Od autorki: Po pierwsze chcę coś wyjaśnić: to jest jakby mieszanka Domu Nocy i Percy’ego Jacksona. Eirene, zwróciłaś mi uwagę, że to wszystko jest zbyt idealne. Masz rację. Jednak właśnie takie miało być. To celowy zabieg. Na potrzebę tej właśnie części.
***
Dedykuję to Elli, Nyx, Świerszczowi, Eirenie, Hadesikowi13grr.
***
Kiedy spojrzałam w górę, zobaczyłam jarzący się srebrem symbol.
Nie był on duży, wręcz przeciwnie-mały, ale coś w sobie miał. Coś podpowiadało mi, że to sygnał od mojej rzekomo zaginionej matki. Mimo tego wszystkiego, nie chciałam wiedzieć kto jest moją rodzicielką. Wtedy raz na zawsze pożegnałabym się z dotychczasowym życiem. Może to by było lepsze?
Właśnie wtedy moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Max- bo tak nazywał się ów chłopak, aż się wzdrygnął.
– Wyłącz to natychmiast! Przecież to przyciąga potwory!- Krzyknął przerażony, na co ja tylko zareagowałam cichym śmiechem. Bo niby jak telefon mógłby mi zaszkodzić?
Wiedziona ciekawością odblokowałam smartphone’a niezbyt skomplikowanym kodem i spojrzałam na wyświetlacz. Mój odzew był natychmiastowy. Przyjrzałam się uważniej ekranowi, jednakże obrazek, a właściwie zdjęcie dalej tam tkwiło.
Na nim znajdował się mój chłopak Jess. Chociaż właściwie ten stan najpewniej uległ już zmianie. Chodzi o to, że pewnie już nie był na tej imprezie. Tak czy inaczej nic nie zmieniało faktu, iż na fotografii był widoczny mój chłopak całujący się z jakąś laską. Jednak, to nie było wszystko. Zdjęcie zostało opatrzone komentarzem: Myślę, że to Ci się spodoba. Na początku, chciałam odpisać na numer z którego została wysłana wiadomość, ale pojawiło się tylko: Nieznane. Przeklęłam w duchu i stwierdziłam:
– Właściwie, to nic już mnie nie trzyma przy tym życiu. Nie zależy mi do jakiej szkoły mnie zabierzecie. Byle tylko nie tu- odparłam i posłałam naszemu dyrektorowi najszczerszy z uśmiechów, na jaki byłam się w tej chwili w stanie zdobyć.
– Co się stało?- Zapytała zdziwiona Mackenzie moją nagłą zmianą nastawienia do rzeczy.
– Podejdź tu na momencik-przywołałam ją zachęcając skinieniem ręki. Zbliżyła się do mnie tak szybko, że aż się zdziwiłam. Wtedy napłynęła do mnie myśl: -Rozumiem Cię, kiedyś miałam podobną sytuację. Po prostu nauczyłam się jednego: książę z bajki nie istnieje.- To co właśnie usłyszałam, odczytałam? Było tak dziwne, że nie potrafię tego opisać.
Wyobraźcie sobie, iż słyszycie czyjś głos w głowie… No właśnie, nie potraficie tego zrobić. Porozmawiać ze swoim ukrytym ja. A wiecie chociaż dlaczego tak jest? Nie? Odpowiem wam na to. My nie akceptujemy swojego jawnego ja, a co tu dopiero mówić o ukrytym. Cały czas się zmieniamy. Dla kogoś. Po coś. Dla aprobaty, szacunku, miłości, przyjaciół.
Nobody’s perfect? A jednak… Ja kiedyś byłam. Wzorowa córeczka, idealna uczennica, zawsze słuchająca rad innych, otoczona szerokim gronem przyjaciół. Uległa. Bez charakteru? Nie, wtedy też miałam moją osobowość, jakżeby inaczej. Tłamsiłam go ukrywając w najciemniejszej czeluści mojego umysłu. Myślałam, że tak będzie lepiej. Myliłam się. Kiedy poznałam Jess’a on pokazał mi co to jest życie. Że nie ma w nim miejsca dla ludzi bez osobowości. Że jeżeli chcemy coś osiągnąć musimy być zdani tylko na siebie, nie wierzyć- jak Harry Potter- że ktoś go uratuje. Spada się tylko raz. Jednak podczas tego można się zatrzymać. Jeśli tylko tego chcemy.
Zawsze wyznawałam zasadę: „Carpe diem”. Zamierzałam postąpić zgodnie z nią również dzisiaj.
Wyszliśmy więc bez słowa z gabinetu dyrektora, na co on tylko machnął ręką jakby to było normalne. Oczywiście patrząc na moje szczęście musieliśmy się wprost natknąć na NIEGO. Stał przy drzwiach z wyraźnie zaniepokojoną miną.
– Co się stało?- Zapytał lakonicznie.
– To koniec- odpowiedziałam tylko, a gdy on już otwierał buzię by coś stwierdzić, dodałam- Patrz, „skarbie”.- Pokazałam mu zdjęcie, które otrzymałam kilka minut temu. Reakcja na jego twarzy była natychmiastowa.
– Ja… – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
– To tak na początek- stwierdziłam i uderzyłam go w twarz tak mocno jak tylko umiałam. Byłam wściekła. – Do widzenia. Mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy- i tymi oto miłymi słowami go pożegnałam. Fajnie, prawda?
– Idziemy?- Zapytałam łagodnie nowych towarzyszy.
– Yyyy… Tak, jasne- odpowiedziała z pewnym opóźnieniem zaskoczona Samantha.
Wtedy mój telefon zaczął wibrować. Wyjęłam go powoli z kieszeni jeansy’ów i spojrzałam na ekran. Zdziwiłam się, bo numer się nie wyświetlił. Odebrałam, pełna złych przeczuć.
– Czy tutaj panna Victoria Malise?
– Tak, to ja.
– Dzwonię ze szpitala. Chodzi o pani ojca. On…
Byłam córką Nyks, a mój ojciec właśnie leżał w szpitalu. Świetnie… Czy to nie za dużo wrażeń jak na jeden dzień?
CDN
Podobało się? Mam nadzieję… Pozdrawiam,
Annabeth1999.
Tak podobało *.* Genialnie piszesz! Ja błędów nie lubię wyłapywać, więc nie zwracam na nie uwagi. Błagam napisz szybko CD!!!
Jasne! Dziękuje za dedyczkę 😀 i pisz szybko następną część 😉
Nareszcie! Ciąg dalszy 😉 Na początku odrobinę brakowało spójności i opisu postaci, ale tylko odrobinkę 😀 Pisz szybciutko następny ciąg dalszy 😀
Fajne! Co raz lepiej piszesz!
Genialne! Jak na moje oko to błędów tu nie widziałam =D . Pisz szybko CD!!!!!
Genialnie napisane!!!!!!!!!!!!!!
Zaiste genialny masz styl. Cudne, pisz szybko co będzie dalej <3
Bardzo ładne! Czekam na CD.