Wątpię, by kogoś obchodziło to opko, ale głupio mi było przerywać w połowie historii, więc postaram się dociągnąć ją do końca;) Z dedykacją dla Eirene. Z góry przepraszam za
błędy.
Styks nie różniłby się niczym od innych rzek, jakie widziałem, gdyby nie dziesiątki dusz lewitujących w górę i w dół na brzegu i ponura, czarna gondola z równie ponurym gondolierem w czarnej pelerynie, który bez swojego kaptura przypominałby Zorro. Wślizgnąłem się między dusze czekające na brzegu. Wszystkie wyglądały inaczej, ale miały taki sam wyraz twarzy: smutek, rozpacz, tęsknota. To musieli być ludzie, którzy nie mieli opłaty dla Zorr.., eee, to znaczy Charona.
Współczułem im. Wolałem nawet sobie nie wyobrażać, jak to jest czekać tu wieczność. Wsunąłem rękę do plecaka i wymacałem drachmę. Została mi tylko jedna. Nie zastanawiałem się długo. Rozejrzałem się. Na uboczu dostrzegłem kobietę, na której twarzy malowała się jeszcze większa tęsknota niż na innych. Zbliżyłem się do niej i wyciągnąłem do niej otwartą dłoń z drachmą. Przez chwilę w jej oczach dostrzegłem pożądanie, ale niemal natychmiast znikło. Powiedziała coś, ale nie usłyszałem, co. Kobieta uśmiechnęła się smutno i wskazała na ścieżkę, którą tu przyszedłem, a potem na dwa inne duchy, mamę i córeczkę. Czekała na kogoś.
Gdy na nią patrzyłem, na usta mimowolnie nasunęły mi się słowa ‘pani mama’.
Pokiwałem głową, by wiedziała, że zrozumiałem. Pani mama zacisnęła moją dłoń na drachmie i pokazała na dziewczynę, machającą w stronę gondoli i wycierającą widmową łzę. Znów kiwnąłem głową i pobiegłem do tej dziewczyny najszybciej, jak potrafiłem. Wcisnąłem jej do ręki drachmę i ponaglającym ruchem wskazałem odbijającą właśnie gondolę. Na chwilę jej twarz przybrała wyraz zaskoczenia, ale już po chwili gnała w stronę pomostu, krzycząc niesłyszalne dla mnie słowa, ale nie musiałem jej słyszeć, by wiedzieć, co mówiła. Obróciłem się, by spojrzeć jeszcze raz na panią mamę, ale ona znikła już w tłumie. Gdy znów zerknąłem w stronę łodzi, dziewczyna wykonywała właśnie epicki skok, żeby dostać się na tą rozchybotaną łajbę. Gondola znikła we mgle, razem z dziewczyną, tulącą małego chłopczyka.
Co prawda teraz ja nie miałem drachmy, ale co z tego? Przynajmniej uratowałem tamtą dziewczynę przed nieskończoną nudą i tęsknotą. Dosłownie nieskończoną.
Gdy łódź wróciła na ten brzeg, podszedłem do Zorro i rzuciłem prosto z mostu:
– Czy jest coś, co mogę zrobić, by przedostać się na drugą stronę bez drachmy?
Zorro zlustrował mnie wzrokiem i nagle drgnął.
– Bądź pozdrowiony, synu Proserpiny. Nie musisz dawać opłaty, przewiozę cię i bez tego. Mój pan cię oczekuje.
– Czyim synem mnie nazwałeś? – nie do końca wiedziałem, o co kaman. Nawet nie znałem tego gościa. A moja mama miała na imię Bella. I czemu nie muszę płacić? Kim jest Proserpina? Kto mnie oczekuje?
– Mój pan nie lubi czekać.
Stwierdziłem, że lepiej nie podpadać komuś, kto ma władzę nad Zorro, więc wsiadłem do tej chybotliwej łódki. Przecież i tak musiałem dostać się na drugą stronę.
Czy pod ciężarem człowieka ta łódź może utonąć, biorąc pod uwagę, że zwykle przewozi duchy? Szybko otrząsnąłem się z tej myśli.
Mgła była tu tak gęsta, że wydawało mi się, że płyniemy przez coś w rodzaju połączenia galarety z pajęczyną. Smakowała trochę jak bita śmietana.
Nagle wypłynęliśmy z mgły i dobiliśmy do nabrzeża, czy jak tam się to nazywa. Wyskoczyłem z łódki. Ten brzeg wyglądał identycznie jak tamten, nie licząc olbrzymiego tunelu, dokładnie naprzeciwko mnie.
– To… gdzie mam iść? – zapytałem ostrożnie.
– Powinieneś dobrze to wiedzieć, synu Proserpiny. – Zorro powiedział to głosem całkowicie pozbawionym emocji, jak pewnie zawsze.
– Yyyy… Tam, tak? – wskazałem wylot tunelu. – Bo wiesz, po drodze muszę wpaść do Hadesa.
– Droga jest prosta, synu Proserpiny. Pan czeka w pałacu.
Wciąż nie wiedziałem, o czym ten facet mówi. W głębi duszy czułem niepokój, biorący się niewiadomo skąd. Podświadomie odwlekałem swoją podróż do tajemniczego pana.
– Ale tam jest tylko jeden pałac? – upewniłem się.
– Nie da się do przegapić. Pan czeka w sali tronowej.
Przełknąłem głośno ślinę.
– To król?
– To ktoś więcej niż król.
– Czekaj… – powoli wszystko zaczęło nabierać sensu. – Czy twój pan to Hades?
Ale Zorro nie mógł odpowiedzieć, ponieważ jego gondola właśnie znikała we mgle.
Westchnąłem i z obawą wszedłem do korytarza.
Za pierwszym zakrętem ujrzałem olbrzymią pieczarę, prawie całkowicie pogrążoną w ciemności. Dostrzegłem kontur jakiejś wielkiej skały, i kolejny tunel po drugiej stronie groty. Z wahaniem ruszyłem ku niemu, gdy nagle skała się poruszyła. Tak, poruszyła się.
Skała uniosła się na czterech łapach, podnosząc z ziemi swoje trzy głowy.
No jasne, Cerber. Kompletnie o nim zapomniałem.
Jak przejść obok niego? Gorączkowo przeszukiwałem swój umysł, próbując coś wymyślić. Moment… Cerber lubi muzykę!
Bez namysłu wydarłem się na cały głos:
– Wlaaazł kooootek naaa płooteek i mruuuuuuuuugaaa!
O dziwo Cerber zaczął machać ogonem i kiwać swoimi trzema głowami do rytmu, jeśli te moje wrzaski w ogóle miały coś takiego jak rytm.
– Łaaadnaa to pioo… Ał!
Ponieważ cały czas zajęty byłem obserwowaniem Cerbera, odrobinę zboczyłem ze swojej trasy i wyrżnąłem centralnie w ścianę obok wyjścia z jaskini. Nie czekając nawet na reakcję Cerbera, wbiegłem do tunelu.
Wpadłem zdyszany do gigantycznej groty, tak wielkiej, że nie widziałem ani jej ścian, ani sufitu, choć była dobrze oświetlona. Stałem za kolejką dusz, prowadzącą do bramek przypominających te w Aquaparkach. Na jej początku trzy dziwne stworzenia o nieokreślonym kształcie wskazywały każdej duszy jedną z trzech bramek. Domyślałem się, że prowadzą do Elizjum i dwóch pozostałych podziemnych krain, ale nie wiedziałem, która prowadzi do której krainy, bo za nimi nic nie było widać, a dookoła krain ciągnął się wysoki na dwa metry mur.
Chociaż wciąż czułem niepewność i niepokój, ominąłem kolejkę i podszedłem do jednego z trzech niezwykłych stworów.
– Przepraszam, którędy do Hadesa?
Stwór nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Machnął tylko ręką (to chyba była ręka) w prawą stronę i mruknął:
– Idź wzdłuż muru.
Spojrzałem w prawo i szczęka mi opadła. Zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej stał olbrzymi pałac, zrobiony w całości z czarnego marmuru, z strzelistymi wieżami o misternych wzorach i posępnych witrażach. Most zwodzony, wiszący nad ciemną jak noc wodą, również był czarny. Chyba nie muszę dodawać, w jakim kolorze była brama.
Wziąłem głęboki oddech i pomaszerowałem w jego kierunku. W każdym krokiem wydawał się być coraz większy i większy.
Zatrzymałem się przed bramą, i gdy zastanawiałem się, czy dam radę unieść dwa razy większą ode mnie kołatkę, brama otworzyła się z łoskotem. W środku było jeszcze ciemniej niż w domku Cerbera.
Walcząc ze strachem, wszedłem do pałacu. Poruszałem się wolno, wyciągając przed siebie dłonie, by na nic nie wpaść. Kiedy tylko odsunąłem się od bramy, ta zatrzasnęła się z hałasem. Podskoczyłem, przerażony, i odruchowo odwróciłem się w jej stronę, starając się coś dojrzeć w ciemności. Wtedy usłyszałem za plecami złowrogi głos, przypominający syczenie kropel deszczu, uderzających w znicze na cmentarzu:
– Wreszcie odważyłeś się przyjść, synu.
Suuper???? Cóż za zorro moj panie??? Haha uśmiałam się trochę Cerber lubi kooootki!!!
Kurcze… widziałam to wcześniej, ale tak jakoś nie wiem czemu nie czytałam wcześniejszych części. Wybacz mi proszę ten haniebny czyn i wiedz, że według mnie to opko jest genialne! 😀
Super. Rozbroił mnie fragment o śpiewaniu :D. Pisz dalej i nie staraj się kończyć szybko bo świetnie piszesz i genialny pomysł.
Opko super, ale chce się zapytać po raz trzeci: czy jest coś przed Pokonać śmierć (1) i jeśli tak to gdzie mogę to przeczytać?
Jest prolog, ale jest napisany w zupełnie innym stylu niż następne części, bo ta historia powstawała na bieżąco – piszę jedną część, wstawiam, dopiero później piszę kolejną.
Jak go znaleźć? Pod każdym opkiem jest mały, niebieski napis „Tagi:” i imię (lub pseudonim) autora. Klikasz w imię i pojawiają ci się wszystkie jego opka. Wtedy już łatwo znaleźć to, co się szuka