Zemsta Gai
Cz.2
Zaginiony Trójząb (7)
Dla Fedry, za wszystko 😀
Uwierzcie, takiego miejsca na pewno nie widzieliście, gwarantuję wam to. Zaraz po przejściu na drugą stronę ujrzałem krajobraz przepięknej wyspy. Była pokryta bujną trawą, polami złocistej pszenicy, gajami oliwnymi… Roślinami zajmowali się ludzie, którzy starannie zbierali plony i pielęgnowali drzewa. Czuć było wolność, nikt nie pracował pod przymusem… Atlantyda, jak z legend i bajek, tyle, że prawdziwa. Kilkaset metrów przed nami znajdował się mur, wieże strzelnicze i brama. Chyba pojawiliśmy się w centrum miasta.
Gdy przeszliśmy przez kilka uliczek, zobaczyliśmy plac treningowy, na którym ćwiczyło ze trzystu hoplitów i kilkadziesiąt młodszych od nas dzieciaków z drewnianymi mieczami… Szkolą od najmłodszych lat, jak w Sparcie i Atenach. Najbardziej podobało mi się to, że te dzieci wykonywały precyzyjne uderzenia, no może nie wszystkie, ale większość. Ich koordynacja ruchów była prawie bezbłędna. Biedne manekiny, pewnie codziennie trzeba je wymieniać.
-Stać, rzuć broń i podnieś ręce do góry!- krzyknął w moją strone jeden z przechodzących obok strażników miejskich.
Podniosłem ręce do góry, moi przyjaciele również.
-O co chodzi?- zapytałem.
-To ja tu zadaję pytania- oznajmił groźnie- kim jesteście i czego tu chcecie?!
-Ja jestem Tezeusz, syn Posejdona, to jest Charlotta, córka Ateny, a to John, syn Apolla- powiedziałem.
Strażnik stał i patrzył na nas z niedowierzaniem.
-Herosi?- zapytał w końcu.
-No- mruknął John- możemy opuścić ręce?
Strażnik kiwną potwierdzająco głową.
-Chodźcie za mną.
Po drodze mijaliśmy zaciekawionych mieszkańców Atlantydy, którzy patrząc na nas, nieznacznie się uśmiechali. Chyba są do nas przyjaźnie nastawieni… No ewentualnie mogą się jeszcze uśmiechać myśląc „O! Tych powiesimy jutro o świecie!”. A teraz zepsuję wam całą zabawę i zapewnię, że nas nie powieszą… na razie.
Liczne patrole milicji, oraz wiele oddziałów wojska, wyraźnie dawało znać, że sytuacja nie jest zbyt dobra. W końcu nie zawsze widzi się piętnasto osobowy oddział hoplitów i peltastów, uzbrojonych po zęby we wszystko, co się da.
Minęliśmy rynek i dzielnicę, która wyglądała na trochę bogatszą od pozostałych no i w końcu dotarliśmy do wielkiej świątyni Posejdona… Tak, miło było wreszcie zobaczyć taką świątynię. W każdym razie w środku znajdowały się posągi wojowników, stworzeń morskich no i oczywiście posąg samego Boga mórz i oceanów. Podłoga była kolorową mozaiką, na której przedstawiono mojego ojca z trójzębem w ręku. Za nim stała armie hoplitów wyposażonych w broń z niebiańskiego spiżu. Charlotta oglądała to wszystko tak dokładnie, że gdy spojrzałem jej w oczy widziałem trybiki, które koniecznie chciały dowiedzieć się, jak to wszystko zostało zaprojektowane.
Strażnik kazał nam chwilę zaczekać. Rozejrzałem się jeszcze raz po wnętrzu całej świątyni. Dach był wyraźnie zaawansowany technicznie- serio. Robił niezłe wrażenie. Olbrzymia konstrukcja, którą podtrzymywało kilka łuków architektonicznych. Ponadto były na nim freski, ukazujące mit o… Tych trzech Boginiach, które się pokłóciły o złotą gruszkę… czy tam jabłko.
W sztuce starożytnej Grecji podoba mi się wiele rzeczy… Zasad proporcji, ale też to, że pokazywali ciało człowieka, jako coś idealnego… No i tak dynamika posągów. Podobno rzeźby Fidiasza były na noc przywiązywane łańcuchami, bo ludzie bali się, że im uciekną. Chodziło tu o to, że jego posągi sprawiały wrażenie żywych istot, dzięki dynamice i realistyce… no i oczywiście pracy, jaką włożył w nie artysta.
Zza posągu wyszedł jakiś starszy pan, może miał ze czterdzieści pięć lat, nie więcej. Miał siwe włosy i brodę… no i błysk w oczach widoczny z daleka. Człowiek pomysłu. Ubrany w tradycyjny strój greckiego urzędnika… No taka biała pielucha XXL owinięta tak, żeby to normalnie wyglądało.
-Spodziewałem się was- oznajmił- Witamy na Atlantydzie!
Przez chwilę nie wiedziałem jak mam się do niego zwracać..
-Dzień dobry proszę pana- powiedziałem.
-Mówcie mi Kratos i nie krępujcie się aż tak, jesteście wśród swoich- powiedział serdecznym tonem.
-O, w takim razie ja jestem Tezeusz..
-Wiem jak wam na imię, dzisiejszej nocy miałem wizję o waszym przybyciu.
-A wiesz, w jakim celu tu przybyliśmy?- zapytał John.
-Tego nie wiem, ale pewnie zaraz się dowiem…- mruknął.
-Przybyliśmy po trójząb- powiedziała Charlotta- dla Posejdona.
Kratos dziwnie na nas spojrzał, potem w jego oczach pojawił się żal.
-Już go nie mamy, zaczynamy przegrywać potyczki, ostatnio straciliśmy osadę na północy… Tam stał posąg Posejdona… z trójzębem- powiedział.
Jakoś szczególnie nie zaskoczyła mnie ta odpowiedź. Nawet podświadomie nie spodziewałem się słów „O, tak, leży w moim pokoju, zaraz wam go przyniosę”, ani nic z tych rzeczy. Nie ma nic za darmo. Przejechaliśmy całe USA, teoretycznie bez żadnych problemów i komplikacji. Mieliśmy tyle szczęścia, że coraz bardziej spodziewałem się jakiejś sporej przeszkody w naszej misji.. A czasu mamy niewiele.
-Jakiej wojny?- zapytała zdziwiona Charlotta.
-Piętnaście lat temu, na brzegach naszej wyspy osiedlili się piraci. Nie przejmowaliśmy się nimi zbytnio, bo nawet nie wiedzieli o naszej obecności tutaj. Z czasem pojawiało się ich tu więcej, nie tylko ludzi, również potwory stoją po ich stronie. No w każdym razie pewnej nocy, dokładnie trzynaście lat temu zaczęli atakować nasze osady, palić i rabować wszystko, co się dało… W końcu zabrali się też za miasto, mieli przedziwne maszyny, które niszczyły nasze mury i zabijały ludzi wybuchem. Szybko opuściliśmy tamte pozycje i postanowiliśmy bronić się tu…, Ale wojna idzie źle, przez jakiś czas odnosiliśmy sukcesy dzięki naszej taktyce, ale później wszystko się posypało. Jedynym osiągnięciem w ostatnich latach jest to, że odcięliśmy piratów od posiłków, przejmując panowanie na morzu. Sądzę, że jak tak dalej pójdzie, zdobędą całą wyspę. Dlatego jeśli chcecie trójząb, musicie nam pomóc zdobyć miasto na północy. Mamy już dostatecznie dużo żołnierzy by uderzyć i wyciąć w pień wszystkich cholernych piratów- oznajmił.
-Pomożemy wam.. tyle, że nas jest tylko troje, to niezbyt wiele- powiedziałem.
-Ale jesteście herosami, dziećmi Ateny, Apolla i Posejdona… Ja jedynych herosów, jakich tu mam to czterdziestoletni syn Afrodyty, który non stop przegląda się w lustrze i taki z niego pożytek- odpowiedział.
-Chodzi ci o to, żebyśmy swoją obecnością zmotywowali żołnierzy do walki?- zapytała Charlotta.
-Tak, dokładnie tak- powiedział.
-Trzeba tak było od razu!- oznajmił John.
-Chodźcie, pokoje już na was czekają- powiedział Kratos- Przed nami ciężkie dni.
Poszliśmy za nim, spowrotem do bogatszej dzielnicy, gdzie przydzielono nam trzy, całkiem luksusowe pokoje na drugim piętrze. Niżej znajdowała się sala, w której stratedzy opracowywali plan działania (Charlotta kazała nam zanieść swoje rzeczy na górę i natychmiast do nich dołączyła). Oprócz tego powiedziano nam, że wieczorem na rynku wyprawiana jest uczta i jeżeli mamy ochotę możemy przyjść.
Usiadłem na łóżku i zacząłem się zastanawiać, co wykombinuję na Dni Apolla. Wiem, że to głupie, bo przede mną wojna i w ogóle, ale jakoś nie było, o czym myśleć.
Podrapałem się po głowie i przetarłem oczy. Nie chciało mi się spać, ale musiałem coś ważnego przemyśleć, miałem pomysł, który mogłem przetestować tylko we śnie.
Ułożyłem się wygodnie na wyrku i rozpłynąłem się we śnie.
We śnie mogę robić wszystko- serio. Sami spróbujcie. Często, gdy nie śni mi się nic szczególnego, ćwiczę moją kontrolę nad wodą, lub po prostu trenuję ciosy Atlantem. Ty razem miałem jednak do opracowania pla… Tak wiem, co myślicie. Nie jestem synem Ateny i jeśli chodzi o plany, powinienem je zostawić Charlotte. Mimo to powiem wam, co wymyśliłem.
Zakładając, że miasto, które musimy zdobyć leży nad morzem, możemy spróbować ataku z dwóch stron, wiem, nie odkryłem Ameryki. Słońce powinno wschodzić dokładnie za naszym miastem, więc atakując…
Nagle sceneria się zmieniła… znowu. Nadal byłem na Atlantydzie, tyle że w mieście pałętało się kilkudziesięciu kolesi z opaskami na jednym oku i szablą przy pasie… Jak wszyscy(prawie) się domyślacie, przeniosło mnie do tego drugiego miasta. Wyglądało identycznie jak nasze, tyle, że było trochę bardzie… dużo bardziej zaniedbane.
Fakt, na placu stał posąg Posejdona, ale trójzębu w rękach nie trzymał…, Bo posąg już nie miał rąk, no i miał tylko jedną nogę. Cholerni piraci, wszystko by zrabowali. Założę się, że gdyby wybudowali dom i dowiedzieli się, że jedna z cegieł to sztabka złota, zburzyliby całą chatę. Sen przeniósł mnie do pokoju, pełnego złota, klejnotów, kości i ściany były trochę czerwone.. takie krwiste. Przy stoliku spał wyjątkowo zadbany i dobrze zbudowany pirat, z srebrnym mieczem przy pasie, w żelaznej kolczudze i nawet miał obie nogi. Od razu dało się zauważyć, że to jest herszt tej całej bandy. Na stole leżała mapa z zaznaczonymi na czerwono miejscami. Wydaje mi się, że to były miejsca już zdobyte, albo takie, które mają zostać zdobyte. Dokładnie przyjrzałem się tej mapie, żeby zapamiętać położenie tego miasta, po czym znowu rozejrzałem się po pokoju. Oczywiście szukałem trójzębu, ale i tutaj go nie było.
Ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłem się i mało nie zemdlałem ze strachu…
-Ała!- wrzasnąłem.
Rozejrzałem się trochę zdezorientowany. Leżałem na podłodze, dwa metry od łóżka… Serio przestraszyłem się tego… czegoś, co weszło do tamtego pokoju. To był cyklop, ale uwierzcie, ani trochę nie przypominał Tysona. Tamten wyglądał jak kulturysta, żyły wychodziły mu na wierzch, na zbroi zwisały resztki… jego przeciwników, a oko było zadrwione, przepełnione złością i nienawiścią. Nawet nie radzę wam sobie tego wyobrażać.
W każdym razie po chwili do mojego pokoju wpadła Charlotta.
-Co ty robisz?!- zapytała zdziwiona, widzą mnie siedzącego na podłodze.
-Miałem koszmar, spadłem z łóżka.. Ej, w tym mieście jest ich serio mnóstwo, nie tylko ludzi- oznajmiłem przestraszony- widziałem jednego z tych potworów… on spokojnie mógłby wybić jedną czwartą miasta bez niczyjej pomocy.
Patrzyła na mnie ze strachem w oczach.
-Wstawaj i przyjdź jak najszybciej na dół, musimy opracować plan działania- oznajmiła.
Ogarnąłem się i zbiegłem po schodach…
Fajne 😉 pisz szybko CD
Dzięki;)
Ohh dzięki za dedykę! <3 <3 <3 Ta część podobała mi się bardziej niż wszystkie inne( chociaż wcześniejsze też były przepiękne). W każdym bądź razie wartka akcja i takie fajne, bezpośrednie dialogi. Ahh <3
Dziękuję <3
Świetne! Czekam na CD
Dzień dobry, zabiję Cię za ciągłe pisanie wielokropka!
„Fakt, na placu stał posąg Posejdona, ale trójzębu w rękach nie trzymał…, Bo posąg już nie miał rąk, no i miał tylko jedną nogę.”- „Fakt, na placu stał posąg Posejdona, ale trójzębu w rękach nie trzymał, bo już go nie miał, no, i miał tylko jedną nogę”- zdanie brzmi lepiej, kiedy czyta go się w myślach.
Nie wiem czemu, ale dla mnie trochę krótko to wszystko opisałeś. Po prostu za szybko mi ta akcja minęła.
Pam-param-pam, tyle co do minusów.
Bardzo podoba mi się to, że nie robisz już błędów interpunkcyjnych. Teraz przyznaj się, kto Ci w tym pomaga XD Opisy ładnie przeplatają się z dialogami, choć mogłeś pododawać trochę więcej zdań do dialogów. Nie byłoby wtedy takiego „przeskoku” z tekstem, że przez kilka linijek tylko hopam wzrokiem w dół i w dół.
Aha i mam zapytanie: czemu nie ma taga przy tym opowiadaniu?
Za „spowrotem” możesz się śmiało spodziewać, że Cię uduszę (powinno być Z POWROTEM).
„Miałem koszmar, spadłem z łóżka.. Ej, w tym mieście jest ich serio mnóstwo, nie tylko ludzi- oznajmiłem przestraszony” Czego? Łóżek? No i dlaczego on miałby się ich bać?!
Nadużywasz trzykropków. Trzykropki zmuszają do namysłu, przez co Twoje opowiadanie nabiera formy głębokich przemyśleń.
Było parę powtórzeń, ale generalnie opko fajne, ciekawy pomysł oraz genialni bohaterowie. Czekam na CD
_________________________
I added cool smileys to this message… if you don’t see them go to: http://s.exps.me
To mialo być „miałem koszmar… Ej w ty mieście..” nwm skąd wzięło się to z łóżkiem xd
Świetne, jednak muszę podpisać się pod Eir ;). Ale i tak jesteś mistrz :P.
Dzięki siostra:D