W salonie zebrali się już chyba wszyscy. Elodie usadowiona na wielkim, czerwonym i prawdopodobnie starszym o nich wszystkich razem, fotelu nie czuła się w cale jak księżniczka. Raczej jak insekt, który zagubił się w nowych czeluściach, nie znając ani drogi, ani czasu.
Wokół niej zebrało osiem osób w tym kobieta która ją przyjęła. Wszyscy obserwowali ją ze zdziwieniem i zainteresowaniem. A ona czuła się w ich gronie dziwnie dobrze. Miała wrażenie, że zna każdego z nich na wylot.
– Elodie witaj w drużynie numer dwa, jedynej w Europie. Może przedstawię ci twoich współpracowników dobrze? Podeszła najpierw do dziewczyny w blond włosach. Miała piękny uśmiech, jakiego Elodie jeszcze nigdy nie widziała, jej oczy były brązowe i połyskiwały niebezpiecznie. Miała ciemniejszy kolor skóry, który idealnie współgrał z jej czarną sukienką w białe kropki.
– To jest Magali, współgra z Chlorokinezą. Doskonała z niej ogrodniczka! – powiedziała śmiejąc się kobieta.
Elodie zaciekawiona spoglądała na dziewczynę, a na język nasuwało się jej jedno pytanie „ Z czym współgra?” Następnie podeszłą do chłopaka siedzącego obok Magali, jak później się okazało nazywał się Philippe i jak oznajmiła kobieta kontrolował wiatr, czyli miał moc Aerokinezy. Chłopak był uśmiechnięty i pogodny. Miał ciemne włosy z naturalnymi blond pasemkami i niebieskie oczy. Na jasną skórę nałożony miał biały T-shirt z napisem „ I love Kalifornia” Elodie nie miała pojęcia skąd we Francji koszulka z Nowego Jorku.
– To są Oceane i Andre – mówiąc dalej, podeszła do dziewczyny i chłopaka siedzących na kanapie na przeciwko Elodie – są rodzeństwem. Ocea ma zdolność Hydrokinezy, kontroli nad wszelkiego rodzaju wodą, natomiast jej brat Hypnokinektyk – położyła dłonie na barkach chłopaka – potrafi wprowadzać w trans… więc raczej go nie zdenerwuj – uśmiechnęła się przyjacielsko.
W końcu podeszła do ostatniego chłopaka stojącego pod oknem, tyłem do wszystkich. Miał czarne dłuższe włosy i bladą cerę. Ubrany był w szare spodnie, czerwono czarną koszulkę i ciężkie glany.
– No i nasz ostatni rodzynek – uśmiechnęła się miło, lecz z przekorą i sarkastycznie – Rene, kontroluje Pirokinezę, czyli ogień.
Chłopak odwrócił się do Elodie, która lekko i nieświadomie się zarumieniła.
– Witaj w piekle – rzekł i wyszedł dużymi schodami na dół.
Kobieta zacisnęła usta, lecz po chwili doszła do siebie i rzekła znowu uroczym głosem:
Ja nazywam się Joel i jestem waszą opiekunką i trenerką. Elodie czy wiesz jaki masz dar? – zapytała.
– Ja nie wiem czy nawet wierzę w dary innych – spojrzała na nastolatków obok – dopiero przed chwilą dowiedziałam się, że takie coś istnieję. Skąd mam wiedzieć jaka mam umiejętność.
Joel przytaknęła. Teraz nadeszła chwila, aby wszystko wyjaśnić podopiecznej.
– Elodie masz niezwykły dar. Umiejętność, której nie miała żadna kobita przed tobą. Czy może kiedyś zdarzyło ci się na przykład… spowodować, że nastał zmierzch, lub, że w pokoju zgasło światło?
Elodie wytężyła pamięć. Nic. Pustka. Nigdy coś takiego jej się nie przydarzyło.
– Raczej nie – odpowiedziała.
Joel pokręciła głową na znak zgody.
– Bo widzisz – rzekła – masz zdolność Umbrakinezy. Potrafisz kontrolować mrok i cienie. Kontrolować nie znaczy w twoim wypadku sprawianie, że cień się pojawią. Ty możesz zabierać go ludziom, tym samym zabijać ich.
-Ah.. – zdołała wykrztusić dziewczyna.
Czy mieliście kiedyś takie uczucie? Że macie broń, że wy jesteście tą bronią, aby pokonać ludzkość? Nie, raczej nie. Bo tylko Elodie nią była. Jedyna na sto lat. Wybranka, aby uratować Zaprzysiężonych. Nieświadoma swojego brzemienia.
A jedyną osobą, która była tego świadoma i która wiedziała o co jest stawka był Rene. Chłopak kontrolujący ogień. Nie mający nic wspólnego z cieniem.
Ale czy na pewno nic?
*
Rene wyjął ołówek i zaczął pisać list:
Drogi Wuju!
Jest. Na reszcie… Po tych dwóch tygodniach czekania na nią, zjawia się. Nie punktualnie, ale jest. Wiesz jak miło było zobaczyć Córkę Cienia tak zdezorientowaną? Ha ha ha!
Lecz nie w tym rzecz. Wcielamy plan w życie od zaraz. Ty przygotowujesz ludzi, a ja omamie drużynę. Mówię Ci będą mi jeść z dłoni. Tymczasem muszę udać się na kolacją… Pewnie znowu podadzą bagietkę. Bagietka na śniadanie, obiad, kolacją… Nawet nie masz pojęcia jak znów chciałbym posmakować… Nie ważne, zbyt długo czasu marnuję rozpisując się nad ohydnym smakiem tego przerobionego chleba.
Kończę.
Twój bratanek, Młodszy Chrabia Rene den Fiose.
Rene odłożył ołówek i podniósł swoje pióro z ziemi i włożył je na szyję. Teraz, albo nigdy. Musi porozmawiać z Florence Jenette.
**Koniec rozdziału pierwszego**
**Thalia2**
Zakochalam sie w Rene!
Chce cd….!
Zauważyłam małe literówki i czasami czegoś zapominałaś ale to były maciupcie błędy. Jak zwykle wspaniale! Bardzo mi się podobało. Jestem ciekawa co Ren knuje… . Pisz dalej!! O i dzięki za dedykacje 😉
Fajoskie 😉 Ren wymiata!!! 😀
Naprawdę super!!!
OH MON DIEU!!! TO JEST CUDOWNE! Ok ok ogarniam sie. Pfiuuuu.
Były czasami małe potknięcia w slownictwie, ale co tam ja nie jestem osoba aby to wypominac! <3
Masz napisać natychmiast następna czesc bo inaczej cie znajdę i będę siedzieć nad twoja głowa kiedy będziesz pod przymusem pisać dalej.
To opowiadanie jest na serio wspaniale! Uwielbiam je i oczekuje żeby jak najszybciej był CD bo doprowadziła mnie do szły dziewczyno! I jak ja mam przy takich chdach wysylac swoje tyciunie opowiadania?
<3 szybko Pisz!
„I <3 California" z NY? WTF?
Do tego zauważyłam, że w liście jest kilka malutkich błędów marki "ORT". Czy są one zamierzone?
Nawet jeśli nie… opowiadanie nadal intryguje.
Więc czekam na następną część!!!
Dzięki za dedykę, To wielki zaszczyt! 😀 Opko jest :
-mądre,
-wciągające,
– superowe,
– genialne!
Dziękuję wszystkim 😀
Dla mnie zaszczytem jest to, że wam się podoba
Hahhaha jak ja kocham te twoje podziekowania Thal!!
I powtarzam opko jest naj naj naj naj lepsze!
Jaa 😉 świetne opko czekam na cd bo inaczej będę cię śledzić a wiesz że potrafie ^^
Już lubię tego Rene <33 Świetne, na prawdę super. masz taki świetny styl i pomysł. Zapowiada się zajefajnie 😀
Chrabia?! Serio?
Nie czytałam wcześniejszych części, więc nie jestem obeznana z akcją. Bardzo przeszkadzało mi: Elodie to, Elodie tamto. Nie dość, że imię mi się nie podoba to jeszcze jest powtarzane w nieskończoność jakbyś bała się, że nikt nie zapamięta jej imienia. Melduję, że z całą pewnością spamiętałam to imię.
Reakcja na wieść o tym, iż może zabić człowieka po prostu mnie urzekła. Więcej emocji to ja już ukazuję, gdy matka każe mi kończyć bardzo ważne rozmowy na fb typu w jaki sposób osoby z klasy podpowiadają nam jak zakończyć nasz nędzny żywot.
W kilku miejscach brakowało przecinków. Opisy są według mnie nie dość rozbudowane. Całą tę część można było napisać na cztery czy pięć stron.
„uśmiechnęła się miło, lecz z przekorą i sarkastycznie”- nie wiem jak można być pokornym i sarkastyczny jednocześnie. Sarkazm według mnie to oznaka pewnej niepokorności.
Mnie czytało się bardzo ciężko to opowiadanie, bardzo mało rozumiałam o czym piszesz, bo nie poświeciłaś wiele uwagi na to, aby to było przejrzyste dla tych, którzy nie przeczytali poprzednich części. Nie zainteresowałaś mnie w ogóle tą historią, więc tylko z przymusu bym przeczytała wcześniejsze i kolejne części. Tak, wie, strasznie truję.
Mogłabym napisać jeszcze więcej, ale podejrzewam, że zaraz ktoś mnie zjedzie za to, że „sama lepiej bym tego nie napisała” i jakieś tego typu „bardzo tró pojazdy”.
Przypominam tylko, że moja ocena jest bardzo subiektywna, nie kieruję się żadnym obiektywizmem w ocenie.