W środku na wózku siedział Chejron ,a z nim, jakiś mężczyzna. Na głowie miał czarne loczki,a boskie I idealne wyrazy twarzy dodawały mu piękności.
-O ,Lyro,cieszę się ,że cię wkońcu widzę.-oznajmił centaur.
Pan ,który właśnie wyłożył talię kart na stół, odwrócił swoją głowę w moją stronę.
-A to słynna Lyra,która umie czarować.Jestem Dionizos. Bogiem wina.-po czym sięgnął po łyk coca coli bez cukru.
Po tych słowach stanęłam dęba. Bachus?! Tfu…Dionizos(nie wiem czemu przychodzą mi do głowy rzymskie nazwy bogów).Ale jak Dionizos? Że niby …? Jak to?!Ha ha, w konia mnie robią.
-Bachus? To znaczy…Dionizos? ALE JAK TO?!-wykrztusiłam.
Uroczy bóg uśmiechnął się szyderczo.
-Hmm…córka rzymskiego boga. Ciekawe.
Odchrząkując , Chejron powiedział:
-Panie D.-upomniał go.-Lyro, to co stało się wczoraj, czy to ty wyczarowałaś tą…yyy…jak to nazwać? Przyrząd do skakania ,tak?
-Eee…Panie Chejronie,ja…ja nie mam pojęcia skąd się to tam wzięło.Ja pomyślałam o tej rzeczy I ona tak sama…no ,pojawiła się.-oznajmiłam.
-No tak. Więc jak już wiesz,jesteś herosem. Pół bogiem,pół istotą ludzką. Jeden z twoich rodziców to bóg. Czy ojciec lub matka opowiadali ci jak on/ona miał/miała na imię?
-Nie, proszę pana. Mój tata nigdy…
-A więc twoja matka to jeden z bogów.I to na dodatek rzymskich.-wtrącił Dionizos.
tym co przed chwilą usłyszałam, nie mogłam dojść do siebie przez całą minutę.
-Tak.-powiedział Chejron.-Jesteś na razie nieokreślona,czyli twoja matka ciebie jeszcze nie uznała.Tymczasowo będziesz mieszkała w domku Hermesa,numer 11.
-Nie…co?-zapytałam.
-Nie uznała. Dowiesz się tego w odpowiedniej chwili.A teraz idź do pawilonu,zbliża się pora kolacji.
Dalej nie rozmawialiśmy,bo jak kazał Chejron, skierowałam się do pawilonu.
Pawilon przypominał mi starogrecką świątynię Partenon. Kolumny jońskie podtrzymywały sklepienie. Ogromne złote drzwi były już otwarte. Przechodząc obok nich, zauważyłam różne wyrzeźbione znaki. Były to symbole bogów greckich. Usiadłam wśród moich przyjaciół z domku. Roger Tood przysunął do siebie kielich , który samoczynnie się napełnił zielonym płynem.
-Czy te kielichy wypełniają się tym czym sobie zażyczę?-zapytałam towarzyszy stoliku.
Wiele osób zachichotało po cichu.
-Yhym,czymkolwiek sobie zapragniesz.-odpowiedział niedawno przeze mnie poznany John Finley.
Pomyślałam więc ,kompot malinowy,taki jaki mi robiła ciocia Eufgenia.Kielich po chwili napełnił się sam czerwonym napojem. Skosztowałam. Pyszne! Cała kolacja została przeze mnie zjedzona. Siedzieliśmy jeszcze w stolikach,gdyż Chejron chciał coś ogłosić.Och, tylko nie to,pomyślałam.
-Moi drodzy!Gorąco powitajcie w naszym obozie nową przybyszkę pannę Lyrę…-centaur nie skończył,bo coś bardzo interesującego zwróciło jego uwagę. Cała sala pogrążyła się w milczeniu. Spojrzałam nad swoją głowę I…zauważyłam kolorowy świecący holorgram. Była to różdżka ,która czarowała magiczne iskry. Potem hologram znikł.
-Określona.Witaj Lyro Ratt, córko Hekate.-głośno powiedział Chejron przy tym podnosząc mi prawą rękę w górę.
Super. Ale widać, że zaczynasz swą przygodę z pisaniem. Takie są niby- błędy. Po prostu ani poprawne, ani niepoprawne. 5-
PS: Uwielbiam magię, Hekate i dzieci Hekate.
super szkoda że takie krótkie czekam nam na CD
Mnie się podoba. Mam tylko jedną drobną uwagę. Albo piszesz „Jestem Dionizos. Bóg wina.” albo „Jestem Dionizosem. Bogiem wina”. Nie mieszaj ze sobą tych dwóch form w stylu: „.Jestem Dionizos. Bogiem wina.” . Chyba, że to zwykłe niedopatrzenie. Polecam czytać swoje prace przed wysłaniem. To eliminuje tego typu błędy.
Trochę błędów, ale super. Jestem ciekawa jak to rozwiniesz 😉