No, nie pisało się jakieś cztery- pięć miesięcy więc muszę to nadrobić. Na szczęście mam trochę wolnego czasu (KRAKÓW ZACZĄŁ FERIE HA!) i laptopa, którego nikt mi nie odbierze. Mam nadzieje, że po tylu miesiącach nie zapomnieliście o Hybris
Bogini siedziała znudzona przy wielkim stole, popijając ambrozje ze swojego złotego pucharu. Wszyscy herosi jedli, śmiali się, tańczyli i pili pod nocnym niebem przy ogromnym ognisku. Hybris podniosła teatralnie jedna brew i spojrzała na Dionizosa, który leżał pijakiem na stole, a stróżka śliny wypływała mu z ust. Bogini odwróciła wzrok i wzdrygnęła się z obrzydzeniem. Żeby też bóg doprowadził się do takiego stanu. Mogła znosić krwawe bitwy, wyprute wnętrzności, odcięte głowy, ale śliny nie potrafiła tolerować. Było to dość obrzydzające, tak samo jak wymiociny. Hybris przeniosła spojrzenie na stolik, przy którym siedział samotny chłopak, popijający resztki ambrozji ze swojego kubka. Bogini pokręciła głową i wstała, a jej długa, biała suknia idealnie dopasowała się do jej ciała. Podeszła do chłopaka, podpierając się o boki.
-Jesteś aż tak zdesperowany, że musiałeś się zamienić w herosa? –powiedziała arogancko i zmierzwiła gęste włosy Hermesa. Ten, spojrzał na nią nienawistnym wzrokiem i odepchnął jej rękę.
-Wiesz, że trzymanie mnie poza Olimpem przysporzy i mi i tobie, ogromne kłopoty? –powiedział ochrypłym głosem. –Wiesz ile pracy już opuściłem? To będzie jedna, wielka masakra kiedy wrócę.
Wypuścił głośno powietrze i potarł ręką czoło. Wyglądał tak bezbronnie w ciele herosa.
-Jeśli wrócisz –powiedziała obojętnie Hybris patrząc na swoje paznokcie. Hermes prychnął, a ta usiadła obok niego. Położyła rękę na udzie i przysunęła się dość blisko do boga. –Wiesz, że ułatwiłbyś swoją sprawę jeśli byś współpracował.
Hermes spojrzał na jej lekko odsłonięte udo i przełknął głośno ślinę. Hybris podniosła wysoko brwi i zaśmiała się złośliwie. Chwyciła jedną ręką jego podbródek, nakazując tym, aby spojrzał jej prosto w oczy. Dopiero teraz zobaczyła, jak przez dwa dni się zmienił. Nawet w postaci herosa jego włosy i oczy były do rozpoznania, ale przez fioletowe sińce pod dolnymi powiekami i rozczochranymi kosmykami wyglądał jak typowy nastolatek z problemami. Jego ręka delikatnie musnęła jej uda.
-Och, proszę Cię –warknęła na co bóg zabrał z powrotem swoją dłoń. –Mam swoją dumę –wstała i popatrzyła na niego z oburzeniem. –Lepiej pomyśl nad własną, bo aż czuje jak z ciebie ucieka.
Hermes popatrzył na nią zszokowany, jakby nie zrozumiał co bogini do niego mówi. Hybris prychnęła i odwróciła się.
-Wiesz, że mam swoje sposoby abyś zaczął gadać –powiedziała arogancko i zaczęła iść przed siebie, zostawiając zakłopotanego Hermesa samego ze sobą. Bogini udała się do wielkiego domu, do swojego pokoju. Wezwała nimfę i rozkazała jej, aby nie dopuszczała nikogo za jej drzwi. Hybris weszła do środka i opadła na łóżko, którego stare sprężyny zaskrzypiały donośnie. Bogini usiadła po turecku i zgarnęła swoje srebrzyste włosy z pleców. Zaczęła je delikatnie głaskać, nucąc starą pieśń. Westchnęła głęboko, skupiając się na oddechu weszła w trans. Przemierzała świat podziemi, aż doszła do Tartaru i spadła na sam dół. Powlokła swoje ciało do pałacu matki i czekała, aż ta ją zauważy. Nie mogła nic mówić, nigdy w transie nie można było się odzywać. Weszła do środka, przechodząc między pokojami swoich sióstr i braci. Dawno nie była w podziemiu, w swoim prawdziwym domu.
-Córko? –usłyszała gładki głos i odwróciła się w stronę Nyks. Stała dumnie wyprostowana, jak zawsze. Długie, kruczoczarne włosy oplatały jej talię i uda, a ciemno-szare oczy przeszywały ją na wylot. Jej delikatna skóra rozjaśniała mrok, panujący dookoła. Wyglądała tak dostojnie, tak potężnie jak żadne bóstwo, które widziała do tej pory. Hybris skłoniła się delikatnie na wyraz szacunku, co zdarzało się bardzo rzadko. Blade, pełne usta Nyks, rozciągnęły się w ciepłym uśmiechu.
-Czyżbyś miała jakąś ważną informacje dla mnie? –zapytała łagodnie, podchodząc bliżej córki. Hybris zadbała o to, aby zabrać ze sobą swoją starą, białą szatę z Olimpu. Podartą i brudną, tak samo jak jej przeszłość kiedy jeszcze mieszkała wśród innych bóstw. Widząc ją, twarz bogini nocy, nachmurzyła się niebezpiecznie. Czarna suknia, która do tej pory łagodnie falowała, teraz szamotała się niebezpiecznie. Hybris pokręciła głową i położyła rękę na ramieniu matki. Nie potrzebny jest teraz jej gniew. Zrobiła palcami stary znak sióstr, który matka powinna zrozumieć. Oznaczał on, że widziała już się z innymi dziećmi Nyks i omówiły plan działania. Chciała tylko przekazać pierwotnej ważne informacje. Bogini nocy pokiwała ponuro głową. Hybris wspięła się na palce i musnęła popękanymi ustami, delikatny policzek matki. Ta, uśmiechnęła się delikatnie, usuwając się w mrok swojego pałacu.
-Żegnaj córko –wyszeptała i coś szarpnęło Hybris. Czuła jak z prędkością światła wraca drogą, która przebyła i powraca do swojego ciała. Siła wrzucającą ją z powrotem do realnego świata, sprawiła, że bogini upadła plecami na łóżko. Wzięła głęboki wdech i wstała zwinnym ruchem. Podeszła do toaletki, zrzucając po drodze sukienkę i usiadła naprzeciwko lustra. Spojrzała w swoje szare oczy, które mrużyła jakby nie ufała nawet samej sobie. Sięgnęła po szczotkę i zaczęła czesać swoje srebrzyste włosy. W końcu podeszła do komody i wyciągnęła z niej parę wojskowych szortów i czarną bluzkę. Nienawidziła chodzić w tych ubraniach, które noszą śmiertelnicy, ale tylko tak mogła uczyć walki tych beztalenci. Spojrzała na swoje paznokcie, które same z siebie zaczęły się wydłużać. Hybris z chytrym uśmiechem na twarzy, wyszła z wielkiego domu i udała się na arenę. Przyzwyczaiła się do tego, że herosi usuwali się z drogi, co nawet jej odpowiadało, bo znowu się czuła jak na Olimpie, gdzie nikt nie chciał mieć z nią do czynienia. Pewnie dlatego, że była taka okropna w swoich przyjaźniach. Nigdy nie czuła potrzeby do bycia wśród innych. Najlepiej czuła się sama, jednak kiedy jeszcze mieszkała ze swoimi siostrami było to trochę trudne. Owszem, miała parę nieudanych romansów, ale próbowała o nich zapomnieć. Szczególnie, że teraz główny obiekt jej wzdychań sprzed kilku tysięcy lat, siedzi uwięziony w obozie i nie chce współpracować. Wszystko byłoby takie proste gdyby zgodził się zaprowadzić ją na Olimp i stanąć w jej obronie, aby znowu tam powróciła. Przecież to tak niewiele. Hybris dotarła na arenę, gdzie dzieci Apolla i Afrodyty przygotowywały się do zajęć. Kiedy ujrzały boginie ustawiły się w równym rzędzie i patrzyły na nią wyczekująco. Wszyscy mieli około szesnastu lat, nie spodziewała się po nich takiego posłuszeństwa. Hybris usiadła w powietrzu i kazała im przebiec dwadzieścia okrążeń. Wszyscy od razu zerwali się do wyścigu, na co bogini pokręciła z dezaprobatą głową. Rozglądnęła się dookoła areny. Na drugim końcu lekcje miał jeszcze Chejron, chyba Pan D. przysłał go tutaj, aby nie powtórzyła się historia z Percym. Bogini zaczynało się nudzić w roli nauczyciela, było to dość nużące zajęcie. Widząc, że niektórzy już powrócili, wstała i przyglądnęła się im z przymrużonych powiek. Co można im dzisiaj pokazać?
-Powiedzcie mi –zaczęła przeciągając swoje słowa jak najdłużej. –W jaki sposób należy się poruszać?
Herosi spojrzeli po sobie dziwnie, ale dużo osób się zgłosiło. No tak, synowie Apolla. Hybris kiwnęła głowa na jednego z nich, dając prawo do głosu.
-W sposób nie osiągalny dla przeciwnika? –powiedział zachrypniętym głosem patrząc się w swoje buty. Hybris pokręciła głową i przeszła do córek Afrodyty.
-W sposób najkorzystniejszy do odparowania ataku? –powiedziała ze słodkim uśmiechem blondynka. Bogini potaknęła lekko głową, na co dziewczyna podskoczyła zadowolona.
-Jednakże co rozumiecie pod słowem korzystne? Bycie blisko wroga, czy też daleko? –zapytała Hybris podnosząc jedną brew. Usiadła delikatnie w powietrzu, zakładając nogę na nogę.
-To zależy od sytuacji, w ogóle jaki mają sens te pytania? –powiedział zdenerwowany syn Afrodyty, przestępując z nogi na nogę. Bogini odwróciła głowę w jego kierunku i spojrzała na niego chłodno.
-Taki abyś zamknął swoją obrzydliwą jadaczkę –warknęła i wstała chodząc w ta i we w ta. Patrzyła po kolei wszystkim prosto w oczy. –Wiecie jak się obronić jeżeli nagle pozbędziecie się broni? Jakie ruchy macie wykonywać? Bo walenie pięściami na oślep wam nie pomoże. Nawet śmiertelnicy w Chinach wiedzą co to dobre przedstawienie, kiedy zaczynają się bić, a wy? Chcecie odstawić teatrzyk czy pokonać przeciwnika?
Nikt się nie odezwał. Wszyscy patrzyli albo w ziemię, albo gdzieś daleko przed siebie. Hybris westchnęła i potarła swoje czoło. Spojrzała chłodno na grupę herosów przed siebie i próbowała być spokojna. Uniosła jedną brew i warknęła przez zęby.
-Tak czy nie? Jesteście tutaj, aby się czegoś nauczyć tłumoki –rozbrzmiało chórowe ,,tak” i Hybris odwróciła się plecami do pozostałych. –Dobierzcie się w pary, najlepiej z przeciwnymi płciami. Jednego poproszę tutaj do siebie.
Spojrzała znad ramienia na chłopaka, który stał na samym końcu. Sińce pod oczami od razu go zdradziły i kiedy dostrzegł, że bogini na niego patrzy, podszedł do niej z wymalowaną złością na twarzy.
;Mogłeś tutaj nie przychodzić –przesłała mu w myślach, a ten odpowiedział fuknięciem.
-Dobrze –powiedziała Hybris i klasnęła w dłonie. –Najpierw trochę zajęć teatralnych. Tak ,jednak teatr. Postarajcie się wykonywać te same ruchy co wasz partner. Macie być jak lustro.
Przechodząc miedzy herosami Hybris kiwała potakująco lub poprawiała niektóre pozycje. Gdyby mogła śmiałaby się z nich do rozpuku, bo wyglądali wręcz komicznie. Hermes, który cały czas był w postaci półboga, chodził za nią krok w krok, co trochę doprowadzało ją do szału. W końcu bogini powiedziała, że wystarczy i wszyscy ustawili się w półkolu. Poprosiła swojego partnera aby podszedł bliżej i kazała mu się ustawić w pozycji obronnej. Zrobił to, choć bardzo niechętnie. Wiedział, że będzie musiał z nią współpracować.
-A więc, powiem wam coś, co pewnie przyjmiecie niezbyt hm… normalnie –powiedziała bogini patrząc na swoje paznokcie. –Może wam to się wydać głupie, tak samo jak moja teoria o kobiecych paznokciach, no ale trudno, jakoś nie bardzo mnie to obchodzi –odchrząknęła i podeszła bliżej Hermesa, kładąc mu ręce na barkach. Wzdrygnął się i syknął cicho na Hybris, sprawiając, że uśmiechnęła się złośliwie. –Macie tutaj świetnie ustawionego herosa, który ma mnie zaatakować, a ja wam pokaże jak odeprzeć ten atak. Bo wiecie… obrona własna i walka z przeciwnikiem wygląda trochę jak taniec. Jak taniec śmierci, który oglądałam przez tyle wieków. W starożytności i średniowieczu ludzie wręcz idealnie dopasowywali się z wrogiem a ich mordercza bitwa na miecze, pięści czy też inną broń ,wyglądała jak układ zaplanowanych dawno kroków –bogini zaśmiała się i wbiła swoje palce trochę mocniej w skórę Hermesa –jednak chociaż jeden z nich musiał umrzeć, naprawdę komiczne.
Przeszła aby stanąć przed swoim partnerem i również przyjęła obronna pozę. Uśmiechnęła się do niego chłodno i kiwnęła zachęcająco głową.
-No dalej –warknęła cicho. –Wyładuj na mnie swoją złość, wiem że chcesz to zrobić już od dawna.
Hermes był rozważnym bogiem, nie dał się sprowokować, ale nie mógł też nie wykonać rozkazu. Chciał uderzyć pięścią twarz bogini, ale ta przechyliła się delikatnie w jeden bok. Podniosła pytająco brwi, pokazując żeby bóg się trochę bardziej wysilił. Zaatakował znowu, podchodząc coraz bliżej, ale Hybris za każdym razem się mu wymykała. Przypominała trochę węża, wijącego się w wszystkie strony. Na czole Hermesa pojawiła się kropelka potu, a jego ruchy stały się bardziej agresywniejsze i pewniejsze. W końcu dał upust swoim emocjom. Coraz szybciej próbował dotknąć ciała bogini, aby zadać jej chociaż namiastkę bólu. Ta, z lekkim uśmiechem na twarzy, schylała się, przekręcała i skakała utrudniając mu to zadanie. W końcu Hybris miała dość ciągłych uników i sama zaatakowała. Hermes obronił się, ale nie zdążył zablokować ciosu między żebra. Syknął i chwycił boginie w pasie. Ta zrobiła obrót w tył, kopiąc przy tym jego szczękę i sprawiając, że została wypuszczona z objęcia. Wyprostowała się z gracją i patrzyła na Hermesa, w którym zbierała się złość.
; Poprawiłaś się przez te stulecia –przesłał do jej myśli. Hybris wzruszyła ramionami i ponownie przyjęła pozycje obronną.
; Miałam trochę czasu, aby poćwiczyć.
Rzuciła się na boga, ale ten zrobił unik w bok i uderzył ją łokciem w kręgosłup. Hybris podniosła się szybko mimo bólu i naparła n Hermesa, zadając serie ciosów, które z łatwością odparł. Przeszła płynnym ruchem za boga i zanim ten zdążył się obrócić, wbiła mu dwa palce w nerw szyjny. Mimo bólu, który powinien sprawić, że bóg upadłby na kolana, ten podciął nogi Hybris i złapał ją za biodra. Zanim stracili równowagę, bogini oplotła nogami jego talię i przewróciła go na plecy. Zacisnęła mocniej uda i pochyliła się nad Hermesem z furią w oczach. Oboje ciężko oddychali i wpatrywali się w siebie z nienawiścią. Bóg złapał ją za kark i kiedy ta chciała się wyrwać, przyciągnął ją stanowczym ruchem, bliżej swojej twarzy. Przyłożył usta do jej ucha i warknął przez zaciśnięte zęby.
-Wygrałaś, pomogę Ci.
–
He, He, He! Myśleliście, że się pocałują? Mal (źle)! Myślę, że to była przedostatnia część tego opowiadania i jeśli będzie mi się chciało, to w pierwszym tygodniu swoich ferii napiszę ostatnią.
Super! Ale co z pocałunkiem? xd Liczyłam na niego 😀
Świetne opko! Tylko w jednym miejscu napisałaś przymiotnik z nie oddzielnie, ale to nic bo super opko!
najpierw trochę nieistotnych uwag : Strasznie ruchliwa ta bogini, najpierw kładzie się na łózko za chwilę siedzi po turecku, jakby nie mogła się zdecydoać. Po drugie Hermes jest dobrym szermierzem więc koordynację ruchową powinien mieć wręcz znakomitą, a Hybris mimo to wygrywa? … Tyle uwag, teraz zalety: zajebiste, bardzo wciągające i ciekawe opowiadanie, fajnie opisujesz myśli Hybris, jeju naprawdę umiesz to robić (no w końcu dziewczyna dziewczynę opisze)
Ps. Jeszcze jedna uwaga, co do opisu walki, ciosu w żebra się nigdy nie przepuszcza, to nie realne u Boga który jest doświadczony w bitwie, uwierz. To podstawa w walce, bo cios w żebra wyklucza z walki.
Hej no i pisz dalej, czekaaam 😀
FUCK YEAH!! Moje ulubione opko powraca. Jeszcze nie przeczytałam, ale moge z góry powiedzieć, ze jest przeboskie, bo na pewno takie jest.
No nareszcie znów Hybris!! Tak długo czekałam na ciąg dalszy. Pisz szybko, bo nie wytrzymam!!!
Raz zjadłaś a ,,naparła n Hermesa” oraz przecinak na początku liniki, choć prawdopodobnie to nie twoja wina tylko kompa. Pisz szybko! Tak bardzo chcę zobaczyć jak to się skończy… .
PS. Świetnie opisujesz walkę!