Tak, to jest takie coś, co chciałam napisać. Od razu mówię, że będzie się składać z dwóch części, aby was nie zanudzić na śmierć. Zobaczycie zaraz o co mi chodzi 😉 Z dedykacja dla Eirene i mam nadzieje, że znajdziesz ten rysunek. Miłego czytania. PS; Przepraszam za wygląd Olimpu, nienawidzę opisywania miejsc (nawet tak majestatycznych)
Zawsze powtarzała, mówiła, próbowała wpajać do głów swoich dzieci te najcenniejsze informacje. Macie być wielcy, potężni, niezniszczalni, wieczni. Dbała o to przez tyle wieków, aby teraz inni bogowie uważali się za lepszych? Gaja sapie, pogrążona w śnie głęboko pod ziemią. Uranos nie żyje! Tartarus został zepchnięty w najciemniejsze zakamarki własnego królestwa, gdzie panuje nowy władca. Ereb i Nyks ukrywają się w najgłębszej części Tartaru, aby mieć święty spokój od świata na powierzchni. Eros, jak to Eros lata po świecie zaznając przyjemności z każdą kobietą, która tylko na niego spojrzy. Jednak ten czas, skończy się w tym momencie. Za długo siedziała w otchłani, zwanej kosmosem i przyglądała się wszystkim kategorycznym wyczynom. Pora złożyć wizytę na Olimpie.
~*~
-Droga pani! Proszę zaczekać! –zawołał zadyszany staruszek, biegnący za elegancką kobietą, która nie zatrzymując się, brnęła przed siebie szybkim tempem. –Proszę pani! Tam nic nie ma!
Kobieta nawet nie zaszczycając go spojrzeniem podeszła do starej ściany i przyglądnęła się jej z zaciekawieniem. Pociągnęła za kawałek jedwabnego materiału, białej rękawiczki, zsuwając go z jej lewej dłoni. Dotknęła idealnie wyprofilowanym paznokciem, zakurzonej ściany sprawiając, że posłany przez nią impuls rozprzestrzenił się, uwidaczniając starożytne znaki. Staruszek przestał za nią krzyczeć i podszedł do niej lekko zdyszany. Gonił ją już od siódmego piętra Empire State Building niewiadomo po co. Przecież dobrze wiedziała dokąd chciała dotrzeć. Widząc jadowicie zielone znaki na ścianie przełknął ślinę i spojrzał na kobietę.
-Przepraszam panią, dokąd chce się pani udać? –zapytał drżącym głosem patrząc to na runa, to na nieznajomą. Kobieta zsunęła trochę niżej okulary przeciwsłoneczne, ukazując swoje błyszczące oczy. Jedno spojrzenie sprawiło, że staruszek pokiwał głową i usunął się w cień. Dzwonek od windy dał znak, że machina jest na swoim miejscu, otwierając drzwi. Kobieta weszła do środka i poprawiając swój kapelusz na głowie odwróciła się w stronę korytarza z którego przybyła.
-Poinformuj ich, że już przybyłam –powiedziała lodowatym, pełnym wyższości tonem do mężczyzny, nawet na niego nie patrząc. Drzwi zamknęły się i winda ruszyła do góry. –Cóż za okropne warunki.
Rozglądnęła się po malutkim pomieszczeniu. Gdyby nie kurz, który pokrywał ściany, środek wydawałby się schludny i elegancki. Kobieta prychnęła i odwróciła się w stronę lustra, stojącego za nią. Spojrzała na siebie już po raz setny dzisiejszego dnia. No, ale cóż, musi mieć pewność, że będzie prezentować się dobrze. Obcisła, czarna sukienka do połowy uda idealnie podkreślała jej figurę, a białe futro na ramionach dodawało klasy. Mimo dwudziestu paru stopni na zewnątrz, kobieta nie czuła gorąca i z przyjemnością nosiła to odzienie. Dzięki butom na obcasie jej nogi wydały się bardziej szczupłe i dłuższe. Falowane włosy były elegancko spięte w stylu lat dwudziestych i schowane pod wielkim, biało czarnym kapeluszem. Kobieta poczuła lekkie szarpnięcie w żołądku, co oznaczało, że winda się zatrzymała na piętrze sześćsetnym. Po raz ostatni poprawiła swój wygląd i mocniej zacisnęła palce na prostokątnej torebce. Drzwi otworzyły się, ukazując piękny widok Olimpu. Tak dawno tutaj nie była. Wychodząc z windy poczuła się lekko, stąpając po puszystym chodniku i napawając się kolorowym, eleganckim widokiem.
-Droga pani? –usłyszała męski głos i odwróciła się w jego kierunku. Obok niej unosił się mężczyzna ze skrzydełkami na sandałach. Miał mysie, proste włosy i niebieskie oczy. Ubrany był w standardową togę, odkrywającą połowę jego torsu i wieniec laurowy na głowie.
-Och, jak dobrze, że mają tu jeszcze służbę –powiedziała kobieta zdejmując białe futro i rzucając je na twarz mężczyzny. Z lekkim uśmiechem na twarzy ruszyła dalej, zostawiając zakłopotanego boga daleko za sobą.
Architektura Olimpu była dość podobna do tej z przed pięciu tysięcy lat, ale widać, że ktoś maczał w tym palce. Kolumny były inne… bardziej odświeżone, a budowle lśniły sztucznym blaskiem. Widziała jak inne bóstwa i słudzy patrzyli na nią ze zdziwieniem, inni szeptali i pokazywali palcami. Nieznajoma nasycała się ich uwagą i podniosła wyżej swój podbródek. Wchodząc po schodach do sali tronowej odwróciła się do zebranego tłumu i lekko zsunęła okulary. Ledwo widoczny, zielony błysk przeszedł po otoczeniu z towarzyszącą mu czerwienią. Ludzie cofnęli się o parę kroków do tyłu sprawiając, że kobieta zaśmiała się i przyłożyła palec wskazujący do ust.
-Cisza, nikt nie może się odezwać –powiedziała i weszła do środka. Machnąwszy ręką, potężne, marmurowe drzwi zamknęły się z hukiem. Wypuściła z siebie powietrze i rozejrzała się dookoła. Piękne, potężne trony ułożone były w półkolu. Chodziła pomiędzy nimi rozpoznając po wyglądzie, który należy do którego boga lub bogini. Pośrodku była zbudowana wielka obręcz z metalu. Zapewne miejsce na ognisko, kiedy olimpijczycy zbierają się na posiedzenie. Kobieta podeszła do przedmiotu i oparła się o nie. Ponownie westchnęła, ściągając białe rękawiczki i rzucając je za siebie.
-No dobra –syknęła i spojrzała w dół. –Koniec zabawy.
Klasnęła w dłonie i momentalnie całe pomieszczenie się rozjaśniło. Wysoki ogień buchnął z całej siły, dając poświatę na dwanaście tronów. Echo rozniosło się po każdym zakamarku, w najmniejszym kącie. Kobieta poczuła, jak bogowie nawet z najdalszych zakątków przyciągają się do niej, mimo swojej woli. Nieznajoma przeszła za ognisko, aby nie zostać zauważoną, dopóki sama nie będzie tego chciała. Zobaczyła kątem oka jak większość zdezorientowanych olimpijczyków siedzi na swoich miejscach i sprzeczają się, kto i po co ich tu wezwał. Kiedy usłyszeli huk gromu, zamilkli a salą wstrząsnął mocny głos Zeusa.
-Kto śmiał wezwać nas tu wszystkich?! –krzyknął zdenerwowany władca piorunów i z mordem w oczach rozglądał się dookoła. Kącik ust nieznajomej, drgnął lekko do góry. Jak miło było widzieć bogów w tak niekomfortowej sytuacji. Wzruszyła ramionami i westchnęła głęboko, wychodząc naprzeciw dwunastu olimpijczykom.
-To mogłam być ja –mruknęła przeciągle. Widząc zaskoczenie lecz i nienawiść wymalowaną na twarzy Zeusa kobieta wybuchła śmiechem, łapiąc się kurczowo za brzuch. Nigdy nie widziała swoich prawnuków, ale podobieństwo, które posiadał władca piorunów do swojego ojca Kronosa, było wręcz uderzające. Nieznajoma podeszła do niego i dotknęła jego twarzy bez objawy strachu. Myślała, że się wyrwie lub jego żona Hera rzuci się na nią i zacznie okładać gołymi pięściami, ale wszyscy trwali w napiętej ciszy. Kobieta gładziła opuszkiem palca delikatne zmarszczki i grudy na twarzy boga, jakby chciała przypomnieć sobie wszystkie lata, które przeżył.
-Przepraszam? Kim do licha pani jest? –odezwał się w końcu Zeus, odrywając swoją twarz od dłoni nieznajomej. Patrzył się na nią z wysoko podniesionymi brwiami, które jeszcze bardziej pogłębiały jego zmarszczki na czole i dodawały podobieństwa do przodka. Kobieta wyprostowała się dumnie i uśmiechnęła delikatnie.
-Przecież dobrze powinniście to wiedzieć –powiedziała mocnym głosem, patrząc po kolei na każdego z bogów. –Jestem dość popularna w świecie bogów jak i ludzi.
-Zechciałabyś zdjąć swoje okulary i kapelusz? –odezwał się jedwabny głos z lewej strony. Nieznajoma popatrzyła w kierunku pięknej kobiety, która siedziała dumnie na swoim tronie. Długie, blond włosy opadały kaskadą na jej plecy i piersi, a różnokolorowe kolorowe oczy, skierowane były w kierunku nieznajomej, patrząc na nią nienawistnym spojrzeniem. Ach tak, Afrodyta, bogini miłości.
-Uważasz, że to jakiś zły fason kochana? –zapytała przesłodzonym głosem nieznajoma poprawiając swój kapelusz na głowie. Afrodyta fuknęła i opadła plecami na tron.
-Lata sześćdziesiąte już się skończyły –mruknęła bogini po czym dodała mocniejszym tonem. –Jesteśmy przed tobą w boskiej formie, na szczęście nie pełnej i nie ukrywamy naszego spojrzenia czy nawet włosów. Czy jesteś może spokrewniona z meduzami?
-Och, ależ skąd –parsknęła kobieta i wzruszyła ramionami. –Skoro tak bardzo chcecie zobaczyć prawdziwą i boską mnie, wystarczy zapytać.
Wszyscy wstrzymali oddech kiedy nieznajoma podniosła rękę do okularów przeciwsłonecznych. Napawała się tą chwilą niepewności i zdenerwowania wśród bóstw. Uśmiechnęła się leciutko i zsunęła wolno plastikowe oprawki z nosa. Powieki miała mocno zaciśnięte, chciała zostawić najlepsze na koniec. Rzuciła okulary w kąt i delikatnie ściągnęła czarno biały kapelusz, kładąc go u swoich stóp. Wyciągnęła z włosów parę wsuwek, które z brzdękiem obiły się o podłogę. Sięgające bioder, falowane , ciemno –brązowe włosy, opadły kaskadą na jej plecy. Pstryknęła palcami i ogień, który unosił się wysoko za nią, pochylił się w objęcia kobiety, spalając jej ubranie i dając stare, które tak bardzo kochała. Długa suknia odkrywająca jej ramiona, sięgała aż do ziemi i gdyby nie postrzępiony materiał przy kostkach wydawałoby się, że tworzy za sobą długi ogon. Nieznajoma westchnęła głośno, jakby po raz pierwszy wzięła głęboki oddech. Uniosła wysoko podbródek i uśmiechając się triumfalnie, podniosła do góry powieki. Jadowita zieleń błysnęła dookoła, gasząc każdą pochodnie i zapalając je na nowo gryzącą się nawzajem czerwienią i zielenią. Mrok, który otoczył kobietę ,zbierał się z każdego ciemnego rogu gładząc skórę innych bóstw. Nieznajoma poczuła jak posadzka się lekko trzęsie, a z sufitu spadło parę jego odłamków prosto na jej otwartą dłoń. Przez dotyk jej skóry, kamienie uniosły się i zaczęły szybko wirować, tworząc czerwoną kulę. Kobieta uśmiechając się, spojrzała swoimi niesamowicie zielonymi oczami na Zeusa i mruknęła lodowato.
-Chaos w końcu przybyła do domu.
–
Tak wiem, opowiadanie ssie, ale chciałam to napisać! Eir masz zrobić ten cholerny obrazek i wszyscy inni, którym się spodobała się postać Chaosu, jako kobiety. Z chęcią bym zobaczyła, jak ją sobie wyobraziliście (ja już narysowałam, ale pewnie wam się nie chce 😉 )
Świetne! Hmmm… nie wiem czy umiałabym narysować ją ale obraz jej postaci mam w głowie niestety nie dostałam talentu do rysowania.
Ps. pierwsza! 😀
O jeny! Ja właśnie się ostatnio zastanawiałam czemu nie ma opka o Chaosie! Też sobie ją wyobrażałam jako kobietę! Czarnowłosa, blada, o ciemnoczerwonych ustach oraz czarnych oczach jak bezdenna studnia, wysoka, pewna siebie… . Twój opis jest o niebo lepszy ^^ Pisz dalej! Ja chcę czytać dalej!
No, no, no… Całkiem niezłe musze ci powiedzieć. I chyba nawet jakiś rysunek machnę. Czekam na cd ;D
Przegrzebałam wszystkie teczki i go nie znalazłam, więc pewnie leży gdzieś na wierzchu. Czyli go i tak nie znajdę, więc narysowałam nową Chaos, która dzisiaj została opublikowana. Zrobiłam ją pastelami, więc na pewno ją odróżnisz.
Opowiadanie przeczytam wieczorem albo kiedy będę miała czas i jakąkolwiek chęć życia.
Opowiadanie przeczytane. A więc oprócz nieszczęsnych przecinków i kilku błędów opowiadanie jest naprawdę fajne, chociaż wolałabym, abyś najpierw opisała skąd Chaos w ogóle się wzięła i co robiła przed przybyciem na Olimp.
Ja jak zwykle potrafię się wszystkiego uczepić.
ZAJEBIASZCZE *.* i jak zwykle przesadzasz mnie się bardzo podobało, a opis kobiety GENIALNY xd ale ci nie narysuje bo nie umiem xd
czekam z podekscytowaniem na kontynuację. Opisy, akcja to po prostu CUDO, CUDO i CUDO 😉
Genialne *.* Oddawaj ten talent !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! mogę spróbować ją narysować, ale twój obrazek będzie o wiele, wiele lepszy
O *.* świetnie napisane;) Chaos, jako kobieta w opowiadaniu przedstawia się baardzo fajnie;) czekam czekam n część drugą;)