Znowu dawno nie pisałam. Tak naprawdę to nie mam czasu, wiecie egzaminy itd. Został mi tylko miesiąc (nie zdam tego ;__; ). Jednak jestem teraz chora i siedzę w łóżku na antybiotyku! Jej, mam czas żeby coś napisać. Nie bijcie mnie za beznadziejność tego. W końcu trudno napisać cokolwiek z gorączką. Jest to przed ostatnia część Hybris. Tak, zbliżamy się do końca. Z dedykacją dla TheEnd. PS; Przepraszam za powtórzenia na początku .Próbowałam ich nie robić no, ale cóż, zdarza się
Jeszcze godzina. Godzina do odzyskania swojej dawnej pozycji, powrotu do domu. Hybris siedziała przed toaletką, czesząc jak zwykle swoje srebrzyste włosy. Wpatrywała się beznamiętnie w swoje odbicie, które zdawało się mówić najgorsze obelgi świata. Bogini westchnęła głęboko i odłożyła szczotkę. Wstała z krzesełka i podeszła do łóżka, gdzie leżała piękna suknia. Nie byle jaka suknia. Była to jej stara szata, którą nosiła na Olimpie. Przybyła w niej do obozu, kiedy spadła po raz pierwszy na ziemie. Nie, spadła to źle określenie. Została brutalnie zepchnięta. Wzięła materiał w ręce, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po białym jedwabiu bojąc się, że za którymś dotknięciem ponownie rozleci się na kawałki tak samo jak ona. Teraz suknia została odnowiona. Nie był to stary, podarty strzępek, tylko piękna szata, której sama Afrodyta mogła pozazdrościć. Hybris uniosła strój do góry, aby zobaczyć go w całości. Materiał sięgał do jej kostek, odsłaniając lewą nogę przez rozcięcie od pasa w dół. Srebrny haft, który błyszczał za każdym razem kiedy bogini poruszała suknią, oplatał najróżniejszymi wzorami, talie i biust. Hybris pozbyła się swoich starych ubrań i uśmiechnęła smutno. Zakładając jak najdelikatniej szatę przez głowę, mruknęła z zadowolenia, kiedy materiał opadł na dół, muskając jej ciało. Bogini odrzuciła włosy na plecy i wyprostowała się dumnie. Odwróciła się w stronę lustra i spojrzała na siebie z wyższością.
,,Zmieniłam się” –pomyślała wpatrując się w swoje bezlitosne, szare oczy.
Rzeczywiście wyglądała inaczej. Jej skóra, niegdyś blada i zimna nabrała lekkiego koloru. Usta, kiedyś popękane i zawsze zaciśnięte, teraz czerwonawe i rozchylone. Hybris dotknęła swoje zaróżowione policzki. Pukanie do drzwi zakłóciło jej rozmyślania i jej twarz ponownie zmieniła się w chłodną maskę.
-Wejść –syknęła i ponownie usiadła przy toaletce. W odbiciu lustra ujrzała Hermesa, w swojej naturalnej postaci, nonszalancko opierającego się o framugę drzwi. Podniósł wysoko podbródek i spojrzał na boginię z łobuzerskim uśmiechem.
-Dawno nie widziałem Cię w takiej sukni. Kiedy był ostatni raz? –zachichotał cicho i wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Powinnam to pamiętać? –powiedziała beznamiętnie Hybris, dalej wpatrując się na postać boga w lustrze. Hermes podszedł do niej i położył ręce na jej odkrytych ramionach. Hybris syknęła cicho, ale bóg nie zabrał dłoni. Jego ciepło powoli roznosiło się po całych plecach bogini. Hermes pochylił głowę na wysokość jej ucha, wpatrując się w lustrzane odbicie oczu Hybris.
-Uczta Dionizosa, XVII wiek. Miał wtedy fioła na punkcie Wersalu –szeptał do jej ucha, sprawiając, że jej szyje pokryła gęsią skórka. –Wiesz, ten pałac w…
-Paryżu –dokończyła za niego Hybris. Chciała się podnieść, ale czuła, że jakikolwiek ruch przeszkodziłby im tą rozmowę, a wszystko okazałoby się snem. Opuściła wzrok na swoje ręce i paznokcie, które powoli zaczęły niebezpiecznie rosnąć. –Pamiętam ucztę, nie przypominam sobie sukni, ani ciebie.
-Och, ranisz mnie –cmoknął Hermes i podniósł się do góry. Złapał pasmo włosów bogini i kręcił nim miedzy palcami. –Powinnaś dobrze pamiętać tamten dzień. Sukni może nie ponieważ leżała na ziemi, dwa metry od naszych ciał.
-Dość! –warknęła Hybris podnosząc się gwałtownie z krzesła i wyrywając pasmo włosów z rąk Hermesa. Mierzyła się z nim morderczym spojrzeniem, wykrzywiając wargi w paskudnym grymasie. Miała ochotę zatopić w jego szyi swoje długie paznokcie, które momentalnie się wydłużyły. Nagle, Hermes odważył się zaśmiać. Złapał się za brzuch, a bogini spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, ziejących chłodem.
-Co znowu! –wrzasnęła i przestąpiła z nogi na nogę. W każdej chwili gotowa była do skoku na boga i rozharatania mu skóry.
-Ach, stare dobre czasy –powiedział łagodnie Hermes podchodząc do Hybris. Bogini podniosła rękę, ale bóg tylko uśmiechnął się łobuzersko i przyłożył palec wskazujący do dłoni Hybris. Paznokcie momentalnie powróciły do swojej dawnej formy, a bogini parsknęła z oburzeniem.
-Zawsze tak reagujesz –szepnął Hermes i położył jej drugą rękę na karku. –A i tak zawsze się kończy jak ja chce.
Przybliżył się na tyle blisko, że ich twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów. Hybris czuła, jak jej powieki powoli opadają, a oddech staje się nierównomierny i wolny. Odchyliła głowę do tyłu i położyła dłoń na torsie boga. Uśmiechnęła się chytrze i warknęła.
-Czasy się zmieniły, mój drogi –odepchnęła go na tyle mocno, że Hermes zatoczył się do tyłu i gdyby nie łóżko, upadł by na ziemie. Oparł się ręką o twardy materac i ponownie złapał równowagę. Hybris patrzyła na niego z pogardą, krzyżując ręce na piersi. –Masz mi pomóc dostać się tam gdzie JA chce.
Obydwoje spojrzeli na zegar. Wybiła godzina powrotu. Bogini uśmiechnęła się złowieszczo i ruszyła w stronę drzwi. Hermes z grymasem zawodu na twarzy, szedł posłusznie za Hybris. Kiedy wyszli z Wielkiego Domu wszystkie oczy herosów zwróciły się w ich kierunku. Bogini podniosła dumnie podbródek i brnęła przed siebie. Przed nimi unosiła się różnokolorowa mgła, znak, że jej siostry już przybyły. Powoli ich postacie wyłaniały się z charakterystycznych kolorów i po chwili wszystkie przed nią stały. Hybris zatrzymała się na sekundę i ze zdumnienia otworzyła szeroko oczy. Następnie uśmiechnęła się triumfalnie i przyspieszyła kroku. Na przedzie wszystkich córek Nyks stała Lyssa, ostatnia bogini, która spodziewała się zobaczyć Hybris. Obie boginie dygnęły lekko na znak szacunku.
-Siostro –zaczęła Hybris i podniosła wysoko jedną brew. –Nie spodziewałam się ciebie. Jak ci się to udało? Myślałam, że Eris i Nemezis miały się wszystkim zająć.
Lyssa prychnęła i podparła się na boki. Jej włosy napuszyły się, a oczy zabłyszczały.
-Gdyby nie ja, te małe dzieciaki nadal siedziałyby w domu u matki –warknęła i spojrzała karcąco na Eris.
-Och, przestań –westchnęła bogini niezgody i przewróciła oczami. –Jakoś byśmy się wyrobiły.
-Za parę miesięcy, na pewno –zaśmiała się gardłowym głosem Lyssa. Spojrzała na Hermesa i założyła ręce na piersi. –Mam nadzieje, że się przygotowałeś.
-To ty jesteś służką Hery, powinnaś umieć robić niektóre sztuczki –syknął bóg na co Lyssa prychnęła z oburzeniem, a jej włosy przypominały grzywę lwa.
-Nie ze mną te numery. Wiesz, że moja służba skończyła się bardzo dawno temu –warknęła i odwróciła się na pięcie w stronę wszystkich sióstr. Apate uśmiechnęła się brutalnie na widok Hermesa i puściła do niego oko. Hybris usłyszała jak bóg przełyka głośno ślinę, co sprawiło, że zachichotała cicho.
-Kto by powiedział, że będziesz się bał mojej małej siostrzyczki –powiedziała z pogardą. –Prowadź i lepiej się pośpiesz bo inaczej nie ręczę za siebie.
Naburmuszony Hermes podszedł do jednego z drzew i dotknął jego kory. Postukał niektóre miejsca jakby sprawdzał czy jest tam ukryte przejście. Nagle w jego ręku pojawił się kaduceusz. Wszystkie siostry patrzyły na niego uważne, jakby się bały, że zniknie kiedy tylko odwrócą wzrok. Bóg obrócił przedmiot między palcami i zamachnął się na pobliskie drzewo. Kora i wszystko inne rozcięło się w pół, tworząc portal. Hybris uśmiechnęła się pod nosem i podeszła do Hermesa ściskając jego podbródek.
-No widzisz, nie było takie trudne –powiedziała kpiąco i dźgnęła go paznokciem w ramie. –Ty pierwszy, tylko nie próbuj żadnych sztuczek.
Hermes popatrzył na nią morderczym wzrokiem i wszedł do portalu. Bogini poczuła jak, któraś z sióstr łapie ją za ramie.
-Jesteś pewna, że możemy mu ufać? –zapytał cichy głosik. Hybris odwróciła głowę i spojrzała w wielkie, przerażone oczy Ojzys. Bogini uśmiechnęła się lekko i dotknęła wierzchu dłoni swojej siostry.
-Nie martw się –powiedziała z nutką triumfu w głosie. –Jestem święcie przekonana, że nie zdradziłby mnie za wszystkie skarby świata.
Po tych słowach weszła z chytrym uśmiechem do portalu, aby powrócić na swoją posadę, o którą będzie walczyć do ostatniej kropli krwi.
–
No tak, oczywiście źle mi wyszło no ale cóż. Postaram się szybko napisać Epilog 😉
Szybko? Czemu masz to kończyć? Uwielbiam Hybris i dobrze tak temu… temu… no nieważne, ale hahahah, że się bał siostrzyczki 😀
I na bogów olimpijskich, NIE wyszło ci złe, tylko przecudowne! I think 😉
Pozwolę Ci napisać epilog dopiero wtedy, gdy Hermes i Hybris zaczną się seksić XD
Hahaha, ty wiesz ze nawet planuje napisać jakąś osobna historyjke o nich ze starych dobrych lat. Tylko chyba tytuł to bedzie +18 😀 a ja nie wiem czy to sie tak skończy 😉
Epilog? Co ty gadasz! To powinno mieć przynajmniej jeszcze ze cztery części i więcej! To jest świetne! Ale błagam nie rób już takich przerw w pisaniu 😉
Ty sobie jaja robisz czy co? „Nie bijcie mnie za baznadziejnosc tego.”!!!???? Tonjestnslabay genialne. Bije pokłony i stawiam pomnik. Zgadzam sie z carmel, przydałoby sie przynajmniej jeszcze ze cztery części.
Dziękuje za dedykacje 😉 bardzo bardzo dziękuje. Nie wiem czym sobie na nią zasluzylam
Super^^ I tak samo jak u góry: Nie bijcie mnie za beznadziejność tego!- Jeśli to jest beznadziejne…
To ja mam prostę, czarne włosy, noszę okulary i mam na imię Anita (tak dla przypomnienia to nazywam się Marta^^)!!! Dawaj następną część!
Naprawdę dobry opisy ubrań i zachowań bohaterów;)
Podoba mi się;)
Pisz leniu następna część;)