Budzę się. Widzę rozgwieżdżone niebo. Cichy wiaterek owiał moje ciało. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak lekko byłam odziana. Na brzuchu niczym znamię widnieje tatuaż. Numer więzienny. Nadal jestem w pewnym sensie więźniem. Ale nie drakain i ich „szefa”. Siebie. I mojego daru- klątwy. Z oddali dobiega do mnie wycie wilka. Po chwili do tego jednego zagubionego samca dołączają inne. Śpiewają. O życiu, o śmierci… Każdy dołącza swój ton. Swój głos, czysty jak górski strumień. Wnoszą swoje indywidualne przeżycia. Razem tworzą pieśń najpiękniejszą. Bo naturalną. Jeden przerywa, po nim drugi… W końcu zostaje tylko jeden. Alt młodzieńca zagubionego w dużym świecie. Poznaję te głosy. To wilki Łowczyń. Żadne inne tak pięknie nie śpiewają. Radosnym poszczekiwaniem cieszą się z nowo upolowanej zdobyczy. Milkną. Są coraz bliżej. Nareszcie srebrna poświata oświetla łąkę. Wbiegają dziewczęta i wilki jak jedna rodzina. Podchodzi do mnie jedna z nich i podaje mi rękę. Korzystam z pomocy i wstaję.
-Jak się nazywasz Łowczyni?-spytałam.
-Elen -odpowiada- Kimże jesteś nieznajoma?
-Nikim- mówię- byłam więźniem Gai ale uciekłam z jej więzów. Nazywam się Lisa i służę pomocą.
-Użyczymy ci odzienia. taki stój nie przystoi.
Dały mi jeansy, ochraniacze na przedramiona (skórzane) i czarny top oraz srebrną kurtkę. Opowiedziałam im o mnie i moich między przestrzennych podróżach. Zdumiały się lecz Elen przemówiła:
– Jesteś dzielną dziewczyną. Należą ci się wyjaśnienia. Artemida, nasza pani, zaginęła, szukając pradawnego potwora mogącego zniszczyć bogów. Nasza porucznik udała się na misję z poszukiwaniami. Słuch po nich zaginął. Zakazała nam pozostałym poszukiwań.
– Odnajdę je i prześlę wam wiadomość. Nie jestem Łowczynią więc mogę to zrobić. Dajcie mi tylko wierzchowca- oznajmiłam.
-Helen! Cari! Alien!- krzyknęła.
Przybiegły natychmiast- wilczyca i dziewczyny.
-Helen, Cari, przygotujcie jej część naszego zapasowego ekwipunku, niech wybierze sobie broń. Alien towarzysz jej. Wilków nakaz nie dotyczy. -zwróciła się do mnie- Alien posłuży ci za wierzchowca i towarzysza Liso. Nie zawiedź nas.
Wilczyca była dość duża i silna bym mogła na niej podróżować. Dotknęłam jej sierści. Niczym obroża na jej szyi pojawił się numer: 004356. Czarna łata na białej sierści. Uśmiechnęłam się lekko a ona odpowiedziała kiwnięciem głowy. Spojrzałam na Elen z niemym podziękowaniem i oddaliłam się w stronę Helen i Cari które czekały aż wybiorę sobie broń. Wymieniłyśmy kilka zdań między sobą. Cari wyciągnęła sztylety i kilka mieczy, a Helen podała mi do wyboru łuki. Wybrałam miecz z prostą metrową klingą i niebieskim kamieniem w rękojeści i tym samym kolorze pochwy oraz pasem w kolorze ciemnego brązu. Podziękowałam im i wyznałam:
– Rozważam przystanie do łowczyń. Może to uwolni mnie od daru. Nie, jednak jeszcze nie teraz. Ten miecz chyba nie jest wasz prawda?
-Nie. Należał do Akteona. Artemida zmieniła go w jelenia gdyż widział ją w kąpieli. Jego psy go zwietrzyły i rozszarpały. Gdybyś chciała dołączyć do Łowczyń, pokaż im to. -odezwała się jedna z nich.
Dała mi sztylet. Niby prosty, zwykły. Ale jego pochwa była srebrno- niebieska, ozdobiona spiżowym jeleniem. Przyjęłam go z wielką wdzięcznością.
-Podziękujcie w moim imieniu Artemidzie i wszystkim waszym członkiniom.- powiedziałam.
-To my dziękujemy tobie- usłyszałam głos Elen
-Nie zasługuję na te dary. Będę szukać Artemidy dopóki nie wytrzymam i zasnę. -mówię- najpewniej w ogóle się nie przysłużę.
-Nie szkodzi
Nie muszę nic mówić wiem, że rozumieją mnie bez słów. Rzucam ostatnie pożegnanie i wychodzę z namiotu. Alien- wilczyca pochyla łeb i nadstawia kark. Wskakuję lekko na jej jedwabistą sierść. Dostrzegam plecak przy jej łapach. Wkładam do niego sztylet i zakładam na ramiona. Macham do Łowczyń.
-Pędź, Alien, pędź. – szepczę do jej ucha.
Zawyła donośnie. Ona też musi się pożegnać. Wtem zrywa się na łapy i biegnie zgrabnym, wilczym sprintem. Wydaję okrzyk radości. Wyciągam miecz i krzyczę dalej. Nie dziwcie się też jestem normalną dziewczyną. Słucham metalu, chodzę na pizzę. Z tą różnicą, że jestem herosem ze szczególnym darem od „kochanego tatusia”. Tak może mój dar wydaje się fajny ale, uwierzcie mi nie chcielibyście tak mieć. Podróżowaliśmy dość długo. Zaczęło świtać. Zarządziłam postój. Alien pobiegła na polowanie a ja przetrząsałam swój ekwipunek. Wyjęłam jabłko i schrupałam je ze smakiem. W plecaku było jeszcze więcej różnych owoców. One się zaraz powinny zepsuć. Może Łowczynie używają boskich konserwantów? Kurtka była ciepła i dobrze chronila mnie przed wiatrem więc nie czułam zimna. Wtedy moją uwagę przykuł niezwykły widok. O, nie! Dlaczego ja mam takiego pecha? Patrzyłam prosto na górę Tam. A na niej stał czarny zamek powoli wzrastając. Do jaskini nieopodal wbiegło kilkoro herosów. Zaciekawiona skradałam się w tamtą stronę. O, Hypnosie! W środku podtrzymując sklepienie jaskini stała… sama Artemida. Srebrny łuk heroski która wbiegła do jaskini świadczył o tym że jest łowczynią. To pewnie była ta porucznik. Nagle oprócz herosów zauważyłam jeszcze kogoś. Tytana, na pewno. Sklepienie jaskini… Atlas?! Nadal się ukrywałam, jak na razie nikt mnie nie zobaczył. Nie słyszałam co mowili, ale chłopak z czarnymi włosami zaatakował Tytana. Rozgorzała walka. Podbiegłam bliżej korzystając z zamieszania. Chłopak nagle spowolnił myślałam że Atlas go zabije, ale nie mogłam na to pozwolić. Wyciągnęłam miecz i cięłam Tytana w łydke. Nie zadałam dotkliwej rany ale to go rozkojarzyło. Uff… żyje. Teraz łowczyni zajęła się nim. Heroska w glanach krzyknęla coś do chłopaka zrozumiałam tylko jego imię: Percy. Chwilę później Artemida oddała mu nieboskłon. Ugiął się widać cierpiał. Chciałam mu pomóc ale w tym momencie dostałam drzewcem włóczni Atlasa. Zamroczyło mnie. Podsunęłam się do ściany. Kątem oka widziałam Artemidę walczącą z tytanem. pOdeszła do mnie ta heroska w glanach- Thalia.
-Jaksię nazywasz? Kim jesteś? Pomagasz nam?- potok pytań spłynął z jej ust.
-Jestem Lisa, i tak pomagam wam. Podróżuję czasoprzestrzennie.
Podała mi rękę.
-Thalia.
Wyciągnęłam rękę i wrzasnęłam.
-Thalia uważaj!
Błąd. Myślałam że, ta dziewczyna chce ją zadźgać sztyletem od tyłu. Ale odwróciła się i usmiechnęła.
-Annabeth- ucieszyła się Thalia.
Spojrzałam na walczących. Artemida pchała Atlasa w stronę czarnowłosego chłopaka trzymającego nieboskłon. Chłopak najwyraźniej zrozumiał plan bogini i powoli rozluźniał uchwyt. W końcu Artemida odepchnęła tytana pod sklepienie jaskini. Percy puścił sufit i Atlas chcąc niechcąc musiał go złapać i przytrzymać. Zawył przeraźliwie. Znów ciężar go uwięźił. Chłopak upadł i przez chwilę się nie poruszał. thalia podeszła do niego i nakarmiła go Ambrozją. Otworzył oczy.
-Gdzie Annabeth?-wychrypiał.
-Jestem Glonomóżdżku – odparła dziewczyna na dżwięk swojego imienia..
Uśmiechnął się i wstał choć z oporem. Artemida trzymała ta heroskę -Łowczynię na kolanach. Chyba umierała. Wszyscy zgromadzili się w okół niej ale ja zostałam. Po pewnym czasie bogini zmieniła ją w srebrny pył który poleciał do nieba i stworzył nowy gwiazdozbiór. Gwiazdozbiór Łowczyni. Podeszłam do pani łowów i wydukałam coś w tym rodzaju:
-Eee… ja… Powiedziałam Łowczyniom że…. wyślę list kiedy Cię spotkam pani… i no eee… chyba nadeszła taaaa chwila?
Spojrzala na mnie srebrnymi oczami i nic nie powiedziała. Tylko podniosła rękę i dmuchnęła. Z jej ręki poleciał srebrny ptaszek. Spoglądałam na niego z niemym zachwytem. Ona spojrzała na mnie i chyba lekko się uśmiechnęła. A może mi się tylko zdawało? Znów podniosła rękę i położyła mi ją na głowie.
-Śpij dziewczyno. Śpij. Sen przynosi ukojenie.-Powiedziała cicho.
Więcej nie pamiętam. Zasnęłam.
Łał! Super! Masz talent
nie, nie jest za długie 😀 i jest świetne pisz tak dalej, nie mniej
„Podróżowaliśmy dość długo.” – od tego zdania całą resztę opowiadania zaczynasz pisać w czasie przeszłym, choć początek jest w teraźniejszym.
Ludzie, błagam, nie mieszajcie czasów, bo mam ochotę sobie włosy z głowy rwać!
Ale tak poza tym opowiadanie podoba mi się strasznie – masz genialny pomysł oraz talent. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to przemyślenia – nieco mi ich brakuje (pff, mądra się odezwała XD). Co czuła Lisa, gdy dowiedziała się o zaginięciu Artemidy? Tak, wiem, że zaoferowała swoją pomoc, ale czy biła się z myślami? Czy może zareagowała instynktownie?
Mimo to i tak uwielbiam Twoje opka, a to, muszę przyznać, bardzo Ci się udało. Czekam na CD!
Jest świetne. Świetny pomysł wmieszania w to historii, którą opisał R. Riordana!! Świetne, świetne, świetne!
Napisz szybko cd
Pomysł – świetny, początek (opis wycia wilków) – cudowny, treść – z tym już trochę gorzej. Jak Pallas zauważyła: mieszasz czasy, poza tym akcja gna tak szybko…. ;/ Spotkała Łowczynie, powiedziała, że może pomóc, wsiadła na wilka, wilk poszedł polować, zobaczyła górę Tam i cała ta walka toczyła sie bez odczuć bohaterki: dlaczego im nie pomogła? Czemu nie opisuje WSZYSTKIEGO? Jak wyglądała Artemida, Annabeth, Thalia, Percy, Łowczynie? Jak wyglądała góra Tam, otoczenie? Co czuje Lisa?
Ale poza tym, stwierdzam, że bardzo dobrze piszesz, widać, że w niektóre opisy wkładasz serce, a poza tym: bardzo oryginalny pomysł i za to OLBRZYMI plus, bo czegoś takiego to nigdy jeszcze nie czytałam. Pisz szybko CD bo chce już wiedzieć co się stanie z Lisą… ^^
Moje uwagi to przede wszystkim zbyt szybka akcja, zatraciłaś w niej całą atmosferę, którą tak pięknie zbudowałaś na początku. Oraz brak emocji, musisz nam opisywać co czuje bohaterka, my tego nie wiemy Ty wiesz. Opowiedz nam o tym, a lepiej się wczujemy w opowiadanie Ale ogólnie jest bardzo nieźle Serioserio Chociaż muszę przyznać, że pierwsza część była lepsza…
STANOWCZO ZA DŁUGIE!
(kupujesz mi nowe okulary(i to że okularów nie nosze nie znaczy ze nie masz mi ich kupić))
Facebook: LUBIE TO 😀