The Corpse Bride – Tears To Shed
Corpse Bride – According To Plan
Rozdział VIII
Nie powiem nie, zastanawiałem się wiele razy, co się zmieniło w Obozie Herosów, w ciągu tych wszystkich lat.
Skłamałem, mówiąc Annabeth, że wracałem tu wiele razy. Nie zamierzałem, a przede wszystkim, nie chciałem tu wracać.
Ale nie zmieniało to faktu, że czułem jakiś tam sentyment do miejsca, w którym się wychowałem. Ciekawiło mnie, jak obóz wyglądał i co się w nim zmieniło. Wiedziałem jedynie tyle, że po latach spędzonych w innych krajach, znowu wrócił na to samo miejsce, które pozostało nienaruszone przez ten cały czas.
Ale to i tak było niewiele.
Pewnie podziwiałbym w tej chwili wymieszanie architektury rzymskiej z grecką, ilość domków, pomniejszych pawilonów, czy też rozbudowę Wielkiego Domu. Podziwiałbym nowe areny, miejsca, w których można trenować, albo ustronne zakątki, przeznaczone dla wypoczynku. Pewnie podziwiałbym to wszystko, gdyby nie fakt, że osoba, która najprawdopodobniej to zaprojektowała, leżała w moich ramionach, z możliwością, że już nigdy się nie wybudzi.
Gdy tylko Annabeth zapadła w ostatnią fazę choroby, natychmiast wyruszyłem z powrotem do Obozu. Nie było nas całą noc i choć wiedziałem, że moi ludzie nie będą się niepokoić, to narada na Olimpie musiała zostać przeprowadzona.
Miałem złe przeczucia. Nie byłem pewien czy córka Ateny sobie poradzi. Czy będzie na tyle bystra i się domyśli co należy zrobić, czy pomyli się, tak jak kiedyś ja się pomyliłem.
Nie było czasu do stracenia. Przyspieszyłem kroku.
W obozie był jeszcze wczesny ranek. Słońce dopiero chwilę temu wyjrzało zza horyzontu i tylko nieliczni zaczęli się budzić do życia. Promienie światła odbijały się delikatnie w tafli wody, powodując jej iskrzenie się, jakby w jej głębinach pływały diamenty. Ptaki cicho wyśpiewywały poranne melodie, a driady niemal niezauważalnie przemykały pomiędzy pniami drzew. Z całego miejsca emanował spokój.
Wiedziałem co to oznacza. Narada na Olimpie wciąż trwała. Dobrze. Musiałem tylko gdzieś zostawić Annabeth i mogłem iść na spotkanie z bogami.
Pytanie brzmiało tylko gdzie? Nie znałem dobrze planu nowego obozu i nie miałem pojęcia gdzie dziewczyna śpi. Nawet sam nie wiedziałem gdzie ja śpię. Odkąd przybyłem do obozu nie zmrużyłem oczy. Pierwszą noc spędziłem na plaży, rozmyślając, a drugą, w jaskini, czuwając nad ciałem dziewczyny.
Rozejrzałem się. Widziałem stąd obozowy szpital, ale nie mogłem tam zostawić Annabeth. Potrzebowała spokoju, tego, żeby nikt obcy jej nie dotykał. A gdybym pojawił się w szpitalu, to zaraz rozległyby się pytania, albo co gorsza, ktoś próbowałby ją wyleczyć. Nie miałem zaufania do tych ludzi, ale kończył mi się czas…
Jeszcze raz, rozglądnąłem się nerwowo. Niedaleko ode mnie stał szereg domków. Bez problemów rozpoznałem domek Ateny, bądź też coś w rodzaju kaplicy Minerwy. Ale Page mówiła mi, że każdy nieśmiertelny ma swój własny domek, a rodzeństwo i kapłanki Minerwy nie utrzymywali bliskich kontaktów z Annabeth.
Przywołałem do siebie wspomnienie poprzedniej nocy.
Page wciąż patrzyła na mnie z niedowierzaniem w oczach, jakby nie była w stanie uwierzyć, że siedzę tu przed nią, cały z krwi i kości.
– Tęskniłam za tobą. – wymamrotała cicho, spuszczając wzrok. – Sądziłam, że już nigdy cię nie zobaczę. Byłam przekonana, że… że nie żyjesz.
Poczułem, jak ciężar w mojej piersi wzmaga się. Nie chciałem czuć się bardziej winny.
– Może opowiesz mi o obozie, co? Duże zmiany, jak widzę. Mnóstwo domków. – próbowałem zmienić temat. Page natomiast była wyraźnie wytrącona z równowagi. Spojrzała na mnie, a w jej oczach malowało się zdumienie i coś w rodzaju oburzenia.
– Chcesz… ? – zmrużyła oczy i pokręciła głową. – Chcesz rozmawiać o architekturze? Po tym, jak…
Urwała i zamknęła oczy. Po chwili wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić, lekko poirytowana.
– Odkąd połączyliśmy się z Rzymianami należało powiększyć trzykrotnie obóz i dobudować coś w rodzaju miasteczka dla starszych herosów i ich rodzin. Ogólnie wszystko musieliśmy powiększyć. – Wzruszyła ramionami, ale po chwili się uśmiechnęła. – Na dodatek każdy Nieśmiertelny dostał swój własny domek. – Szczerzyła się, jak szalona. – Nawet nie wiesz ile frajdy to daje. Zero obchodów, zero godzin nocnych, pełen luz. Nasza banda prawie co wieczór organizowała spotkania.
– Banda – powtórzyłem.
Page spojrzała na mnie zaskoczona.
– No tak, nasza banda. Już nikogo nie pamiętasz? Thalia, Nico, Grover…
– I pewnie Annabeth, co? – Dodałem gorzko. Page pokręciła głową.
– Nie, bez Annabeth. Oni zbytnio jej nie trawią, nigdy mi do końca nie powiedzieli dlaczego, ale wiem, że ma to związek z tobą. – Rzuciła mi długie spojrzenie. – Ale tak właściwie… – dodała po chwili. – Chyba nikt jej zbytnio nie trawi.
– Co masz na myśli? – zapytałem – Nie ma przyjaciół w obozie? Nie wierzę.
Page nie skomentowała mojej ciekawości, za co byłem jej bardzo wdzięczny.
– Może nie do końca tak. Owszem, koleguje się z paroma osobami, nie jest wyrzutkiem. – Pokręciła głową. – Ale żadnych przyjaciół nie ma. Nawet jej rodzeństwo i kapłanki Minerwy nie spędzają z nią czasu. Jedyną osobą, z którą spędza czas, jest nasz brat. – Jej oczy zapłonęły gniewem. – Wydaje mi się, że głównie z przyzwyczajenia, bo każdy widzi, nawet ona, że zdradza ją na każdym kroku. Istny Imbecyl – wysyczała, a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu. PO chwili zamilkliśmy.
– Ale obóz się nie zmienił cywilizacyjnie. – przerwałem po jakimś czasie ciszę.
Page spojrzała na mnie ciekawie.
– Co masz na myśli?
– Wiesz, tam gdzie teraz mieszkam jest bardzo wielki postęp naukowy i technologiczny. A u was… – wzruszyłem ramionami. – Nie wiem. Gdyby nie to, że wszystkiego jest więcej, to mógłbym stwierdzić, że nic się nie zmieniło. Żadnych super ulepszeń, żadnych unowocześnień. Zupełnie, jakbym cofnął się tysiąc lat w czasie.
Page unikała mojego spojrzenia. Natychmiast pojąłem, że coś ukrywa.
– Page… – Spojrzałem na nią ostrzegawczo. – Czego mi nie mówisz?
Dziewczyna zaczęła się bawić palcami, i dopiero po chwili spojrzała mi w oczy. Wzięła głęboki oddech.
– Tylko Percy nie złość się dobra? – skrzywiłem się na dźwięk mojego starego imienia, ale nie przerywałem. – Jakiś czas po tym, jak zniknąłeś…Bogowie uznali, że nadszedł czas by – urwała, szukając odpowiedniego słowa – zadbać o…dobro planety.
– Dobro planety? – powtórzyłem ostro.
Page rozglądnęła się nerwowo, a gdy upewniła się, że w pobliżu nikogo nie mnie, pochyliła się w moją stronę.
– Nikt o tym nie może wiedzieć – Mówiła bardzo szybko i bardzo cicho, a jej spojrzenie było niezwykle poważne. Nagle zrozumiałem, że już w niczym nie przypominała mi mojej młodszej siostry, którą uratowałem przed atakiem smoka. – Wiem, o tym tylko dlatego, że Thalia i Nico się wygadali. Musisz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz, a zwłaszcza Chaosowi.
Jej spojrzenie przewiercało mnie na wylot. Kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam, choć tak naprawdę byłem pewny, że jeśli jest to coś ważnego, to Chaos i tak o tym wie.
– Bogowie uznali, że cywilizacja nie może się dalej rozwijać, bo niedługo cała planeta będzie tak zniszczona, że nie będzie się nadawała do życia. Więc… – Wzruszyła ramionami. – Zatrzymali ją.
– Czekaj, czekaj. – Uniosłem dłoń. – Bogowie zatrzymali cywilizację? Jak?
Page wyglądała na nieco przerażoną
– Nie jestem do końca pewna. Jak mówiłam, wiem o tym od Nica i Thalii, a oni woleli się zbytnio w to nie zagłębiać.
– No dobra, ale co wiesz? – Ponagliłem ją.
Już kolejny raz tego wieczoru, wzięła głęboki oddech. Zaczynało mnie to irytować.
– Przejęli moce Kronosa, a Prometeusz im pomógł i w jakiś sposób zatrzymali czas. Tak, wiem to brzmi idiotycznie! – dodała, widząc moją uniesioną brew. – Nie zatrzymali go całkowicie, nie tak jak ci się wydaje. Po prostu powstrzymali cywilizację i ludzie nie odkryli niczego nowego od setek lat. Postęp… zatrzymał się. Tak jakby zatrzymał się czas.
– I ludzie tego nie zauważyli. – powiedziałem kpiąco. Page spojrzała na ostro.
– A jak niby mieli zauważyć! To działa podobnie, jak mgła. Nie zastanawiają się nad wynalazkami, po prostu idą dalej.
– A co z matematykami, fizykami i tak dalej? Co z resztą bogów? Czy oni też byli w to zamieszani? – Zadawałem coraz więcej pytań, aż w końcu Page poniosło.
– Nie wiem! – krzyknęła ze złością. – Wiem tylko, że cały świat, a w każdym razie cała Ziemia, została zaklęta. Nikt nigdy nie wpadnie na to co się stało, w ogóle nikt nie zauważy, że stało się coś tak znaczącego. Chyba, że ktoś mu powie. – Znowu rozglądnęła się nerwowo i jeszcze bardziej się nade mną pochyliła. – Ten czar działa na każdą istotę na Ziemi. Każdą.
– Ale przecież we wszechświecie istnieje wiele cywilizacji. I niby żadna z nich nie zauważyła, że ta się tak nagle zatrzymała?! – Zdenerwowałem się.
– Bogowie chyba na to liczą. Myślą, że dopóki nie będzie się tu działo nic znaczącego, inni nie zauważą. A teraz, gdy wybuchła wojna z Gają i pojawiliście się wy z Chaosem…
Dziewczyna przełknęła ślinę i chwyciła mnie mocno za rękę.
– Alfa, błagam cię. Chaos pewnie jeszcze nie zauważył co się dzieje, bo pewnie ma mnóstwo spraw na głowie, ale zaraz się połapię. – Jej oczy wpatrywały się we mnie z determinacją. – Musisz pokonać Gaję, i musisz to zrobić, jak najmniej spektakularnie i jak najszybciej. Jej obecność już wyłącza niektórych z transu. Poza tym podsłuchałam rozmowę bogów. Są przerażeni. Wiedzą, że jeśli Chaos się dowie, że zaburzyli porządek świata, to już po nich.
Umocniła uchwyt na mojej dłoni.
– Alfa nie możesz do tego doprowadzić. Nie chcę, żeby Ziemia została zniszczona.
Zacisnąłem zęby. Musiałem pokonać Gaję. I musiałem to zrobić już.
Ale wciąż zostawał problem Annabeth. Nie miałem co z nią zrobić. Nie mogłem jej tak po prostu położyć na trawie, nawet gdyby rzeczywiście była martwa.
Przed moimi oczami uformowały się obrazy, na które wcale nie chciałem patrzeć. Zacisnąłem zęby i wypchnąłem je z mojej głowy. Nie miałem wyboru. Musiałem zabrać ze sobą córkę Ateny.
Mimo woli, zacząłem przyglądać się Annabeth. Jej waga przerażała mnie, bowiem trzymałem ją na rękach przez ostatnią godzinę i nawet tego nie czułem. Była niedożywiona, strasznie blada i strasznie niewyraźna. Jej twarz natomiast była oazą spokoju, który mnie przerażał. Mogła już nie żyć. A w każdym razie jej umysł mógł nie żyć. Ona sama, a raczej jej ciało utrzymywało raczej stabilny stan, ale już za parę godzin miało się okazać, co wybrała. A ja nawet nie wiedziałem, co zrobi.
Jęknąłem z frustracji. Nie miałem zielonego pojęcia, jak to wszystko się stało. Zdarzenia potoczyły się zbyt szybko. W jednej chwili wyobrażałem sobie zaręczyny, a już w drugiej stałem u boku Chaosu. I wcale nie byłem tak zadowolony z tego drugiego. Słowo daję, czasami miałem ochotę ze sobą skończyć, raz na zawsze przestać robić… właściwie robić cokolwiek.
Przecież już próbowałeś, odezwał się cichy głosik w mojej głowie, próbowałeś, a i tak ci nie wyszło. Dałeś się omamić iluzjom, dałeś się przekonać , że życie jest piękne, cudowne i kolorowe.
Zapadła chwila ciszy. Rozmawianie samo ze sobą, było szalone, ale jeszcze bardziej nienormalne było kłócenie się Głosem. Starałem się robić to jak najrzadziej.
Ale takie nie jest, odezwał się znowu Głos.
– Co? – zapytałem zdezorientowany.
Niemal usłyszałem, jak Głos wzdycha. Życie. Zycie nie jest piękne, cudowne i kolorowe. Ale ty już o tym wiesz, prawda?, zaszydził ze mnie.
– Zamknij się. – wycedziłem przez zęby.
Sam się zamknij. Mówisz sam do siebie. Jesteś szalony.
– Zamknij się. – powtórzyłem, ale wiedziałem, że Głos…. Ja ….ktokolwiek, my… mieliśmy rację. Byłem szalony. Byłem szalony już od dłuższego czasy. I nie zapowiadało się na to, żeby coś w tej kwesti się zmieniło.
*.* cudo nad cudami :* kocham Twe opowiadania <333, a błędów albo nie ma, albo ich po prostu nie znajduje 😛
Łał. Mówię po raz kolejny: to jest cudowne!!! Szybko pisz kolejną część!!!
Extra. Ja właśnie przeczytałam na FF i tamten rozdział też jest niesamowity ^^
Jak ja uwielbiam to opowiadanie. Serio za każdym razem kiedy włączam komputer i wchodzę na RR to jest taki wewnętrzny taniec szczęścia jak widzę Alfa i Omega <3
PISZ NASTEPNĄ CZĘŚĆ I TO SZYBKO!
Mam wrażenie, że ten głos, to Percy gada z Alfą. Coś z nim jeszcze będzie, choć może się mylę. (ostatnio często mi się to zdarza). Świetne jak zwykle, pisz szybko cd 😀
Kocham to <3