. A przecież nic by jej się nie stało.
– Co teraz zrobimy? Wszyscy oszaleli, każdy był przerażony tym co zrobiła Gaję, a potem jeszcze wyskoczyłeś ty, i … Musiałam cię stamtąd zabrać. Ethan pomógł mi cię przenieść, a Tanya powstrzymała ludzi, ale… Zamknęłam nas tutaj, ale niedługo nadejdzie zmierzch i na prawdę nie wiem co robić, a Thalia i Ni…
– Zatrzymaj się. – Chłopak przerwał jej w pół słowa. – Ile zostało do zmierzchu?
– Około godziny, ale…
– Czy wszyscy są gotowi do walki? Uzbrojeni, na pozycjach, z planem walki..?
– Tak, ale…
– A bogowie?
– Też, ale nie rozumiem. Czy ty chcesz walczyć?- Spojrzała na niego z oburzeniem.
Zamiast jej odpowiedzieć wstał z łóżka.
– Alfa.
Dalej ją ignorował.
– Alfa!
– Co?! – warknął w końcu, odwracając się. Page zamarła na chwilę, po raz pierwszy przestraszona widokiem brata, ale zaraz wzięła się w garść.
– Odpowiedz! Naprawdę zamierzasz teraz walczyć?
– A ty nie?!
– Ja… Ja to inna sprawa! Ty dopiero co zmagałeś się z gigantyczną falą, a wszyscy właśnie dowiedzieli się o twojej prawdziwej tożsamości!
– A czego się spodziewałaś? Że ktoś inny zrobi to za mnie? Że ktoś inny powstrzyma Gaję?! Nikt, NIKT nie jest w stanie tego zrobić! Tylko ja!
Kopnął ze złością leżącą na ziemi parę butów. Za chwilę jednak opadł bezwładnie na krzesło i ukrył twarz w dłoniach.
– Tylko ja – wyszeptał prawie bezgłośnie.
Nie wiedział czy będzie w stanie to zrobić. Z jednej strony chciał tego, jak niczego innego. Ale z drugiej bał się. Bał się przeraźliwie. Prychnął w duchu. Był hipokrytą. Przecież chciał tego. Chciał! A gdy przychodziło co do czego, to nagle nachodziły go wątpliwości.
Problem tkwił w tym, że mogło mu się nie powieść, albo co gorsza mogło mu się powieść tylko częściowo.
– Alfa? – wyszeptała niepewnie Page. Nie odpowiedział. Dziewczyna kucnęła obok niego. Poczuł, jak jej delikatnie dłonie podnoszą jego twarz i przytulają do siebie. – Hej, przepraszam. Byłam przestraszona i nie myślałam.
– W porządku. – Otworzył oczy, a ich spojrzenia skrzyżowały się. Page drgnęła lekko, ale nie puściła jego twarzy.
– O co chodzi? – zapytał zaniepokojony.
– Ja… Po prostu wciąż wyglądasz, jak ty…znaczy się on, w sensie, że Percy. – Dziewczyna potrząsnęła głową, chcąc uporządkować myśli. – Wciąż wyglądasz, jak Percy.
– Och. – Odsunął się od niej gwałtownie i wstał, powodując, że Page upadła na podłogę. Szybko jednak podniosła się i zarumieniona odgarnęła włosy z twarzy.
– Ykhmy… – Odchrząknęła. – To, jak zamierzasz pokonać Gaję?
Alfa podszedł do okna i wyjrzał przez zasłonę. Na błoniach tłoczyli się ludzie, część ubrana w zbroje, część uzbrojona w miecze i łuki. Można było wyczuć nerwową atmosferę w powietrzu, i dziwną, wręcz nienaturalną ciszę.
– Co oni tam robią?
Page usiadła na łóżku i wzruszyła ramionami.
– A co mają robić? Przygotowują się do bitwy.
Alfa westchnął poirytowany.
– No dobrze, ale dlaczego akurat tam?
– A bo ja wiem? Chyba po części dla ciebie.
– Dla mnie? – Chłopak odwrócił się.
Page kiwnęła głową.
– Wiesz… To było… naprawdę dziwne. Znowu zacząłeś wyglądać, jak ty, a potem zemdlałeś, i nikt nie wiedział, co się stało. W końcu tylko parę osób znało… Percy’ego. Więc korzystając na tym, razem z Ethanem zabraliśmy cię tutaj. A potem oni wszyscy nagle się ocknęli i zaraz tu przybiegli i zaczęli się dobijać do drzwi i żądać wyjaśnień.
– Kto?
– Thalia, Nico, Grover… Pozostali, którzy ci… – W porę ugryzła się w język – Którzy znali Percy’ego po prostu stali. A potem herosi, którzy słyszeli o tobie z opowieści, nagle skojarzyli fakty i też tu przyszli. Dopiero potem pojawiła się Annabeth i nagle wszyscy się odsunęli, nikt nie chciał już wchodzić.
Zapadła cisza.
– To jak zamierzasz pokonać Gaję? – zapytała w końcu dziewczyna.
– Słyszałaś może kiedyś o mocy? – odpowiedział pytaniem na pytanie Alfa.
– Mocy? – Dziewczyna zmarszczyła brwi. – Jakiej znowu mocy?
Alfa odwrócił się od okna i spojrzał na nią przenikliwie. Zadrżała. Na twarzy Wojownika pojawił się kpiący półuśmieszek. Podszedł do stolika stojącego na środku pokoju i uniósł rękę nad szklanką wody. Wykonał jakiś nieznany Page gest i po chwili przezroczysty płyn podniósł się i wyleciał ze szklanki, prosto na dłoń Alfy.
– To jest słodka woda. – Tylko tyle zdołała powiedzieć dziewczyna – Myślałam, że dzieci Posejdona mogą władać tylko morską.
Alfa pokręcił głową z uśmiechem, a woda na jego dłoni uformowała się w idealną kulę.
– Tak myślisz?
– Tak, tak myślę.
– W takim razie dlaczego mi się to udaje?
Page nie wiedziała co powiedzieć. Właściwie to nie wiedziała już niczego. Nie rozumiała po co, ani dlaczego Alfa jej to wszystko pokazuje. Jego skoki nastroju wyprowadzały ją z równowagi, i z każdą chwilą Page upewniała się, że chłopak stojący przed nią jest wszystkim, tylko nie przewidywalnym.
– Bo jesteś następcą Chaosu? – Uniosła brwi. – Zresztą czy to ważne? To tylko głupia kulka wody!
„Głupia” kulka wody uniosła się i zawisła w powietrzu, by po chwili zacząć się dzielić na inne, wszystkie tej samej wielkości co pierwsza.
– Alfa…? – Page zaczęła ostrzegawczo. Chłopak tylko uśmiechnął się przebiegle, a kulki poszybowały w stronę dziewczyny i zaczęły wokół niej wirować po idealnych orbitach, jak księżyce wokół planety. – Alfa… – Kulki zaczęły się kręcić jeszcze szybciej i szybciej i po chwili Page miała przed oczami tylko zamazaną smugę. Dziewczyna zamknęła oczy i próbowała opanować wodę, ale nie była w stanie. Wstała sfrustrowana. Przecież to tylko głupia woda! Dlaczego jej się nie udawało! – Alfa, do cholery! Zabierz je!
Chłopak zgniótł dłoń w pięść, a kulki wody zniknęły. Przez chwilę rodzeństwo stało i wpatrywało się w siebie w milczeniu. Alfa spokojny, jak nigdy, a Page wściekła i sfrustrowana.
– Mogę wiedzieć po co to było? Miałeś mi wytłumaczyć, jak poradzisz sobie z Gają, a zamiast tego, ty mi tu jakieś wodne pokazy robisz!
– Usiądź – odparł spokojnie. Page przez chwilę nie wykonała żadnego ruchu, aż w końcu opadła zrezygnowana na łóżko.
– No więc?
– My… herosi, bogowie, fauny, driady i tak dalej… – Chłopak machnął niecierpliwie ręką. – No wszyscy z tego świata, mamy moc.
Page nie była w stanie powstrzymać śmiechu.
– Moc? Jak bohaterowie kreskówek? – Wykrztusiła z siebie.
Chłopak westchnął z poirytowaniem. Podszedł do dziewczyny i usiadł na krześle.
– Każdy z nas ma określony potencjał mocy. Dajmy na to ciebie. Jestem pewien, że świetnie władasz wodą.
Page zarumieniła się.
– Morska wodą. – Dodała pod nosem, ale Alfa i tak ją usłyszał. Pokręcił głową.
– Nieprawda. Twój potencjał mocy jest o wiele wyższy, niż ci się wydaje.
– Czyli? – Page zapytała zaciekawiona.
– Nie jestem w stanie ci powiedzieć. – Alfa wzruszył ramionami. – Większość nigdy nie dochodzi nawet do połowy. Ale tak powinno być. Każdy z nas ma no… Każdy z nas potrafi coś zrobić. Na przykład Thalia potrafi strzelać dwoma błyskawicami z nieba…
– Tak właściwie, to Thalia potrafi…
– To nie jest ważne. – Przerwał dziewczynie Alfa. – Ja tu daję przykład. No więc Thalia potrafi strzelać dwoma błyskawicami z nieba. Ale nie zdaje sobie sprawy, że byłaby w stanie zrobić to ze stoma naraz. To jest jej potencjał. Dalej jej się nie uda, ale to potrafiłaby, albo w każdym razie ewentualnie mogłaby zrobić, gdyby uwolniła wszystkie, – chłopak podkreślił ostatnie słowa – wszystkie siły.
– Naprawdę? – Page spojrzała z niedowierzaniem na brata. – Przecież…
– Większość nigdy nie dochodzi nawet do ćwiartki tego co można byłoby zrobić. A żeby ktoś osiągnął szczyt możliwości to jeszcze się nigdy z kimś takim nie spotkałem. Trzeba być pod presją, adrenaliną, to jest twój ostatni akt, wybuch całej twojej siły.
Page przez chwilę się zastanawiała. W końcu na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia, ale zaraz zgasł.
– Czyli… co?
Alfa wziął głęboki oddech.
– Dobra, zapomnij o tym.
– Ale ja chcę zrozumieć! – Zaprotestowała natychmiast dziewczyna.
– Źle się do tego zabrałem. Miałem ci wytłumaczyć, jak chcę pokonać Gaję, ale…
Wstał i skierował się w stronę drzwi, ale Page także się podniosła i złapała brata za nadgarstek.
– Alfa… – Spojrzała na niego wyczekująco, a gdy on uśmiechnął się do niej słabo w odpowiedzi, przez chwilę wydawało jej się, że stoi przed nią Percy. – Wytłumacz mi to raz jeszcze. Proszę?
Alfa był zagubiony. Nie wiedział czy powiedzieć jej czy nie. W końcu chyba zasługiwała by wiedzieć. Ale może lepiej nie? Może lepiej byłoby podrzucić jej nadzieje?
Wpatrywała się w niego wielkimi, jak spodki, niebieskimi oczami. Nie chciał jej zranić. Nie chciał też oszukać. Ale co byłoby dla niej najlepsze?
Skąd możesz wiedzieć, odezwał się głos w głowie.
Właśnie zastanawiałem się, gdzie się podziałeś, odparł chłopak ironicznie.
Jestem tobą, pamiętasz? Cały czas jesteśmy razem.
– Alfa…? Tak, czy nie? – zapytała niepewnie raz jeszcze Page.
Co byłoby dla niej najlepsze?
Nie możesz tego wiedzieć.
Był jej bratem.
I co z tego? Ma wielu innych braci.
Uratował ją, gdy była mała.
Tak! Gdy była mała! Byłeś wtedy inną osobą! A jej też w ogóle nie znasz.
Przecież był jej bratem. Był jej bratem, a ona była jego siostrzyczką, była jego małą siostrzyczką?
Kiedy? Tysiąc lat temu? Spędziłeś z nią w sumie około trzy tygodnie!
Ale była jego siostrą. Tylko jej powiedział, kim kiedyś był.
Niechcący. Zadziałałeś impulsywnie. Wiesz o tym.
Wiedział.
– Gaja jest bardzo potężna. Tak potężna, że nie da się jej zabić czy pokonać. By to zrobić trzeba byłoby być silniejszym od niej, a ci, którzy są, mają zakaz wtrącania się w ziemskie sprawy.
– Czyli kto?
– Nyks, Uranos, Chaos… Nie mogą nam pomóc, nawet gdyby chcieli.
– A ty…? – Page wpatrywała się w brata zlękniona.
Może nie powinien jej mówić? Może… Może, może, może…?
Pokręcił głową, w jednej chwili niszcząc nadzieje dziewczyny.
– Nie. Nie jestem od niej silniejszy.
– W takim razie… W takim razie, jak ją pokonamy…?
– Istnieje pewne… zaklęcie, które jest w stanie uśpić Gaję. Ale tak, że już nigdy się nie obudzi. Z tym, że… jest dość trudne do zrealizowania. I nie do końca… zostało wypróbowane.
– Jak to nie zostało do końca zrealizowane? – Page zażądała odpowiedzi. – Nie do końca, to znaczy jak?
Alfa wyswobodził się z mocnego uścisku jej dłoni i znowu podszedł do okna. Zaczął się bawić firanką, unikając wzroku dziewczyny, a po chwili z jego ust wypłynął potok słów.
– Potencjał mocy jest wprost proporcjonalny(*za dużo fizyki :)) do energii życiowej. Im więcej masz mocy, tym więcej energii życiowej, im mniej mocy, tym mniej energii. Żeby kogoś uśpić, musisz… w pewnym sensie za hibernować jego moc, ale tak żeby nigdy nie odżyła. Jeśli ją w ten sposób komuś „zabierzesz”, to automatycznie jego energia życiowa również znika. A ostatnio… gdy Gaja zapadła w sen, użyto w stosunku do niej tego samego zaklęcia, ale nie dokończono go. Gaja zapadła w sen, ale w końcu się wybudziła. Gdyby wszystko zostało przeprowadzone od początku do końca, już nigdy by się nie obudziła. Tkwiła by w wiecznym śnie, na granicy śmiertelności. Nie zagroziłaby nikomu.
Page przez chwilę się zastanawiała w milczeniu.
– W takim razie, dlaczego zrobili to tylko częściowo? Dlaczego nie zakończyli?
Alfa długo unikał spojrzenia dziewczyny, wciąż bawiąc się firanką.
– Nic nie jest za darmo. Jeśli chcesz komuś zabrać moc, albo tak jak w tym przypadku za hibernować, to musisz zapłacić. Za każdą zabraną cząstkę, za każdą zabraną siłę życiową, musisz dać dokładnie tyle samo. Musisz poświęcić tyle samo.
– Ale czego? Czym trzeba zapłacić? – zapytała Page wciąż niczego nie rozumiejąc. Alfa posłał jej nieprzeniknione spojrzenie.
– A jak myślisz?
Page wpatrywała się w niego przez dobrą chwilę, aż w końcu jej oczy rozszerzyły się ze strachu, gdy zrozumiała co miał na myśli.
– Nie. Przecież… Przecież ty masz dokładnie tyle samo mocy co Gaja! Dokładnie tyle samo!
Alfa kiwnął głową.
– Nie możesz! Nie wolno ci, nie pozwalam! Jak mogłeś sobie coś takiego wymyślić! – Dziewczyna doskoczyła do chłopaka i usilnie próbowała nim potrząsnąć, ale on stał niewzruszony, w ogóle nie reagując na jej słowa. – Nie pozwalam ci! Nie pozwalam, rozumiesz! Nie możesz dokończyć tego zaklęcia, urwij je w połowie, przerwij! – Dziewczyna wpadła w rodzaj amoku, nie potrafiła się opanować. – Nie możesz tego zrobić, to nie jest tego warte, to nie jest…
– To nie jest co, Page? – Przerwał jej ostro. Z jego oczu sypały się błyskawice. – Jedno życie nie jest tego warte? Przeżyłem swoje. Teraz mogę odejść.
– Ale czemu ty?! Czemu to musisz być ty, czemu nie kto inny!
– A KTO INNY?! – ryknął chłopak, odpychając od siebie Page. Dziewczyna zachwiała się i upadła na podłogę, a w jej oczach zaszkliły się łzy. – Kto inny, jak nie ja?! Nikt nie ma takiej mocy, nikt! Nikt tego nie zrobi, nikt ważniejszy nie będzie chciał! Albo ja, albo nikt!
Stał nad nią, dysząc przeraźliwie, podczas gdy z jej oczu leciały łzy.
– Ale, przecież… Chcesz tak odejść, tak po prostu odejść? Zostawisz nas wszystkich…? – Dziewczyna ledwo wydobyła z siebie te słowa, które tylko jeszcze bardziej rozwścieczyły Alfę. Chłopak roześmiał się drwiąco, a ona zamarła ze strachu.
– Was? Was wszystkich? Kogo? KOGO?! Ja tu nikogo nie mam! Jestem sam, jestem tu sam i nie ma NIKOGO, dla którego miał bym zostać.
Na twarzy Page pojawił się wyraz zranienia. Dziewczyna starła łzy z twarzy i podniosła się.
– Nikogo?! – Powtórzyła ze złością w oczach. – Nikogo?! A Grover?! A Thalia, a Chejron, a Nico, a Annabeth…?! A ja! Jestem twoją siostrą!
– Nie jesteś. Jesteś tylko kolejną córką Posejdona. Nikim więcej.
Page zamarła, a w jej oczach znowu zatańczyły łzy. Nikim więcej. Była nikim więcej.
– Byłaś naiwna! Co myślałaś, że zostanę tu na zawsze?! Że zostanę tu dla ciebie?!
Stali przed sobą, zaciskając pięści i dysząc. Alfa czuł się, jakby Ziemia zrobiła nagle o jedne okrążenie wokół Słońca za dużo. Był wściekły, był zły, był zmęczony i miał już dość. Miał już dość udawania, dość służby, dość obowiązków. Chciał po prostu przestać . A żeby to zrobić, musiał spalić za sobą wszystkie mosty.
Wtem rozbrzmiał ostry, kujący dźwięk ciągnący się po całym obozie. Alfa dopadł drzwi i otworzył je szeroko, by zobaczyć tłum herosów, driad i satyrów biegnących w stronę potworów, zlewających się ze wzgórza. Na jego szczycie Alfa dostrzegł grupę tytanów; giganci i Gaja pozostali niedostrzeżeni. Po chwili zza lasu wyłoniła się Armia Chaosu i w ciągu sekundy trzy grupy starły się ze sobą tworząc zbitą masę.
– Przybyli wcześniej… – wymamrotał pod nosem chłopak. Obrócił się i rzucił ostatnie spojrzenie stojącej nieruchomo Page. – I musisz bardziej w siebie wierzyć, Page. Dasz radę. – I wybiegł z domku, z przeczuciem, że jej już nigdy więcej nie zobaczy siostry.
I miał rację.
Dziewczyna natychmiast wyrwała się z szoku i wybiegła za chłopakiem.
– Alfa! – Biegła, jak najszybciej mogła, ale Wojownik był od niej szybszy. – ALFA! – powtórzyła rozpaczliwie, ale plecy chłopaka oddalały się, tak, że prawie go już nie widziała. – PERCY! – Krzyknęła rozpaczliwie. Chłopak zatrzymał się, a w niej na sekundę odżyła nadzieja. Ale wtedy on zniknął za plecami walczących.
Dziewczyna za plecami poczuła czyiś ciężki oddech. Kierując się instynktem, odskoczyła w bok, a w miejscu, w którym przed chwilą stała znalazł się ostry topór. Podniosła głowę, by zobaczyć Minotaura stojącego nad nią, ubranego w czarną jak noc zbroję, ze śliną, skapującą z obrzydliwego pyska. Poczuła, jak ogarnia ją wściekłość. Pół-byk wyrwał topór z ziemi i zaryczał głośno.
– Witaj stary przyjacielu. – Dziewczyna wyjęła z kieszeni klucz, który po chwili zaczął zmieniać swój kształt, by w końcu uformować się w długi, czarny miecz. – Przyszedłeś po rewanż?
Minotaur zaryczał raz jeszcze i uniósł córkę Posejdona w powietrze, chwytając ją za nogę. Dziewczyna przez sekundę wisiała w górze bezradnie, aż w końcu udało jej się kopnąć drugą nogą łeb Minotaura. Potwór natychmiast ją puścił, powodując, że upadła mocno na ziemię. Z jej ust wydobył się jęk bólu, a na języku poczuła metaliczny smak krwi. Powoli podniosła się. Splunęła na ziemię, a na jej twarzy, pomimo bólu wypłynął drwiący uśmieszek. Zapomniała o Alfie. Teraz musiała walczyć.
– Rozumiem, że to oznaczało tak.
Nico wbił miecz w gardło drakainy, a ta wydała z siebie jeden, ostatni skrzek i zamieniła się kupkę pyłu. Chłopak odgarnął włosy z czoła i skorzystał na tym, że na razie nikt go nie atakuje, oglądając pozycję obozu. Potwory znikały sekunda, po sekundzie, nie stanowiąc większych problemów obozowiczom, a tytanami zajęli się Wojownicy Chaosu. Najbardziej poważny problem stanowili jednak giganci. Na początku bitwy Nico nie był w stanie nigdzie ich dostrzec. On i pozostali, którzy mieli walczyć z dziećmi Gai mieli jasno określone cele. Nie włączać się do bitwy, być gotowym na atak na gigantów. Ale syn Hadesa nie miał zamiaru stać bezczynnie i patrzeć, jak potwory i tytani mordują obozowiczów. Dlatego od razu rzucił się w wir walki, nie będąc w tej decyzji osamotnionym. Problem tkwił jednak w tym, gdzie byli giganci? Mieli za zadanie się nimi zająć, ale jak mieli to zrobić, gdy nie było ich nawet w polu widzenia?
Nico uchylił się przed atakiem ogara i wbił mu nóż w szyję. Potwór zamienił się w proszek. Syn Hadesa zaczął walczyć z potworami automatycznie, nawet nie patrzył kogo zabija. Był skupiony na tym, żeby znaleźć jakiegoś jakiegoś giganta, jakiegokolwiek. Ich wcześniejszy plan wziął w łeb. Teraz trzeba było działać na żywioł.
Chłopak przedzierał się przez tłumy walczących, aż w końcu pole bitwy wypełnił okropny ryk. Wszyscy zamarli, jak jeden mąż, a syn Hadesa obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni.
Zza lasu wyłaniał się gigantyczny stwór. Był wysoki, jak dwudziestometrowa sosna, a z każdym jego krokiem, zdawał się rosnąć w oczach Nica. Gigant miał długie, poskręcane włosy i łuski na całym ciele. W momencie, w którym powinny zaczynać się nogi, wyrastały dwa wężowe sploty. Zaginały się w połowie i podtrzymywały potwora opierając na ziemi część tułowia, a wężową głowę unosząc do góry. Gigant wyglądał zupełnie, jak człowiek na kolanach ze stopami po bokach, z tą różnicą, że nogami były węże, a stopami ich głowy.
Nico dostrzegł z oddali, że potwór miał na sobie zbroję, chroniącą jego tułów, ale nic po za tym. Dopiero, gdy gigant wyrwał gołymi rękami sosnę jego wzrostu, i rzucił ją pięćdziesiąt metrów przed siebie, trafiając w domki, Nico zrozumiał, że olbrzymowi nie była potrzebna żadna broń.
Chłopaka ogarnęła jednocześnie wściekłość i podekscytowanie. Wreszcie mógł porządnie walczyć. Obejrzał się za ramię, by zobaczyć znieruchomiałych obozowiczów.
– NA CO CZEKACIE?! – ryknął. – WRACAJCIE DO WALKI!
I zaczął biec w stronę gigantów, przeskakując nad walczącymi. W jego ciało wstąpiła nowa energia i nie miał zamiaru jej zmarnować.
– HEJ! Hej, ty! – wrzasnął, skupiając na sobie uwagę giganta. – Coś ty za jeden?
Olbrzym spojrzał na niego uważnie, po czym odrzucił do tyłu włosy i wybuchnął przerażającym śmiechem, a wraz z nim ziemia zaczęła drżeć. Nico z trudem złapał równowagę i wlepił wzrok w giganta.
– Zadałem ci pytanie! Coś ty za jeden?!
Gigant przestał się śmiać i uśmiechnął się pysznie.
– Jestem Efialtes, syn Gai i Uranosa. Pogromca życia i zdrowia. Złodziej szczęścia, bogactwa i sztuki. Mój śpiew ogłusza i zabiera wolę walki. Zostałem zrodzony by pokonać Apollona. A ty? – zapytał, szczerząc zęby. – Kim jesteś ty, mały herosie. Czyżbyś był dzieciem mego odwiecznego wroga?
Nico powstrzymał się od splunęcia.
– Nie. Jestem Nico, syn Hadesa.
Gigant zrobił zawiedzioną minę.
– W takim razie nie będę z tobą walczyć. Odejdź.
Potwór obrócił się, a Nica zalała fala wściekłości. Nie po to tyle walczył i szukał jakiegokolwiek giganta, by ten stroił sobie fochy.
– JESTEM NICO, SYN HADESA! – ryknął, znowu skupiając na sobie uwagę zdziwionego giganta. – Jeden z Dziesięciu Nieśmiertelnych, Król duchów, Następca Hadesa! Poskromiciel umarłych i strach żywych! I BĘDĘ Z TOBĄ WALCZYĆ, CZY TEGO CHCESZ, CZY NIE!
Wyjął miecz i ruszył, by zaatakować giganta, w ogóle nad tym nie myśląc. Jednak zaraz wyrosły przed nim dwa wężowe łby, zmuszając go do cofnięcia się w tył i upadnięcia na ziemię.
– O nie, mały herosie. Mnie nie wolno ot sobie atakować. Moje drogi przyjaciółki wiecznie czuwają, wiecznie są na warcie
Z czułością pogłaskał dwa węże, który wypięły się dumnie i zaczęły syczeć. Nico z trudem powstrzymał wymioty podniósł się na nogi.
– Nie pokonasz mnie mały herosie. Nie pokonasz mnie.
Nico zerknął w bok i dostrzegł błysk złotego światła.
– Masz rację, nie pokonam cię – powiedział chłopak i zaczął cofać się w tył, coraz bardziej zwiększając dystans pomiędzy nim, a potworem. Ten drugi zaczął się śmiać rubasznie, co chwilę przytakując.
Gdy Nico uznał, że jest już wystarczająco daleko, zatrzymał się, a na jego twarz wypłynął kpiący uśmieszek.
– A w każdym razie nie sam.
Polę bitwy zalał złoty blask, oślepiający wszystkich oprócz Nica. Syn Hadesa zaczął biec, coraz szybciej i szybciej, nabierając rozpędu a mieczem u boku, aż w końcu…
Nawet nie wiedział, jak to zrobił. Pamiętał jedynie przebłyski, gdy wbiegał na giganta, który wierzgał się pod wpływem oślepienia.
– Weź to światło! WEŹ TO ŚWIATŁO! Moje biedne oczy, moje biedne oczy! – Gigant szalał, biegając nie wiadomo gdzie, jak pod wpływem amoku. Nico poczuł smak krwi na języku, gdy niechcący się ugryzł, pod wpływem licznych turbulencji. Chwycił mocno za włosy giganta i uniósł do góry miecz. Błysk światła zniknął, a gigant miał zaledwie sekundę na zrozumienie co się dzieje, gdy ujrzał małego człowieka na swojej zbroi.
– CO TY TU…
– Żegnaj Efialtesie, synu Gai i Uranosa. – Wbij miecz w szyję giganta.
W jednej chwili potwór zaczął kamienieć, by w końcu zamienić się w garstkę pyłu. Nico upadł na ziemię, wprost na zbroję, która była jedyną rzeczą pozostałą po gigancie. Wykrzywił się w bólu, gdy spojrzał na swoją kostkę. Skręcona. Uniósł wzrok do góry, by zobaczyć znikający w chmurach złoty rydwan Apolla.
– Dzięki stary. – wymamrotał.
Dookoła niego walka rozgorzała na nowo, herosi odzyskali siły, widząc upadek jednego z gigantów.
Nico podniósł się z jękiem i rozejrzał się w miarę przytomnie. Co z pozostałymi? Czy też spotkali giganta? A jeśli tak, to czy poradzili sobie?
Wtem powietrze przeciął krzyk bólu. Nico poderwał się i nie zważając na kostkę zaczął biec. Musiał ratować Thalię.
– No dajesz mała. Dajesz. – Dziewczyna wyszczerzyła zęby . Stojąca przed nią drakaina zasyczała i rzuciła się do przodu, ale Thalia jednym ruchem miecza przecięła ją w pół. Uśmiechnęła się złośliwie. – Tak się dzieje z potworami, gdy zadzierają z córką Zeusa. Przykro mi.
Nagle zobaczyła na ziemi przed nią czyiś podłużny cień. Zdążyła tylko się obrócić, a już w następnej chwili poczuła, jak upada na ziemię. Spojrzała w górę, a nad nią wyrosły dwa wężowe łby. Przez sekundę wisiały nad nią, ale wtem jeden z nich zbliżył się. Szybkim ruchem ukąsił ją w ramię, a ona poczuła przeraźliwy ból. Całe jej ciało zaczęło płonąć, była w ogniu, choć go nie widziała. Dziewczyna nie wiadomo kiedy wydała z gardła przeraźliwy krzyk, który przeciął powietrze. Chciała umrzeć. Umrzeć, umrzeć, umrzeć…
– Córeczka Zeusa. Wiesz być może kim jestem?
Zakleiły jej się powieki. Otaczające ją słowa nie dochodziły do niej, czuła tylko przeraźliwy ból. Nawet nie zauważyła, że coś unosi ją w powietrze i zamyka w stalowym uścisku dłoni.
– Oczywiście, że nie wiesz. Prawdopodobnie nic do ciebie nie dociera, moja droga. Zostałaś ukąszona przez moją przyjaciółkę. Jest bardzo trująca, wiesz? Zapewne nie przeżyjesz godziny.
Thalia z trudem przetransformowała dochodzące do niej słowa.
– … nieśmiertelna… – Zdołała wymamrotać. Otoczył ją głośny śmiech.
– Nieśmiertelna, mówisz? To jeszcze lepiej, będzie długo cierpieć. Co prawda nie umrzesz i w końcu się uleczysz, ale do tego czasu…
Gigant zaśmiał się ponownie, zamrażając krew w jej żyłach. Po raz pierwszy w czasie bitwy poczuła strach.
– Zostaw ją! – Śmiech giganta przerwał znany jej głos. Z trudem rozwarła powieki. Gigant trzymał ją w pięści, a z piętnaście stóp pod nią czarnowłosy chłopak nadbiegał w ich stronę, wyraźnie kulejąc. Nico. Chłopak próbował zaatakować giganta, ale węże czuwały, broniąc mu do niego dostępu. Nico pomimo tego próbował się przez nie przedrzeć. Thalię ogarnęła panika, i mimo bólu zdołała wydusić z siebie ostrzegawcze słowa.
– Nico, nie!
Chłopak na chwilę zaprzestał próby dostania się do giganta, a ten zaniósł się śmiechem.
– Twoja przyjaciółka ma rację, drogi herosie. Spójrz na nią. Ona już doświadcza cierpień jadu gigantyjskich węży.
Thalia zamknęła oczy, niezdolna trzymać je dłużej otwarte, ale nawet pomimo tego dobrze wiedziała, jaka była reakcja Nica.
– ZABIJĘ CIĘ!
– Niby jak? Nie ma tu żadnego boga do pomocy. Jesteście sami, samiuteńcy. Tylko wasza trójka.
Trójka? Thalia spróbowała rozchylić powieki, ale nie była w stanie. Była zbyt słaba.
– Tak wasza trójka. Wasza droga przyjaciółka, córka Posejdona już tu nie biegnie, ale to na nic. NIKT NIE POKONA WIELKIEGO MIMASA!
Thalia skrzywiła się z bólu, gdy gigant zaczął śmiać się.
– Thalia, pokonaj go!
Córka Zeusa z trudem zarejestrowała dobiegające do niej słowa.
– Page…? – wyjąkała.
Nagle zaczęła się kręcić. Gigant musiał się poruszyć.
– Synu Hadesa, możesz mnie atakować ze wszystkich stron, ale i tak nigdy mnie nie pokonasz.
A więc Nico. Być może chciał odwrócić uwagę giganta od Page? Thalia nie była już pewna.
– Thalia, uderz go błyskawicami. Pokonasz go!
Córka Zeusa słabo pokręciła głową.
– Nie dam rady.
– Dasz! Na pewno dasz! – Page krzyknęła rozpaczliwie. – Tylko musisz to wiedzieć!
– Ale… Ja nigdy wcześniej… nigdy wcześniej… Ja tylko jedną…
– Wiem! Ale tylko dlatego, ze ty nie wiedziałaś, że możesz to zrobić! A możesz! Tylko spróbuj. Jesteś Nieśmiertelną i półbogiem w jednym! To wystarczy! TYLKO STRZEL TYMI BŁYSKAWICAMI Z NIEBA!
Thalia otworzyła oczy i spojrzała w dół. Nico odwracała uwagę giganta od ich rozmowy, tego była pewna. Jego długie, czarne włosy szalały na wietrze, a powietrze przecinał czarny, styglisjki miecz. Dalej, za nim stała Page po prostu wpatrując się w nią. Z nogi leciała jej krew, ubranie miała poszarpane, a włosy posklejane brudem, ale stała pewna siebie. Jej spojrzenie niebieskich oczu było dokładnie tym, czego Thalia potrzebowała.
Nie zamierzała pozwolić przyjaciołom zginąć, poświęcić się dla niej. W końcu była Thalią. I nie była bezsilna.
Uniosła wzrok ku górze, ku niebu i skupiła się na czarnej, burzowej chmurze. Bolał ją każdy nerw jej ciała, i czuła się, jakby w każdej chwili miała umrzeć. Ale nic jej to nie obchodziło. Zamknęła oczy, a niebo przeszył błysk. W ułamku sekundy uderzyła w nią i giganta fala elektryczności. Potwór rozpłynął się w powietrzu, a ona runęła w dół, wprost w otwarte ramiona Nica, czując, jak wszystkie komórki jej ciała płoną.
Nico cofnął się, a fala błyskawic uderzyła w giganta. Chłopak poczuł, jak ogarnia go przerażenie gdy zdał sobie sprawę, że śmiertelna broń uderzyła także w Thalię. Gigant rozsypał się w nicość, wyswobadzając z uścisku dłoni, Thalię. Nico w ostatniej chwili dobiegł do niej w ostatniej chwili i złapał, ratując przed upadkiem na ziemię. Poczuł, jak jego kostka krzyczy w proteście, a nogi uginają mu się pod wpływem ciężaru dziewczyny. W jednej chwili ogarnęło go zmęczenie i upadł na ziemię, z Thalią w ramionach.
Obudził się na ziemi. Koło niego leżała Thalia, a przed nimi klęczała pochylona Page. Trochę dalej stała Annabeth, wpatrująca się w nich niepewnie. Podniósł się, czując straszny ból głowy.
– Co się dzieje? Gdzie się podziały potwory i bitwa?
Annabeth podeszła bliżej i wymieniła z Page porozumiewawcze spojrzenie.
– Jest przerwa.
– Przerwa? – Powtórzył Nico. – Od czego?
– Od bitwy.
– Ale dlaczego?
Page przygryzła wargę i odgarnęła włosy z czoła Nica.
– Gdy Thalia pokonała Mimasa, złapałeś ją i zemdleliście. W tej samej chwili wszystkie potwory zaczęły się wycofywać, a razem z nimi giganty i tytani. Gaja ogłosiła, że mamy godzinę na poddanie się, albo ona sama wkroczy do walki. – Page przełknęła ślinę, a po chwili uśmiechnęła się do Annabeth. – Nie wiedziałam co z wami zrobić, ale na szczęście pojawiła się Ann i opanowała sytuację. Zostaliśmy w tym samym miejscu co teraz, bo nie chcieliśmy… Pogorszyć Thalię…
Nico spojrzał na leżącą obok niego dziewczynę. Włosy leżały rozrzucone po obu stronach jej głowy, a na ramieniu widniały dwie dziurki.
– Ukąsił ją wąż gigantyjski wyrastający z Mimasa. A potem, gdy uderzyła w niego błyskawicami i przeszedł go prąd, automatycznie przeszedł też ją. Nie byłyśmy pewne co zrobić, ale chyba dochodzi do siebie. Parę razy prawie się już obudziła. Ten atak… nieźle ją wykończył.
I właśnie w tym momencie córka Zeusa otworzyła oczy.
– Cześć – wymamrotała. – Co macie takie miny?
Cała grupka roześmiała, po raz pierwszy od dłuższego czasu.
– Byłaś niesamowita, Thals. Załatwiłaś tego giganta sama jedna.
Thalia zarumieniła się, ale pokręciła głową.
– Nie zrobiłabym tego bez Page. W ogóle nie wiedziałam, że potrafię zrobić coś takiego, dopóki ona mi nie powiedziała.
Wszystkie spojrzenia skierowały się na Page, która wstała niepewnie i strzepała kurz ze spodni. Za nią podniósł się Nico i pomimo protestów, Thalia.
– Skąd wiedziałaś? – Zadał, dręczące wszystkich pytanie, Nico. – Skąd wiedziałeś, że jest w stanie strzelić kilkoma błyskawicami naraz?
– No… Od Alfy.
Zapadła niezręczna cisza.
– Chyba chciałaś powiedzieć „od Percy’ego”. Bo to Percy, a nie Alfa – warknął Nico.
Page skuliła się w sobie pod wpływem jego spojrzenia.
– Nico posłuchaj…
– Nie, to ty posłuchaj! – Krzyknął syn Hadesa. – Czekaliśmy na niego! Czekaliśmy na niego tysiąc lat, szukając go, i nie poddając się. Wierzyliśmy, że żyje, ale on nie pojawiał się, rozumiesz?! NIE POJAWIAŁ SIĘ! Aż w końcu, gdy przybył i nas oszukał… Oszukał, rozumiesz? I tym o tym wiedziałaś, ale nie raczyłaś nam powiedzieć…! – Podczas jego wywodu Thalia stała cicho, nie odzywając się, ale na jej twarzy widać. było zranienie. – I TY! – Chłopak skierował swoją wściekłość na Annabeth. – Pobiegliśmy za Percy’m, jak głupi, chcąc tylko się upewnić, że to on, a wtedy ty to potwierdziłaś! Wiedziałaś! Obiecałaś nam wyjaśnień, to żądamy wyjaśnień!
Annabeth wyglądała na skruszoną.
– Sluchaj, Nico.
– Nie, Annabeth. – Przerwała jej Page, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. – Ja się tym zajmę.
Córka Posejdona wzięła głęboki oddech, po czym jej oczy przybrały stanowczy wyraz twarzy.
– Alfa to nie Percy. Owszem to ta sama osoba fizycznie, mają te same geny, tego samego ojca i matkę. Mają to samo ciało. Ale to nie są. Te same. Osoby. – Położyła na ostatnie słowa szczególny nacisk. – Alfa to nie jest Percy jakiego wszyscy znamy. Nie jest naszym przyjacielem, kuzynem, chłopakiem, bratem i tak dalej. To Wojownik, który nie czuje do nas absolutnie nic. Przybył tu po to, żeby wykonać swoją misję. I tyle. Po nic więcej. My już się dla niego nie liczymy. I jasne mogłabym ci wszystko po kolei wytłumaczyć, ale po co? Mam ci mówić, że nas nienawidzi? Mam ci mówić, że wcale nie chce tu być? Mam ci mówić, że jesteśmy naiwni. – Jej głos zadrżał, a oczy zalśniły gniewem. – Więc jesteśmy. Jesteśmy naiwni, wierząc w to wszystko. Alfa nie przybył tu dla nas, i nie chciał, by ktokolwiek się o nim dowiedział. I miał ku temu dobry powód. Więc albo to zrozumiesz i będziesz z nami walczył, albo idź i zachowaj się, jak dziecko, tylko nie tutaj!
Odezwał się ostry, kujący dźwięk.
– Wzywają nas – powiedziała Page. W jej oczach jarzyły się niebezpiecznie błyski. – Idziecie czy nie?
Na wzgórzu Herosów stały dziesiątki obozowiczów, nimf i Wojowników Chaosu. Każdy z nich miał ranę na ciele i podarte ubranie, a niektórzy ledwo trzymali się na nogach. Ale byli tu wszyscy. Absolutnie wszyscy, którzy wciąż byli żywi.
Alfa dostrzegał Grovera, stojącego w pierwszym rzędzie i mamroczącego coś do otaczających go satyrów. Nica wraz z Thalią i Annabeth. Dziesięciu Nieśmiertelnych.
Przewodniczący domków wygłaszali ostatnie słowa otuchy swojemu rodzeństwu, inny sprawdzali stan zbroi i mieczy. Chejron liczył strzały w kolczudze, a nad ludźmi wyczuwało się boską aurę. Olimpijczycy byli w pogotowiu.
Z tego całego zbiorowiska jedynie Page była spokojna. Trzymała w dłoni swój miecz, ale nie zwracała na niego uwagi, zupełnie, jakby spodziewała się, że walki nie będzie.
I miała rację.
Alfa wyszedł zza sosny Thalii, wciąż jednak stojąc w jej cieniu. Gromadził siły i całą energię. Wiedział, ze będzie mu potrzebna każda, nawet najmniejsza jej cząstka. Przez całą bitwę nie zrobił prawie niczego. Nie chciał wyczerpać sił, a zależało ma na znalezieniu Gai. Jednak ani jej, ani jej gigantów nigdzie nie było widać. Natomiast, gdy w końcu jacyś się pojawili, herosi byli skazani prawie na siebie. Alfa pluł sobie w brodę, bo Gaja jednak trochę go przechytrzyła. Chciał zakończyć tą bitwę jak najszybciej, natomiast ona bawiła się z nim w kotka i myszkę.
Herosi… Poddajecie się, czy mam zmiażdżyć was wszystkich w pył?
Odpowiedziała jej postawa obozowiczów.
No dobrze… Do widzenia, drodzy herosi. Nastaje nowa era, lecz bez was.
Przez chwilę nic się nie działo.
A wtedy bogini zaatakowała.
Ziemia zaczęła drżeć, coraz mocniej i mocniej. Ludzie tracili równowagę i upadali na ziemię, bezskutecznie próbując się podnieść. Tworzyły się przepaście pomiędzy ludźmi, obóz zaczął dzielić się na kawałki. Dookoła rozbrzmiewały krzyki driad, gdy ich drzewa zaczęły wyrywać się z korzeniami. Rośliny oszalały. Wyciągały długie łodygi i zaciskały je wokół ofiary, dusząc bezlitośnie. Ludzie wpadali w przepaście, a ich krzyki ciągnęły na długo potem. Zapanował chaos.
Alfa wynurzył się zza sosny i nic sobie nie robiąc z trzęsienia ziemi, usiadł dokładnie pośrodku wzgórza.
Zamknął oczy.
Czuł dookoła niego potężną energię, jedną z największych jaką kiedykolwiek spotkał.
Chwycił się jej. Uczepił się jej w myślach i nie zamierzał puścić, choć ta bardzo chciała się uwolnić.
Gaja natychmiast przestała atakować, a obozowicze wlepili wzrok w chłopaka.
Co robisz?!
Otaczająca go energia była pełna życia. Wszytko w niej pulsowało, a Alfa poczuł nagle nieodpartą chęć po prostu położenia się w niej, zaśnięcia…
Otrząsnął się i skupił się na punkcie, na którym najbardziej mu zależało.
Moc boginii była jedną, wielką kulą, skupiającą w sobie życie i energie.
Co ty wyprawiasz?!
Alfa nie mógł zabrać bogini mocy. Ale mógł ją … uciszyć.
Skupił się w sobie całą moc. A potem po prostu ją… wypuścił.
Dwie wielkie kule energii zderzyły się ze sobą, pochłaniając się nawzajem bez żadnej litości. Znikały pod wpływem swojego dotyku i z każdą sekundą Alfa czuł, jak opuszcza go życie.
Nie odważysz się! Nie odważysz się tego skończyć! Jeśli to zrobisz sam zginiesz! Nie masz wystarczająco dużo mocy!
Alfa uśmiechnął się w duchu. Dwie kule malały coraz bardziej i bardziej, aż w końcu całkowicie zniknęły. Alfa był na granicy śmierci. Czuł to. Chciał tego.
A może ja chcę zginąć?
Utkwił wzrok w ostatnim kawałeczku mocy Gai.
A potem wypuścił z siebie ostatnią cząstkę życia prosto by ją pochłonęła.
So what do you think?
Och to takie dramatyczne :(. Pamiętam jak każdego dnia sprawdzałam po 1000 razy czy już wysłałaś następną część :P. Nie mogę uwierzyć w ten prawie happy end :P. Alfa.. taki zdecydowany i pewny :). Jestem ciekawa wszystkich kolejnych części i tychl, któe czytałam i tych jeszcze przeze mnie nie poznanych :3. Czekam jak zwykle na CD 😀
A będzie ciąg dalszy? Przecież Percy umarł! Bez niego to nie to samo opowiadanie…
Mosqua/ Alishaceta coś wymyśli 😛 na pewno będzie 😀
Jak nieee!!! Nie zgadzam sie zeby on umarł! Nie nie nie nieeeeeee! :C nie rob tego błagam, niech on sie jakoś ocknie i w ogóle bedzie cudownie i magiczne nie lubie jak autorzy usmiercaja moich ulubionych bohaterów.!! Opowiadanie jest genialne jak zawsze! Widziałam tylko ze kilka razy powtórzyłas ludzie ludzie ludzie, ale to nic!
Błagam napisz CD i nie UŚMIERCAJ Alfy :C
Annabeth mu pomoże, prawda? Albo Page…
Napewno go nie uśmiercisz xP Nikt nie ma tu do tego śmiałości ^^”
Ja już przeczytałam to co dodałaś na FF i powiem, ze wszystko genialnie uknułaś. Kłaniam się do stop *.*
Piszesz obłędnie! Aż człowiek po prostu chce więcej i więcej!
Genialne zakończenie! ,,Alfa był na granicy śmierci. Czuł to. Chcial tego. ” Boskie
Wow…. Super! Poprostu ręce same do klaskania się układają!
Epickie. Tak, to odpowiednie słowo :D.