[Jane]
Siedzieliśmy przy stoliku. Temida, zamówiła nam po coli z lodem a sobie wzięła cappuccino.
-A, więc- zaczęłam, odstawiając szklankę na stół.- Czego pani od nas chce?
-Powiem wam to wprost. Będę uczciwa.
-O fajnie, nareszcie się dowiemy, o co chodzi z tym czymś, czego babcia nie chciała nam powiedzieć.
-Nie Jane, tego nie mogę wam powiedzieć. Jestem tu po to, aby sprawdzić, czy zasługujecie na moją pomoc.
-Świetnie, co mam zrobić?- spytałam.
-Musicie mi odpowiedzieć na kilka pytań.
-Tylko?- spytała Miri.
-Tak, moja droga. Nic więcej od was na razie nie chcę.
-No, dobrze, jakie są te pytania?- spytał Mike
-Tylko trzy, małe pytanka.
Popatrzyliśmy się na boginię. Była prześliczna. Jej ciemne włosy opadały falami na ramiona. Twarz miała cudowną. Okrągłe czy, koloru nocnego nieba i długie rzęsy. Nos miała krztałtny i lekko zadarty a usta czerwone. Siedziała wyprostowana, ale sprawiała wrażenie odprężonej oraz wypoczętej. Niezła jest- mnie po kilku sekundach siedzenia sztywno zaczyna odwalać. Bogini do jakiś czas, unosiła do ust swoją filiżankę. Za każdym razem jej zgrabne palce, oplatały ucho filiżanki tak jak pnącze, którym Pan D, mnie związał jak podmieniłam mu jego colę na zdrowy soczek z porzeczek. To, że miał na nie uczulenie, to już nie moja wina. Ale obra, obra- wróćmy do tematu. Bogini nie przypominała jej wizerunków, z wikipedii ani innych mądrych źródeł. Była inna.
Temida patrzyła się na nas surowo i bez zadowolenia w oczach. Jej spojrzenie mówiło coś w rodzaju, ‘O, jakie śmieszne małolaty. Czemu ja tak właściwie chcę im pomóc i dlaczego zaprzątam sobie głowę ich problemami? A no tak- nudzi mi się i nie mam nic lepszego do roboty. Skoro tak, to mogę być dla nich wredna i nie miła, przecież są nic nie warci.’ Przyglądała się nam i mogę przysiądź, że kiedy popatrzyła się na mnie westchnęła i prawie niezauważalnie pokręciła głową z pogardą. Przy Miri, zrobiła tak samo, ale do niej się uśmiechnęła na moment.
-Co byście zrobili, gdybyście spotkali poszkodowanych, który nie wzbudzają waszego zaufania, ale potrzebują pomocy- spytała i zaczęła się nam jeszcze bardziej, badawczo przyglądać.
Zamilkliśmy. Spojrzałam na Mirandę. Myślenie to jej działka. Ja wolę machać mieczem.
-No… Chyba byśmy im pomogli, to chyba jasne, nie prawdaż?- moja bliźniaczka popatrzyła się na mnie i syna Apolla. Pokiwaliśmy głowami.
-Nawet, jeżeli im nie ufacie?- spytała Temida.
-Tak, skoro potrzebują pomocy, trzeba im pomóc. Potem, jak już im pomożemy, możemy odejść, ale nie wypadałoby ich samych zostawić. Przynajmniej tak uważam.
-A gdyby chcieli iść z wami?
-Niby, czemu?
-Pozwól Jane, to ja zadaję teraz pytania.
-No, chyba byśmy, próbowali im powiedzieć, że to niezbyt dobry pomysł- powiedział Mike i przeczesał ręką po włosach. Zawsze tak robił, gdy się denerwował.
-No, były trzy pytania. Zasłużyliśmy?- spytałam.
Bogini westchnęła.
-Dobrze, macie moje słowo, że ja i moje córki, będziemy wam przychylne.
-Ale pani nie robi nam łaski- prychnęłam. –Nie potrzebujemy ciebie i twoich córek- damy radę sami.
-Jane, uważaj, co mówisz- szepnęła Miri i położyła mi rękę na ramieniu, którą szybko zrzuciłam z mojej kurtki. Oparłam się o krzesło i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Temido, myślisz, że cieszę się, idąc na prawie, że pewną śmierć? Nie, niezbyt mnie to cieszy. Atena i Nike nam pomogły, choć wiem, że coś ukrywają. Coś, co nas dotyczy- wskazałam ręką na siebie a potem na Mirandę.-Nie jestem, aż taka głupia. A jeszcze teraz zjawiasz się ty i łaskawie chcesz nam pomóc. Nie musisz… To co się dzieje wokół nas, nie wygląda na sprawiedliwą grę. Powiem ci, jak to wygląda. Nagle trafiamy do Obozu i dowiadujemy się, że nasza rodzinka, mieszka na Olimpie. Potem, wysyłają nas na misję, aby nawrócić bandę dzieciaków, które marzą aby nas zabić. Nie mamy pojęcia, jak to zrobić, aby przeszły na naszą stronę, ani jak się tam dostać. Spotykamy babcię, która okazuję się nie być naszą babcią i naszą prawdziwą babcię. Ani Nike, ani Atena nie mówi nam czegoś ważnego i coś przed nami ukrywa. Potem pojawiasz się ty i łaskawie nam pomagasz, nawet jeżeli cię o to nie prosiłyśmy. Gdzie tu ta cała sprawiedliwość, nad którą czuwasz od ponad dwóch tysięcy tak?
Temida siedziała na swoim miejscu bez ruchu. Myślała nad czymś. Miranda, odwróciła się do mnie i zaczęła pokazywać mi na migi, że mnie zabije, jeżeli to przeżyjemy i pukać się w czoło.
-Teraz, jestem pewna, że dacie radę.- Z kłótni z siostrą wyrwał mnie głos Temidy. –Jane, tak, masz rację- nie mówimy wam wszystkiego, ale próbujemy pomóc. Teraz, czeka was trudne pięć dni. Dacie radę, nie martwcie się.
Bogini wstała i zaczęła błyszczeć. Zamknęłam oczy. Kiedy temida zniknęła, żadne z nas nie odzywało się. Byłam zbyt zaskoczona, tym, co się stało. Otwierałam tylko buzię, ale nie wiedziałam, co powiedzieć. Mike sięgnął po szklankę, napił się i wstał.
-No dziewczyny, nie wiem jak wy, ale ja chcę już iść.
-No dobra- powiedziałam i wstałam, a zaraz po mnie moja siostra.-Tylko gdzie mamy iść?
-Kocham to pytanie- westchnęła Miri dopijając swoją colę.
-Co to jest?- spytał Mike. Nachylił się i sięgnął po małą karteczkę, która leżała na spodku od filiżanki z kawą Temidy. Karteczka była mała, lekko pognieciona i przypalona.
-Co tam pisze?- spytałam.
-Jest napisane, jak już- poprawił mnie Mike.
-Ej, to ja jestem ta mądra- uśmiechnęła się Miranda.
-Obra, obra- czytaj to stary, bo mam dość.
-„Kierujcie się w stronę Seattle, ale to miasto nie jest waszym celem. Powodzenia”.
-Dobra, mówiła, że zajmie nam to około 5 dni? To dobrze. Chodźmy.
Skierowaliśmy się na północny zachód, jednak staraliśmy się iść w lesie. Łatwiej się było tam schować i mieliśmy nadzieję, że nie spotka nas żadna niespodzianka typu: piesio rozmiarów XXL lub jakiś rąbnięty potwór. Przez pierwsze kilka godzin, nam się to udawało- żadnych znajomych. Szliśmy, gadaliśmy, kłóciliśmy się, śmialiśmy, wyciągaliśmy Miri, która wpadła do rzeki i wiele innych rzeczy.
-Dobra, proponuję rozbić obóz.
-Sama jesteś obóz. Moja droga siostro- zamiast obozu proponuję ognisko, trzy śpiwory, i zapas pianek- powiedziałam i potrząsnęłam opakowaniem, które właśnie wyciągnęłam z plecaka.
-Jestem za. Tylko znajdźmy jakąś polanę- powiedział Mike.
-Proponuję tą, na której jesteśmy- powiedziałam i zrzuciłam plecak.
Otaczały nas drzewa, przeważnie jodły i świerki. Na środku polany stała, a raczej leżała, kłoda, na której można by usiąść. Dobrze to wygląda. I jest tak przyjemnie- cicho, spokojnie.
-Jak dla mnie to tu za cicho i za spokojnie- mruknęła Miri.
-Coś ci się nie podoba? Może to, że ja wpadłam na pomysł, żeby się tu zatrzymać a nie ty? Przepraszam, że przeszkodziłam twojemu geniuszowi i że w ogóle śmiałam się odezwać.
-Jane, ja nic takiego nie mówiłam. Po prostu powiedziałam, że coś dziwnego jest w tej ciszy i spokoju.
-No jasne- ty zawsze wszystko wiesz najlepiej- wrzasnęłam. –A ja nigdy, nigdy nie powiedziałam nic mądrego…
-Nie, nie prawda…
-Ani nic takiego wybitnego jak ty nie zrobiłam!- w oczach miałam łzy. Zacisnęłam pięści i stanęłam naprzeciw mojej siostry. Miri wyjęła ręce ze swoich spodni, które bosko prezentowały się na jej nogach i oparła ręce na biodrach.
-Wcale, że nie! To ty, zawsze byłaś w centrum uwagi!
-Acha, cały czas chodziłam na gustowne spotkania z szanowną panią dyrektor
-Nie, nie o to mi chodzi. To ja zawsze byłam przeciętna i nie należałam do ‘elity szkolnej’. To ty, byłaś najbardziej znaną dziewczyną w szkole… Wszyscy cię szanowali.
-Bo się bali! Nie miałam przyjaciół…
-A ja?
-Mike, nie mieszaj się- powiedziałyśmy jednocześnie. Chłopak machnął rękami i usiadł na pieńku.
-Ale, co ja takiego zrobiłam?! Czemu drzesz się na mnie?
-Czemu? To proste- to przez ciebie wszyscy myślą, że nie jestem nic warta. Porównują mnie do ciebie! A ty przecież jesteś taka idealna, co nie? Jak to możliwe, że ta pewna siebie, nic nie warta, Jane, jest siostrą, i to bliźniaczką (!) tej pięknej, wspaniałej oraz inteligentnej Mirandy?!
-Jane, jesteś tak samo ładna jak ja, a nawet ładniejsza…
-Patrzyłaś ostatnio w lustro, czy twoja cnota ci nie pozwala?- burknęłam. Miałam jej dość. Czemu nie mogłam być jedynaczką. Oczywiście, nie życzę jej śmierci, ale ona nie daje mi żyć!!! Cały czas tylko: ‘Miranda to’, ‘Miranda tamto’. A gdzie miejsce, dla tak nijakiej dziewczyny jak Jane?!
-A na świadectwach nie miałaś ani jednej trói i tylko dwie czwórki.
-Nie licząc dwói z zachowania. A patrzyłaś na swoje osiągnięcia? Konkursy, stypendia…
-Też miałaś stypendium- przerwała mi.
A wspomniałam już o tym, jak cała „sztuczna’- narysowałam w powietrzu cudzysłów, bądź króliczka, (jak kto woli) -rodzinka, zawsze cię wolała?
-Nie prawda! To ty, zawsze byłaś w centrum uwagi! Ja musiała się uczyć i uczyć!
-Nikt ci nie kazał- prychnęłam.
-Nie, ale oczekiwano tego ode mnie. Ty w tym czasie, latałaś po centrum handlowych, chodziłaś na imprezy i robiłaś inne wspaniałe rzeczy!- wrzasnęła. Wnerwiła się na mnie i teraz stała wyprostowana, z rękami na biodrach niczym modelka i darła się na mnie a ja na nią.
-Wiesz siostra, nigdy nie zrozumiesz tego, co czuję- powiedziałam i poprawiłam zapięcie w bransoletce.
-Jane, jeżeli cię uraziłam to naprawdę, bardzo, ale to baaaaardzo przepraszam.
-Przepraszasz mnie teraz za to, co zrobiłaś przed chwilą czy za to, co robiłaś przez kilkanaście lat?- powiedziałam. W oczach miałam łzy. Odepchnęłam ją i poszłam przed siebie. Kiedy się oddalałam usłyszałam:
-Jane, ja naprawdę przepraszam! Nie wiem, o co ci chodzi. Jane, błagam, zrozum!- nie odwróciłam się, tylko szłam dalej.
-Mir, przejdzie jej. Wyluzuj.
-Wcale nie! Ona taka nie jest, nie, ona jest świetna… Mike, nie wiem, co robić…
Szłam prosto, co jakiś czas, wpadałam na ostra gałęzie. Było ciemno. Odwróciłam się. Nadal było widać łunę światła, która padała na drzewa.
-Nie zgubię się, trafię z powrotem- powiedziałam cicho do siebie.- Ogarnij się dziewczyno, nie becz…
Otarłam rękawem kurtki, łzy. No i super- pewnie się cała rozmazałam…Usiadłam na ziemi. Było mi zimno, a trawa wilgotna, lecz chwilowo, miałam to w dupie. Chciałam być sama. Co ja gadam, ja zawsze jestem i byłam sama…
Płakałam. Może i Miri miała rację, a ja przesadzałam… Ona też przesadziła. Obydwie, przesadziłyśmy… Już chciałam pójść i wrócić do moich przyjaciół, ale coś mnie powstrzymało. Chciałam im pokazać jak się na nich obraziłam.
Nagle usłyszałam trzask…Gdzieś przede mną mignęło jakieś światełko. Podniosłam się i wyjęłam miecz. Prezent od Clarisse, dawał niewielką poświatę, która oświetlała (niestety) tylko najbliższe gałęzie.
Serce waliło mi coraz szybciej. Zaczęłam się cofać.
Jeden krok w tył. Nic mnie nie zjadło, to dobrze. Znów usłyszałam trzask. Jakiś cień.
-Kto to?- spytałam, a tak naprawdę z moich ust wydobył się tylko skrzek i sapnięcie.
Zrobiłam jeszcze kilka kroków do tyłu. Nagle, poczułam, że na coś wpadłam. Poczułam zimno, na całym ciele. Dotknęłam ręką to, co znajdywało się za moimi plecami. To coś, było lodowate. Powoli, jak najwolniej odwróciłam się. Ciemność. Ciemność, którą mogę dotknąć. Wyciągnęłam rękę przed siebie i dotknęłam tej ciemności. Ruszała się. Tak jakby oddychała.
O nie… Coś ciepłego kapnęło mi na głowę i ramie.
Wolno, bardzo wolno uniosłam głowę.
Mniej więcej, metr nade mną szczerzyła się paszcza pełna wyglądających na ostre, zębów i małe, świecące się oczy. Piekielny ogar.
Zamurowało i zmroziło mnie jeszcze bardziej. Coś ścisnęło mnie w brzuchu. Poczułam rosnące ciepło towarzyszące przeraźliwemu strachowi. Chciałam zacząć uciekać, ale nie potrafiłam. Stałam w miejscu i patrzyłam się w oczy bestii, która śliniła się i pewnie zastanawiała się jak smakuję. Szkoda, że to nie była Pani O’Leary
-Może patyczek?- spytałam i sięgnęłam, aby podnieść z niemi patyk.- Lubisz aportować kupo futra na czterech nogach? Słyszałam, że Cerberek lubi.
Pies, zawył. Wyciągnął szyję wysoko i wydobył ze swojego gardła, coś okropnego.
-Przepraszam! Wcale nie jesteś tym futrem na czterech nogach tylko..- zaczęłam się tłumaczyć ale nie zdążyłam dokończyć. Nagle, coś uderzyło mnie od tyłu w głowę. Upadając zdążyłam tylko pomyśleć:
To koniec. Miri, uciekajcie…
Kończysz w TAKIM momencie ?!? Człowieku ja tu się rozkręcam, a to już koniec!!! Opko genialne, ale postaraj się umieścić w nim trochę więcej opisów. 😀
PS Pierwsza
Zgadzam się z Hestią. Wszystko fajnie to wyszło tylko kilka zamienionych liter i raz napisałaś „Temida” z małej litery.
P.S. Czy to była dedykacja dla mnie? Nie jestem pewna.
tak, znowu przekręciłam twój nick >.< Sorki
Superowe!!! Dzięki za dedyczkę 😀 Nie no, taki moment? Blągam cię… Najlepzsa część 😉 Kupa futra na czterach łapach! Dobre 😀
1. Literówki.
2. Przecinken szajben.
3. WCpedia NIE JEST „mądrym źródłem” 😛
4. W kij drobnych błędów.
5. Przelewająca się za***istość 😀
3 -> przy słowie mądrym miał być cudzysłów. Zapomniałam dodać
1. Zabiję za moment. Choć nie, musisz mi napisać co dalej 😀
2. Uduszę za talent (to takie coś, czego ja nie mam a ty masz, jakby co)
3. Potnę za coś jeszcze, ale nie wiem jeszcze za co…
4. Kocham to ^^
5, A, jak nie napiszesz do piątku co dalej, to spalę w kominku <33