Moje oczy są skryte pod welonem. Białym. Nie pasującym ani do mnie, ani do tego miejsca. Moja beżowa sukienka powiewa na wietrze, marszcząc się zawzięcie. Jest piękna. U góry ma wyszyte czarne kwiaty magnolii, na dole świecą się kamyczki diamentu. Moje rude włosy, są puszczone swobodnie. Żadnych koków, spinek, czy brokatu. Tylko oczy mam poprawione tuszem i kredką, tak aby widać było moje ciemno zielone oczy, w których jest tak dużo smutku. Wielkiego jak Piekło.
Persefona prowadzi mnie korytarzami. Krzyczy na mnie kiedy jakiś skrawek mojej sukni zaczepi się o róg starodawnych mebli w kolorze złotego buku. Lecz wiem, że się cieszy. W końcu nie będzie sama na tym padole. Chociaż powinna mi współczuć, pomagać mi się stąd wydostać. Nie robi tego. Chce, aby jeszcze jedna kobieta cierpiała. Z woli jej męża.
Nagle wchodzimy do Sali tronowej. Jest tak duża i brzydka. W rogach stoją posągi lwów, kruków i… hm… jakiś dziwnych zwierząt podobnych do lam. Na samym końcu stoi Hades z synem. Synem, który wrzeszczy na niego. Kłóci się. Jest bliski płaczu.
Ja też to czuję, jednak nie daję tego po sobie poznać. Jestem twarda!
Persefona prowadzi mnie do nich, po czym siada na obsydianowym tronie obok. Zakłada nogę na nogę i podziwia swoje czarne długie i o dziwo ostre paznokcie.
– Och moja Talitho jak ty pięknie wyglądasz – zaczyna Hades po czym podchodzi i podaje mi rękę – miałem wspaniały pomysł z urządzeniem takiego ślubu. Będzie uroczyście i tak.. ludzko. Bo przecież ty jesteś zwykłą śmiertelniczką… Nico miał głowę, żeby wybrać akurat ciebie, moja miła. Dobrze mówię prawda Pers kochanie? – pyta ukradkiem zerkając na swoją żonę, która tylko kiwa głową, przyglądając się natarczywie niedociągnięciu brokatu na palcu wskazującym – Tak.. Więc nie zwlekajmy, im szybciej będzie po ceremonii, tym szybciej zostaniecie sami, aby poznać się naprawdę.
Mam ochotę dźgnąć tego faceta jakimś mieczem tylko niestety, żadnego nie mam. Pozostaje mi tylko iść za nim na wielki balkon ozdobiony czarnymi różami.
Wychodzę na zewnątrz i pierwsze co zauważam to tłumy ludzi, duchów zombie czy kogoś tam pod nami. Niezmierzone kilometry pokryte są plandeką z… stworzeń.
Nie dają mi się jednak na patrzeć na to dziwne zjawisko, gdyż ktoś łapie mnie za rękę. Odwracam głowę i widzę Nico z tą jego bladą twarzą i smutnymi oczami. Próbuje się uśmiechnąć, lecz nie bardzo mu to wychodzi.
– Przepraszam – szepcze i ściska moją dłoń jeszcze mocniej.
– Nie przepraszaj. Nie teraz – odpowiadam. – Zaraz zostanę twoją żoną, przeprosiny nic nie zmienią.
Wzdycha ciężko i kiwa głową.
– Wiesz… To będzie ślub… ludzki. Możesz się nie zgodzić Talitho.
Napływa na mnie nowa energia. O tym nie pomyślałam… Jednak, czy ja chcę się nie zgodzić?
– Zobaczymy – odpowiadam.
Stworzenia zaczynają wiwatować. Krzyczą coś o ich królu, o nowej księżnej, o paniczu…Nie chcę ich słyszeć. Mają takie straszne głosy, przeszywające serce na wylot. Jeszcze ich ilość sprawia, że moje własne myśli mkną gdzieś daleko, na co akurat nie narzekam.
Nagle Hades podnosi dłoń, na co stworzenia reagują niespodziewaną ciszą. Tak tępą i głuchą, że aż słyszę najdrobniejsze ruchy Nico obok mnie. Bóg jakby nigdy nic podchodzi to mocno zdobionej balustrady i uśmiecha się ciepło, lecz groźnie mówiąc:
– Tak więc, przejdźmy do formalności… – odwraca się nagle spoglądając na nas swoimi czarnymi oczami – Tylko jak to leciało… – zerka w niebo, a raczej ziemię… nad nami szepcząc sobie słowa pod nosem – Nico – zaczyna w końcu – czy bierzesz sobie Talithe za żonę i ślubujesz jej hm… miłość, wierność i… obronę przed potworami, aż do śmierci? – Nico tylko kiwa głową, patrząc na mnie mocno i wyczekująco – A ty Talitho?
Chwila ciszy. Wyczekującej, ciężkiej i smutnej pada na mnie jak mgła. Boję się odpowiedzieć. Nie chcę tego robić. Denerwuję się… W końcu zbieram się w sobie i wypowiadam jedno ciche słowo:
-… Tak…
Nico podchodzi do mnie, nawet nie zważając na to głupie „Możesz pocałować…” Po prostu to robi.
Całuje mnie tak, że odlatuję. Czuję, że moje serce stapia się z jego w jedno. Obejmuje mnie tak czule i delikatnie, że chce pozostać w tym uścisku na wieki. Nigdy nie odejść z jego ramion. Nigdy.
Nico odchyla się do tyłu, przechodzi kilka kroków w bok po czym wybucha śmiechem, tak przerażającym, że moje serce jeszcze przed chwilą czułe, teraz pała niepokojem.
– Nareszcie – mówi, a jego głos jest jakiś inny. Straszny.
Mrugnęłam. Co było tragicznym błędem, gdyż na miejscu Nico stoi już ktoś inny. Chłopak w wieku około dziewiętnastu lat. Ma blond włosy i duże brązowe oczy. Jest przystojny, lecz w jednym tak przerażający, że nie da się patrzeć na niego więcej niż kilka sekund.
– Och wy bogowie jesteście taacy naiwni – mówi spoglądając na Hadesa.
Pan Podziemni dyszy ciężko, a z jego rąk buchają małe płomyki ognia piekielnego.
– Egyptos – warczy Hades.
– Och poznajesz mnie! Myślałem, że już nikt mnie nie pamięta… Ale powróciłem! Cieszysz się? – pyta Egyptos z iskrami zadowolenia i dumy w oku.
– Czy się cieszę!? Pytasz czy się cieszę!? Uciekłeś z piekła! Mojego terytorium i wałęsałeś się przez te tysiąclecia po świecie w takich postaciach, że nikomu się nawet nie śniło: Byłeś Einsteinem, Hitlerem, prezydentem Stanów Zjednoczonych i…
Egyptos robi zdziwioną minę, po czym wyjmuje z kieszeni najnowszego iPod i sprawdza który mamy rok.
– No może troszeczkę przesadziłem… Ale teraz to akurat nie jest ważne. Mam twojego syna i jestem mężem jego narzeczonej. Wygrałem – odwrócił się w moją stronę – A ty Talitho jeżeli chcesz odzyskać Nico pójdziesz ze mną. Obiecuję ci że do tego czasu kiedy będziesz za mną nic mu się nie stanie. Później zobaczymy.
Podał mi dłoń, a ja bez chwili wahania, poszłam za nim.
I tak popełniłam następny błąd w moim życiu. Stałam się pięćdziesiątą pierwszą Danaidą.
Zabić, zabić!!
Za genialnie piszesz… mam kompleksy!
Podpisze się iiii^^^…. dodam że mi mózg rozdziabdziało >.<
O ja cię! To jest… piękne. Po prostu piękne. Dzięki za dedykację! Też bym chciała tak pisać…
Błędów prawie nie ma, ale chyba niepoprawne jest zdanie:
Marszcząc się zawzięcie. Lepiej byłoby bardzo się marszcząc, ale sukienka nie może się marszczyć zawzięcie 😀
I chyba w paru miejscach nie było przecinków. No i tyle. WIELKIE sorry za krytykę, ale mam wielką nadzieję, ze następne będzie można czytać tak ciekawie(jak to) i bezbłednie.
Dzięki, dzięki, dzięki! 😉
Świetnaściaste!!!!!
O matko zabiję cię w takim momencie 😀 pozdro i dzięki za dedyczkę
widać, że się napracowałaś nad tym 😀
Dziękuję!!
Staaarałam się 😀
Takiego obrotu akcji naprawdę się nie spodziewałam! Brawo! Naprawdę świetne! Chociaż jestem na 90% pewna, że w zdaniu „(…)są plandeką z… stworzeń.” zamiast „z” powinno się wstawić „ze”, ale co tam! I WIELKIE dzięki za dedyczkę. Tego też się nie spodziewałam.
I ty sie mi tu jeszcze ważysz pzrejmować trolami ?!?!?1 Dziekuje za dedy , a toto jest zaje …no i tyle
:D….
Wiesz pierwszy raz miałam taki przypadek…
Zaskoczyłaś mnie! Myślałam, że to kolejne opowiadanie, w którym wszystko jest przewidywalne. A tu taki suprajs!
Nie wiem co powiedzieć..o.0 Świetne, zaskoczyłaś mnie Biedy Nico.. jak nie napiszesz szybko, co się z nim teraz dzieje to dowiem się gdzie mieszkasz!!!
Trochę powtórzeń i literówek, jednakowoż… Całkiem spoko opko.