~On~
Drul wpatrywał się w taflę wody. Falowanie go „zahipnotyzowało”. Przebłyski słońca
odbijające się od lustrzanej powierzchni, trafiały do jego oka. Jak dla niego,
było to zbyt denerwujące. Poruszył więc głową w bok. Dalej oślepiający blask drażnił jego czarne gały. Kolejny raz poruszył łbem. I znów ten sam problem. Zaczął się kołysać, a to w lewo, a to w prawo, próbując być szybszym od słońca. Troll zacisnął zęby. Zciągnął ze stopy tęczowego kalosza i nabrał do niego wody morskiej. Wpatrywał się w buta, w którym woda pod wpływem chodzenia po drewnianej podłodze kołysała się. Może nie było to dobrej jakości falowanie, ale i tak Drul pokonał fizykę i natarczywe słońce. Dziura w obuwiu spuściła wodę. Troll zrobił ogromne oczyska, zciągnął nakrycie głowy.
wsadził głowę do kalosza. Czekał, i czekał aż woda w magiczny sposób wróci. Około pięć minut „szukał” wody. Czasem nawet mówił:
-Woda, woda gidzi gidzi!(Woda,woda kici kici) Nasz Drul nie iskrzył mądrością, i dopiero
po dłuższym oczekiwaniu zorientował się, że nie może wyciągnąć głowy. Potrząsał łbem.
Wykonywał nagłe zwroty, robiąc przy tym nie mało hałasu, a kalosz dalej tkwił na jego głowie.
Zirytowany Ketee podszedł do trolla.
-Nie wiem co robisz, i szczerze mnie to nie obchodzi, ale rób to ciszej.-Powiedział.
Drul przytaknął. Upadł na tyłek i zaczął „logicznie myśleć” nad swoim problemem.
Sięgnął po maczugę i zaczął się okładać po głowie. Krótka pamięć narobiła zamieszania.
Troll zapomniał że to on się bije, i zaczął wrzeszczeć:
-Bołygają mnie! Bodwór! Bomodzy! Boli!(Połykają mnie! Potwór! Pomocy! Boli!)
I rzucił się w ucieczkę przed samym sobą, przy czym narobił o wiele więcej szumu.
-Stój!-Wrzasnął wkurzony Ketee. Troll posłusznie się zatrzymał.
Mag podszedł do niego i zciągnął mu kalosza z głowy.
-Pozwól, że powtórzę; Zachowuj się jak idiota trochę ciszej.
-Źwiadłoźdź widże. Nabrawiłeź źwiad.(Światłość widzę. Naprawiłeś świat)
Ketee wyciągnął rękę trzymającą tęczowego buta w stronę trolla.
Drul wsadził kalosza do paszczy, wraz z ręką maga.
-JASNA CHOROBA!!!-Wrzasnął głośno przerażony.
Przerośnięta żaba rozwarła gębę i zamknęła paszczę tuż przy czubku obuwia.
-Dżemu muj but ma dżury?(Czemu mój but ma dziury?)
-Bo go gryziesz.
-Ja nie grydze. Gdyby dag, nie miau byź rengi.(Ja nie gryzę. Gdyby tak nie miał byś ręki)
Mag odszedł z surowym spojrzeniem.
-Ketee, co robisz tak „ważnego” że wszystko ci przeszkadza?-Spytała Monika.
-Staram się zapomnieć o tym, że jesteśmy na wodzie.
Najbrutalniejsza rozgrywka między Złym a Ketee. Tak, pewnie wszyscy się domyślają.
Tak, to jet to. Pojedynek na wzrok.
Wertez co chwilę szturchał jednego i drugiego w polik patykiem wyciągniętym z kalosza Drula.
(Nie pogryzionego) W pewnym momencie Zły złapał za patyk i złamał go na pół
nie odrywając wzroku od przeciwnika.
-Nie mam na ciebie czasu nędzny śmiertelniku.-Warknął.
-Ja dla dźebie złabie dżaz.(Ja dla ciebie złapie czas.)-Powiedział bezmyślnie troll.
-Bez komentarza…
-Widzę że wam poważnie odwala. Dobrze, że się zbliżamy na miejsce.-Powiedziała Jun
przylepiając kolorowe plastry na łeb obity maczugą.
-Jesteśmy dalej na środku oceanu.-Powiedział Ketee i spojrzał się pytająco nią.
-Właśnie.-Powiedziała rozweselona do granic możliwości córka Artemidy.
-Ketee?-Spytał Zły.
-Co?
-Wygrałem.-Dodał z satysfakcją.-A pamiętasz zakład?
-Nie waż się!-Warknął Mag.
-Zakład? Jaki zakład?-Powiedział Patryk. A jak na złość byli tam wszyscy.
-Czy kogo kolwiek zastanawiało ile Ketee ma lat?-Spytał złośliwie.
-Słuchaj, czy ty kiedykolwiek przestaniesz go poniżać?-Chciał się dowiedzieć Dobry.
-Nie.-Powiedział krótko i stanowczo.
Ketee westchnął z rezygnacją.
-Do rzeczy, ile on ma lat?-Spytał Jacek.
Zły się uśmiechał, a Dobry nie był zadowolony.
-Ketee, powiedz im prawdę…
-Pff…-Zaczął.- Urodziłem się w ok. 237 roku. Przed… naszą… erą…
Wszyscy osłupieli. Ketee wyglądał na ok. trzydzieści lat.
Oczywiście Drul nie wiedział o co chodzi, ale u niego to norma.
-Słodziaku, możesz zwrócić ich uwagę?
-Lubie bladzgi.(Lubie placki.)
Nagle zaczęło śmierdzieć. A wszystkie oczy zwróciły się w stronę Drula. Sami przykryła
nos łapami, jej też coś nie pasowało.
-Ubz.(Ups)
-Przygotujcie się do nurkowania.
-Nurkowanie?! Oszalałaś?! To kilkaset metrów w dół!-Protestował Patryk.
-Nic tu po mnie-Powiedział Zły, i teleportował się do nikąd.
-A mnie goni czas.-I Dobry zrobił to samo.
Jun wywróciła oczami i dodała:
-Zanurkujemy bańką.-Wtedy wyciągnęła buteleczkę i „rozbiła” o taflę wody.
Statek zmieścił się w bańce, ale kiedy tylko córka Artemidy pstryknęła palcami
wrócił do butelki. I zanurzali się bardzo szybko.
Mrok ogarniał wszystko wokół. Przerażające morskie kreatury kręciły się niedaleko, co było denerwujące, i dające uczucie niepokoju. Naprawdę głęboko, i bardzo d ł u g o.
Drul był na tyle ciężki, że podróż była dwa razy szybsza,niż bez niego. Niech żyją
ciężkie tyłki! Ketee medytował, starając się „odosobnić” i zapewnić odwróconą uwagę
od makabrycznej ilości ryb, o ile można je nimi nazwać, próbującej przebić warstwę
dzielącą je od dużej ilości mięsa. Jun wpatrywała się w dno, a raczej jego brak,
przynajmniej nie gadała bez przerwy.(Ona potrafi gadać godzinami bez żadnego wdechu.)
-Drul!-Powiedziała.
-Dzo?(Co?)
-To jest najbardziej efektywne siedzenie na tyłku, jakie kiedykolwiek widziałam!
Płyniemy bardzo szybko.
Miłą atmosferę zepsuły podpływające potwory. Za każdym razem dreszcze witały plecy Herosów gdy słyszeli dźwięki podgryzanej bańki. Mag medytował. Dalej. Jednak maleńkie kropelki zaczęły spadać na nos Ketee. W jego oczach widać było przerażenie.
-Mogro(Mokro)-Powiedział Drul
Jun złapała się za głowę. „O jeju, O jeju” Myślała. Była zakłopotana. Nie chciała umrzeć. Nie tak młodo! Nie teraz! Ale jednak, trudno powiedzieć „na szczęście” czy „niestety” ale:
Połknął ich wielki wąż morski. Wokół zapadł mrok, i towarzyszący mu okrutny smród.
Ostry ząb zniszczył bańkę do końca. Herosi potykali się sami o siebie.
-Czekajcie.-Powiedziała Monika. Słychać było dzwoniący dźwięk. Na jednej z powierzchni pyska rozbłysło białe światełko.- Ostatnio studiowałam takie rzeczy.-Dodała.
Na języku leżał stosik zrobiony z połamanych części drewnianego pajacyka, a niedaleko leżał
stary szkielet z okularami obok. Nikt nie miał czasu aby zastanowić się, skąd on się wziął.
-Utknęliśmy na dobre.-Powiedział Jacek.-Nie ma wyjścia. A przynajmniej go nie widzę.
-Powinniśmy…-Ciągnął Wertez.
-Zginiemy.-Przerwał mu ponuro Ketee.
-Przestań!-Mówiła Jun.-Zawsze jest jakieś wyjście!
-Niby czemu i niby jakie, sierściuchu?-Uderzył w sedno. Jun zrobiła wściekłą minę.
-Jeszcze jedno słowo…-Dograżała.
-Co zrobisz? Hę? Jesteś na to zbyt słaba.-Powiedział mag i puknął ją palcem w czoło.
Cała reszta była zakłopotana. O co chodzi? Jun klękła, łapiąc się za brzuch. Ketee
odruchowo się odsunął.
Na całym ciele widać było, jak żyły się powiększały.
Dłonie Jun zaczęły czernieć i zamieniały się w masywne łapska. Od karku wzdłuż
kręgosłupa skóra zaczęła jakby pękać, a spod niej wydobywało się czarne futro.
I tak z całą skórą. Co do głowy, szczęka wydłużyła się i przybrała ciemny kolor. Zaczęły świecić jej czerwone oczy. Zęby zmieniły się kompletnie jak u wilka. Zamiast Jun, na równe nogi wstał wielki wilkołak. Czekaj, czekaj… Jun wilkołakiem? Może dla tego tak kochała zwierzęta i tak dobrze się z nimi dogadywała? Mniejsza. Przejęci grozą sytuacji, Herosi odsuneli się na dobre parę kroków. Wilkołak rozejrzał się dookoła po czym rzucił się na Ketee.
Mag ze złośliwym uśmieszkiem zaczął się teleportować to tu, to tam. Tworzenie niebezpiecznych rzeczy tworzyło mu niespotkaną radość. Wertez cały pobladł. Ze wszystkich możliwych fobii on bał się akurat wilków i wilko-podobnych.(Może kiedyś wam to opiszę.) Jun, o ile to była ona, szarżowała bezmyślnie za Ketee, uszkadzając większą część gęby potwora. Nagle wszystkim zatrzęsło. W smudze czarnego dymu Jun powróciła do siebie. Z poważną miną spojrzała w górę.
-Dziękuje, właśnie uratowałaś nasze życie.- Powiedział Mag.
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie.
-Huh?-Prześliczne, niewinne oczy dodawały nawet miłego uroku jej jakże bardzo rozbudowanej wypowiedzi. Włożyła ręce do kieszeni bluzy.
-Drul-Powiedział Ketee podchodząc do żabiska i łapiąc go za ramię.-Widzisz ten ząb?- Wskazał palcem ząb nadkruszony od szarży wilkołaka.-To właśnie nim przedziurawiono twoje kalosze.- Powiedział
przypominając sobie incydent na łodzi. Drul bez namysłu, co jest dla niego typowe, podniósł swoją maczugę zabrał się do roboty. Wyłamał go dwoma ciosami.
Wyszli otworem do dziwnie suchej jaskini.
Był tylko jeden tunel.
Przez dłuższy czas szli ciemnym korytarzem. Nigdzie nie było żadnych skrętów czy zakrętów. Po prostu jak w najgorszym japońskim horrorze. Jeszcze do tego ten mrok i ta przytłaczająca „mgła”.
Szaro ciemne skały porastały dziwne grzyby.
-Co to za grzyby?-Spytał Wertez.
-Osmyksy.-Powiedziała Jun.-Występują pod ziemią. Tylko pod ziemią. Potrafią wypalić żołądek słoniowi. Tylko niech wam nie wpadnie do głowy, żeby je…-Dziewczyna spojrzała na Drula żującego niebieskiego grzyba.-…zjeść…
Tak! Typowy tok myślenia żaboluda: Nie wiesz, co to jest? Zjedz to!!!
-Tłumoku!-Wykrzyknęła przerażona.- Gdybyś nie był trollem, nie przeżyłbyś.
-I dzo wdedy by zie zdało dze mnom?(I co wtedy by się stało ze mną?)
-Herbata…-Na te słowa Drul, po prostu zakończył temat i wrócił do rozmyślania nad… Wróć! On przecież nie myśli! Przez część korytarza którą przeszli, nie znalazłby się stalaktyt, o który Drul nie zachaczałby głową. Orientował się dopiero po uderzeniu.
Usłyszeli dziwny, krótki, lecz donośny dźwięk. Przypominał on z lekka „głos” byka, ze szczyptą lwa i garścią fletu. Tak. To właśnie był bykołak. Najbardziej bezmyślny berseker na świecie!
-S-słuchajcie, to nie ma sensu…-Zaczynała przerażona Agata.
-W takim razie zostań-Powiedział beztrosko Ketee.
-Snob-Mruknęła pod nosem.
Korytarz robił się szerszy i nagle z mgły wyłonił się umięśniony jak Arnold Schwarzenegger (Ah, on jest taki super :3) pięciorogi zwierz. Wszyscy rozsunęli się na boki unikając przykrego zderzenia. W wybuchu niebieskich płomieni sala, jak na złość, zmieniła się w salę balową.
Po szarży nr. 1, lub 2, eh… ewentualnie 7, coraz ciężej… czekaj, czekaj. Co na Zeusa oni
robili w strojach balowych z… EPOKI BAROKU!?!?! (Zostawię wam link wy krejzole moje :*)
No i nam się Wertez rozkojarzył:
-Co do?!- No i wtedy bykołak wziął go nam potrącił. Jaka szkoda… ALE! W ostatniej
chwili złapał byka za rogi (What the…). Bykołak miotał nim jak szatanem na dachu kościoła.
Wyglądało to przezabawnie. Finalnie Wertez zeskoczył a Drul podniósł potwora i wbił
jego rogi w ziemię. Wertez miał czas, aby chwilę odsapnąć. Chłopak podparł się plecami o ścianę.
Zciągnął upierzony kapelusz z głowy. Obejrzał go dokładnie. Obrócił rondem do góry,
włożył rękę do środka i wyciągnął Albinosa za uszy.
-Co ty tu robisz, mała szumowino!?-Powiedział i rzucił go obok Bykołaka.
„Królik”(O ile można TO tak nazwać) ugryzł zwierzę w ucho. Przerażony byk zaczął się miotać na lewo i prawo. Ułamał rogi wbite w ziemię i wściekły zaszarżował w stronę Drula, a ten…
ZNIKNĄŁ!!! Biedny potwór „poślizgnął” się na albinosie i walnął łbem w marmurowy filar niszcząc go.
Stereotypowo biegł w stronę Moniki w czerwonej sukni. Przerażona nie wiedziała co robić.
-Łap!-Powiedział Wertez, rzucając jej szable. Dziewczyna złapał ją i przeszyła czaszkę
potwora. Nie zapomnijmy, że byk zniszczył filar, 1 z 3, jaskinia się trzęsła. Sala zniknęła,
byli już w jaskini. Ale dalej byli w tych „modnych” ubraniach.
Odłamki kamieni sypały się z sufitu. Otworzył się tajemniczy portal.
-I co teraz?-Zląkł się Patryk.
-Wchodzimy!-Postanowiła Jun.
-A co, jeśli wyrzuci nas do samego Hadesu!?-Dodała niepewnie Agata.
-Co wolisz-Zaczął Ketee-Zmiażdżenie przez kamień, czy…Do jasnej cho-Powiedzmy, że powiedział
„choroby”- nie wiem jakiego miejsca?!
-Do portalu.-dodała szybko.
Podróż w przestrzeni była jakoś dziwnie mdląca i szybka. Wywaliło ich do małej, chateczki na bagnach. Po chwili do domu wszedł wysoki, chudy bardzo otatuowany mężczyzna. Nosił drewno na opał.
-Co robicie w moim domu?-Spytał.
-Długa historia-Zaczął Wertez- Zaczęło się od…
-Aha, już wszystko wiem.
-CO!?
-Nieważne. Jestem On.
-Kto?
-Moje imię brzmi „On”… Głodni?
-Masz sera?-Spytała Monika.
-Chyba jest.-Kierował się w stronę drabinki w dół.-Zobaczę, co mam do…-Przerwał-…Nieważne…
Zaciekawiona Jun zerknęła w kierunku spiżarni, i zobaczyła…DRULA!!! Jadł ostatni kawałek jelenia.
-Drul!-Krzyknęła.
-Bałem się, że go jeszcze zobaczę…-Wymamrotał pod nosem Ketee.
Drul niepewnie rozejrzał się dookoła.
-O… Dzo ja du robie?(O… Co ja tu robię?)
-Jesz Drulu, jesz…
-Bardziej trafnie by było: „Wyjadasz”-Powiedział On- No cóż, jesteś mi winien jelenia…i wiele więcej… Idę na grzyby.
-Wszystko…-Jun skierowała się w stronę Jego.
-Dziękuje.
-Nawet nie wiesz, co…
-Miałaś powiedzieć?
-Ty…
-Masz rację. Tak, czytam w myślach.
Wszyscy się na niego spojrzeli.
-Co? Nie wierzycie mi?
-No nie za bardzo.-Powiedział Jacek.
-Pomyśl o czymś.-Po chwili ciszy:-„O tej porze roku, nie wychodzę na łąkę, bo króliki są wszędzie.
-My już…-Zaczęła Monika.
-Dobrze, do widzenia.
Koniec!
(Nareszcie! Dręczyłam się nad tym opkiem już parę miesięcy!)
Drul…DRUUUULLLL…. Drul rządzi. Opko jest minimalnie chaotyczne, ale mi to nie przeszkadza. Chyba takie ma być, nie? Ogólnie opko na 5+.
Dzięki 😛
Bardzo fajne. Parę razy nie wiedziałam o co chodzi, ale… No, nieważne. Druk jest wspaniały! Taki inteligent… 😉
Myśliciel XXI wieku 😀
TAK!!! Wreszcie ktoś normalnie korzysta z klawisza Enter.Chodzi mi o to, że zamiast takiego zapisu:
„-………-………-
-……….-………-”
Robisz prawidłowy (jak dla mnie) zapis:
„-………-……….-
-……….-……….-”
Po za tym Drul naprawdę nie był zbyt inteligentny, ponieważ gdyby wiedział jak długo suszą się kalosze nie moczyłby ich od środka. 😀
Tak ogólnie to opko fajne (uśmiałam się przy Drulu) 😛
Drul jest super… Ale chyba tylko on. Za dużo postaci, za szybko wszystko się dzieje… Chaos! Poza tym powtórzenia! I źle napisane dialogi! Albo jestem za to za głupia, albo trzeba to przeczytać ileśset razy, zanim się to wgl w najmniejszym stopniu skuma… Ale jeśli taki był zamiar, to ok, siedzę cicho.