Dedykacja dla wszystkich, którzy przeczytali poprzednią część.
Oby podobało się tak jak część pierwsza 😀
– Wyszło ci pięć pierwiastków z trzech?
– Eee… nie. Dwanaście.
Emily jęknęła opadając na poduszki. Siedziały z Olivią w pokoju tej drugiej, odrabiając pracę domową.
– Mam dość.
– Ledwo zaczęłyśmy – stwierdziła Olivia i sięgnęła po paluszki leżące na podłodze.
– Gdyby to była historia albo… łacina! Nie miałabym problemów.
– Mogę ci jeszcze zaproponować francuski – dziewczyna pomachała zeszytem z wieżą Eiffla.
Emily rzuciła jej mordercze spojrzenie. Była fatalna z tego języka. Co innego jej przyjaciółka. Dla niej francuski to jak język ojczysty. Olivia wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
– Je vois que vous avez un grand désir de faire français.
Tego Emily nie wytrzymała. Chwyciła poduszkę i rzuciła nią w stronę koleżanki. Ta chwyciła ją i zawołała:
– Będziesz żałować, że zaczęłaś tę bitwę. W tedy zaczęły się okładać poduchami. Po paru minutach ze śmiechem przerwały zabawę. Leżały na podłodze śmiejąc się do łez.
– Ok, daruję ci francuski.
– Co za ulga.
– Ale, musisz mi jeszcze raz opowiedzieć tę historię z Willem.
Emily westchnęła. To był ich dzisiejszy temat numer jeden. Przywołała w pamięci tę chwilę.
Był w-f. Biegały dookoła boiska pod okiem trenerki, pani Haider. Olivii na tej lekcji nie było, ponieważ miała wizytę u dentysty. Dziewczyny robiły kolejne okrążenie zerkając na ćwiczących niedaleko chłopców. Właściwie wszystkie mówiły o Williamie. Emily biegła starając się ze wszystkich sił nie patrzeć na tego chłopaka. Nie dawała rady. Był taki inny od wszystkich chłopców, których znała. Taki… tajemniczy i jednocześnie naturalny. Miał poczucie humoru, ale potrafił zachować powagę, a do tego ten wygląd… Tak rozmyślając nie zauważyła lecącej w jej stronę piłki do football’u. Ktoś krzyknął jej ostrzeżenie, ale nie zdołałaby pochwycić footballówki. W tedy, jak spod ziemi, zjawił się przed nią Will, złapał piłkę i odrzucił ją w stronę Jeroma. Chłopak odwrócił się do niej, uśmiechając się lekko.
– Bądź bardziej uważna. Mogłaś oberwać.
– Tak, będę pamiętać. Dzięki.
Po czym odbiegła zawstydzona, poczuła również dziwne kłujące pulsowanie w skroniach. Pozostałe dziewczyny patrzyły na tą rozmowę z zazdrością. Will w zasadzie rozmawiał tylko z Jeromem. Wszyscy szybko zorientowali się jak zdolny jest ten chłopak. Genialny z łaciny. Bardzo dobrze radził sobie z geografią oraz historią. Do tego krążyły plotki, że jest to kolejny śpiewający i tańczący nabytek szkoły. Dyrektor „Fairfield Academy” bardzo cenił sobie te zdolności wśród uczniów, dlatego ciągle organizował jakieś apele, uroczystości, gale, na których mógłby pochwalić się utalentowanymi uczniami. Emily nie raz i nie dwa była w ten sposób wykorzystana. Olivia zresztą też.
– I tak właśnie było.
Brunetka marzycielsko uniosła oczy.
– Niesamowita z niego osoba. Emily nie odpowiedziała, bo w drzwiach pojawiła się mama Olivii. Rudowłosa zachwyciła się w duchu. Mama jej przyjaciółki to najładniejsza kobieta jaką w życiu widziała. No może nie licząc własnej matki. Kobieta miała takie same czarne włosy jak córka, ale dłuższe, piękne orzechowe oczy i pomalowane czerwoną szminką usta. Ogółem jej makijaż był perfekcyjny. Ubrana była w biała bluzkę na ramiączkach i czarne dżinsy, a na nogach miała brązowo-szare baleriny.
– Przyniosłam wam herbatę – powiedziała, stawiając dwa kubki na stoliku przy łóżku. Przeszkodziłam wam w czymś?
– Nie skąd. Zrobiłyśmy sobie krótką przerwę, ale już bierzemy się do roboty – Olivia odparła biorąc kolejne paluszki.
– To już sobie idę. O Emily, powiedz mamie, że jednak nie mogę iść na to przyjęcie, które organizuje. Ja i ojciec Olivii mamy pilne sprawy w Nowym Jorku, a Oli jedzie z nami.
Dziewczyny spojrzały po sobie, obie nic nie rozumiejąc.
– Przepraszam pani Duncan, ale nie wiem o czym mowa.
Elizabeth Duncan zrobiła zdziwioną minę.
– Mama nic ci nie mówiła? Podobno zrobiła interes życia. Została współwłaścicielką pewnej firmy i razem tą drugą osobą, wydają małe przyjęcie na uczczenie biznesu.
Oczy Emily zrobiły się wielkie jak spodki. Nic na ten temat nie było jej wiadomo. Choć gdy chwilę się zastanowiła, faktycznie mama była ostatnio jakaś bardzo zadowolona. Często też gdzieś jeździła, żeby załatwiać jakieś tam sprawy.
Pani Duncan wyszła z pokoju zostawiając nastolatki same.
– Ktoś ma mi dużo do wyjaśnienia.
***
Emily wracała pieszo. Co prawda mogła jechać autobusem, a nawet tata Olivii proponował podwózkę. Ona wolała się przejść. Zmierzch miał zapaść dopiero za jakieś dwie godziny, więc było naprawdę jasno. Droga była pusta, żaden samochód nie przejeżdżał, a i ludzi też nie było nigdzie widać. Dziewczyna szła powoli, podziwiając drzewa oświetlone przez słońce. Koniec września to za wcześnie na zmiany, ale gdy się przypatrzeć… Emily powoli maszerowała z słuchawkami na uszach myśląc o Williamie, szkole, no i o mamie. Ciekawe kim jest ten drugi współwłaściciel?
***
Szkoda, że nie ma tu Olivii, pomyślała Emily. Stała w wielkiej sali, trochę przypominającej muzealną. Na podłodze leżały kremowe kafelki, ściany pomalowane na kolor kości słoniowej obwieszone były obrazami i pozastawiane różnymi rzeźbami. Nad głowami wszystkich wisiał ogromny, kryształowy żyrandol. W pomieszczeniu ustawiono jeszcze bar sałatkowy, kelnerzy nosili kieliszki wina, szampana oraz szklani różnych soków dla niepełnoletnich. Oprócz tego ustawiono malutką „scenę” z mikrofonem i czarnym, metalowym stołkiem. Emily, ubrana w szafirową, długą suknię bez ramion witała wchodzących gości. Do tego rozpuściła włosy, pomalowała oczy i usta, założyła czarne buty na obcasach bez palców oraz srebrny wisiorek z lirą.
– Kochanie, podejdź tu na chwilkę.
Znudzona dziewczyna podeszła do mamy. Chyba jeszcze nigdy nie widziała jej takiej szczęśliwej. Miała błyszczące oczy i szczery, szeroki uśmiech na twarzy. Ubrana w luźną aksamitną czerwoną bluzkę oraz spódnicę koloru jasnego piasku, wyglądała naprawdę młodo.
– Pamiętasz scenariusz?
– Tak mamo, pamiętam. T wygłaszasz przemówienie, potem ta twoja koleżanka, wznosimy toast, a potem ja wchodzę na scenę i śpiewam. Koniec.
– No, po tobie będzie jeszcze śpiewać syn Caroline.
– A tak, racja.
***
… Slow down, you’re doing fine
You can’t be everything you want to be
Before your time
Although it’s so romantic on the borderline tonight
Tonight,…
Too bad but it’s the life you lead
You’re so ahead of yourself that you forgot what you need
Though you can see when you’re wrong, you know
You can’t always see when you’re right. you’re right
You’ve got your passion, you’ve got your pride
But don’t you know that only fools are satisfied?
Dream on, but don’t imagine they’ll all come true
When will you realize, Vienna waits for you?
Slow down, you crazy child
And take the phone off the hook and disappear for awhile
It’s all right, you can afford to lose a day or two
When will you realize,..Vienna waits for you?
And you know that when the truth is told
That you can get what you want or you can just get old
You’re gonna kick off before you even get half through
Why don’t you realize,. Vienna waits for you
When will you realize, Vienna waits for you?
Brawa i oklaski rozlegają się na całą salę. Uśmiechnięta Emily schodzi ze sceny, przyjmując pochwały i w tedy szok paraliżuje jej ciało. Przed nią stoi William, ubrany bardzo elegancko i bije jej brawo. Podchodzi do niej i mówi:
– Świetny występ. Ty jesteś córką Bridget Evans?
Ona kiwnęła jedynie głową. Will zaśmiał się.
– Ja jestem synem Caroline Brown.
Emily wreszcie załapała.
– Czyli nasze mamy są wspólnikami.
– Dokładnie.
Koło nich zatrzymał się kelner. Chłopak wziął od niego dwie szklani soku jabłkowo-wiśniowego i podał dziewczynie. Przez sekundę, gdy ich palce się spotkały, Emily poczuła to samo pulsowanie co rano, tyle, że mocniejsze. Will przyglądał jaj się uważnie.
– Chyba teraz moja kolej.
– W takim razie powodzenia.
Brunet skierował się w stronę sceny, a Emily dopiła sok i zaczęła masować sobie skronie, by zmniejszyć dokuczliwy ból.
Ciekawe, ciekawe. Mam nadzieję, że następne też będzie takie fajne ;D
bardzo ciekawe czekam na dalszy rozwój akcji
:D:D:D:D:D:D
Super!!!
Tak jak 1 część superowa i… SZYBKO CHCĘ WIĘCEJ!!!
Raz czy dwa zdarzyło się, że nie było ,,-”. Opko cudowne! Masz naprawdę fajne pomysły No i długość jest OK. Czekam z zapartym tchem na następną część. Pisz szybko, Kira!
Nie no… . Nie rozumiem ludzi… . Takie świetne opko, a komentarzy (razem z tym) tylko 6… . Chodź może i lepiej… . Wychodzi z tej liczby taka ocena jaką byś ode mnie dostała 😉