Ledwo przybyłem do obozu i już czegoś ode mnie chcą. Miałem wyruszyć na odnalezienie zaginionych herosów. Wyślą mnie do lasu i co? Myślą, że uda mi się to zrobić? Może i uda, ale tego nigdy nie można być pewnym. Dostałem plecak, w którym było nowe ubranie, jedzenie, woda, ambrozja i kompas. Dostałem także tarcze, ale nie była w najlepszym stanie. Ciekawe, czemu? Chcieli żebym zginął podczas misji? Pewnie nie, ale ja zawsze mam spiskowe podejrzenia. Chejron powiedział, żebym kierował się cały czas na północny zachód. Nie wyjaśnił, dlaczego. Nie dostałem też odpowiedzi, jaka bestia jest w lesie. Znalazłem się w lesie bez żadnych wyjaśnień. Las był taki sam jak każdy. Wysokie drzewa, mech i liście pod nogami. Była noc, więc nie było słychać żadnych zwierząt. Nie wiem czy potwory widzą w ciemnościach tak samo jak ja. Mam nadzieję, że nie. Wyciągnąłem kompas i sprawdziłem, w którą stronę mam iść. W północno zachodniej części lasu, drzewa nie były położone blisko siebie. Ale grube gałęzie jednego drzewa dotykały drugiego, Nie wydawało mi się to naturalne, ale nie przyszedłem tu żeby zajmować się drzewami. Ciekawe czy tutaj żyją te driady. Czy każde drzewo ma swojego ducha? Jak będę w obozie to będę musiał się spytać. Wdepnąłem na coś ostrego. Była to lina, która owinęła się wokół mojej nogi. Zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieje, wyleciałem dwadzieścia metrów do góry i przywaliłem w gałąź. To nie była taka cieniutka gałązka jak w niektórych lasach. Była to gałąź, która obwodem była odrobine mniejsza od pnia. Takiego bólu jeszcze nie zaznałem. Czułem, że krew spływa mi z nosa. A czaszka była pewnie w opłakanym stanie. Nie wytrzymałem, ból był zbyt duży. Zemdlałem.
Znalazłem się w dużej Sali. Było to pewnie jakaś jadalnia, bo był tu okryty stół z talerzami. Były na nim też miski z jedzeniem. Na środku na dużym białym talerzu leżał kurczak, a obok niego była zupa w zielonej misce. Do Sali weszli jacyś ludzie. Przeglądnąłem się im, ale żadnego z nich nie kojarzyłem. Wszyscy byli umięśnienie, ale nie tak jak Pudzianowski czy Burnejka. Nosili na sobie zbroje. Pancerz był czerwono-czarny. Tylko jeden z nich miał cały czerwony. Był to pewnie ich przywódca i także on zabrał pierwszy głos.
-Kiedy będzie dostawa?-Powiedział mocnym głosem. Widać było, że się go boją. Był najlepiej zbudowany z nich wszystkich. Jego miecz miał trochę więcej niż jeden metr. Więc musiał mieć wielką siłę by utrzymać go w jednej ręce.
-Za nie długo, panie!
-Mówicie to za każdym razem, kiedy się was pytam-przywalił z całej siły w stół. Zdziwiłem się, że go nie rozwalił. Huk sprawił, że słudzy(nie wiem jak ich inaczej nazwać) odsunęli się jeszcze bardziej od swojego przywódcy- Wasze usługi mnie męczą. Nie umiecie załatwić naj prostych rzeczy. I ja się pytam, za co wam płace?
-No za herosów
-A ilu dostałem? Ośmiu! A ilu miałem dostać?!-Nie mógł się już opanować. Złapał naj bliższego chłopaka, i patrząc mu w oczy spytał-Kim wy jesteście?
-Najemnikami
-To się tak zachowujcie. Macie tydzień by przyprowadzić mi tu minimum dwudziestu herosów. Jak nie to już nigdy nie będziecie mieć do tego okazji.
Wizja się skończyła, ale to nie był ostatni sen. Znów znalazłem się w tej grocie z grobem, ale tym razem nie byłem sam. Na mogile siedziała kobieta. Ubrana była na czarno. Właściwie cała była czarna. Czarne oczy, włosy, tylko skóra u niej była blada.
-Witaj Peterze!- Powiedziała łagodnym głosem, ale wyczuwało się od niej moc.
-Skąd wiesz jak mam na imię?-Spytałem. Nigdy jej nie spotkałem. Skąd ona mogła znać moje imię.
-Jestem Nyks twoja matka-Tego się nie spodziewałem. Nie wiedziałem, że rodzice mogą rozmawiać z nami przez sen. I czemu nigdy przedtem tego nie zrobiła? Byłem wściekły. Pozwoliła, bym włóczył się po kraju samotnie. Nigdy się nawet do mnie nie odezwała, a mogła,
-Czego chcesz?
-Nie tym tonem. Jesteś moim drugim śmiertelnym synem, więc powinieneś być z tego dumny.
-Dumny z tego że nigdy mi nie pomogłaś?
-Nie możemy wcinać się w wasze sprawy. Musicie sami załatwiać swoje problemy
-A teraz możesz?
-Zamknij się i słuchaj, co mam ci do powiedzenia! Masz szczęście, że cię nie spale! W tej grocie leży mój poprzedni syn. Zginął podczas wojny secesyjnej. W bitwie pod Shiloh. Musisz tu przybyć i zabrać jego miecz i zbroje. Jeśli tego nie zrobisz nie uda ci się wygrać.
-Czego wygrać?
-Zobaczysz. Gdy się obudzisz będziesz w busie. Otworze tylne drzwi. Biegnij na południe do lasu, tam znajdziesz miecz i kogoś spotkasz.
Niezłe! A właściwie świetne! Robi się coraz ciekawiej, szczególnie od momentu spotkania Nyks. W tym momencie akcja zaczyna płynąć jakby bardziej wartko.
Czekam na CD!!!
Świetne. Pisz szybko następną część bo nie mogę się doczekać
dzięki