Doczekaliście się (o ile ktoś czekał), kolejna część tego opowiadania. Mam nadzieję, że następną część napiszę już wkrótce.
Dedykacja dla Pallas Ateny i Boginki
Wiecie, mimo że nasza podróż trwała zaledwie dwa dni, byłem naprawdę wdzięczny, że się już skończyła. Najpierw gdy byliśmy prawie przy brzegu zobaczyli nas jacyś japońscy turyści, płynący skuterami wodnymi i zaczęli nas wypytywać o różne rzeczy łamanym angielskim i chyba… niemieckim? Nie wiem, nigdy nie byłem dobry z języków. Potem, już na lądzie, Andrew oddalił się żeby kupić sobie hot doga i zgubił się w tłumie. Szukaliśmy go jakieś pół godziny, po czym okazało się, że cały czas stał przy budce z fast foodami. Następnie błądziliśmy po Nowym Jorku starając się złapać taksówkę, która zawiozłaby nas do New Jersey, gdzie jak powiedział Tom, Kronos rozbił obóz. Gdy nam się to udało, musieliśmy wysiąść w połowie drogi, bo nasz kierowca złapał gumę i nie miał zapasowego koła. Serio, gość miał szczęście, że moja włócznia działa tylko na potwory i półbogów. W każdym razie dalszą drogę pokonaliśmy pieszo. Nie powiem żeby to był przyjemny spacer. Mając za towarzystwo milczącego Toma i dwójkę niesfornych ośmiolatków naprawdę ciężko mi było zachować jakiś spokój. I jeszcze ten sen. Zacisnąłem mimowolnie pięści.
– Louis? Ocknąłem się na dźwięk mojego imienia. Andy szedł obok mnie trzymając w ręce miecz. Dziwnie było patrzeć na niego, myśląc, że to młody wojownik w bitwie przeciw bogom.
– Czym się tak martwisz?
– Ja? Niczym. Spuściłem wzrok, dlaczego pytasz?
– Bo cały czas jesteś zamyślony i robisz taką smutną minę. Chłopiec zaprezentował mi wyraz mojej twarzy.
– Po prostu czasem mam takie myśli.
– To po co takie masz? Andy był zdziwiony. Czy nie lepiej myśleć o czymś przyjemnym na przykład…
– O uczuciu, które cię ogarnia gdy walczysz z herosami po stronie bogów – powiedział Tom.
Zatrzymałem się. Tom patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby chciał odczytać z mojej duszy wszystko co tylko możliwe. Przełknąłem ślinę. Nigdy nie walczyłem tak na serio, z nikim z Obozu Herosów.
– Ale ty nie znasz tego uczucia prawda? – Tom zdmuchnął grzywkę z oczu. Jest jednak sposób byś choć trochę tego zasmakował. Chłopak wyjął z kieszeni jakieś nasionko i mocno rzucił nim o ziemię. Przez kilka straszliwych sekund nic się nie działo. Potem nasionko zaczęło pęcznieć, rosnąć i zmieniać kształt. Po tej transformacji, przede mną stał dziwny manekin przedstawiający herosa. Tom uśmiechnął się, ale nie był to przyjemny uśmiech. Podszedł do mnie i szepnął do ucha. To, że Kronos cię zwerbował jeszcze nic nie znaczy. Udowodnij, że jesteś… jednym z nas! Ogarnęła mnie fala gniewu i nienawiści. Jak on śmie mnie podejrzewać o zdradę? Nie ma prawa. Moje dawne życie już się nie liczy. Sny nic nie znaczą. Teraz moim jedynym celem jest pokonać bogów olimpijskich. Dobyłem włóczni. Powoli, cały czas czując złość, skierowałem swe kroki do manekina. Pochyliłem grot broni na wysokość serca. Z zimną krwią przebiłem sztuczne ciało na wylot. Po tym odciąłem jeszcze głowę i kopnąłem ją w krzaki. Tom stał z założonymi rękami i triumfem w oczach. Bliźniacy patrzyli na mnie z otwartymi buziami. Cały czas czując adrenalinę przystawiłem włócznię do piersi Toma. Z ust Andrew wydobył się cichy okrzyk. Dziewiętnastolatek jedynie odepchnął mnie od siebie i ruszył w dalszą drogę. Podążyłem za nim ściskając włócznię. Chłopcy spojrzeli na siebie i pobiegli, by nas dogonić.
***
Jakoś o godzinie siedemnastej dotarliśmy do obozowiska. Był to opuszczony budynek, z zaniedbanym trawnikiem i kamiennymi posągami… wszędzie. Wielki szyld głosił „U Cioci Em. Centrum Krasnali Ogrodowych”. Okej, pomyślałem. Fajna miejscówka. Tom poprowadził nas przez bramę i wszedł do pomieszczenia. Ja i chłopcy zawahaliśmy się. Po trzech sekundach Andy i Andrew dzielnie przeszli przez drzwi. Osobiście doliczyłem jeszcze do ośmiu, zanim odważyłem się wejść. W środku było ciemno, pachniało mięsem, złem i brudnymi psami, co zapewne było winą piekielnych ogarów. Przy stołach tłoczyli się herosi, drakainy, empuzy, jakieś dziwne węże i wiele innych nieznanych mi stworzeń. Jakiś chłopak o rudych włosach przygotowywał dla wszystkich frytki, hamburgery i hot dogi. Ośmiolatki na ten widok od razu pognały w stronę baru. Też miałem tam pójść, kiedy ktoś złapał mnie za ramię.
– Kronosss, chce cię widzieć. Louissie Relua. – głos zasyczał mi do ucha. Odwróciłem się patrząc w oczy drakainie, która przekazała mi wiadomość.
– Gdzie mam iść?
Potworzyca wyszczerzyła kły i wskazała kierunek ręką. Wyminąłem ją i z podniesioną głową poszedłem spotkać się z Tytanem.
Kronos siedział na czymś w rodzaju tronu, zerkając na mnie z góry. Po jego lewej stronie stał Tom ściskający wielki obusieczny miecz. Złote oczy Pana Czasu przewiercały mi mózg. (O ile to możliwe). Zaczęły mi się trząść ręce. Przełknąłem ślinę i skłoniłem się nisko. Kronos uniósł lewy kącik ust.
– Tom powiedział mi, że poddał cię próbie.
– Tak Panie – odrzekłem patrząc na chłopaka spode łba.
– Podobno dobrze się spisałeś. Udowodniłeś, że masz w sobie odwagę, by walczyć z herosami z Obozu Herosów. Nic nie powiedziałem, skinąłem jedynie głową. Tytan patrzył na mnie przez chwilę.
– Musisz wiedzieć, że nie toleruję zwątpienia.
– Wiem Panie.
– Podejdź tu.
Znów przełknąłem ślinę, poczułem, że drgają mi ręce. Podniosłem się jednak i podszedłem do Kronosa. On nachylił się i jeszcze raz spojrzał mi w oczy. Ujrzałem w nich Kronosa zabijającego swego ojca. Obejmującego władzę. Połykającego własne dzieci. Te obrazy napawały mnie lękiem, ale również dziwną siłą. Poczuciem, że i ja mogę zrobić coś równie strasznego. Zabić bogów.
Tytan oddalił się ode mnie i zwrócił się do Toma:
-Przygotuj go.
– Tak jest.
Po czym wyprowadził mnie z sali.
***
Nadszedł ten dzień. Długo na niego czekaliśmy. Wszyscy. Ja również. Dziś zniszczymy Olimp i pokonamy bogów. Zwyciężymy. Zamknąłem oczy. Przez ostatnich kilka dni ćwiczyłem i zaprawiałem się w boju. Wiedziałem, że jestem gotowy. Wszystkie obawy i lęki, które miałem na początku rozwiały się. Jestem w stanie walczyć z Obozem Herosów. Zabić, jeśli będzie potrzeba. I to każdego, bez wyjątku. Otwieram oczy. Jestem Louis Relua, wojownik w walce o nowy świat pod władzą Kronosa.
fajne ale zapominasz o myślnikach, np.”- Ja? Niczym-spuściłem wzrok.-Dlaczego pytasz?”. No chyba, że to było celowe, to przepraszam 😉 . Opko bardzo, ale to bardzo fajne. Niecierpliwie czekam na cd 😀
Super opko! 😀 Nie mogę się doczekać ciągu dalszego ^^
Masz świetny styl, troszkę formą przypomina mi jakiegoś autora, ale jak na złość nie pamiętam jakiego… W każdym razie piszesz świetnie, płynnie, ciekawie, no i w ogóle cudnie 😀
Naprawdę świetny pomysł! Tylko zgadzam się z Annabeth24- często zapominasz o myślnikach.