Dla Nożownika. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Chione
Ewa
Obudziło mnie ciche skrobanie. W pierwszej chwili myślałam, iż to Rose chce wyjść na dwór załatwić swoje psie potrzeby. Podniosłam się i…
Zostałam oślepiona przez jasno światło. Wdarło się do oczu, raniąc siatkówki i wywołując w nich ból, spoczęło na skórze, niemal ją parząc. Krzyknęłam cicho i upadłam na ziemię. Nie, to nie był mój miękki materac w willi Christiana. To była sterta szmat. Zamknęłam powieki, próbując odciąć się od cierpienia, jakie wywoływała ta jasność.
Momentalnie ból ustał.
Odetchnęłam. Powoli zaczęły do mnie wracać ostatnie wydarzenia. Och, jakbym bardzo chciała, by był to tylko zły sen. Jednak to rzeczywistość, z której się nie obudzę.
Spróbowałam otworzyć oczy. Popłynęły mi łzy. Krzyknęłam. Nie, nie, nie!
„Zamknij się! Ból to tylko wiadomość, a takową można zignorować! Po prostu to zrób! Oszczędź sobie tego wszystkiego!” – Powiedziałam sobie w myślach.
Przemogłam się.
Wytrzymałam.
– Witaj, Holt!
Ten sam głos. Ten sam, chrapliwy, męski głos, który doprowadził do mojego uwięzienia! Zamrugałam i zobaczyłam go w pełni.
To nie był heros. To był wrak herosa. Skąd wiedziałam, iż to półbóg? Nie jestem pewna, ale to było… przeczucie?
Wbił we mnie spojrzenie czerwonych, nabiegłych krwią oczu. Miał olbrzymie źrenice. Był wysoki, jednak dość zwalisty. Ale najgorsza z tego wszystkiego ta twarz – zdeformowana, opuchnięta, pokłuta setkami blizn od strzykawek. Trudno mi było określić, jaki kolor ma jego skóra. Ubranie sprawiało wrażenie czystego i schludnego. Jaskrawo-niebieską marynarkę narzucił na białą koszulę. Czarne spodnie idealnie na niego pasowały.
– Hmm… Cześć. – mruknęłam.
Gość nie wyglądał na żartownisia. Wolałam mu nie sprzedawać swojego zabójczego humoru.
– Porwałem Cię. – powiedział, jakby dziwił się swemu czynowi. – Wiesz po co?
– Żeby mnie podręczyć i zabić?
– Nie. Oj, nie. – odparł. – Ktoś mnie poprosił. Ktoś zapłacił. Ktoś, kto cały czas tu jest. Domyślasz się kto?
Pokręciłam z rozpaczą głową.
– Giganci i zdrajca bogów olimpijskich, który nigdy nie był w Obozie Herosów.
– Mój brat? – spytałam przerażona.
– Nie tym razem. Ale to ktoś kogo poznałaś kilka dni temu. Ktoś kto chciał zrujnować twojemu chłopakowi życie.
– Nie! Kłamiesz! To nie może być Daniel… – pisnęłam.
Dopiero teraz zobaczyłam, że znajduję się w ciasnej celi. Z odrapanych kamiennych ścian spływały strużki brudnej wody. Po podłodze walały się setki maleńkich żółtych ze starości kości. Naprzeciwko mnie znajdowały się kraty. Czarne, grube, metalowe pręty. Bałam się. I to nie tylko dlatego, że chorowałam na klaustrofobię. Nie zrozumcie mnie źle. Byłam przerażona niezliczoną ilość razy, ale nikt nigdy nie zamknął mnie w więzieniu.
Poczułam mdłości. Zachwiałam się, podparłam ręką o ścianę, ale zaraz cofnęłam dłoń, bo natrafiłam palcami na smugi krwi. Świeżej krwi. Wpadałam w coraz większą panikę. Skoro ta posoka, była z niedawna, to co się stało z poprzednim więźniem?
– Wypuść mnie stąd! Błagam… – poprosiłam.
Łzy spływały po mojej twarzy, robiło mi się coraz bardziej niedobrze. Nie bacząc na to co pokrywało pręty, złapałam je oburącz i spróbowałam wyrwać. To nic nie dało. Nie powiem Wam, co dokładnie działo się ze mną w tym momencie. Chyba dotknęła mnie pierwsza macka szaleństwa. Jednak to była tylko pierwsza. Z kolejnymi było jeszcze gorzej. Zaczęłam zdawać sobie sprawę ze swojego strasznego położenia. Krzyczałam z bezsilności, a Wrak Herosa gulgotał zdławionym śmiechem, lecz w końcu, zmęczony mną, poszedł sobie.
Później i ja opadłam z sił. Płakałam tylko cicho, skulona na wilgotnej posadzce.
Nagle coś się wydarzyło.
Przyszedł zdrajca. Daniel. Wyciągnął klucz i wszedł do celi.
Christian
Zorientowałem się, że coś jest nie tak, pięć minut po jej wyjściu. Moja mała siostrzyczka, Luiza pisała do mnie esy, i chcąc nie chcąc na chwilę wciągnąłem się w stukanie na dotykowym ekraniku.
W ciągu sekundy do moich uszu dobiegł krzyk mojej dziewczyny i głuchy dźwięk, jakby ciało uderzające o ziemię. Momentalnie coś we mnie pękło. Wsunąłem fona do kieszeni i wybiegłem przed restaurację.
Ewy nigdzie nie było.
Był za to jej telefon. Dochodziły z niego dziwaczne zgrzyty i trzaski, ekran się zbił. Wziąłem go do ręki. Na wyświetlaczu pokazał się zapis rejestru połączeń: „numer nieznany”.
Annabeth i Percy wyskoczyli z budynku, przypadając do mnie.
– Co się stało? – zapytała Annabeth.
– Porwali ją… – szepnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
– Kto?
– Nie wiem… – krzyknąłem i puściłem się biegiem przez ulicę, gubiąc po drodze łzy.
Ewa
– Ty zdrajco! – rzuciłam się na Daniela.
Nagle poczułam, jakbym odbijała się od niewidzialnej ściany, po czym runęłam na posadzkę.
– Ja? Nie przesadzaj. Chcę tylko zabić swojego brata. A ty mi w tym pomożesz – uśmiechnął się paskudnie. – W zamian zwrócę ci wolność.
– Co? – zatkało mnie.
Nie mogłam pojąć, jak on może być tak okrutny. Przeszedł na stronę zła, tylko po to by zamordować Christiana? Nie mogłam mu pomóc. Tylko… jak stąd uciec? Poza tym on był synem Hekate, bogini magii. A ja? Zwykłą córką Ateny. Jednak miałam coś, czego on mógłby szukać latami, bezskutecznie. Posiadałam rozum.
– Nie. Nie zgadzam się! – powiedziałam, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
W ciągu sekundy brat mojego chłopaka znalazł się obok i chwycił mnie z całej siły za gardło. Poczułam parzącą kulę gorąca, wędrującą z mojego mostka do gardła. Zaczęłam się dusić. I nagle wszystko minęło.
Upadłam. Starałam się nie zamykać oczu, ale to nic nie dało. Straciłam przytomność. Pamiętam jeszcze, że chłopak pochylał się nade mną z ohydnym uśmiechem szaleńca.
Christian
Biegłem przed siebie. Nie wiedziałem dokąd. Wpadałem na ludzi, obijałem się o budynki… Płakałem. Nagle ktoś złapał mnie za rękę.
– Uspokój się! Znajdziemy ją… – to był Percy.
Pozwoliłem się poprowadzić do samochodu. Zawieźli mnie do domu.
Ewa
Obudziłam się w jakimś innym pomieszczeniu. To już nie była cela. Przede mną rozciągał się salon. Ładny, zadbany salon.
Potrząsnęłam głową, zdumiona. Coś tu było, bardzo nie tak.
– Witaj. Zaznałaś już chyba naszej gigantycznej, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, siły, prawa? – Zza jeden z firan wyłonił się Daniel.
Ale jego oczy… Nie były już takie ciepłe. Spoglądały na mnie obco. Wściekle. On nie mógł działać z własnej woli!
– Zamknij się! – krzyknęłam.
Znalazł się natychmiast przy mnie.
– Nie zamknę się. Chcę się zemścić na Christianie. Ty jesteś, tylko nic nieznaczącym pionkiem w mej ręce!
Rozumiesz? Mogę z Tobą zrobić, co tylko zechcę! Mogę Cię zabić, mogę połamać Ci ręce… – jego głos zaczynał brzmieć, jakby znajdował się na skraju histerii.
– Dość! – nie byłam w stanie wytrzymać. Jedną ręką przytrzymałam jego dłonie, a drugą uderzyłam w policzek.
Wyrwał się z uścisku i odskoczył, jak oparzony. Sięgnął nerwowo do kieszeni spodni i wyjął stamtąd pakuneczek. Rozdarł papier. Zobaczyłam… strzykawkę.
Mój największy koszmar.
Igła z dozownikiem.
Z paskudnym uśmiechem podszedł wprost do mnie.
„To tylko środek usypiający” – powtarzałam w myślach.
Ale po co siebie okłamywałam? To nie mógł być po prostu lek na sen!
Zacisnęłam powieki.
Daniel nieubłaganie się zbliżał.
Poczułam, jak coś wbija mi się niemiłosiernie w skórę, niemal ją paląc. Głębiej i głębiej. Aż w końcu… ból ustał. Już…? Powoli rozwarłam powieki.
Moich uszu dobiegł potworny krzyk. To był głos Chrisa. Łzy napłynęły mi do oczu. Ten krzyk rozlegał się w mojej własnej głowie. Ugięły się pode mną nogi. Runęłam na podłogę wstrząsana nawrotami cierpienia, tak bliskiej mi osoby.
Ale to nie było najgorsze.
Chwilę później pojawiły się obrazy.
Przepraszam, że wracam do pisania po tak długiej przerwie. Sorry. Mam nadzieję, że się podobało.
Buziaczki
Chione
Świetne jak zwykle 😉 Raz nie było ,,-” ale tak to wszystko OK. Chione sprawdź Jubileusz Córki Ateny 😉 Będziesz miała uciechę!!!
Thx 😛
Jak zawsze cudo 😀
I LOVY IT !!
Chione z całym szacunkiem mogę ci przyznać że TA książka jest NAJLEPSZĄ NA RR <3 Człowieku idealnie opisujesz przeżycia tą rozpacz zdrady…. rozpacz straty… Strach… Panikę… I jeszcze do tego taka genialna bohaterka 😀
Genialne matko ile ja na to czekałam …….
Pfff, okropne. W ogóle nie rozumiem, jak możesz publikować taki badziew. XD Nie masz za grosz talentu pisarskiego. 😀
Dooobra, już kończę błaznować i robić z siebie debilkę.
Kocham CA całym swoim sercem, duszą i umysłem. Wspaniałe opisy, wartka akcja, genialny styl, ciekawi bohaterowie i humor wciągają czytelnika w świat Ewy zupełnie jak wody na Trójkącie Bermudzkim. Chcę więcej, ale to już!
Aaaaaaaaa! Jestem za marny by ci wiązać sandały. Biję pokłony. Geniuszowate, herosowate, świetne i w ogóle : CZEMU JA TAK NIE PISZĘ!!!! Chione, jesteś GE-NIU-SZ-KĄ!
Bogowie, bracie, uspokój się! Palma Ci już odbija! Ja geniuszka? Coś Ci na mózg padło.
Tobie Chione bo nią jesteś^^ 😀
Komuś się śnieżką zaraz oberwie!
:DDDD No to zakładamy Twoją świątynię
Za chwilę na kogoś zwali się lawina śniegu!
Ah… Wiesz co… Wolisz z marmuru, złota, srebra czy granitu? 😀
Z marmuru :D.
Hehe! Organizujemy zrzutę na świątynię dla Chione. Kto się dołoży? Bo NA PEWNO ja.
świątynie plus pomnik dla geniuszu Chione !!!
Genialne!!! Dawaj mi tu ciąg dalszy, ale już 😀
Ej, ja też się dołączam do budowy! 😀
Brutusie, i Ty przeciwko mnie?
Mogę zorganizować wielki posąg cały z ludu… Chione i takie opowiadania chce się czytać! Tu po prostu nie ma się do czego przyczepić… Tak dobrze opisany, ból, strach, rozpacz… Sama to czułam… Chyba mi musisz wysłać mailem swój autograf Jak już będziesz sławna na całym świecie, to dostanę na niego miliardy 😀
Nie! Autograf – w życiu. Czy Ty wiesz, jak ja bazgrzę?
*lodu
Taaak^ Ja się zajmę obróbką posągu :DDDD
A ja dekoracją wnętrza.
Skoro jesteście tacy chętni, to sobie wystawcie tą świątynię :D. Nie widzę przeszkód. Ale niech to będzie świątynia dla kogoś innego… Może dla Arachne?
[przekleństwa] Nie chrzań, Chione!!!
Tobie się świątynia należy, nie mnie! To Ty piszesz najlepiej na blogu, nie ja. Osobiście uważam, że marnowanie tyle kasy na świątynię dla mnie jest bez sensu, więc niech zbudują Tobie!