(Nie wiem w sumie co Wam napisać. Nie pisałam tego opowiadania od 30 grudnia 2011 roku. To wtedy opublikowano 4 część. Chyba zrobiłam sobie bardzo, bardzo długą przerwę. Jeśli chcecie przeczytać 5 część to radze wrócić do wcześniejszych. Podejrzewam, że większość z Was czytała dalsze przygody Percy’ego w ‚Olimpijscy Herosi’. Przedstawiony jest obóz Rzymu trochę [duże troche ;p] inaczej niż w moim wyobrażeniu. Wzięło się to stąd, że pierwsze zaczęłam pisać, a potem czytać wersje Ricka Riordana. Więc nie dziwcie się, że Lupa jest mentorem obozu i zamienia się czasami w kobietę :). I przepraszam za nieścisłości związane z nazwami bogów, ale powiedzmy, że są poprawne. I z góry przepraszam za pojawiające się od czasu do czasu literówki, ale nie jestem w stanie ich kontrolować, same wpełzają ;]. Miłego czytania, jeśli się oczywiście podejmujecie )
Odebrało mi mowę. Spotkałam swojego ojca. Jedną z osób znajdujących się w mojej liście top najbardziej znienawidzonych. Przepełniał mnie gniew.
-Czego chcesz? Dalej rujnować mi życie?! – krzyczałam.
-Mógłbym cię właśnie zabić. Zresztą takie miałem nawiasem mówiąc pierwsze polecenie. Powinnaś podziękować mojej siostrze. Nie wiem co w tobie widzi.
-Może nie powinieneś jej słuchać? Wszystkim nam by ulżyło. – mruknęłam zniesmaczona.
-Gdyby to było takie proste. Jesteś moim najgorszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziałem, hańbą dla twojego rodzeństwa, dla mnie i uwierz, najchętniej bym to zrobił, ale tym samym skazałbym się na gniew siostry.
-Tak bardzo się jej boisz?
-Tamia, jesteś tykającą bombą, niebezpieczną nawet dla nas, bogów. Nie wiem dlaczego ona cię tak zawzięcie broni, ale najwidoczniej ma w tym jakiś interes. A jeśli o mnie chodzi to jedynym moim marzeniem aktualnie jest zabicie twojej osoby.
Nic nie powiedziałam. W sumie nie wiedziałabym nawet co. Nawet on chyba tego do końca nie rozumiał. Wszechwiedzący bóg… jasne. W jego oczach był gniew, złość, nienawiść. Najchętniej by mnie zabił tu na miejscu.
-Więc po co tu jesteś, skoro nie chcesz mnie unicestwić? Wy, wielcy bogowie – nie odbyło się bez sarkazmu.- jesteście cholernie fałszywi. Skoro nie chcecie mnie tutaj, ja też nie chcę tutaj być to dlaczego nie mogę wrócić do moich przyjaciół?
-Nie słuchasz mnie! – gdy wykrzyknął te słowa temperatura wokół się podniosła i wszystko ucichło. Zero wiatru, zero odgłosów zwierząt leśnych. Teraz w jego oczach tańczył ogień. – Byłaś wyjątkowo długo w świecie śmiertelników bez należytej ochrony.
-Myślisz, że bym sobie nie poradziła?
-Poradziłabyś sobie aż nadto. Dobrze widziałaś, że nad tym nie panujesz! Strzelasz jak w amoku. Jesteś zagrożeniem dla wszystkich!
-Nie chciałam tego! To wszystko twoja wina!
Nie czułam wtedy żadnego żalu,ani nawet smutku. Nie jedna osoba by się załamała słysząc te wszystkie słowa od własnego ojca. Ale nie ja. Jestem chyba pozbawiona prawie wszelkich uczuć. A pozbawił mnie ich właśnie ten świat. Zostawił tylko nienawiść. Nienawidziłam ojca, nienawidziłam siebie.
-Masz racje. To był mój największy błąd od wieków. Ale twoja matka była całkowicie inna niż ty.
-Na szczęście jej nie znałam! – krzyknęłam i odwróciłam się chcąc uciec z tej polany.
-Jeszcze nie skończyliśmy. – usłyszałam i poczułam ucisk na przedramieniu.
-Ja skończyłam! – próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dawało. W miejscu, gdzie mnie trzymał poczułam pieczenie. Miałam wrażenie, że ręka zaczęła mi się palić.
-Puszczaj! – z bólu zaczęły płynąć mi łzy.
-Wedle życzenia. – puścił i popchnął mnie. – Skoro ja cię nie mogę zabić sama to zrobisz, gdy tylko zrozumiesz. Szkoda tylko, że przez taką osobę jak ty zginą niewinne osoby.
Wokół niego pojawił się blask, który był coraz większy i większy. Już nie mogłam go wytrzymać, więc zamknęłam oczy, gdy je otworzyłam jego już nie było. Polana była pusta. Prawie wszystko wróciło do normy. Usłyszałam wiatr, śpiew ptaków i odgłosy innych zwierząt. Byłabym skora nawet uwierzyć, że to mi się tylko przyśniło, miałam halucynacje lub inne takie, gdyby nie ból i czerwone miejsce na ręce w miejscu gdzie mnie trzymał.
Usiadłam na trawie, wyczerpana tym wszystkim. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu poleciały mi łzy. Nie tylko z bólu, który dalej czułam, ale też z cholernej bezradności. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że wiedziałam, że ma rację. Jestem przekleństwem.
…………………………………………………………………………………………………………..
Obudziłam się w swoim domku. Wiedziałam, że nastał kolejny dzień. Nie pamiętam jak wróciłam. Nie wiem też ile byłam w lesie. Chciałabym myśleć, ze to był tylko zły sen, koszmar, ale nie potrafiłam. To się wydarzyło naprawdę. Ręka już nie była czerwona, ale dalej czułam w niej ból. Byłam wycieńczona. Na wspomnienie wczorajszej rozmowy cała się trzęsłam. Nie potrafiłam opanować drżenia dłoni. W tej chwili byłam słaba. Gardziłam takimi ludźmi, którzy nie potrafią sobie poradzić ze swoimi problemami, a sama taka się stałam.
Rozglądnęłam się po pokoju. Wesołej sfory nie było. Blond piękności chyba poszły na śniadanie. Przez chwile rozmyślałam czy też nie iść, ale zrezygnowałam. Nie byłam głodna, a na myśl o posiłku miałam ochotę zwymiotować
Wypadałoby się przebrać, bo miałam wczorajsze ubrania. Wstałam i zaraz tego pożałowałam. Niebezpiecznie zaczęło mi się kręcić w głowie. Chwyciłam się krzesła, które stało najbliżej i chwile odczekałam, żeby zawroty minęły.
Wdech, wydech i mogłam iść dalej. Wzięłam swoje ciuchy i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i stałam pod nim z dobre piętnaście minut. Wyszłam spod prysznicu, ubrałam się i spojrzałam w odbicie w lustrze. Nie mogłam uwierzyć, że to ja. Takich cieni pod oczami w życiu nie miałam. Potarganymi włosami się nie przejmowałam, bo to nie nowość. Jedyne co było jeszcze wyjątkowe to szrama na policzku, której nie było. Musiałam na coś wpaść, gdy wracałam z lasu.
Właśnie. Las. Chyba nic nie czułam. Zero emocji.
W chwili, kiedy to sobie uświadomiłam wszystko zaczęło do mnie docierać,a nagły napływ nienawiści, złości, bezradności sprawił, że poczułam jak pieką mnie oczy.
Szybko je przemyłam zimną wodą, a gdy się wyprostowałam ze złością uderzyłam rękami w lustro. Rozsypało się na miliony kawałków. Te ostre poraniły mi gołe stopy, a na dłoniach w miejscu gdzie uderzyłam pojawiła się krew. Zignorowałam ją i poszłam z powrotem do łóżka. Nawet nie wiem kiedy, ale znowu zasnęłam.
-ZABÓJCZYNI! ZABÓJCZYNI! POWINNAŚ GNIĆ W PIEKLE! NIE JESTEŚ NIC WARTA!
Dlaczego on nie może się zamknąć?! Przestań, słyszysz?! Zostaw mnie!
Czemu nie słyszę swojego głosu? Gdzie do cholery jestem?!
-TCHÓRZ! NIC NIEPOTRAFISZ! JESTEŚ SŁABA, A SŁABI LUDZIE NIE MOGĄ ISTNIEĆ!
Obudził mnie głos zamykanych drzwi. Nie otwierałam oczu. Intruz może pójdzie. Oddychałam płytko i cały czas miałam w głowie słowa ze snu. Przepełniały mnie.
-Tamia, nie udawaj, że śpisz.- to Simon. Czego on chce?- Wyglądasz okropnie. Gdzieś ty była? Możesz otworzyć oczy? Źle się tak gada, bo mam wrażenie, że mówię do trupa.
-Co chcesz? – powiedziałam to szeptem. Nie miałam na nic więcej sił.
-Zły dzień? Nie przyszłaś na zajęcia, więc zacząłem się martwić. Chora jesteś? Ej, czy to krew?
Otworzyłam oczy. Wyglądał tak jak zawsze. Ale pierwszy raz widziałam go zmartwionego. Przeważnie tryskał humorem.
-Nie. – odparłam i schowałam dłonie pod kołdrę.
-Słabe kłamstwo. Pokaż. – teraz wyglądał już naprawdę poważnie. Między jego brwiami pojawiła się kreska.
Nie miałam sił się z nim kłócić. Przyniósł apteczkę, którą każdy domek powinien mieć obowiązkowo i opatrzył mi ręce.
-Co ci się stało?
-Rozbiłam lustro a łazience.
-A czemu? – stwierdziłam w duchu, że to strasznie głupie pytanie.
-Bo się wkurzyłam. – powiedziałam i przewróciłam się na drugi bok, tak żeby go nie widzieć.
Pociągnął mnie jednak w swoją stronę.
-Tamia, co ci się stało?
-Byłam w lesie. – wypaliłam. Nie wiem czemu to powiedziałam. Nie powinnam. Zaraz pewnie poleci powiedzieć o tym wszystkim. – Spotkałam ojca. – Słowa same wyślizgiwały mi się z ust.
-I to cię tak przybiło? – zaraz pewnie się zacznie ze mnie nabijać. – Jesteś jedną z niewielu osób, do których rodzice się fatygują.
-Na serio? Zaszczyt nie? Usłyszeć, że nie powinnam żyć? Usłyszeć, że jestem pomyłką?
-Tak ci powiedział? Pewnie źle go zrozumiałaś. Mitra zawsze jest miły dla każdego. Jeden z bardziej lubianych bogów.- mruknął Simon, ale bez przekonania, chyba ze względu na mój stan.
-Może prawie dla każdego. Ale to, że mnie nienawidzi, zresztą z wzajemnością, mnie nie obchodzi. Simon, ja jestem zabójczynią.
Fakt, bezpośrednio tego Mitra nie powiedział. Nawet nigdy nie zabiłam nikogo. Ale zabije i jasno dawał mi to do zrozumienia. On wiedział wszystko.
– Tamia, to nie prawda.
-Nie znasz mnie.
-Masz rację. Może nie znam cię na tyle ile bym chciał, ale wiem na pewno, że nie jesteś zabójczynią. Pokaż mu, że się myli.
Podwinęłam nogi i się skuliłam. Oni się nigdy nie mylą.
W pewnej chwili poczułam jak mnie obejmuje. Nigdy nikt mnie nie obejmował. Nie wiedziałam jak się zachować.
-Pokaż mu, że jesteś silniejsza. – powtórzył szeptem mi prosto do ucha i odsunął się, ale tylko na kilka centymetrów. – Bądź dalej sobą. Już dawno nie widziałem jak docinasz Lupie lub powalasz na łopatki Russela.. Nie powinnaś nadrobić zaległości? Uśmiechnij się! Jesteś silniejsza od nich wszystkich.
-Powtarzasz się pacanie. – lekko go odepchnęłam.
-Już chyba wszystko wraca do normy, nie Breen?
Kiedy schodziłam z łóżka niekontrolowanie się uśmiechnęłam. I chyba sobie coś uświadomiłam. Może jednak nie jestem całkiem sama?
-Zauważyłem to!
-Odwal się! Niszczysz mi reputacje!
-Czemu się tak bardzo odgradzasz od każdego, kto chce cię poznać, co?
Bo się boje-pomyślałam.
-Po co mam poznawać idiotów? – mruknęłam.
-Dobra, dobra. Chodź wreszcie! – rzucił we mnie jedną z poduszek. Złapałam ją w locie.
-Czekaj muszę coś jeszcze załatwić.
Sięgnęłam po łuk i strzały leżące pod łóżkiem. Chciałam je zakopać gdzieś bardzo, bardzo daleko, gdzie ich nie znajdę.
-Pomożesz mi?
-Musze powiedzieć, że robisz postępy.
Ludzie, jak ja się za tym stęskniłam! Jak mogłaś tak długo nie pisać! To jest cudowne, bohaterka jak żywa, realistyczna kłótnia. Już nie mogę się doczekać cd 😀
Fajne. Zauważyłam zaginięty przecinek i kropkę oraz raz nie było spacji, ale tak to spoko. Pamiętam te opko i rozkazuję tobie pisać dalej i nie robić takich przerw więcej. Bez dyskusji xD
idealnie wczoraj myślałam o tym opku i dziś miałam wielka ochote przeczytać te oto cczęść 😀 jest świetna ! poprostu epicka , tak sie za tym opkiem stęskniłam … kiedy następna cześć ? ( błagam powiedz , że niedługo !!!!!!!!!!! )
o.O bardzo fajne, znalazłam tylko jedno powtórzenie 😉 wcześniej tego ni czytałam, ale zaraz nadrobię zaległości 😀