Lyra
I
Było mi zimno. Nie miałam żadnych ubrań poza podartymi dżinsami i za dużym topem.Dotarłam do stacji której kompletnie nie znałam , nawet z widoku. Z tatą przeprowadziłam się cztery miesiące temu I jeszcze niewystarczająco poznałam miasto. Zauważyłam jadący z naprzeciwka pociąg I wsiadłam,nie zważając na cel podróży. Nie myślałam wtedy co robię. Chciałam uciec jak najdalej od tego co zrobiłam. Czułam się winna. Chwila,chwila jeżeli nie było żadnych chmur,deszczu,wiatru to skąd u licha pojawił się ten piorun? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie, jednak byłam ciekawa jaka ona jest. Usiadłam w miejscu oddalonym od reszty pasażerów, w samotności. Cała ta podróż dała mi do myślenia. Zostawiłam ojca bez słowa. Nie mogłam jednak teraz do niego przedzwonić I powiedzieć: “Hej tato! Zabiłam mężczyznę który ukradł mi torbę I próbował mnie zabić! A zamaiast tego ja to zrobiłam piorunem który nie wiem skąd się wziął!A ,tato ,bym zapomniała jadę właśnie pociągiem gdzieś gdzie nie wiem gdzie!” To byłoby bez sensu.Tak czy inaczej zamierzałam ochłonąć po tym co się stało,wrócić a dopiero wtedy opowiedzieć o wszystkim ojcu. Napewno by zrozumiał. Wpatrywałam się nieustannie w migocące za oknem drzewa. Nagle jakaś dziewczyna otworzyła drzwi od mojego przedziału.
-Mogę się przysiąść?-zapytała.
-Yyy…Jasne, siadaj.
Po tym jasnowłosa młoda kobieta usiadła z małą torbą naprzeciwko mnie.
-Jestem Isabell.-oznajmiła-A ty?
Odchrząknęłam po czym odpowiedziałam.
-Yym,Lyra.Miło mi.
-Mi także.Dokąd jedziesz I…czemu masz te rany na nogach? Wyglądają na poważne.
Roztargniona spojrzałam na dół. Szybko zauważyłam rany I dziury w spodniach.
-Eee…to nic takiego. -skłamałam.
-Aha. To gdzie się wybierasz? Ja na Manhattan.
Szczerze mówiąc, nie lubię ciekawskich osób.
-Ja też.
Dziewczyna zarumieniła I uśmiechnęła się.
-To fajnie. Yyy…Wyglądasz na…trochę roztrzęsioną. Naprawdę nic ci nie jest?-zapytała.
-Nie. Wszystko gra.
Po tych słowach , dziewczyna zwróciła wzrok w stronę okna marszcząc przy tym brwi.
-Zobacz!-krzyknęła oszołomiona.-Tam!-wskazała na wzgórza za szybą.
Po zielonej polanie przejeżdżało stado ko…nie, nie koni,centaurów!
-Czy tylko ja to widzę?
Podsunęłam się bliżej szyby, nie mogąc uwierzyć w to na co właśnie patrzę.
-Nie…ja też to widzę…to,to niemożliwe!Napewno nam się to śni!-zamknęłam I przetarłam oczy.Nic to nie dało,gdyż nadal widziałam stado pół koni pół postaci ludzkiej.
-Wiesz Isabell? Trochę mi…-nie dokończyłam kiedy zrobiło mi się ciemno przed oczami ,a świadomość zamarła w umyśle.
Gdy się obudziłam poczułam nagły powiew wiatru I…stukot? Strasznie nękał mnie ból głowy,nie wiedziałam gdzie jestem , a na dodatek leciałam rydwanem. O MÓJ BOŻE!
-Aaa!-wrzasnęłam-Gdzie ja jestem?!
Zaskoczona Isabell I jakiś chłopak o blond włosach I niebieskich oczach stali na przedzie pojazdu.
-Nie wstawaj.-oznajmił-Jestem Jason Grace. Zaraz będziesz bezpieczna.
Zszokowana nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.
-W tym rydwanie? Nie kłam! Wypuść mnie natychmiast!-po tych słowach zaczęłam się szarpać z chłopcem- Przestań mnie oszukiwać!
Chłopiec , najwyraźniej zdumiony, tak wymanewrował moje ciosy rękoma I powalił na dół rydwanu że niespodziewanie z niego wypadłam. Z góry było słychać wrzaski nastolatków.
-Ty idioto! Po co to zrobiłeś?!-zapytała wściekła Isabell.
-Nie chciałem!-odkrzyknął.
Dalej nic nie mogłam usłyszeć gdyż właśnie spadałam na jakieś…domki? W każdym bądź razie dużo ich było , a ja nie chciałam być plackiem na trawie. Przez parę sekund przeleciało mi chyba całe życie. Jestem młoda I w życiu prawie nic nie osiągnęła. Poza tym że dostałam się do prywatnej szkoły. Ziemia była coraz bliżej. Ledwo odwróciłam głowę a zauważyłam jak rydwan próbuje mnie doścignąć. Był tak daleko że mogłam się domyślić że I tak zginę. Niespodziewanie zaczęły z oczu płynąć mi łzy. Pomyślałam o ojcu. Tak go kocham! Ale to nie ma znaczenia,bo go zostawiłam.
Sto metrów…osiemdziesiąt…pięćdziesiąt…Pomyślałam że fajnie by było, jakby na dole stała taka ogromna dmuchana galareta. Taką jaką widziałam w domu zabaw gdy byłam jeszcze młodsza o paręlat.Zamknęłam oczy. I nagle…spadłam,ale nie na grunt,na coś miękkiego. Otworzyłam oczy.
Nie uwierzyłam w to co właśnie było…pode mną. To była ta dmuchana galareta! Zaczynałam bać się samej siebie. Chciałam spróbować się otrząsnąć ale straszny ból głowy stłumił mi słuch , pojawiły się plamy przed oczyma I zemdlałam.
Ach genialne !!!! Siuper hiper!!! Tylko jak mówiłam „nie wiedziałam gdzie jestem, a na dodatek leciałam rydwanem” Ale poza tym jest super super superowe znasz moją opinię BOSKIE
Ps. Ona nie ma żadnych trudności no wiesz macha różdżką i już jest powinna się trochę dłużej uczyć żeby to nie byuło takie proste
Wredna jestem??? Nie zwracaj na mnie uwagi! I tak pozostanie forever!!!!!!
super opko!!! Kiedy CD??? Mam nadzieję, że szybko, bo już nie mogę się tego doczekać!!!
Fajne fajne, ale akcja Gna ! Strasznie szybko! Spróbuj rozwijać dialogi i na pewno bedzie ciekawiej !
Czekam na CD, bomusze powiedzieć ,ze mnie zaciekawilas 😉
1. Za szybko! Sceny gnają jakby przed Minotaurem uciekały!
2. Dialogi!! Jest ich za dużo,ale fajnie napisane.
3. Kilka literówek i ugh… przecinki chyba wybrały się odwiedzić Kalipso^^
4. Pisz CD bo jak nie… TO BĘDZIE ŹLE^^
Pozdrowienia Thalia2
Zgadzam się – wiecej dialogów. A tak to super!
Leoszczura, ja porprawiałam błędy ale najwyraźniej wysłałam takie te wcześniejsze, chyba się nie zapisały zmiany
A tak wgl to dziękuję wszystkim za komentarze i miłe dla mnie opinie
Super!!!
Akcja gna zdecydowanie za szybko. nie mogę się doczekać cd, bo ten rozdział strasznie wciągnął