Dedykuję to Admince, Reynie, Chione, Pallas Atenie, Bogince, Arachne, Elli, no i Thaliabeth Ultor.
Enjoy!
Odliczała każdą chwilę do ich spotkania. Raz, dwa , trzy. Cztery sekundy. To dużo? Nie wiem, odpowiedzcie sobie sami. Czas? Jest pojęciem względnym. Nie zmienisz tego. Choćbyś chciał…
Amandla myślała o rozmowie z matką. Była ona niby… zwykła, ale jednak… nie chciała wracać do niej myślami. Cały czas chodziła jej ona po głowie. Mimowolnie sięgnęła po nią pamięcią.
***
– Mamo, wyślesz mnie, Rachel i Piper do Himalajów?- Zapytała słodziutkim głosikiem, bliźniaczka mediatorki z Wielkiej Siódemki. W jej tonie słychać było wyraźną nadzieję.
– Żartujesz sobie?! Ty myślisz, że ja mogę wszystko? Przecież ten teren, podobnie jak Alaska jest poza władzą bogów!- Krzyknęła rozzłoszczona tym, że córka zaczęła ją lekceważyć.- Dlaczego chcesz tam pojechać, moje dziecko?- Zapytała nieco łagodniejszym tonem.
– Dobra, zacznijmy od tego, że na pewno nie będę się do ciebie zwracać: o Pani, tylko powiem do ciebie mówić Afrodyto. Pytasz się o co chodzi? O mojego chłopaka. Daniela. Jeżeli nie znajdę kamiennej łzy, to on zginie. Wystarczy Ci, to wyjaśnienie?!- Krzyknęła ze łzami w oczach.- Aha i jeszcze jedno: Nienawidzę Cię! Uważasz się za Królową Wszechświata, najpiękniejszą na świecie. Tymczasem jedynym czym jesteś to lafiryndą!- Dodała dziewczyna rzucając kamień, w obraz, a połączenie natychmiast zostało zerwane.
Wybiegła z domku. Sekundy- to właśnie to co dzieliło ją od rozerwania matki na strzępy. Nienawidziła tego. Półboskie życie było denne. Cały czas żyć tak, żeby tylko nie obrazić przypadkiem bogów. Oh, ah, oh, ah. No normalnie Ci bogowie, to tyle zrobili dla świata. Wow w stworzenie tego miejsca na którym żyjemy włożyli tyle pracy… Aż nic. Po prostu, nic nie robić tylko wielbić – myślała rozczarowana. -Czy na tym świecie jest jakaś sprawiedliwość?!- zawołała donośnym, przepełnionym ironią głosem.
W tym momencie dotarła do brzegu lasu. Popatrzyła na drzewa. Zauważyła wiewiórkę.
– Moja mała, nawet nie wiesz jakie ty masz szczęście, że jesteś wiewiórką…- powiedziała córka bogini piękności. Zazdrościła wszystkim, tym, którzy nie dzielili losu herosa. Ponieważ przeznaczeniem półbogów, było… zginąć. Istniała też jeszcze jedna opcja: mogli dostać od swojego rodzica nieśmiertelność. Jednak to zdarzyło się do tej pory tylko raz.
– Fortunę?! Chyba żartujesz! Ona, akurat dla mnie nie była zbyt łaskawa – stwierdziła zdegustowana wiewiórka.
– Yyyy… Ty mówisz?! Przecież jesteś zwierzęciem!- wykrzyknęła bardzo zdziwiona Amandla.
– Mylisz się. Jestem naturą, ale nie zwierzęciem. Chcesz poznać moje imię?- Amie kiwnęła głową, na znak potwierdzenia.- W takim razie zamknij oczy moje dziecko…
Dziewczyna zamknęła oczy. Podświadomie chciała je otworzyć, ale wiedziała, że to nie skończyłoby się dla niej dobrze. Usłyszała huk trzask, i do jej zamkniętych oczu powędrowała fala światła. Poczuła się niezwykle.
– Możesz już otworzyć oczy…- Am wykonała polecenie i ujrzała piękną kobietę. Była wysoka i szczupła, nosiła zieloną sukienkę, zaś stopy bose. Na głowie leżał farmerski kapelusz, przypięty wsuwkami, a włosy upięła w wymyślny kok.
– Jesteś… jesteś… boginią? To znaczy… Demeter?- Zapytała nieco przestraszona wielkością kobiety. Miało się poczucie, jakby moc, wręcz od niej biła.
– Nazywam się Artemida. Jestem boginią dzikiej przyrody, natury, oraz myśliwych. Czasami, żeby śledzić niektórych muszę przemienić się w zwierze, ale to mi nie przeszkadza, bo uważam je za fascynujący gatunek. A ty, kim jesteś? Przedstaw się.- Poleciła jej była wiewiórka. To dziwne, ale ona poprzez swoje rude włosy, nadal przypominała jej ona postać poprzednią.
– No więc… więc… ja jestem Amandla McLean, córka Afrodyty…- tu Artemida jej przerwała mówiąc: fuj!- i… i… właśnie przyszłam do lasu, bo pokłóciłam się z matką, nazywając ją… lafiryndą… – szepnęła zawstydzona ostatnie słowa.
– No, widzę, że pomimo tego, iż jesteś córką Gołębicy, to masz mózg. To bardzo dobrze. Nawet świetnie. O nie! Mój czas się skończył! Może jeszcze kiedyś porozmawiamy. Trzymaj się! -krzyknęła, a jej towarzyszka rozmów była odrobinę zmieszana.
Postanowiła wrócić do obozu.
– Chejronie!- Wołała od jakichś pięciu minut stojąc pod Wielkim Domem. Niespodziewanie drzwi się otworzyły, a Amandla opierając się o nie wpadła do środka.
– Dlaczego nie otwierasz?!- Zawołała, nie kryjąc oburzenia.
– Ktoś przyszedł złożyć Ci wizytę… Wiesz może, kto?
– Nie mam pojęcia… albo, czy to Afrodyta? Błagam powiedz, że nie!- krzyknęła błagalnie Amie.
-Nie powiem nie, nie powiem tak. Sama sprawdź-powiedział zagadkowym tonem Chejron, uchylając przymknięte dotąd drzwi…
TO BE CONTINUED
Mam nadzieję, że się spodobało, i bardzo przepraszam, że tak długo czekaliście na tą część.
Ślicznie! Pisz szybko CD, nie mogę się doczekać. Będą jeszcze następne spotkania z Artemidą?
Dziękuję. Hmmm… Zastanowię się czy będą xD. 😀 To zależy ile będzie części jeszcze, bo nie wiem.
O.o
Kochana, Twoje opko jest BOSKIE I ZAISTE :D.
I siostro, dziękuję za dedyczkę :P.
Kocham to!!! Świetnie piszesz, na prawdę super. jestem pod bardzo, bardzo, bardzo ale to bardzo dużym wrażeniem, że można wymyślić coś tak fajnego. o.0 Nie mogę się doczekać cd. 😉 😀 Szkoda, że moje opko nie jest tak genialne, jak twoje
juhu! mówiłam że BOSKIE?
Boskie <3 Czyta się lekko i przyjemnie, świetne opisy i emocje, mniam <3 A i z całego serca dziękuję za dedykację!
Dziękuje, tylko mi opka nie zjedz Rey, jak mówisz, że takie pyszne ;D .
😀
Ostatnio jedzenie stało się jednym z moich ulubionych zajęć, więc pilnuj swojego opka… Jest w niebezpieczeństwie XD
świetne 😀
masz fajny styl pisania 😀 i dobre pomysły ^^ 😀
Taaak fajny styl =)