Dla Koko, Cllarissy, wszystkich Annabeth, Eirene, Hipokampy, Arachne, Psyche, Pallas Ateny, Elli i przede wszystkim CarteraKane’a16.
Tym razem z punktu widzenia rodzeństwa Kane. Carter nie był zbyt zachwycony, że wybrałam Sadie jako pierwszą do opowiadania, więc co chwilę się wtrącał. W następnym opowiadaniu to Carter będzie opowiadał (i Sadie, oczywiście wtrąci swoje trzy grosze).
|Sadie|
Stary rzęch jechał leśną drogą.
Do Obozu Herosów na kontrolę.
|Carter|
Inspekcję.
|Sadie|
Carter! Bo dostaniesz po łbie!
Sadie, nie daj się wytrącić z równowagi. Raz, dwa, trzy.
Dobra, lecę dalej z tą opowieścią.
Jak dla Cartera ten rzęch był ekstra – samochód – rydwan Apolla, który był tak „bardzo uprzejmy” (o bogu mówię bo z mojego doświadczenia, wiem, że, rydwany nie są miłe), iż zgodził się nas podwieźć. Podczas gdy Carter paplał o Faetonie i innych takich ja uważałam żeby nie wypaść z wozu Mike’a Jaggera. Co chwilę dziury i maleńkie wzniesienia wyrastały pod tym „cudeńkiem” jak je nazwał bóg hipisów. [Carter mamrocze mi tu, że to Hapi jest ich bożkiem ale według mnie to Apollo jest bardziej świrnięty z tymi swoimi hajkami czy innymi striptizami. Braciszku, domknąłbyś się? Bo teraz ja opowiadam a później będzie twoja kolej!]
Minął już ponad rok odkąd dowiedzieliśmy się, że bogowie Greków i Rzymian naprawdę istnieją. Nasze światy się przenikają.
Tego dowodem jest choćby ta lalusia Drew. Powinna być córką bogini głupoty a nie Afrodyty! No chyba, że Afrodyta jest też patronką inaczej mądrych. Dobra, Afro, nie spuszczaj na mnie wściekłych gołębi! Już raz tak od NIEJ dostałam, bo ją trochę obraziłam i miałam ładnie upaćkaną głowę iście królewskimi odchodami. [Yyyy, uno momento, muszę przywalić mojemu bratu…]
|Carter|
Ha, ha!
Aua! To było śmieszne! Zresztą nawet Walt z tego się śmiał!
|Sadie|
ŻE CO?!
|Carter|
Powtórzę: WALT SIĘ Z TEGO ŚMIAŁ.
Ejjj! To zabolało!
|Sadie|
Właśnie miało zaboleć.
W każdym razie mogliśmy odwiedzać tylko greckie obozy, bo Rzymianie nie dopuszczali nas do siebie. Co to? Korea Północna? A my to Południowa? Boż, jak można być tak odizolowanym od reszty świata! Grecy przynajmniej nas tolerowali. Kiedy przyzwyczaiłam się do rzęcha Apolla i szybko zaczęłam się nudzić, postanowiłam zerknąć na listę Obozów, w których mieliśmy zrobić inspekcję.
1. Obóz Herosów w USA
2. Obóz Lirvus w Angli /
3. Obóz Szlachetnych w Rosji /
4. Obóz Półboskich Dzieci we Francji /
5. Wielki Pałac Przedbogów we Włoszech /
6. Polski Grecki Obóz Półkrwi
7. Obóz Innych Bogów w Czechach ?
8. Obóz Niemieckich Obiecujących Półbogów ?
Trzy czwarte Obozów oblecieliśmy w wakacje, gdyż byliśmy wtedy w nomie rosyjskim sprawdzić czy wszystko jest tam w porządku.
Więkoszć Obozów była gotowa na każdy atak, ale czeski i niemiecki Obóz zastaliśmy w ruinie. Ominęliśmy tylko Polski Obóz, bo zabrakło nam czasu i Amos kazał nam od razu sprawdzić Obóz Herosów. Amos mówił, że od ponad miesiąca nie dostaliśmy od nich wiadomości. A jak od Greków nie dostaje się choćby najbłahszej widomości to znaczy, iż mają kłopoty.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Cartera:
– Mówiłaś, że nie będziesz zaglądać na listę – mruknął.
– Zaczęło mi się nudzić – odwarknęłam.
– Nudzić? Lepiej spójrz za okno – wskazał na drzewo.
Oszronione drzewo.
Wytrzeszczyłam oczy. Jest listopad ale śnieg według tych z BBC będzie padał dopiero za miesiąc! Kurczę, albo coś mam z tym mózgiem albo Grecy ściągneli śnieg z Alaski.
– Raczej to drugie – powiedział Apollo zerkając zza kierownicy.
„Won z moich myśli”, chciałam warknąć, jednak z bogami nie warto zadzierać. Szczególnie z drażliwymi hipisami.
Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Nikt nie wyszedł na powitanie.
– Czyżby to samo co o Czechów? – zapytał mój brat wychodząc z jeżdzącej kupy śmieci.
– Nie bądzcie tacy pochopni – rzekł Apollo. – Obóz nie jest opuszczony… – urwał wciągając powietrze w płuca. – Hmm… niebezpieczeństwo zbliża się tutaj. Chejron na pewno już o tym wie. Muszę uciekać! Aha, pozdrowię Atenę od ciebie, Carterze – powiedział. Carter wyglądał jak mocno upity Szkot (czyli zaczerwieniony na MAXA).
|Carter|
A może opowiem im jak przyłożyłem ci śnieżką kiedy rżałaś jak koń? Potem ładnie się wywróciłaś i ja żałuję, że wtedy nie zrobiłem ci zdjęcia, może wsadziłbym na Facebooka i wtedy miałbym rekordy „I like it”.
|Sadie|
Carter, ja też będę ci tak przerywać!
Dobra, pomińmy ten fragment kiedy TY wrzeszczałeś: „JEST TU KTO?!” biegając po całym Obozie. Ja się na coś przydałam bo znalazłam Greków. Chyba oczywiste gdzie, prawda? Koło werandy Wielkiego Domu. Chejron rozmawiał z jakąś dziewczyną ściętą na chłopaka, a reszta dzieciaków i satyrów latała od domku do domku. Chyba ewakuowali się.
– CHEJRONIE! – zawył mój beznadziejny brat. Chyba w końcu go wydziedziczę.
Centaur zauważył nas a jego mina wyrażała głębokie zniepokojenie. Dziewczyna obok niego wyglądała na ok. dwanaście lat. Chyba nigdy nie widziałam tak przerażonej twarzy jak jej.
Podbiegliśmy i zaczęliśmy wyrzucać z siebie pozbawione sensu słowa.
– Apollo… – charczał mój brat – … podwiózł… wóz Mike’a Jaggera…
– Czechy, Niemcy…. Obozy… pominęliśmy Polaków… ruiny… – język taki mi przymarzł do podniebienia, że nie mogłam mówić.
Chejron uciszył nas ręką.
– Amos was wysłał na inspekcję? – zapytał patrząc na nas z niedowierzeniem.
Carter pokiwał głową. Ja zameniałam się powoli w lodowy posąg. Chione bardzo by się spodobał.
– To niemożliwe. Wasz wujek przysłał mi wiadomość, że lada dzień dopadnie go Minotaur i musi uciekać. Kazał wam to przekazać, ale nie mogłem opuścić Obozu, a wy nie pokazywaliście się w jego granicach. Uznałem, że już was złapano.
W ciągu sekundy już byłam cała czerwona ze złości i rozgrzana, że mogłam topić śnieg.
– To znaczy, iż polecenia wydawał nam jakiś oszust, tak? – byłam wściekła na siebie, że tak dałam się oszukać. Przecież Carter wspomniał coś o dziwnym zachowaniu Amosa! [Nie ciesz się, bo skończysz gorzej niż Apopis, braciszku!]
– Najwyraźniej tak. Musicie stąd uciekać. NATYCHMIAST – Chejron próbował wypchnąć mnie i Cartera z werandy.
Jak duch za nami wyrósł chłopak. Od razu poznałam kto to. Jego nie dało się z nikim innym pomylić.
– Chejronie, zauważyłeś coś? Cokolwiek co odbiega od normy? – zapytał Trayan.
– Tak, zauważyłem, Collins – Centaur teraz się wściekł. Tray ma dar do denerwowania. Zresztą nigdy nie słyszałam by opiekun Obozu Herosów mówił do kogoś po nazwisku.
– A niech pan spojrzy dalej – Trayan machnął lekceważąco w stronę plaży. Carterowi szczena opadła. Kobieta – wąż sunęła plażą a za nią olbrzymi gościu. Aha, na ramionach faceta były liny, które ciągneły łodzie z potworami.
– Ładna armia, nie ma co – mruknęła dziewczyna. – Chejronie, zagadałam ciebie. Teraz musimy z nimi walczyć. – Odwróciła się do przerażonych półbogów. – Każdy kto chce walczyć idzie do szopy z narzędziami! Nie ma ograniczeń wiekowych! Potrzebujemy każdego! A ci co nie chcą walczyć idą na strych Wielkiego Domu! Bez dyskusji! Travis i Connor, wy będziecie mi potrzebni! Aha, Will, Bella, Jake, Clarisse i Trayan opracują jakąś taktykę byle była z użyciem konia! Do roboty! – wykrzykiwała.
Chejron patrzył na nią tak jakby po raz pierwszy widział ją w życiu.
– Nexanne, jesteś pewna, że to się uda? – chyba rozgryzł jej plan.
– Na dziewięćdziesiąt i dziewięć procenta – mruknęła.
– Zawsze jest ta jedna dziesiąta – uśmiechnął się blado Carter.
– Jesteś niepoprawnym optymistą, bracie. – Czemu on zawsze musi być takim idiotą?
– Nie przyszło wam do głowy, że kłótnie teraz najmniej nam się przydają? – przerwał nam Trayan.
– Przepraszam, ale to nie moja wina, że… – urwałam widząc wojownicze spojrzenie Traya. – Dobra, już jestem cicho.
– Jesteś Sadie, prawda? – zapytała mnie Nexanne.
– A kim innym?
– Przestań, Sadie. Ja jestem Carter Kane – mój kochany brat wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Wyglądał przy tym jak big boss, szef wszystkich szefów. Wsadziłam sobie pięść do ust, żeby nie parsknąć śmiechem. Niestety, ku memu przerażeniu Nexanne uścisnęła jego dłoń.
– Wasza dwójka też mi się przyda. Tra… Pewna osoba dużo mi o was opowiadała – zerknęła dyskretnie na Traya a jej wzrok mówił: „Czy Sadie jest twoją dzieczyną?” Chłopak w odpowiedzi pokręcił głową. Nie specjalnie smutno to wyglądało.
|Carter|
Zostawmy grymasy mojej siostry i zajmijmy się obecną sytuacją. Atakuje nas Echidna (chyba, że coś źle przeczytałem w „Mitologi” Parandowskiego i pomyliłem tą kobietę – wężą z inną potworzycą) i jakiś gigant plus stadko potworów. Według Chejrona mamy zero szans. Według Nexanne jest jakaś nadzieja. A według całego domku Afrodyty najlepiej stąd zwiewać.
Podczas gdy wszyscy się wykłócali o tamto i owamto, ja wybiegłem czego nie zauważyła nawet moja siostra. Za szybko wszystko dla mnie się działo. Kiedy próbowałem to ogarnąć, zobaczyłem postać odzianą na czarno. ” Czyżby Walt?”, przyszło mi do głowy. Potem przypomniałem sobie o Tanatosie. Ta postać była raczej zbudowana jak dziewczyna. „Bellona, Pomona…”, wyliczałem boginie, które mogły się okazać tą tajemniczą osobą. Nagle zachciało mi się spać. „Czemu, nie?”, zastanwiałem się. Jednak opierałem się temu pragnieniu przez minutę czy dwie aż zdałem sobie sprawę, że ta osoba stoi koło mnie i coś mi mówi do ucha. W końcu dziewczyna wyjęła sztylet. Nie wiadmo czemu ogarnął mnie strach. Przecież nic mi nie zrobi. Ona nie wie kim jestem. Sam nie wiem kim jestem. Nie ma powodu by zaatakować mnie.
– Szkoda takiego młodego chłopaka – wyszeptała a jej oczy błyszczały. „To zawodowa zabójczyni”, mówił mi instynkt lecz jej głos wszystko zagłuszał.
– Kocham mordować. To sztuka. Najwspanialsza jaka może istnieć – kiedy mówiła jej sztylet kołysał się przed moimi oczami. Niebezpiecznie błyszczał w słońcu, które zaczęły zasłaniać burzowe chmury. – Zaśnij lub zgiń – znuciła w melodię muzyki Dartha Vadera.
Lecz ja powstrzymywałem się od tego. Nie chciałem spać. Spałem do 10:14 a potem obudziła mnie Sadie. „Zaraz, jaka Sadie? Moja dziewczyna? Nie, siostra! Ale ja nie mam siostry”, myślałem. Wszystko się zamgliło. Jedynym jasnym punktem w moim umyśle była myśl: „Nie mogę zasnąć. Nie mogę bo stanie się coś złego”.
Zabójczyni spojrzała na mnie zimno.
– Jak chcesz. To twój wybór. Sen Gai byłby dla ciebie mniej bolesną śmiercią. – Wbiła sztylet w mój bok. Ból rozszedł się po całym ciele. I nie minęła sekunda, nim zniknął. Usiłowałem jeszcze otworzyć zamykające się powieki, dostrzec jakiś szczegół. Sam nie wiedziałem po co.
Dziewczyna wybiegła z pola mojego widzenia. Biegła do Obozu. Nie wydawało mi się to istotne. Sensu nie miało nic prócz strugi krwi wyciekającej z rany.
Wszystko jeszcze bardziej się zamazało. Straciłem przytomność.
CDN.
ojoj ale jak ja cię koham!!!! jestes genialona mooooooje opko!!!! Kocham twoje opka bo są jednymi z najlepszych jak nie najlepszymi
eee, LEOszczuro nie pomyliłam Ci się z którąś Annabeth albo Thalią2?
Boże, pisz dalej! Cudowne! Najlepsze!
Iście królewskie odchody!!! Superaśne
I dzięki za dedyczkę 😉
Boskie! Kiedy CD?
WOW! SUPER! S U P E R i jeszcze raz SUPER! Jesteś niesamowita, czekam na CD.
PS. Dzięki za dedykacje <3
Świetne! Genialny pomysł. Jeżeli zaliczam się do ‚wszystkich Annabeth’ to baaardzo dziękuję za dedykację. Nie mogę się doczekać CD ;>